>

Stracone miliony: inwestycje, które przeszły już do historii

Przejmowanie jednych firm przez drugie nie jest niczym nowym, dotyczy to także branży IT. Tylko na przestrzeni minionego roku pojawiło się sporo doniesień na temat akwizycji dokonanych przez większych i mniejszych graczy z rynku nowych technologii, o niektórych zakupach było naprawdę głośno. Portfel z kieszeni wyciągnęły m.in. firmy Microsoft, Google, Facebook, Lenovo. Nierzadko akwizycje okazują się świetnym posunięciem i stymulują rozwój biznesu. Bywa i tak, że wydane miliony, a nawet miliardy dolarów są pieniędzmi zmarnowanymi. Przyjrzymy się właśnie wtopom inwestycyjnym, których w segmencie nowych technologii nie brakuje…

fot. fotomek, Fotolia.com

Facebook ogłosił niedawno przejecie Oculus VR, Lenovo dogadało się z Google w sprawie Motoroli, Google wyłożyło ponad 3 mld dolarów na zakup firmy Nest – każda z tych firm zapewne liczy na to, że wydane pieniądze po jakimś czasie zwrócą się i jednocześnie pomogą umocnić pozycję firmy w branży. Dzisiaj trudno przewidzieć, co przyniosą im te zakupy, ale nie ulega wątpliwości, że plany związane z przejęciami nie są skazane na sukces. Możliwe, że za kilka lat będziemy o nich mówić w kontekście wielkich błędów i trafią wówczas do zestawień takich jak to. A skoro już o zestawieniu mowa…

Microsoftu zmagania z Google

Trzy lata temu, w maju 2011 roku, świat obiegła informacja dotycząca największej w historii inwestycji Microsoftu: korporacja z Redmond postanowiła kupić za 8,5 mld dolarów komunikator Skype. To najdroższe przejęcie w historii firmy. Wcześniejszy rekord inwestycyjny Microsoftu wynosił ponad 6 mld dolarów (w gotówce!), które wydano na firmę aQuantive. Dokonano tego w roku 2007, a celem było zdobycie silnej pozycji na rynku reklamy internetowej. Gigant zarządzany przez Steve’a Ballmera chciał walczyć z Google o rosnący tort klików (reagowano m.in. na inwestycję Google, które w tym samym roku przejęło firmę DoubleClick). Stary wyjadacz nie chciał pozwolić, by młody konkurent zdominował sektor reklamy w Sieci. Coś poszło jednak nie tak, jak zaplanowano.

Zapewne większość z Was wie, że Microsoft nadal nie ma silnej pozycji w biznesie internetowym i dopłaca np. do wyszukiwarki Bing. Zakup aQuantive niewiele tu zmienił. A właściwie zmienił o tyle, że w połowie 2012 roku korporacja z Redmond przyznała, iż utopiła ponad 6 mld dolarów. Widać to na wykresach prezentujących wyniki Microsoftu: każdy kwartał oznacza miliardy dolarów zysków, a wyjątek stanowi drugi kwartał roku 2012. Wtedy zanotowano straty, a wszystko za sprawą wpisania do raportu nieudanej inwestycji we wspomnianą platformę reklamową. Microsoft chciał powalczyć z Google, ale skończyło się na olbrzymiej wpadce. To może niepokoić akcjonariuszy obserwujących kolejne wielkie zakupy amerykańskiej firmy – na samego Skype’a i część Nokii wydano przecież kilkanaście miliardów dolarów…

HP i Palm: jedna legenda przejmuje drugą

Dawno temu poświęciłem długi tekst korporacji HP. Fragment wpisu musiał oczywiście dotyczyć jednego z najdziwniejszych i najmniej udanych projektów amerykańskiej firmy: rozwoju platformy webOS. Do dzisiaj wiele osób zastanawia się, dlaczego firma Hewlett-Packard tak chaotycznie działała w zakresie zakorzeniania się na rynku mobilnym i co spowodowało, że dobrze zapowiadający się system szybko trafił do szuflady (by nie napisać do kosza). Można wskazać na różne rozwiązania tej zagadki i ostatecznie odpowiedzieć, że trudno wymienić jeden konkretny powód – HP po prostu od dłuższego czasu kiepsko sobie radzi i do końca nie jest jasne, czy ma plan na długofalowy rozwój. Wróćmy jednak do webOS.

