„Postawiliśmy sobie za cel zredefiniowanie komputera mobilnego. I zrobiliśmy to.” Te słowa wypowiedziane przez Tima Cooka tuż przed prezentacją zupełnie nowego MacBooka, wydają się idealnie podsumowywać najnowszy sprzęt Apple. Laptop ponadprzeciętny, ale nie idealny. Czy ludzkość jest na niego gotowa?
Pierwsza w tym roku konferencja Apple była pełna przebiśniegów zwiastujących nadejście wiosny. Mimo iż w Yerba Buena Center pokazano zupełnie nowy produkt – 12-calowego, bezwiatrakowego, jednoportowego, 13-milimetrowego MacBooka – to obyło się bez niespodzianek. Standardem w ostatnim czasie są wycieki różnego rodzaju wizualizacji czy zdjęć produktów z branży mobilnej przed ich premierą. Identycznie było tym razem, bo przecież o 12-calowym MacBooku napisano i powiedziano już wszystko kilka tygodni temu.
Apple wie co robi
Nowy MacBook to (nie)zwykły komputer mobilny. Laptop jest ultracienki (nieco ponad 13 mm grubości), ultralekki (waży mniej niż 1 kg), mimo iż w całości jest wykonany z metalu (nawet zawiasy ekranu). Wszystko to sprawia, że jest on nie tylko najlepszym laptopem w portfolio Apple, ale i jednym z najbardziej zaawansowanych komputerów mobilnych w historii. Ale jego przyjęcie przez społeczeństwo wcale może nie być takie, jak gigant z Cupertino oczekuje. Wydaje się, że tak dopracowany MacBook mógł pojawić się za wcześnie…
Niektórych to stwierdzenie może uderzyć, bo przecież tak długo nie widzieliśmy niczego nowego w kategorii komputerów mobilnych, zwłaszcza od Apple. To prawda, choć taki rozwój wypadków podnosi bardzo wysoko poprzeczkę – nie tylko konkurencji, ale i samemu imperium Tima Cooka. Patrząc na rozwiązania technologiczne, trudno będzie do funkcjonalności komputera mobilnego dodać coś więcej, „coś”, czego jeszcze nie miałby MacBook. To naprawdę laptop zaprojektowany na nowo, a raczej przybysz z przyszłości, który nie do końca pasuje w teraźniejszości.
Prezentując MacBooka, firma Apple pozwoliła zajrzeć w przyszłość. Za kilka lat właśnie tak będą wyglądały komputery mobilne – o grubości obudowy zbliżonej do pierwszych tabletów, lekkie, wydajne i będące w stanie wytrzymać z dala od gniazdka zasilania przez cały dzień. Podobne warunki oferuje dzisiaj wiele ultrabooków, ale w kwestii zastosowanych technologii ich producenci nadal muszą się wiele nauczyć. Wysoka jakość wykonania, wyjątkowe wyczucie stylistyki i wydajność nie zawsze idą ze sobą w parze.
W nowym MacBooku przeprojektowano klawiaturę, która teraz jest jeszcze lepsza. Poszczególne klawisze zostały przymocowane do podstawy laptopa za pomocą zatrzasków motylkowych (tzw. butterfly), których ruch faktycznie przypomina lot motyla. Jest to spory postęp w stosunku do zatrzasków nożycowych, tzw. scissors, które nie umożliwiały równomiernego rozłożenia sił na pojedynczy klawisz podczas jego nacisku. Co więcej, pod każdym z przycisków jest umieszczona dioda LED, przez co podświetlenie klawiatury jest dokładniejsze i lepiej dostosowane do użytkownika.
To nie wszystko – w nowym MacBooku firma Apple po raz pierwszy zaprezentowała gładzik haptyczny, który jest w stanie rozpoznać siłę nacisku. Krótkie kliknięcie w szklany touchpad potwierdzi dokonywany wybór, a nieco dłuższe przytrzymanie na danym pojęciu przeniesie nas błyskawicznie do Wikipedii czy zaprowadzi pod wskazany adres. Pod tym względem MacBook ma wiele wspólnego z Apple Watch.
