Samsung wprowadził właśnie na polski rynek swoje najnowszego dziecko – potężnego Chronosa 770Z7E. Komputer bazuje na ekranie o przekątnej 17,3 cala, rozdzielczości Full HD i procesorze Intel Core i7, wspomaganym kartą Radeon HD 8870M z dwoma gigabajtami pamięci oraz ośmioma gigabajtami RAM-u.
W laptopie znalazło się też miejsce na dysk twardy (do jednego terabajta), kartę gigabitową LAN, moduły Wi-Fi b/g/n, wsparcie dla Intel WiDi, moduł Bluetooth, głośniki firmy JBL z wirtualnym wooferem. Do komunikacji służą ponadto dwa porty USB 3.0, dwa porty USB 2.0, HDMI i VGA.
Laptop kosztuje pięć tysięcy złotych i jest już dostępny w sklepach.
Przyznam szczerze, że tytułem chciałem sprowokować dyskusję. Z chęcią sprawdziłbym za kilka miesięcy wyniki sprzedaży tego Chronosa – z jednego, prostego powodu. Rozdzielczość Full HD oferują też dużo mniejsze, 13-calowe ultrabooki, a z mojej perspektywy w laptopie najważniejszy jest właśnie ekran.
770Z57E jest intrygujący, jest jednym z lepszych sprzętów w swojej klasie, ale tym samym jest ogromny. W dobie małych i lekkich komputerów przenośnych najlepszym zastosowaniem dla niego będzie rola komputera stacjonarnego – dysponując „wolnymi” środkami, na pewno rozważałbym zamianę mojego pudła, podłączając do Samsunga 20-kilku calowy monitor zewnętrzny. Otrzymałbym dzięki temu przyzwoitą przestrzeń roboczą. To w zasadzie jedyne zastosowanie, jakie widzę dla laptopów o takich przekątnych.
Ceny Samsung Chronos 770Z7E
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Ja akurat jestem zwolennikiem dużych ekranów w laptopach. Mam 17″ HP i nie czuję, żebym tracił na mobilności. Zasadniczą kwestią jest tutaj podział zadań. Moim drugim urządzeniem jest duży smartfon, który robi za komunikator gps aparat, sprawdzarkę drobiazgów w necie, odtwarzacz mp3 i organizer. Cała reszta pracy i zabawy to zadanie owego 17 calowego laptopa. Nie oszukuję się, że można wszystko zrobić małym mobilnym laptopem albo dużym tabletem, bo nie można. Pewne rzeczy, jak gry, edycja tekstu czy arkuszy, filmy video wymagają dużego ekranu, żeby miały sens. Za to zbyt duża wielość i waga dyskwalifikuje urządzenie jako gps, terminarz czy notatnik. Jeśli wygody przy takich rzeczach oczekuje się przez mobilność, to pomyłka. Jeśli przez mobilność oczekujemy, że efektywnie przeedytujemy w excelu duży arkusz albo w tramwaju popchniemy o kilka stron pracę magisterską czy zmontujemy film albo stworzymy mobilne kino, to też pomyłka. Pewnych zadań nie ma sensu robić mobilnie ze względu na brak efektywności na zbyt małych – i brak wygody na zbyt dużych urządzeniach.
17″ ( i 18″) ma sens tylko gdy będzie to mobilna stacja robocza. Są osoby które potrzebują maksimum wydajności zawsze przy sobie. Dla „normalnych” ludzi to raczej bezsens. Laptopy 15″ są wygodniejsze, a często równie wydajne. Są po prostu bardziej uniwersalne. Dodatkowo większy notebook wcale nie oznacza lepszego czasu pracy na baterii, bo 17-stki często działają krócej od swoich mniejszych braci.
zgadzam się z Tobą w 100%. Pierwszy laptop miałem w rozmiarze 18.4” , następnie 16,4, 15,6 a teraz 11,6 i uważam, że dla mnie to najlepsze rozwiązanie. A optimum to 13,3-14” o grubości do 25mm.
Po co kupować laptop z tak dużym ekranem, by podłączać go i tak do ekranu zewnętrznego?
Tak, jak pisałem – mierzę ten sprzęt swoją miarą. Full HD na komfortowej wielkości ekranie z dobrym, zewnętrznym monitorem 16:10 dawałoby odpowiedni komfort pracy. Nie chodzi przecież o przeniesienie pulpitu, tylko o jego rozszerzenie i zwiększenie przestrzeni roboczej.