>
Kategorie: IntelLongform

Intel – przyszłość to więcej, niż tablety i komputery

Podsumowania roku zazwyczaj są sporządzane i dyskutowane w grudniu, zaraz po nich następują już prognozy na kolejny rok. Często jednak proces ten przeciąga się aż na styczeń, ponieważ dopiero wtedy firmy publikują swoje raporty za czwarty kwartał i jednocześnie za cały rok. Ten styczeń nie stanowi wyjątku, a jedną z firm, której wyniki powinny nas zainteresować jest Intel. Jak radzi sobie amerykański gigant i w jakich barwach przedstawia się jego przyszłość?

Na przestrzeni kilku ostatnich lat branża IT uległa poważnym przemianom – pojawiły się nowe technologie i usługi, nowe gamy produktów, na znaczeniu zyskali jedni gracze, ale stało się to kosztem innych. Jednocześnie wiele wskazuje na to, że rewolucja w sektorze nowych technologii (bo chyba można już mówić o rewolucji) jeszcze się nie zakończyła i trudno stwierdzić, kiedy rynek okrzepnie (o ile w ogóle okrzepnie). Wspomniane zawirowania musiały wpłynąć na sytuację i pozycję Intela, bo to jedna z najważniejszych firm w tej branży. Pojawia się oczywiście pytanie: czy ów wpływ był pozytywny czy negatywny? Aby na nie odpowiedzieć, warto rzucić okiem na przywołany we wstępie raport.

fot. Edelweiss, Fotolia.com

Rok 2014 przyniósł korporacji 52,7 mld dolarów przychodów, a zysk netto wyniósł 9,6 mld dolarów. Dla porównania w roku 2012 zanotowano 53,3 mld dolarów przychodów oraz 11 mld dolarów zysków netto. Oznacza to spadki odpowiednio o 1 i 13%. Trochę lepiej wygląda to, gdy pod uwagę weźmiemy wyłącznie dane za czwarty kwartał minionego roku: przychody wyniosły 13,8 mld dolarów (w porównaniu z analogicznym okresem roku poprzedniego zanotowano 3-procentowy wzrost), a zysk netto wyniósł 2,6 mld dolarów (w porównaniu z analogicznym okresem roku poprzedniego zanotowano 6-procentowy wzrost). Jak odbierać te dane?

Nie brakuje oczywiście głosów, iż zaprezentowane wyniki nie są dobre a słabsze dane tłumaczy się głównie przeobrażeniami na rynku. Sprzedaż komputerów spada już od kilku lat – według analityków IDC w roku 2013 rynek ten skurczył się o 10%, przy czym w czwartym kwartale spadek był mniejszy: w porównaniu z końcówką roku 2012 sprzedaż spadła o 5,6% (w IV kwartale 2012 sprzedano ponad 87 mln komputerów, w analogicznym okresie roku 2013 były to ponad 82 mln).

Spadek sprzedaży komputerów to zjawisko złożone – wpływ na nie miały globalny kryzys, dynamiczny rozwój sektora mobilnego, nasycenie rynku komputerami oraz wzrost ich wydajności i żywotności – kilkuletnie maszyny nadal dają spore możliwości, a właściciele nie chcą ich zbyt szybko wymieniać (to m.in. zasługa Intela, który dostarczył na rynek odpowiednie komponenty do budowy tych komputerów). Wiele osób wskazuje również na słabe przyjęcie platformy Windows 8, która w ich ocenie nie pomogła producentom komputerów, a stała się wręcz ciosem w plecy. Ile w tym prawdy? Odpowiedź na to pytanie stanowi już materiał na inny wpis. Tym razem skupiam się na Intelu.

Wyniki Intela / Fot. Intel

Bez zagłębiania się w szczegóły, można napisać, iż rynek komputerów skurczył się, a to musiało mieć wpływ na wyniki Intela. Wystarczy wspomnieć, że przychody grupy PC Client (to ona skupia rynek konsumencki) wyniosły w roku 2013 33 mld dolarów, co oznacza 4-procentiowy spadek względem roku 2012. W czwartym kwartale 2013 roku było to 8,6 mld dolarów, czyli tyle samo, ile w ostatnim kwartale 2012 roku. Pod koniec roku spadki były mniejsze (o czym pisałem już wcześniej), ale to nie oznacza, że wyniki były dobre.

