Nie od dziś wiadomo, że samodzielne kupno i złożenie komputera jest tańsze, niż zakup gotowego zestawu. Poza tym, oprócz satysfakcji z tego, że zrobiliśmy to sami, mamy pewność, że sprzęt złożony został z podzespołów wysokiej jakości, a co więcej, zazwyczaj możemy liczyć też na większą wydajność takiego zestawu w porównaniu do składaka stworzonego przez kogoś, kto szuka przede wszystkim zarobku. My – niestety – na składanej przez siebie „skrzynce” zarobić nie możemy (choć jak przeczytacie poniżej – to też się zdarza), za to możemy spróbować zaoszczędzić jak najwięcej.
- Zobacz również | Kupujemy komputer. Od czego zacząć?
Celem niniejszego tekstu ma być próba udowodnienia, że złożenie wydajnego, uniwersalnego komputera, na którym pogracie w najnowsze gry, wcale nie musi być drogie – co może być przydatne w czasie szalejącego kursu dolara. Piszę go w oparciu o doświadczenia „na własnej skórze” – niedawno złożyłem swój własny sprzęt, w myśl zasady „największa wydajność i najmniejsza cena”. Moje początkowe, ambitne założenia to „procesor i5 i maksymalnie 1400 zł” – jednak rynek szybko zweryfikował marzenia.
Pierwsze słowo, jakie musimy sobie przyswoić budując tani komputer, brzmi „cierpliwość”. Jeśli nie mamy czasu na przeczesywanie ofert cenowych i oczekiwanie na promocje – porzućmy marzenia o oszczędzaniu. Rozpocząłem kupowanie części do mojej nowej „budy” w listopadzie 2014 roku, finalnie złożyłem go kilka dni temu.
Takie rozwiązanie ma też dodatkowy plus – kupno wszystkiego na raz to spory wydatek dla domowego budżetu, zaś kupując poszczególne części co jakiś czas, można te koszty rozłożyć. Z racji, że jednym z założeń była wydajność i uniwersalność, postawiłem na platformę Intela, chociaż kupując produkty AMD mógłbym sporo zaoszczędzić. Niestety, w większości testów ten pierwszy pokonuje drugiego pod względem wydajności.
Tutaj pojawia się wątek świadomego kupowania, czyli mierzmy siły na zamiary – być może wcale nie potrzebujesz komputera opartego o i7, skoro używasz go tylko do pakietu Office i grania w sapera. Druga rzecz, to odpowiednie zapoznanie się z asortymentem – część procesorów o różnych oznaczeniach to te same jednostki, o różnych taktowaniach – zwłaszcza w przypadku AMD kupując niżej taktowany procesor możemy zaoszczędzić nawet 1/3 ceny, a potem… samemu go sobie podkręcić. W moim przypadku padło na procesor i5-4460 – kupiłem go po najniższej cenie na Ceneo, a odbierając osobiście, w sklepie w moim mieście, zaoszczędziłem na kosztach wysyłki.
Cierpliwość jest ważna jeszcze w jednym przypadku. Warto czekać na okazyjne obniżki cen w dużych sieciach z podzespołami komputerowymi. Ja skorzystałem z promocji zorganizowanej na Halloween i udało mi się kupić płytę MSI z chipsetem H81 i 36-miesięczną gwarancją za… 99 zł. Oczywiście sprzęt odebrałem osobiście, co pozwoliło mi zaoszczędzić kolejne pieniądze. Co ciekawe, udało mi się na tej płycie zarobić ponad połowę tego co zapłaciłem – od samego początku „bolały” mnie tylko dwa sloty na pamięć RAM, bowiem posiadam cztery kości dobrej i szybkiej pamięci z poprzedniego zestawu. Gdy w styczniu popatrzyłem na sklepową cenę tej samej płyty, okazało się że ze względu na rosnący kurs dolara ta podrożała o prawie 50zł. Sprzedałem więc swoją na allegro (zarobiłem prawie 60 zł!), dołożyłem coś z portfela i kupiłem kolejną z firmy Asus, tym razem z czterema slotami RAM. Jak widać więc, na promocjach można zarobić. Niestety, okazało się, że bez aktualizacji biosa niektóre płyty Asusa nie wspierają procesorów z rodziny Haswell Refresh (uważajcie na to), a że nie miałem możliwości zrobienia tego samemu, wymieniłem płytę w sklepie na sprzęt od Gigabyte.
Drugie słowo brzmi „kompromis”. Jeśli myślisz, że wydajny komputer musi być oparty wyłącznie o procesor i7, a grać na komputerze można tylko po połączeniu dwóch kart graficznych GTX 980 po 2500 zł każda, to nie czytaj dalej. Zejdźmy na ziemię, większość naszych rodaków o takich zestawach może zapomnieć, co nie oznacza, że rozrywka nie jest dla nich. Kompromis oznacza też, że w swoich planach będziesz musiał z czegoś zrezygnować – ja np. nie przeżyłem dwóch slotów pamięci na mojej taniej płycie, ale w ostateczności zrezygnowałem z zakupu nowego dysku SSD – doszedłem do wniosku, że stary jest w całkiem niezłej kondycji, a zmiana na nowy, szybszy nie przyniesie rewolucji w wydajności (a przyniosłaby – red. nacz. 😉 )
- Zobacz również | Wybieramy dysk SSD do 300 zł
Tekst ten powstaje w najgorszym okresie na kupowanie komputera – kurs dolara w ciągu kilku ostatnich miesięcy skoczył o prawie 1/4, a wraz z nim ceny podzespołów. Pisałem, że kupując na raty możemy zaoszczędzić, ale to trochę miecz obosieczny. Gdybym kupił wszystko na raz w październiku / listopadzie, zaoszczędziłbym mniej więcej 1/6 ceny całego zestawu. Ale co zrobić w aktualnej sytuacji cenowej? Czekać na spadek, ryzykując kolejnymi wzrostami?
