W przeciwieństwie do wielu gier wojennych tytuł polskiego 11 bit studios nie traktuje o zabijaniu w sensie dosłownym, tj. nie chodzimy tutaj z karabinem i nie polujemy na żołnierzy z przeciwnej strony barykady. W przypadku This War of Mine walczymy o coś innego – o życie cywili, którzy przez przypadek trafili w sam środek ogromnej zawieruchy wojennej. Czeka na Was brutalna walka o przetrwanie – musicie postarać się zapewnić sobie pożywienie czy też zadbać o bezpieczeństwo konstrukcji, w której mogą schronić się nasi podopieczni. Nie brakuje również wyzwań, w których będziemy musieli wyjść poza obręb schronu, jednocześnie starając się nie zginąć w trwającej dookoła wojennej zawierusze. W trakcie zabawy musimy także zmierzyć się z całą masą okropnie trudnych wyborów moralnych, w wyniku których niejednokrotnie będziemy zmuszeni poświęcić życie jednego z kompanów. Ot, cała wojna. Brutalna, ale i przejmująca, widowiskowa, ale i okropna. Majstersztyk – po prostu warto.
Divinity: Original Sin to przykład na to, że rozbudowane RPG-i ukazane w rzucie izometrycznym nadal trzymają się mocno – świadczą o tym przede wszystkim znakomite wyniki sprzedaży i wysokie oceny wśród branżowych recenzentów. Trudno się temu dziwić – jeden z najlepszych RPG-ów ostatnich miesięcy, który stanowi powrót do wielu klasycznych rozwiązań rządzących tym gatunkiem. Gra jest trudna, wymagająca i niesamowicie rozbudowana – na graczy czeka ponad sto godzin wciągającej rozgrywki osadzonej w świecie Rivellonu. Wrażenie robi także dopracowana oprawa wizualna ukazana w rzucie izometrycznym, jak również fakt, iż gra nadal jest wspierana i rozbudowywana przez twórców, którzy regularnie dodają nowe przedmioty i misje poboczne. Klasyka w nowoczesnym wydaniu – to tytuł, który jest zdecydowanie godny polecenia.
Wielkie, epickie strategie często okazują się przekombinowane – na drugiej stronie barykady stoją tytuły tworzone przez twórców-pasjonatów, które z czasem przeradzają się w całkiem poważne projekty. Znakomitym przykładem potwierdzającym tę regułę jest Banished – klasyczna strategia, w której stajemy przed zadaniem rozbudowy i ustawicznego rozwoju średniowiecznej wioski – górę nad tego typu rozważaniami biorą jednak różnego rodzaju czynniki zewnętrzne, które sprawiają, że rozgrywka staje się piekielnie wymagająca. Musimy cały czas dbać o naszych podwładnych, zapewniając im drewno do ogrzania się w trakcie zimy, jedzenie, ciepłe ubrania czy też znachorów leczących najróżniejsze choroby – w przeciwnym razie nasza wioska szybko opustoszeje, a mieszkańcy po prostu poumierają. I choć pod względem technicznym tytuł ten czasami kuleje, to jest to jedna z najlepszych strategii tego roku, a już na pewno – największe zaskoczenie.
Małe, niepozorne, ale za to cholernie grywalne – produkcja Ubisoftu pokazuje, iż nie samymi hitami w stylu Assassin’s Creed czy Far Cry 4 ten potentat żyje, a takie małe cudeńka tylko umacniają wiarę w to, że w wielkich korporacjach czasami można pomyśleć o graczach chcących spróbować czegoś klasycznego, ale podanego w oryginalnej otoczce. Child of Light to pod względem konceptu rozgrywki klasyczny RPG, w którym kierujemy postacią Aurory, która podąża tajemniczą „ścieżką do dorosłości” – porusza się, podkreślmy to, w stylu staroszkolnych platformówek i side-scrollerów, czyli ciągle w prawo. Osią rozgrywki są jednak potyczki, które rozgrywamy już jednak w czystym systemie turowym. To małe arcydzieło, z przepiękną, urzekającą scenerią świata przedstawionego – autorzy wykreowali naprawdę wspaniałe lokacje, których przemierzanie to po prostu sama przyjemność. I choć gra nie należy do najdłuższych, to jest to prawdziwa perełka, która kosztuje kilka razy taniej niż największe tytuły, a gwarantuje naprawdę ogromną dozę pierwszorzędnych doznań.
