Urządzenie naręczne Apple – niezależnie czy będzie to smartwatch, czy smartband – niewątpliwie zmieni oblicze branży mobilnej. Wszyscy wierzą, że na lepsze, bo firma Tima Cooka wreszcie pokaże konkurencji jak „to” się robi. Ale co z innymi produktami, tak mocno napędzającymi koniunkturę amerykańskiego imperium? Co z tak wychwalanymi na całym świecie MacBookami?
Serwis MacGeneration dopiero co poinformował, że Apple już na przełomie kwietnia i maja zaprezentuje nowe modele MacBooków Air. Słowo „nowe” jest tu nieco złudne, bo jeżeli takowa premiera faktycznie wydarzy się, to nie mamy co spodziewać się innowacji. Nowe modele doczekają się tylko kosmetycznych zmian. Apple prawdopodobnie wprowadzi je niepostrzeżenie do swoich sklepów, dokonując typowej dla siebie „podmianki”, bez spektakularnego eventu czy hucznych zapowiedzi. Nowe MacBooki Air doczekają się najprawdopodobniej szybszych procesorów. Niebawem o ich wydajności będą decydować układy Core i5-4260U, Core i5-4350U lub Core i5-4360U, czyli jednostki oparte na znanej już architekturze Haswell.
Takie odświeżenie podzespołów laptopów nie zaskakuje, bowiem gigant z Cupertino robił to już kilkukrotnie w przeszłości. Nie ma co spodziewać się fajerwerków, bo przecież nowa platforma Intela zostanie ujawniona dopiero jesienią. Cóż zatem firma Apple miałaby zmieniać w swoich laptopach? Układy Intela na AMD? To dopiero byłby numer (czyt. żart)!
W wątpliwość można natomiast poddawać sensowność takiej aktualizacji ultracienkich laptopów Apple. Ostatnio oferta MacBooków Air została odświeżona niemal rok temu i dostępne w sprzedaży modele do dziś nie odstają od konkurencji, zwłaszcza po aktualizacji systemu do OS X Mavericks jesienią 2013 r. Czy oznacza to, że Apple chce dać niecierpliwym konsumentom już teraz odświeżony sprzęt, czy zamyka to pulę nowości giganta z Cupertino w tej klasie urządzeń? Możliwe są obie opcje.
Wiele wskazuje, że jeszcze w 2014 roku do rodziny MacBooków Air dołączy zupełnie nowy model. Mowa tu oczywiście o wypatrywanym od dawna 12-calowym supercienkim laptopie z ekranem Retina. Sprzęt de facto nie będzie w pełni należał ani do rodziny Air-ów, ani Pro, bowiem cechować go będą elementy ich obu. Jego cena zapewne również będzie wyższa niż sprzedawanych od dobrych kilku lat 11,6- i 13,3-calowych modeli.
Mimo iż wprowadzenie 12-calowego MacBooka Air do oferty Apple nie zostało jeszcze w żaden sposób potwierdzone, to właśnie ten sprzęt może być jednym z tych, o których wspomniał niedawno Tim Cook. Taki ruch niewątpliwie ożywiłby rodzinę MacBooków Air, chociaż niewykluczone, że działałby nieco destruktywnie dla najmniejszych MacBooków Pro.
Spójrzmy bowiem prawdzie w oczy – to właśnie jakość obrazu generowanego na rewelacyjnych wyświetlaczach Retina była jednym z tych czynników, które przekonywały konsumentów do wyboru 13-calowego Pro. Wszyscy inni, dla których liczyła się przede wszystkim mobilność i żywotność na zasilaniu bateryjnym, w większości przypadków wybierali 13-calowego Air-a. To ma sens, bo przecież różnica leżała w ekranie. Chcesz mieć lepszy, dopłać. Chcesz mieć doskonały sprzęt, ale z nieco gorszą rozdzielczością niż w rodzinie Pro, zapłać trochę mniej. Taka polityka wydawała się fair.
I teraz, nagle, brutalnie, bezwzględnie, ma się to zmienić. Gdzie w tym wszystkim odnajdzie się 12-calowy MacBook Air z ekranem Retina? Czy 0,4 cala, które dzielą przekątną mniejszego, obecnie sprzedawanego MacBooka Air od tego anonsowanego, faktycznie robi taką różnicę, by móc bez jakiejkolwiek utraty jakości, montować matrycę o tak wysokiej rozdzielczości? Skoro praca na 13,3-calowej maszynie w najwyższej dostępnej rozdzielczości wielu użytkownikom wydaje się niemożliwa, co będzie, gdy ekran jeszcze bardziej zmniejszymy?