Palm to jedna z firm, które sporo zrobiły dla rozwoju rynku mobilnego. Swego czasu była to prawdziwa gwiazda w tym biznesie, ale z każdym rokiem jej blask przygasał. Ratunkiem dla firmy miała być platforma webOS, zaprezentowana pod koniec ubiegłej dekady. Czy system okazał się strzałem w dziesiątkę? Mimo wielu pozytywnych opinii, nie pomógł on zbytnio firmie: w kwietniu 2010 roku okazało się, że Palm trafi w ręce HP. Wartość transakcji wyniosła 1,2 mld dolarów. Wydawało się wówczas, że pod skrzydłami wielkiego producenta sprzętu, system webOS może się rozwinąć i stać poważnym zagrożeniem dla Androida czy iOS. Pojawiło się kilka produktów z nowym OS i… Szybko uznano ten kierunek rozwoju za ślepą uliczkę. To była bardzo pochopna decyzja. Decydenci HP nie wiedzieli, co zrobić z nieużywanym systemem i ostatecznie zainteresowało się nim LG.

Przejęcie firmy Palm, inwestowanie w rozwój webOS oraz podjęcie próby zaistnienia na rynku ze sprzętem z tym system musiały kosztować HP sporo pieniędzy. Dzisiaj można uznać całe to przedsięwzięcie za chybione, choć jednocześnie trzeba zaznaczyć, iż nie było ono od początku skazane na niepowodzenie – komputerowy gigant nie kupił kota w worku, lecz nieźle zapowiadający się system, którego potencjału nie potrafił po prostu wykorzystać. Straciła na tym nie tylko amerykańska korporacja, ale też fani nowego systemu, a szerzej nawet cały rynek, który nie został wzbogacony o nowe rozwiązania.

MySpace w rękach medialnego potentata

Palm budował rynek mobilny, a MySpace to jeden z symboli branży mediów społecznościowych. Nim świat oszalał na punkcie Facebooka, Twittera i YouTube’a, synonimem social media było właśnie MySpace. Nie dziwi zatem, iż serwisem zainteresowała się należąca do Ruperta Murdocha korporacja News Corporation, w której skład wchodzą znane na całym świecie gazety, wydawnictwa czy stacje telewizyjne. To medialny gigant, który w pewnym momencie zaczął się interesować Internetem. Przejęcie MySpace kosztowało ich w 2005 roku 580 mln dolarów i wówczas wydawało się, że to bardzo dobry ruch, który przyniesie korzyści obu stronom. Rzeczywistość okazała się brutalna: w połowie 2011 roku News Corp. sprzedało MySpace za 35 mln dolarów. Różnicę widać gołym okiem.

Jak to możliwe, że serwis społecznościowy stracił na wartości akurat wtedy, gdy pojawił się boom na social media? Z jednej strony, popełniono błędy w samym MySpace/News Corp. Serwis nie rozwijał się właściwie w imperium Murdocha. Korporacyjna atmosfera tradycyjnych mediów najwyraźniej nie przysłużyła się świeżemu biznesowi, którego wzrost uzależniony był od dynamicznego wprowadzania innowacji oraz szybkiego reagowania na zmiany w branży. Z takim obciążeniem nie musiał się zmagać np. Facebook, który szybko odesłał MySpace na emeryturę. I dzisiaj to firma Zuckerberga może dokonywać przejęć za setki milionów, a nawet miliardy dolarów. Ciekawe, jak potoczyłyby się losy MySpace, gdyby firma nie trafiła do portfolio Murdocha?

Broadcast.com, czyli historia bańki i koszykówki

Przełom stuleci nie był dobrym czasem na robienie biznesu w Sieci, a zwłaszcza na dokonywanie w nim przejęć – bańka internetowa, która pękła na poczatku XXI wieku doprowadził wielu ludzi do ruiny, nadwyrężyła też kondycję nawet bardzo dużych firm. Dobitnie przekonało się o tym Yahoo!, które dokonało przynajmniej dwóch zakupów bolesnych w skutkach. Jednym z nich było przejęcie w roku 1999 serwisu Broadcast.com za 5,7 mld dolarów (co prawda w akcjach Yahoo!, ale strata jest stratą). Przejmowany serwis oferował internautom treści audio i video, z czasem miało się okazać, że to świetny pomysł na biznes, lecz nie dla Broadcast.com. Serwis po prostu nie trafił w czasie ze swoim pomysłem (albo trafił, ale nie udało się wyciągnąć z tego odpowiednich korzyści) i dzisiaj już nie istnieje.