Jeśli gracze mieliby wskazać jeden klasyczny tytuł sprzed lat, to wielu z pewnością postawiłoby na Wolfensteina 3D – tak naprawdę pierwszą próbę ukazania strzelaniny z perspektywy pierwszej osoby. Mimo oczywistych ograniczeń technicznych gra spotkała się ze świetnym przyjęciem, bo była również bardzo nowatorska. Ponad 20 lat później ten sam los spotkał Wolfenstein: The New Order i bynajmniej nie z powodu innowacyjności, lecz dlatego, iż mamy do czynienia ze świetną grą, która, mimo pozornie infantylnej historyjki prezentuje nam dojrzałą fabułę, pełną ciekawych smaczków historycznych. Nade wszystko jest to jednak świetna strzelanina okraszona bardzo ładną oprawą graficzną – przygody B.J. Blazkowicza nadal fascynują mimo upływu lat i niech tak zostanie!
Wielu narzeka, że pod względem systemu walki mamy do czynienia z kalką Batman: Arkham Asylum. Inni zauważają, że sposób prezentacji niektórych elementów rozgrywki widzieli już w niejednej produkcji. No i co z tego, skoro Middle-Earth: Shadow of Mordor zjada wszystkie te tytuły (za wyjątkiem Batmana) na śniadanie? Osobiście nie wierzyłem, że kolejna gra osadzona w realiach tolkienowskiej sagi może pokazać pazur, ale na całe szczęście twórcy – studio Monolith – zrobiło kolejną znakomitą zręcznościówkę, w którą gra się dosłownie świetnie. Zasługa w tym wspomnianego już systemu walki, ale również fantastycznie wykreowanego świata, opartego na miejscach, które już co prawda nieraz widzieliśmy w innych grach wykorzystujących „Władcę Pierścieni”, ale przedstawionych w nowy, oryginalny sposób. Wrażenie robi również świetna, sztuczna inteligencja, która, podobnie jak i nasza postać, dokonuje rozwoju i zyskuje doświadczenie w trakcie rozgrywki. Jest tylko jeden szkopuł – nie kupujcie okrojonej edycji na Xboksa 360 i PlayStation 3: nie warto. Za to wersje nextgenowe – cud, miód i orzeszki.
To jedna z dwóch produkcji wydawanych przez Electronic Arts w tym zestawieniu, ale znajdująca się w nim całkowicie zasłużenie. Gra okazała się rewelacją ubiegłorocznych targów E3 i tegoroczna premiera pokazała, że nie były to bezpodstawne oczekiwania. Titanfall to epicka, nastawiona na rozgrywkę w sieci strzelanina, w której kierujemy zarówno żołnierzami specjalnej jednostki, jak i ogromnymi, potężnymi mechami i to właśnie zabawa mechanicznymi cackami robi tutaj ogromne wrażenie. Dzieło studia Respawn Entertainment poraża skalą potyczek – bitwy toczą się na ogromnych mapach, a wybuchy, eksplozje i wystrzały przypominają raczej zakrojony na szeroką skalę współczesny konflikt wojenny aniżeli potyczkę kilku mechów. Gra charakteryzuje się całym mnóstwem różnorodnych trybów rozgrywki, dzięki którym każdy amator tego typu zabawy znajdzie coś dla siebie – nade wszystko jest to jednak naprawdę świetny tytuł, który powinien znaleźć się na każdej półce miłośnika sieciowych potyczek.
Sukces pierwszej Bayonetty był zdecydowanie nadspodziewany – produkcja przedstawiająca perypetie niezwykle sensownej tytułowej wiedźmy walczącej z siłami nieba spodobał się graczom na tyle, iż ekipa Platinum Games po długim, długim oczekiwaniu wreszcie zdecydowała się na stworzenie kontynuacji. Ku zdziwieniu wielu trafiła ona tylko i wyłącznie na konsolę Nintendo WiiU i trzeba śmiało powiedzieć – niestety. Bayonetta 2 to tytuł jeszcze lepszy od pierwowzoru – znów mamy do czynienia z rasowym slasherem, robiącym sałatkę jarzynową z jakiejkolwiek pojawiającej się na horyzoncie konkurencji. To naprawdę kapitalna, pierwszorzędna zręcznościówka ze znakomitym systemem wykonywania ciosów, który możemy masterować do woli, wciąż wymyślając nowe kombinacje z wykorzystaniem zmyślnych broni. Gdy do tego dodamy niezwykle widowiskową, mocno „japońską” oprawę graficzną i kilotony akcji, które eksplodują praktycznie co chwila, to trudno dziwić się, iż tytuł ten jest jednym z głównych kandydatów do gry roku w plebiscytach wielu światowych portali o grach. Całkowicie zasłużenie.
