Wystarczy chwila nieuwagi, by czasem stracić być może nie dorobek całego życia, a kilku miesięcy ciężkiej pracy. Moment gapiostwa i, ups, stało się – kawa, herbata lub każdy inny napój ląduje na klawiaturze laptopa. Co robić w takiej sytuacji? Warto zachować zimną krew, bo jak z każdego kryzysu, także z tego da się wyjść obronną ręką.
Pierwszą zasadą w wielu firmach jest nie picie i nie jedzenie przy komputerach. Ot zwykła, wydawać by się mogło „czepialska” reguła. Nic bardziej mylnego. Do serwisów komputerowych co roku trafiają dziesiątki tysięcy zalanych laptopów. Niektóre z nich da się uratować, w innych stopień uszkodzenia jest zbyt rozległy. Spójrzmy jednak prawdzie w oczy – mało kto odmawia sobie kawy lub herbaty przed monitorem, choćby sporadycznie. Wystarczy przypadkowy ruch, chwila nieuwagi, i po herbacie… Na zalanie laptopa narażony jest każdy. Jak należy wtedy się zachować?
Mimo iż zalanie to dla laptopa (i właściciela umieszczonych na nim danych) sytuacja kryzysowa, można się na nią przygotować. Należy działać szybko, ale nie instynktownie. Każdy krok powinien być rozsądny.
Urządzenia elektroniczne nie są z reguły odporne na użytkowanie w wilgotnym środowisku. Zalanie laptopa kawą, herbatą, wodą, winem czy inną cieczą statystycznie na 88% spowoduje uszkodzenie klawiatury i płyty głównej. Ryzyko można zminimalizować, podejmując natychmiastowe decyzje.
Gdy dojdzie do zalania należy odchylić ekran maksymalnie do tyłu, a sprzęt jak najszybciej poderwać do góry i odwrócić do góry nogami. Zanim płyn przeniknie przez klawiaturę do płyty głównej zawsze mija trochę czasu. Działając szybko możne udać się ocalić, co w tym przypadku najcenniejsze. Warto dodać, że specjaliści odradzają potrząsanie komputerem, gdyż taki ruch może zwiększyć penetrację wnętrza urządzenia przez płyn.
Laptopa koniecznie trzeba odłączyć od źródła zasilania. Tu nie ma czasu na sentymenty – ciągniemy za kabel i wymuszamy zamknięcie systemu operacyjnego. W laptopach Apple złącze MagSafe pozwala na błyskawiczne odcięcie zasilania w sytuacji kryzysowej, takiej jak choćby zalanie. Cały czas trzymając laptopa do góry nogami, należy wyjąć baterię, o ile to możliwe. W laptopach Apple i ultrabookach taka sztuka nie uda się bez rozkręcania obudowy. Sprzęt trzymamy w pozycji do góry nogami aż cały płyn samodzielnie nie wypłynie z jego wnętrza.
Notebooka zostawiamy przynajmniej na 24 godziny w pozycji klawiaturą do dołu – w tym czasie większość cieczy wyparuje. Jeżeli cieczą, która dostała się do wnętrza laptopa była woda, po osuszeniu po prostu włączamy sprzęt. Szybka reakcja daje szanse na zachowanie funkcjonalności maszyny. Jeżeli natomiast ciecz, którą zalaliśmy laptopa, była słodka, działamy dalej, o ile czujemy się na siłach. Najważniejsze jest, by płyn nie dostał się do płyty głównej. Nawet, gdy całość wyschnie, ciecz może korodować i generować problemy. Gdy potrafimy, rozkręcamy laptopa i przepłukujemy zalane miejsca wodą destylowaną lub spirytusem, zostawiamy do wysuszenia i skręcamy. Absolutnie nie wolno jednak płukać elementów takich jak dysk twardy czy napęd optyczny. Można spróbować z instruktażem ze stron internetowych pokroju iFixit lub można po prostu zanieść do specjalisty.
Gwarancja najczęściej nie obejmuje zalania jako podstawy do reklamacji. Przed oddaniem maszyny w ręce serwisanta, warto jednak zapoznać się z podstawowymi postanowieniami karty gwarancyjnej. Profesjonalne czyszczenie to koszt rzędu 80-120 zł, ale jeżeli któreś z części okażą się uszkodzone, to radykalnie może ona wzrosnąć.
Użytkownicy reagujący na zalanie laptopa często zapominają o wyciągnięciu akumulatora. To błąd, bo jeżeli bateria komputera jest demontowalna, to należy usunąć ją niezwłocznie po wyciągnięciu wtyczki z kontaktu. Laptop nawet wyłączony, ale mający podłączoną baterię, nadal jest zasilany, co przy zalaniu płyty głównej powoduje zwarcia, które mogą uszkodzić inne elementy komputera.
