Kiedyś życie było prostsze. Wyprawa do sklepu, szybkie zlokalizowanie interesującego nas sprzętu, zapłata i powrót do domu. Dzisiaj podanie w sklepie modelu pożądanego sprzętu to zaproszenie do zaawansowanej dyskusji filozoficznej z mnóstwem opcji dialogowych.
Problemu tego byłem świadom już wcześniej, ale jego ogrom uderzył mnie dopiero podczas tegorocznych targów CES. Pisząc o wielu modelach laptopów, miałem wrażenie uczucia déjà vu, jakbym doskonale znał wszystkie opisywane urządzenia… Po części była to prawda – w licznych zaprezentowano istniejące już modele, ale z zupełnie nową specyfikacją techniczną.
Moda na odświeżanie trwa już od dłuższego czasu. Patrząc na to z marketingowego punktu widzenia, jest to próba stworzenia rozpoznawalnej marki. Sygnowanie produktu nazwą znanego producenta nie wystarcza, obecnie wszyscy giganci rynku elektronicznego dążą do zakorzenienia w świadomości klientów jak największej liczby kojarzonych nazw. Czy jest to zjawisko złe? Zdecydowanie nie. Sony miało swoje Vaio, Dell promuje Inspirony, a laptopów z serii Yoga od Lenovo nikomu nie trzeba przedstawiać. Ale czy naprawdę wszystkie oznaczenia przypisane urządzeniom, łącznie z kodami numerycznymi, muszą być z roku na rok identyczne?
Wyobraźmy sobie przeciętnego klienta nie będącego w posiadaniu zbyt zaawansowanej wiedzy z dziedziny technologii informatycznych. Wybiera się on do sklepu po konkretny model laptopa, który wykona dla niego pewne określone zadania. Na miejscu podaje nazwę urządzenia. To wszystkie niezbędne informacje, jakimi powinien dysponować, prawda? Prawda…?
Matryca błyszcząca czy matowa? Z powłoką anti-glare? W rozdzielczości HD, FullHD czy 4K? Ilość i pojemność kości RAM? Dysk HDD czy SSD? A jego pojemność? Procesor Intel czy AMD? Której generacji? Napęd optyczny? Numer seryjny? Moduł Wi-Fi w standardzie 802.11 n czy ac? Wersja z roku 2012, 2013 czy 2014, a może najnowszy model 2015? Dobry Boże, nie dziwię się, że ludzie zwracają się do informatyków z prośbami o pomoc w wyborze sprzętu.
Istnieją fachowcy…
…którzy z łatwością pomogą początkującemu użytkownikowi nabyć sprzęt dobrany do ich potrzeb. Czasami jednak pracownik-specjalista wie równie niewiele, jak klient i możliwe jest, iż ten ostatni w konsekwencji opuści sklep z urządzeniem o tej samej nazwie, ale dużo wyższej cenie i nieadekwatnie mocnych podzespołach. W innych przypadkach sprzedawca może okazać się cwaniakiem, próbującym wcisnąć nieświadomej osobie coś zupełnie niedostosowanego do jego wymagań. Cóż, za niewiedzę trzeba płacić. Przynajmniej zjawisko to zachęca do poszerzania swoich horyzontów i nauczenia się kilku terminów i zależności w temacie podzespołów komputerowych: roli pełnionej w urządzeniu oraz zależności parametrów i wydajności.
Sam również niedawno zakupiłem nowy sprzęt. Chociaż dokładnie wiedziałem, który model mnie interesuje, poprawne zidentyfikowanie go w natłoku względnie identycznych sprzętów zajęło chwilkę. I tak do czasu jego przysłania i sprawdzenia specyfikacji nie byłem przekonany, czy dostanę właściwą maszynę…
Pewnie pierwszym komentarzem pod tym artykułem będzie wypowiedź w stylu
Ro! Zacofana małpo, to jest postęp technologiczny!
Nie zaprzeczam i nie wątpię, że jest to zmiana na lepsze. Problemem nie jest wybór, ponieważ ten zawsze warto posiadać, a każda oferta, którą możemy dopasować do swoich potrzeb sprawi, że efektywnie połączymy ze sobą w zależność cenę i oczekiwane możliwości. Problemem jest fakt, iż producenci nieco zagubili się w strategii produktów, która teraz w większej mierze prowadzi do dezorientacji i poszerzania chaosu w dwustronnym strumieniu informacji w dystrybucji na linii producent-konsument.