Polski towar eksportowy na ten rok to jednak nie trzeci Wiedźmin, ale This War of Mine i właśnie Lords of the Fallen. Produkcja studia CI Games, które tworzyło tę grę w kooperacji z niemieckim Deck13 to nadspodziewanie dobry RPG, który pozytywnie zaskoczył nie tylko recenzentów, ale i samych graczy. Ta osadzona w świecie bazującym na mitologii greckiej produkcja pokazała pazur zwłaszcza w kwestii otwartości świata gry – przemierzamy go zaś w stylu znanym z Dark Souls II, co oznacza niezwykle wymagającą rozgrywkę i permanentną śmierć. Mimo tych utrudnień jest to produkcja skierowana do szerokiego grona graczy, a walki z różnorodnymi projektami wrogów są pasjonujące i pozwalają na wykonanie wielu efektownych ciosów i kombinacji ataków, których nie powstydziłby się nawet rasowy slasher. O tym, jak spory jest to sukces niechaj świadczy fakt, iż Tomasz Gop i jego ekipa już planują kontynuację, a niebawem pojawi się fabularny dodatek.
Po spektakularnej porażce innego wielkiego exclusive’a dla Xbox One, czyli Ryse: Son of Rome, niewielu wierzyło w Sunset Overdrive – dla wielu tytuł ten wyglądał jak gra z cyfrowej dystrybucji. Tymczasem studio Insomniac Games, znane chociażby z serii Ratchet & Clank czy Resistance, ponownie pokazało, że jak mało kto zna się na tworzeniu prostych, szalonych zręcznościówek, w których na głównym miejscu znajduje się humor. Tutaj jednak dzieli on czołowe miejsce z grywalnością i mechaniką rozgrywki – próżno szukać drugiego takiego samego tytułu. Twórcom udało się wykreować dość spory świat, po którym możemy swobodnie się poruszać, a oryginalnością poszczególnych postaci można by obdzielić niejedną grę. Ale takie właśnie jest Sunset Overdrive – znakomicie zaprojektowane i nie dające oderwać się na zbyt długo od ekranów telewizorów. Absolutne zaskoczenie roku i totalny czad, bo tytuł, na którego absolutnie nikt nie stawiał, stał się jedną z kart przetargowych nowej konsoli Microsoftu.
Kiedy Bungie odłączyło się od zespołu Microsoftu, wielu graczy zastanawiało, się co też nowego wymyśli ten znakomity zespół, który właściwie w swoim dorobku ma tylko jedną serię – Halo. Jak się jednak finalnie okazało, Destiny okazało się wcale nie gorszą produkcją, w której wszystko, co najlepsze, znajdziemy w sieciowych pojedynkach. Owszem, istnieje także kampania dla jednego gracza, ale w tej produkcji ma ona tak naprawdę marginalne znaczenie. Destiny oferuje nam rozgrywkę na bardzo dużą skalę, która oczywiście jako żywo przypomina to, co widzieliśmy w Halo – mamy więc futurystyczne spluwy, roboty i całą masę plazmatycznych wystrzałów, które robią niemałe spustoszenie na ciekawie zaprojektowanych mapach. Mnogość trybów rozgrywki zadowoli niemalże każdego – co prawda gra nie jest wolna od błędów technicznych, ale miliony graczy codziennie wracają do rozgrywki, a to jest chyba najlepsza rekomendacja dla tego tytułu.