Firmy analityczne oraz szerokie grono ekspertów przwidują, iż w kolejnych latach wspomniany rynek nadal będzie się kurczył. To kiepska wiadomość dla producentów sprzętu, dostawców komponentów (m.in. Intela), straci też Microsoft. Warto jednak zauważyć, iż segment PC nie zniknie: spadki w końcu wyhamują i sprzedaż ustabilizuje się na pewnym poziomie. Bo komputery były, są i będą potrzebne – sprzęt mobilny w wielu aspektach nie jest w stanie ich zastąpić. I nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie miało się to zmienić.

fot. Andrey Armyagov, Fotolia.com

Czy Intel zaakceptuje zmianę sytuacji i pogodzi się z niższymi przychodami oraz zyskami? To mało prawdopodobne – firma ma szansę nie tylko powstrzymać spadek zysków, ale wręcz doprowadzić do ich poważnego wzrostu. Jak?

Ofensywa na rynku mobilnym

Intel przespał zmiany na rynku i nie zauważył rewolucji mobilnej. W branży nie brakuje takich opinii i trzeba przyznać, że sporo w tym racji. W poprzedniej dekadzie korporacja nie doceniła rodzącego się rynku smartfonów (potem wyrósł obok niego rynek tabletów) i branżę tę zagospodarowali inni dostawcy komponentów. Można spotkać się nawet z wnioskami, że ów brak reakcji Intela doprowadził do zmiany CEO korporacji – Paul Otellini zapłacił stanowiskiem za niemrawe poczynania firmy w segmencie mobilnym. Zastąpił go Brian Krzanich, którego zadaniem jest m.in. zdobycie silnej pozycji w tej branży. Efekty?

Warto chyba zacząć od smartfonów, bo to wielki rynek, który w kolejnych latach nadal będzie się dynamicznie rozwijał. Intel póki co nie zrobił na nim furory, ale… No właśnie, jest pewne „ale”, które może świadczyć na korzyść tego producenta – amerykańska korporacja wyposażyła już w swoje układy kilkadziesiąt „inteligentnych” telefonów i trafiły one głównie na rynki azjatyckie, a ściślej pisząc na rynki wschodzące (wystarczy wymienić Chiny oraz Indie). Nie jest tajemnicą, iż to właśnie o klientów azjatyckich będzie się toczył bój producentów w kolejnych latach (są ich miliardy) i nie dziwi, że korporacja skupiła się właśnie na tamtym regionie. I tamtejszych producentach.

Plany i chęci Intela związane ze zwiększeniem swoich udziałów na azjatyckim rynku smartfonów pozostałyby planami i chęciami, gdyby firma nie znalazła partnerów. I to tych dużych. Tymczasem, partnerzy są i to ci większego kalibru – wystarczy wspomnieć o ZTE oraz Lenovo. Nie jest tajemnicą, iż chińskie korporacje będą odgrywały coraz większą rolę w segmencie smartfonów i w kolejnych latach mogą one zdominować ten rynek. A przynajmniej znaczną jego część. Duże ambicje tych graczy spotkały się z dużymi ambicjami i problemami Intela – obie strony powinny skorzystać na współpracy, jeśli tylko odpowiednio podejdą do rozgrywki.

