Wydawać się mogło, że już po netbookach. Urządzenia, które straciły zainteresowanie konsumentów po wkroczeniu na salony tabletów i Chromebooków, mogą jednak się odrodzić. Wszystko dzięki pojawieniu się nowej wersji Windowsa 8.1 i wciśnięciu jej do ciał tanich komputerów mobilnych.
Historia ma swój początek w lutowych doniesieniach z rosyjskiego blogu Wzor.net, który branżowo jest znany jako źródło wycieków dotyczących produktów Microsoftu. Pojawiły się wtedy informacje o nowej odmianie Windowsa 8.1, która miałaby być sprzedawana w rekordowo niskiej cenie, a być może nawet instalowana na komputerach za darmo. Szybko okazało się, że to nie tylko niespełnione mrzonki użytkowników, bo Microsoft faktycznie zapowiedział „Windows 8.1 with Bing„.
Tani Windows
Na oficjalnym blogu Microsoftu napisano, że Windows 8.1 with Bing został zaprojektowany z myślą o tańszych urządzeniach, które cenowo mają konkurować z Androidem. Ma być dostarczany z preinstalowanym Internet Explorerem, gdzie domyślną wyszukiwarką będzie Bing. Biznesowi partnerzy Microsoftu nie będą w stanie tego zmienić, ale użytkownicy końcowi już tak. Efekt powinien być taki, że za dużo niższe pieniądze otrzymamy pełnoprawny system Microsoftu.
Tym sprytnym sposobem Microsoft chce upowszechnić własną wyszukiwarkę internetową, która cały czas pozostaje daleko w tyle za Google. To nie wszystko. Windows 8.1 with Bing będzie mocno zintegrowany z usługami sieciowymi Microsoftu – Office Online, Outlook.com, Skype czy OneDrive. Jego użytkownicy będą zachęcani do korzystania z wymienionych aplikacji, bo będą one dostępne dla nich za darmo. Dzięki temu klasyczny system operacyjny przemieni się w zintegrowaną platformę online, która pod pewnymi względami stanie się podobna do Chrome OS.
- Zobacz również | Chromebooki – wszystko, co musisz o nich wiedzieć
Ale jaki jest sens decydować się na taki krok, skoro Bing był domyślną przeglądarką już w poprzednich wcieleniach Windowsa? Microsoftowi chodzi najprawdopodobniej o poprawę relacji z producentami sprzętu, którzy do ceny, za jaką chcą dany pecet/laptop/tablet sprzedać, muszą doliczyć kwotę niezbędną na licencję Windowsa. A ta zazwyczaj mała nie jest. Acer, Asus, Lenovo czy każdy inny zainteresowany producent, otrzymywałby system operacyjny z domyślnie niezmienną przeglądarką Bing w dużo niższej cenie niż „pełnokrwista” wersja Windowsa 8.1. Przez to urządzenia z takim OS-em można by sprzedawać dużo taniej, w cenach podobnych do Androida czy Chrome OS.
Takie rozumowanie ma sens, jeżeli weźmiemy pod uwagę, że Windows 8.1 with Bing ma trafić także do mniejszych producentów, którzy do tej pory nie mogli pozwolić sobie na tantiemy dla Microsoftu.
Reinkarnacja netbooków
To bardzo dobry punkt wyjścia, który może wskrzesić ideę klasycznych netbooków. Wszyscy dobrze wiemy, jak Chromebooki sprzedają się dobrze w Stanach Zjednoczonych, gdzie stanowią aż 35 % rynku komputerów osobistych. Nie jest to spowodowane ich wybitną wydajnością czy ponadprzeciętną stylistyką, a niską ceną. Przeciętny Amerykanin nie może pozwolić sobie na wydatek 1500 $ na MacBooka Pro, ale 200 $ za minikomputerek z fizyczną klawiaturą i nieco bardziej egzotycznym systemem operacyjnym, zapłaci już z chęcią. Tą samą ścieżką chce podążać Microsoft ze swoim Windowsem 8.1 with Bing. Są już nawet pierwsi chętni.
Niedawno firma Gigabyte zaprezentowała laptopa o nazwie Q21, który ma być pierwszym na rynku urządzeniem wyposażonym standardowo w Windows 8.1 with Bing. Sprzęt prezentuje się solidnie, bo ma 11,6-calowy ekran (1366 x 768 pikseli), procesor Intel Celeron N2807 (Bay Trail), 2 GB pamięci RAM, dysk twardy o pojemności 500 GB, baterię 24 Wh oraz najnowsze standardy komunikacji (USB 3.0, Bluetooth 4.0). Producent nie podał ceny laptopa, ale można oczekiwać, że nie będzie ona wyższa niż 250 $.
Można spodziewać się, że tą ścieżką pójdą także inni producenci segmentu komputerów mobilnych. Wreszcie użytkownik, który całe życie jest wierny systemom Microsoftu, nie będzie musiał przesiadać się na Chrome OS, tylko dlatego, żeby było taniej. Z dnia na dzień, Chromebooki stracą na atrakcyjności. Kto bowiem kupi sprzęt z mocno ograniczonym systemem operacyjnym, skoro za takie same pieniądze, można mieć komputer o nieporównywalnie większej bazie programów, gier i… możliwości. Microsoft jeszcze zyska na takiej operacji. Można domyślić się, że proces zmiany przeglądarki internetowej wcale nie będzie taki prosty, więc wielu użytkownikom po prostu nie będzie chciało się w to bawić. A Microsoft tym samym zyska dodatkowe pokłady danych, nie wspominając już o tych prywatnych, które będzie trzeba wpisać, by zalogować się do OneDrive czy Offfice365.
Wszystko wskazuje na to, że Microsoft odrobił lekcje i teraz będzie starał się kusić konsumentów tym, czym Google. Zapowiada się fascynująca batalia, bo wątpliwe jest, by gigant z Mountain View od tak oddał klientów, którzy do tej pory byli związani z Chrome OS. A to oznacza, że Chromebooki także będą musiały być jeszcze lepsze.
Zainteresował Cię artykuł? Zobacz też inne maniaKalne felietony.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Te nowe „netbooki' zapowiadają się bardzo ciekawie – jednak Chromebooki o takich samych konfiguracjach i tak są wyraźnie tańsze nawet od nich (o równowartość ok 50-100$) Szczególnie to widać w Europie gdzie te nowe netbooki będą po ok 250-300E – w porównaniu z Chromebookami za równ: 220-250$
Warto też wspomnieć o nowym Chromebooku Acera z najnowszą Tegrą który ma kosztować poniżej 300$.
Kończąc w tej klasie urządzeń, robi się ciekawy ruch i coraz większa konkurencja.