Wszyscy obawiali się tego, co przyniesie najnowsza produkcja stworzona na licencji tego niesamowicie popularnego serialu animowanego dla dorosłych – wszystkie poprzednie produkcje z South Park w roli głównej były po prostu słabe. Tym razem na szczęście jest zupełnie odwrotnie – South Park: Stick of Truth to rasowy RPG, który w pełni korzysta z dobrodziejstw licencji udzielonych przez twórców serialu. Przygody Erica Cartmana i spółki to w tym wydaniu naprawdę kawał świetnej gry z bardzo fajnym modelem rozwoju postaci i toną absurdalnego humoru, który charakteryzował tę wyrazistą filmową sagę. Twórcom udało się utrzymać charakterystyczny styl graficzny, a zaręczam Wam, iż nieraz uśmiejecie się z dialogów prowadzonych przez bohaterów. Odjechane projekty misji, które zaserwują nam twórcy tej gry to również pierwsza klasa – słowem: jeśli byliście fanami telewizyjnego pierwowzoru i lubicie dobre, wyraziste RPG-i, to South Park: The Stick of Truth będzie świetnym wyborem. To jedna z najlepszych gier tego roku, bezapelacyjnie.
Oto jedna z tych produkcji, które można śmiało określić mianem epickich – pierwsza część tej serii dała się poznać jako produkcja niesamowicie trudna i wymagająca, jak to rasowy roguelike. Druga część tej serii okazała się jednak jeszcze trudniejsza – oprócz rosnącego poziomu trudności Dark Souls II to również setki misji głównych oraz pobocznych, zróżnicowany świat złożony z kilku odrębnych regionów i klasyczny rozwój postaci oparty na systemie doświadczenia – słowem: wszystko, co powinien zawierać rasowy RPG. Tytuł studia From Software to naprawdę niesamowicie rozbudowana gra z niepowtarzalnym klimatem, znakomitą fabułą i świetnym modelem walki, który mimo zaawansowania staje się łatwy do opanowania dzięki sensownemu systemowi klawiszy. Cóż, to po prostu ideał.
Jak finalnie się okazało, szum stworzony wokół najnowszej odsłony tyleż popularnej, co kontrowersyjnej serii Dragon Age okazał się w pełni uzasadniony – studio Bioware zaserwowało nam bowiem po prostu bardzo udaną grę, którą z zadowoleniem przyjęli zarówno fani tej sagi, jak i miłośnicy po prostu dobrych RPG-ów. Inkwizycja to jednak półka wyżej niż tylko dobry „erpeg”- ponowna wycieczka do świata Thedas znanego ze wcześniejszych części przynosi wyzwanie poprowadzenia Inkwizycji do rozwiązania zagadki dotyczącej pojawienia się złych potworów na terytorium tej krainy. Mimo wielu nowych rozwiązań, mechanika rozgrywki nadal zasadza się na schemacie klasycznym dla gatunku cRPG – nie zabrakło więc efektownych walk z fantastycznymi stworzeniami, eksploracji ciekawie zrealizowanych lokacji, czy też typowego dla tego typu gier rozwoju postaci oraz grupy skupionej wokół głównego bohatera. Wszystko to zaś zostało okraszone efektowną grafiką stworzoną z wykorzystaniem silnika Frostbite trzeciej generacji (ten sam wykorzystano przy produkcji Battlefielda 4). Dużo, rozbudowanie, bardzo dobrze zrealizowane – czego chcieć więcej?
Pamiętam jak dziś konferencję E3 z 2013 roku i wielkie objawienie – Ubisoft zaprezentował nierealnie wyglądającą produkcję, która wygląda jak połączenie GTA z Deus Eksem – jedno jest pewne, na ten tytuł czekali wszyscy. Choć finalnie Watch_Dogs okazało się nieco mniej rozbudowaną (i brzydzszą) grą niż w założeniach, to nadal mamy do czynienia z sandboksem, który oferuje sporą różnorodność w zakresie rozgrywki. Na graczy czeka szereg misji, w których zajmiemy się nie tylko eksterminacją przeciwników stających na naszej drodze, ale i przede wszystkim hakowaniem otaczającej nas rzeczywistości. Ten moduł rozwiązano w bardzo fajny i ciekawy sposób, a poza tym twórcy nie zapomnieli rzecz jasna o masie znajdziek, misji pobocznych i emocjonujących wymian ognia – choć Watch_Dogs nie spełniło wszystkich pokładanych w tej produkcji oczekiwań, to nadal jest to tytuł, w który można śmiało inwestować.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.