Intel z partnerami z pewnością nie doprowadzą do nagłych przetasowań na rynku – to długotrwały proces, do tego obarczony sporym ryzykiem (sukces wcale nie jest pewny). Potrzebne będą ciekawe premiery, szum medialny, rozszerzanie zasięgu producentów o kolejne rynki. Możliwe, że interesujące produkty z Intelem na pokładzie poznamy już podczas targów CES 2014. Niedawno pojawiały się pogłoski, iż amerykańska korporacja w duecie z Samsungiem zaprezentuje na targach w Barcelonie smartfon(y?) współpracujące z systemem Tizen – nie można zapominać, że jest to platforma tworzona właśnie przez amerykańsko-koreański duet. Jeśli nie pojawią się smartfony ze wspomnianym OS, to może doczekamy się premiery innego sprzętu mobilnego… Pozostaje zatem czekać na dalsze posunięcia Intela i jego partnerów.

Podobnie sprawa wygląda w przypadku tabletów. Jakiś czas temu media obiegła informacja, iż w tym roku na rynek może trafić 40 mln tabletów z procesorem Atom Bay Trail. Gdyby Intelowi udało się zrealizować ten plan, to firma bez wątpienia osiągnęłaby wielki sukces – w porównaniu z rokiem 2013 zanotowano był kilkuset procentowy wzrost. Należy przy tym wspomnieć, iż korporacja zamierza „pomóc” swoim procesorem: producenci będą „nagradzani” za wykorzystanie komponentów Intela. Takie wsparcie można różnie nazywać: jedni stwierdzą, że to zwykłe przekupstwo, inni wskażą na daleko posuniętą współpracę. To kwestia drugorzędna – ważniejszy jest efekt. Intel zwiększy swoje udziały w rynku i tym samym ograniczy wpływy producentów dostarczających układy ARM. Odważny i przede wszystkim kosztowny plan, ale po pierwsze, Intel stać na taką zagrywkę, a po drugie, w dłuższej perspektywie pieniądze powinny do nich wrócić.

Amerykański producent układów scalonych nie zamierza się kryć ze swoim planem wspierania producentów, firma ewidentnie nie planuje też ograniczać działań do jednego systemu czy konkretnej półki cenowej: na rynek trafi tani i drogi sprzęt z Windowsem/Androidem na pokładzie i sercem w postaci komponentu Intela. Zapowiada się zatem ofensywa na kilku frontach – to może przynieść spodziewane efekty. Wcześniej spekulowano nierzadko, iż kluczem do sukcesu mogą być wyłącznie drogie modele z Windowsem na pokładzie, ale teraz wiadomo już, że to nie wystarczy do osiągnięcia celu w postaci satysfakcjonujących rynkowych udziałów. Poszukiwane są inne drogi i należy za nie pochwalić korporację.

Oprócz wspomnianych kroków w segmentach smartfonów i tabletów Intel szuka innych rozwiązań. Cały czas trwają eksperymenty z chromebookami, które zyskują na popularności, rozwijane są koncepcje komputerów 2w1, ultrabooków czy modeli All-in-One. Nie można nie wspomnieć o projekcie NUC (Next Unit of Computing), czyli mini komputerach, które w kolejnych latach mogą zyskiwać na popularności. Te ruchy powinny wpłynąć na rynek pecetów i mogą doprowadzić do wyhamowania spadków. Na tym jednak nie koniec starań Intela o większe zyski – to zaledwie część sporej układanki.

Nadchodzi Internet rzeczy

Niejednokrotnie na stronach techmaniaKa pojawiał się temat Internetu rzeczy. To zagadnienie, które w kolejnych kwartałach i latach będzie coraz częściej przywoływane, ponieważ liczba urządzeń podłączonych do Sieci zdecydowanie wzrośnie. Prognozy Intela wskazują, iż w roku 2020, a więc za 6 lat, dostęp do Internetu będzie posiadło 4 mld osób. Liczba urządzeń podłączonych do Internetu powinna wówczas wynieść ponad 30 mld. Co ciekawe, niektóre firmy przekonują, że są to skromne założenia – według IBM liczba urządzeń podłączonych do Sieci może wynieść 100 mld. Nawet, jeśli okaże się, że to zawyżona prognoza, to nie ulega wątpliwości, iż w kolejnych latach czeka nas dynamiczny rozwój Internetu rzeczy. Dla Intela to wielka szansa i to w kilku wymiarach.