Laptopa pod żadnym pozorem nie wolno próbować osuszać suszarką do włosów. W takiej sytuacji powietrze z suszarki nie pomaga, a wręcz szkodzi – sprzyja bowiem migracji cieczy w głąb architektury płyty głównej. A więc i kolejne potencjalne zwarcia.
Nawet, gdy płyn-intruz już wylał się z klawiatury i wydaje nam się, że sprzęt jest bezpieczny, absolutnie nie wolno go włączać. Nigdy nie wiemy na ile sprzęt jest suchy, a na ile nam tylko się wydaje. Taka operacja może nas drogo kosztować, bo może spowodować zwarcie na tasiemce klawiatury, która sięga aż do płyty głównej. Gdy płyta główna jest wilgotna, ale nie zalana, dochodzi do reakcji łańcuchowej i całość pali się z siłą efektu domina. W konsekwencji zbyt pochopnej decyzji, nawet udana akcja ratunkowa może sprawić, że laptopa nie da się uratować. Operacja się udała, ale pacjent zmarł.
Uważajcie – nawet, gdy laptopa uruchomimy i wydaje się być z nim wszystko w porządku, mogą być to tylko pozory. Poważne uszkodzenia (niedziałające przyciski klawiatury, nieaktywny port USB, miganie obrazu czy częste zawieszenia) mogą pojawić się nawet po kilku tygodniach od „mokrego incydentu”. Najczęściej są to objawy korodowania płyty głównej.
Dlatego po każdym zalaniu laptopa (czego nikomu nie życzę), sugeruję udać się z nim na wizytę u specjalisty.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Komentarze
Mam problem. Mylam laptop specjalnym płynem, nastepnie podlaczylam laptop pod ladowarke. Niestety po włączeniu okazalo sie, ze nie wszystkie klawisze dzialaja. Co robic?!
Dokładnie, najgorzej jeżeli naszego laptopa zalejemy słodkim, a w dodatku gorącym napojem takim jak kawa czy herbata. W artykule opisano poprawny sposób postępowania. Również zgadzam się z tym, że skuteczność ryżu to mit. Ale trzeba przyznać, że kreatywność ludzka nie zna granic np. przetopienie klawiatury w akcie desperacji nie jest niczym nowym.
Masakra!!! Po pierwsze ryz działa, ale nie wkładamy laptopa do ryżu. Zalany laptop trzeba jak najszybciej odwrócić klawiatura w dół. WYŁĄCZYĆ!!! Jak się da wyjąć baterie. Nie wkładać do ryżu;]]] Cekawe jak by to wyglądał lap 17" w ryżu, chyba z 10 kilo trzeba by było. Więc kładziemy laptopa klawiaturą na rozsypanym ryżu. Dla mało wprawionych: odkręcamy zatyczki na ram, hdd itd. i dzwonimy do serwisu:) W serwisie zaczną mędrkować, że ryż ble ble ble. Sam się również tym zajmuję. Dla zaawansowanych. Rozkręcamy cały lap. Wyciągamy płytę i traktujemy nawet ze spryskiwacza isopropanolonem 99% alkoholu. przecieramy najlepiej miękkim pędzelkiem, i osuszamy papierowym ręcznikiem całość .zostawiamy reszta szybo się ulotni. Nie raz metodę sprawdzałem i 95% przypadków udane. No i ważna rzecz, trzeba sobie uswiadomić, że woda sama w sobie nie jest groźna tak jak słodkie napoje, kawa, herbata itp. Ale jakiekolwiek "olane" h2O dla eletroniki jest trumną. CO JEST WAŻNE!!! Nie kładziemy na kaloryferach, nie wkładamy do piekarnika, nie suszymy opalarką (bo szybciej) Przy takim suszeniu płyn zaczyna parować i lokuje się w całym laptopie.
Każda krytyka mile widziana:P
Pzdr
Wsadzanie do ryży urządzenia to mit - tak na prawdę nie pomaga. teoretycznie wyciąga wilgoć a praktycznie woda ma tak zabójczy wpływ, że do uszkodzenia elementów może dojść o wiele szybciej, natomiast efekty mogą być widoczne nawet po 2 tygodniach. Proponuję jednak starą sprawdzoną metodę - wyłączyć komputer i do profesjonalnego serwisu - niech oni się tym zajmą jeśli nie chcemy tracić tysięcy złotych.
Też słyszałam o ryżu, ale nie wyobrażam sobie zasypania klawiatury nim... jak jeszcze w przypadku telefonu to się sprawdza, to klawiatury nie jestem przekonana...
Dobry patent to podobno umieszczenie w miesce ryżu ktora wyciaga wilgoc, no i nalezy pamietac ze laptopg powinny schnac od 24 do 48 godzin
a jak po zalaniu wodą po 20 minutach, przyciski klawiatury wariują w sensie pod backspace jest enter albo shift daje kilka znaków to jest wtedy szansa że jak osuszę to wszystko wróci do normy?