Yahoo! nie zrobiło pożytku z przejętego biznesu i musiało się pogodzić z olbrzymimi stratami. Tego samego nie można powiedzieć o człowieku, który sprzedał biznes internetowej korporacji. Mark Cuban, bo to o nim mowa, po tym jak stał się miliarderem, dokonywał przeróżnych inwestycji. Jedną z nich był zakup klubu Dallas Mavericks. Za 285 mln dolarów kupił drużynę, która stanowiła prawdziwego outsidera NBA. W ciągu kilku lat udało się ją jednak przeistoczyć w zespół z powodzeniem rywalizujący z największymi potęgami ligi. Na początku bieżącej dekady, w roku 2011, Dallas Mavericks sięgnęło nawet po tytuł mistrza ligi. Mariaż z Cubanem najwyraźniej wyszedł drużynie na dobre.

Skazane na porażkę kamery Cisco

Jak już pisałem, gdy imperium Murdocha przejmowało MySpace, nie brakowało opinii przekonujących, że to świetna inwestycja. Rynek się nie dziwił i gratulował. Inaczej sprawa wyglądała w przypadku kolejnej transakcji z naszej listy: gdy korporacja Cisco przejmowała firmę Pure Digital za blisko 600 mln dolarów, pytano wprost: o co w tym chodzi? Był rok 2009, a potężna firma dostarczająca rozwiązania przede wszystkim klientom biznesowym postanowiła wejść na rynek małych kamer cyfrowych. Bo właśnie tym zajmowało się Pure Digital – tworzyli kamery o nazwie Flip. Zdaniem jednych, odznaczały się one wysoką jakością nagrywanego obrazu, w opinii innych, nie były warte swej ceny i nie stanowiło problemu wskazanie tańszej i lepszej alternatywy. Nawet, jeśli rację mieli ci pierwsi, to kamery Flip i tak zderzyłyby się z poważnym problemem…

Mowa przecież o kieszonkowych kamerach, które miały się dobrze sprzedawać w chwili, gdy rynek podbijały już smartfony. Inteligentne telefony skupiały w sobie możliwości i zalety wielu innych urządzeń, do tego grona należy zaliczyć aparaty fotograficzne i kamery. Cisco stało się zatem właściciela firmy, która z każdym rokiem miałaby coraz większy problem ze zdobywaniem klientów. Na dobrą sprawę nie wiadomo, czy długo utrzymałaby się na rynku. Słabe perspektywy dla tego biznesu oraz chęć skupienia się na sprawach priorytetowych sprawiły, że Cisco zakończyło produkcję kamer Flip dwa lata po przejęciu ich producenta. Ciekawe jest to, że nie sprzedano firmy i nie spróbowano odzyskać przynajmniej części utopionych pieniędzy. Najwyraźniej gra nie była już warta świeczki.

To nie wyczerpuje listy…

Czy na wspomnianych inwestycjach kończy się lista kiepskich akwizycji w branży IT? Zdecydowanie nie – można wymienić przynajmniej kilka innych poważnych wpadek, które dla przejmujących zakończyły się stratami sięgającymi nawet miliardów dolarów. Co ciekawe, w gronie tym pojawią się firmy z tego zestawienia: Microsoft, Yahoo! czy HP popełniły więcej niż jeden błąd wyciągając portfel i decydując się na przejęcie innego gracza z tego biznesu. To już jednak historie na inny wpis…

 

 

Zainteresował Cię artykuł? Zobacz też inne maniaKalne felietony.

 

 

O autorze
Maciej Sikorski
 

Dzieci nie ma, w kosmosie nie był, nie uprawia alpinistyki ani innych sportów ekstremalnych, za to od lat dzieli się z maniaKalnymi CzytelniKami swoimi przemyśleniami na temat biznesowej strony sektora IT. Teksty Maćka znajdziecie również na łamach bloga Antyweb.

 

Chcesz podzielić się z nami swoimi przemyśleniami? Pisz na redakcja@techmaniak.pl. Być może i Twój wpis znajdzie się wśród maniaKalnych felietonów.

 

Maciej Sikorski