Tegoroczny CES przyniósł nam m.in. prezentację minikomputera Edison. Słowo minikomputer nie jest w tym przypadku przesadą – konstrukcja Intela to produkt wielkości karty SD. W jaki sposób może on zostać wykorzystany? Jedna ze ścieżek rozwoju to tzw. urządzenia ubieralne, które ostatnio zyskują na popularności tak samo jak pojęcie Internetu rzeczy. Kojarzymy je głównie ze smartwatchami, ale przecież to zaledwie jeden z przykładów – tych szybko przybywa, a kolejne czekają na opracowanie. Teraz można wspomnieć o inteligentnych opaskach, słuchawkach, odzieży, obuwiu – spore pole do popisu. Na gadżetach ubieralnych sprawa się jednak nie kończy.

Na Internet rzeczy będą się składały komputery, smartfony, ubieralne gadżety, a także RTV, AGD, inteligentne samochody, infrastruktura miejska podłączona do Sieci, automaty sprzedażowe, banery reklamowe i cała masa innych urządzeń (planuję wrócić do tego tematu, ponieważ jest on godny uwagi). Nie ulega wątpliwości, iż zapotrzebowanie na komponenty czyniące te przedmioty „inteligentnymi” będzie rosło. A to sprawia, że Intel staje przed szansą zwiększania swoich rynkowych udziałów i zysków. Warto przy tym pamiętać, iż efektem rozwoju Internetu rzeczy będzie… rosnąca ilość danych. Te trzeba magazynować i przetwarzać. To kolejna szansa.

Wspominałem już o wynikach grupy Intel PC Client, teraz dodam do tego rezultaty innego oddziału: Intel Data Center. W roku 2013 wyniosły one 11,2 mld dolarów, co oznacza 7-procentowy wzrost względem roku 2012. Centra przetwarzania danych mogą się stać motorem napędowym Intela i przynieść korporacji prawdziwe krocie. Widać zatem, iż obecne „kłopoty” Intela mogą być problemem, który uda się szybko przeskoczyć. Firma zbyt późno zrozumiała, co dzieje się na rynku, ale najwyraźniej już trafiła na właściwe tory i będzie się starała rozpędzić na nowej trasie. Nawet, jeśli początkowo zostanie zmuszona do poniesienia sporych kosztów.

fot. karelnoppe, Fotolia.com

W poprzednim akapicie w towarzystwie słowa kłopoty wystąpił cudzysłów. Powód jest bardzo prosty: wiele osób pisze o gorszych rezultatach Intela i widzi zagadnienie w czarnych barwach, a tymczasem należy pamiętać, że amerykański gigant nadal zarabia miliardy dolarów. Firma zebrała na kontach pokaźne środki i może z nich teraz korzystać – np. nadrabiając stracony czas w branży mobilnej. Efekt tego nadrabiania trudno dzisiaj przewidzieć, ale Intel ma spore szanse, by osiągnąć cel. Zresztą, nawet, jeśli gigant będzie tracił na rynku konsumenckim, to powinien zyskać w segmencie korporacyjnym. Nie kreśliłbym zatem mrocznej wizji ich przyszłości – Intel jeszcze nas zaskoczy.

 

 

Zainteresował Cię artykuł? Zobacz też inne maniaKalne felietony.

 

 

O autorze
Maciej Sikorski
 

Dzieci nie ma, w kosmosie nie był, nie uprawia alpinistyki ani innych sportów ekstremalnych, za to od lat dzieli się z maniaKalnymi CzytelniKami swoimi przemyśleniami na temat biznesowej strony sektora IT. Teksty Maćka znajdziecie również na łamach bloga Antyweb.

 

Chcesz podzielić się z nami swoimi przemyśleniami? Pisz na redakcja@techmaniak.pl. Być może i Twój wpis znajdzie się wśród maniaKalnych felietonów.

 

Maciej Sikorski

Komentarze

  • ten art. nic nie mowi. wlasciwie to mozna by bylo go napisac uzywajac 5 razy mniej słów.