Cóż, długo rozważałem wariant z zakupem karty graficznej poprzedniej generacji – testy wydajnościowe pokazywały, że strata nie będzie zbyt duża, za to zysk cenowy – spory. W ostateczności, trochę spontanicznie zdecydowałem się na zakup używanej (choć prawie nowej) karty graficznej – w cenie rynkowej nowego GeForce’a GTX 750, udało mi się kupić GeForce’a GTX 750 Ti z ulepszonym, fabrycznym chłodzeniem (za podobną kwotę, którą powinienem zapłacić przed skokiem cen) z 33 miesiącami gwarancji. Karta ta pozwala mi na grę w większość zeszłorocznych gier z ustawieniami na poziomie „ultra/high”, a w te najbardziej wymagające co najmniej na średnich detalach.
Jednak uważam, że największy „biznes” udało mi się zrobić na obudowie – oczywiście zamarzyłem sobie, że moja nowa obudowa będzie zgodna ze wszystkimi najnowszymi „trendami” – filtry przeciwkurzowe, zasilacz na dole, bezobsługowe zapięcia na podzespoły itd. Tak naprawdę zysk z tego żaden, albo niewielki, większość tych rozwiązań jest po to, żeby użytkownicy czuli się lepiej i spokojnie można z nich zrezygnować. Niemniej jednak, udało mi się kupić taką nową obudowę za… 68 zł. W pakiecie z dwoma podświetlanymi wentylatorami. Obniżona cena wynosiła 88 zł (zamiast 150 zł w cenie rynkowej), niemniej jednak skorzystałem z promocji Allegro, które za zakupy przez aplikację mobilną obniżało finalną cenę o 20 zł. W tej samej promocji kupiłem też lepsze chłodzenie procesora – zamiast 69 zł zapłaciłem 49 zł. Może to niewiele, ale w jeśli pomnożymy to przez kilka podzespółów – robi się ładna kwota, którą możemy przeznaczyć na jakąś kolejną część. Promocja ta dalej jest aktualna, niestety kwota obniżki jest mniejsza – tylko 10 zł. Odbiór osobisty wyżej wymienionych pozwolił mi zaoszczędzić dodatkową kwotę na wysyłce.
Ostatnie słowo brzmi „recykling”. Nie wszystkie części z mojego starego komputera nie nadawały się do niczego – dzięki wykorzystaniu niektórych podzespołów, udało mi się odzyskać dwa dyski (HDD+SSD), pamięci RAM i zasilacz, na czym zaoszczędziłem jakieś 500 zł. Żadna z tych części teoretycznie nie ma jakiegoś okresu zużycia, a jeśli posiadamy np. porządny markowy zasilacz, to powinniśmy się nim cieszyć przez długie lata. Oczywiście, zdaje sobie sprawę, że część osób nie ma takiej możliwości i musi liczyć się z dodatkowymi kosztami, ale jeśli taka opcja jest, to czemu z niej nie skorzystać?
Czas na małe podsumowanie – czy udało mi się zmieścić w moich założeniach cenowych? Nie, chociaż przekroczyłem je w niewielkim stopniu. Cały komputer kosztował mnie około 1500-1600 zł. Dlaczego mi się nie udało? Głównie ze względu na rosnące ceny części komputerowych, związane z szalejącym kursem dolara – jestem pewien, że gdybym liczył cały zestaw po cenach sprzed podwyżek, udałoby mi się zmieścić w budżecie, a nawet zejść poniżej 1300 zł, co jak za komputer oparty na platformie Intela i to z procesorem i5 jest świetnym wynikiem – w Internecie w porównywalnej kwocie kupimy najwyżej zestawy z procesorami i3 czy oparte o platformę AMD. Gdybym miał liczyć cały zestaw po aktualnych cenach rynkowych, bez wszelkiego rodzaju promocji i obniżek z których skorzystałem, spokojnie przekroczyłbym kwotę 2000 zł (licząc bez części „odzyskanych” ze starego komputera – z nimi, zamknąłbym się w okolicach 2500 zł).
W zależności od punktu widzenia, 500 zł oszczędności można oceniać różnie – dla mnie to dość spora kwota, więc rezultat cieszy, zwłaszcza, że pieniądze te można przeznaczyć na coś innego – chociażby na dodatkowe części do komputera w postaci dysku SSD, czy po prostu odłożyć je na czarną godzinę. Ze swojej strony zachęcam do samodzielnego budowania komputera, bo nie jest to tak skomplikowane jak się wydaje, a dodatkowo daje niesamowitą frajdę. Dodatkowo, zalety takiego rozwiązania w postaci oszczędności i wydajności są nie do przecenienia.
oszczędzanie na zasilaczu to nie najlepszy pomysł
Na obudowie to nieźle zaoszczędziłeś 😀
Tak, ale jestem z niej bardzo zadowolony – wbrew obiegowej opinii o Tracerze, to już moja kolejna obudowa od nich i złego słowa nie mogę powiedzieć:)
zaoszczędziłeś na przesyłce. Ok ale czy jeździłeś autem? Jak tak to musisz dodać jeszcze koszt benzyny. Bo na proszę nie pojedzie. Prawda ? 🙂
1,3 zł na autobus miejski ze zniżką na studencką legitymację!:) A jakbym się uparł to teoretycznie jeszcze mniej bo karta miesięczna, więc koszty się amortyzują:P