Zdecydowanie lepiej wypadają laptopy dla graczy, konfigurowane poprzez stronę internetową i zamawiane dokładnie w takim kształcie, w jakim chciałby widzieć je użytkownik. To właśnie w tym kierunku powinny rozwijać się mobilne komputery dostosowywane do indywidualnych preferencji użytkownika. Ten sposób dostosowywania oferowanych urządzeń sprawdza się lepiej z dwóch względów – nazwa sprzętu przestaje mieć znaczenie, a na pierwszy plan wychodzą jego parametry, co prowadzi do zwiększenia świadomości faktów dotyczących sprzętu komputerowego, które opisałem już powyżej.
Teraz trochę snucia teorii
Podobnie, jak w wypadku stacjonarnych jednostek centralnych, nazewnictwo mogłoby odejść w niepamięć bez większych strat długoterminowych dla konsumenta – ten, nie mając innego wyboru, powinien szybko dostosować się do obecnych wymagań w doborze podzespołów. Dopóki jednak istnieje proste sformułowanie „Firma-Seria-Model”, do tego nie dojdzie.
Czy prawdziwie katastrofalne skutki w usunięciu modeli i linii laptopów dotknęłyby producentów? Wydaje mi się, że zarazem tak, jak i nie. Co prawda straciliby bardzo potężną broń marketingową, jaką jest marka – klienta nie dałoby się już kupić znaną nazwą produktu, oferując przy tym niskobudżetowe podzespoły. Dopóki odbiorcy docelowi nie zapoznaliby się z podstawową wiedzą dotyczącą technologii, ciężko byłoby zareklamować urządzenie oferowanymi parametrami – zawsze jednak pozostają eksperci. Z czasem promocja sprzętu łączyłaby się jednoznacznie z jakością reprezentowaną przez podzespoły i ich parametry.
To jednak tylko spekulacje i pobożne życzenia. Prawda i konsensus leżą dużo bliżej – wystarczyłoby ponownie, jak za starych czasów, rozgraniczać modele w serii kolejnymi numerami, jak chociażby starszy Lenovo S40 i zaprezentowany niedawno Lenovo S41. Informacja staje się jasna i klarowna – urządzenie tej samej serii, ale nowsze lub bardziej zaawansowane pod względem oferowanych parametrów. Czy życie wszystkich uczestników rynku elektronicznego nie byłoby wówczas prostsze?
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
To prawda, wybór porządnego laptopa to nie lada wyzwanie. Sam do tej pory laptopa wybierałem trzy razy. Za każdym razem wiązało się to z przeglądaniem wielu ofert na allegro, kopiowaniem tych skomplikowanych numerów modeli których nie sposób zapamiętać i wyszukiwaniem jakichkolwiek recenzji na ich temat. Zwykle po 2 dniach parogodzinnego przeglądania neta dało się w końcu coś wybrać. Tak jak autor zaznaczył – modeli jest coraz więcej a różnic coraz mniej. Różnica między pierwszymi dwoma laptopami które kupiłem była ogromna. A pomiędzy drugim a trzecim – minimalna. Strasznie dziwne.. przecież między tymi zakupami mijało po około 3 lata. A, podzielę się jeszcze, że po tych zakupach doszedłem do wniosku iż to na czym się skupiałem najbardziej – podzespoły – nie okazało się najistotniejsze. Najistotniejszym elementem okazała się solidność wykonania – wszystkie laptopy do tej pory są sprawne i używane a najstarszy jest już grubo 4 lata po gwarancji. Myślę że dopiero taki zakup można nazwać dobrym wyborem 🙂
google + http://ow.ly/IBzqg i po problemie 😀
Strona bardzo fajna i warta sprawdzenia, ale… Niby fakt – znajduje liczne rodzaje laptopów, ale mojego Lenovo Y50 w wariancie z 16GB pamięci już nie wykazał… 😉 No i do obsługi tej strony również trzeba posiadać pewien stopień wiedzy informatycznej. There’s no easy way out. 🙂