Taka decyzja ma sens tylko w jednym przypadku – zmieszczeniu 12-calowego ekranu w obudowie charakterystycznej dla 11,6-calowych MacBooków Air obecnej generacji. Zwężenie ramek ekranu i powiększenie powierzchni wyświetlania obrazu może być dobrym ruchem Apple. Oczywiście, prędzej czy później taki sam musiałby zostać powtórzony w przypadku 13,3-calowego MacBooka Air. I wtedy w 13,3-calowej obudowie mógłby się zmieścić, powiedzmy, 14-calowy wyświetlacz Retina. Rozwiązanie zakręcone, ale korzystne zarówno dla konsumentów, jak i giganta z Cupertino. Oczywiście pod warunkiem, że imperium Tima Cooka faktycznie ma takie ekrany.
Na debiucie 12-calowego MacBooka Air z ekranem Retina, najbardziej stracić może rodzina MacBooków Pro. Przy założeniu, że niebawem wszystkie dostępne na rynku komputery mobilne Apple miałyby być wyposażone w pracujące w identycznych rozdzielczościach ekrany Retina, jaki byłby sens kupna cięższego i droższego MacBooka Pro zamiast ultrasmukłego Air-a. Trudno wyobrazić sobie taki kanibalizm w wykonaniu giganta z logo nadgryzionego jabłka, więc wraz ze zmianami w rodzinie Air, najprawdopodobniej zmieni się również seria Pro. W którą stronę pójdzie Apple? Czy laptopy Pro będą standardowo wyposażane w dedykowane karty graficzne, czy też może obrazy w nich będą wyświetlane na jeszcze lepszych matrycach (Retina 2)? Na te pytania, trudno teraz znaleźć odpowiedź, a wszystko przypomina wróżenie z fusów.
Więcej wniosków będziemy mogli wyciągnąć po tegorocznych roszadach w rodzinach laptopów Apple. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z oczekiwaniami analityków, to 12-calowy MacBook Air z ekranem Retina będzie miał swoją premierę jesienią tego roku, zapewne wraz z nowym OS X.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Komentarze
"Na debiucie 12-calowego MacBooka Air z ekranem Retina, najbardziej stracić może rodzina MacBooków Pro"
Jeśli ktoś używa komputera do bardziej zaawansowanych rzeczy niż pisanie postów na forum to raczej uśmiechnie się czytając to stwierdzenie :)
Z własnego doświadczenia. Air zupełnie zabił u mnie iPada ale do pracy tylko PRO.
I bez przesady z tą wagą. Retina 15", i7, 16GB RAM i 500 SSD PCIE, z dwiema kartami grafiki o wadze 2kg. Byle chrobotbook waży 1,4kg
O cenie nie dyskutuje, bo jeśli ktos kupuje komputer za 12k to raczej aby zapi..lal na siebie a nie tylko był.
Weź tu się zdecyduj na kupno jakiegoś netbooka... To jest wręcz straszne... Ja chcąc kupić netbooka max 13,3" do obsługi office'a , internet i te sprawy, do max 2000zł mam taki mętlik w głowie , że szkoda gadać... Bo jakby nie patrzeć przydałby się lekki, mały, najlepiej z dotykowym ekranem ale teraz z drugiej strony przydałby się modem 3G.. No to tablet + klawiatura - na wykłady chyba nie zbyt fajne rozwiązanie, no to hybryda no ale za takie pieniądze to można kupić trochę lepszego netbook'a... A może w ogóle pójść w drugą stronę i kupić za 1000zł jakiegoś małego ASUSA 11,6" bo przecież to tylko obsługa office'a... Ale czy nie lepiej dopłacić kilka stówek i nie spinać się , że plik w wordzie otwiera się wieczność ? A może zaoszczędzić trochę więcej i kupić sobie nadgryzione jabłko ?! I przeboleć to ,że nie ma 3G i , że portfel zrzucił trochę wagi no ale mieć jabłuszko...
netbooka możesz sobie darować... to się nie nadaje.
Dlaczego tak sądzisz ? Może mógłbyś mi coś doradzić ? :)