Warto wspomnieć jeszcze o nowego typu akumulatorach zastosowanych w laptopie Apple. Ze względu na ograniczone ilości miejsca wewnątrz aluminiowej skorupy MacBooka, producent musiał sięgnąć po innowacje także w kwestii baterii. Obecne ogniwa warstwowe (ang. terraced batteries) umożliwiają dopasowanie do wszystkich naturalnych krzywizn obudowy laptopa, dzięki czemu udało się uzyskać pojemność o 35% większą w porównaniu do standardowych rozwiązań. To zapewnia 8-9 godzin pracy z dala od gniazdka zasilania. Więcej chyba nie trzeba. Ano właśnie, to nie takie znowu oczywiste.
Jeden port by rządzić wszystkimi?
Niezależnie od tego, jak wielu innowacji gigant z Cupertino nie zmieściłby w nowym MacBooku najwięcej będzie się mówiło o jednej, a mianowicie całkowitej eliminacji portów komunikacyjnych. Nowy MacBook ma złącze audio (braku możliwości podłączenia słuchawek fani by nie znieśli) i jeden port USB-C. Żadnego złącza MagSafe, żadnego HDMI czy czytnika kart pamięci. Na prezentacji laptopa Phil Schiller, odpowiedzialny w firmie Apple za komputery mobilne, nie wyjaśnił, jak użytkownik ma poradzić sobie na co dzień z jednym portem komunikacyjnym i zasilającym w jednym. Gdyby bateria nowego MacBooka była chociaż ultrapojemna i nie wymagała ładowania np. przez 3 dni robocze, taki krok można by usprawiedliwiać. W tej kwestii wydaje się, że gigant z Cupertino przeszarżował. Świat nie jest jeszcze gotowy na takie uproszczenie.
Zastosowanie portu USB-C ma sens, jeżeli weźmie się pod uwagę grubość obudowy laptopa. Tu po prostu nic więcej by się nie zmieściło! Naturalne wydaje się zatem dokupienie do MacBooka specjalnej przejściówki, która pozwoli na jednoczesne ładowanie urządzenia i podłączenie zewnętrznego ekranu. A co z czytnikiem kart SD? Przecież producenci aparatów fotograficznych nagle z nich nie zrezygnują. Jeżeli aparat nie ma wbudowanego WiFi, to nie ma innej opcji na przesłanie zdjęć do komputera niż za pomocą karty SD. A do tego potrzebna jest kolejna przejściówka. Oczywiście, za takie „opcjonalne” gadżety trzeba słono zapłacić, Apple nie ma w zwyczaju dorzucać ich do zestawu. Podstawowa cena MacBooka ustalona w naszym kraju na 6299 zł to za mało. Gigant z Cupertino musi na przejściówkach zarobić dodatkowe 379 zł. I to właśnie jest zagrywka poniżej pasa.
Być może w przyszłości wszystkie komputery mobilne będą tak cienkie jak nowy MacBook i również wyposażone tylko w jeden uniwersalny port komunikacyjny/zasilający. Ale jeszcze nie teraz. Trudno oczekiwać, by wszyscy najwięksi konkurencji nagle oddali pokłon Apple i stwierdzili, że takie ograniczenie portów jest korzystne dla użytkownika. Dlatego właśnie Apple dodało nowego MacBooka do portfolio swoich komputerów mobilnych, a nie zastąpiło nim modele Air czy Pro. Nawet w Cupertino zdają sobie sprawę, że MacBook to wielka niewiadoma. Albo okaże się hitem, albo jak iPhone 5C po jakimś czasie zniknie w otchłani technologicznego zapomnienia.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
„Genialny” laptop na którym będzie się fajnie pracowało z toną przejściówek. Laptop 1kg, przejściówki 2 kg. Ale Apple zarobi jeszcze więcej.
Wszystko fajne na papierze, ale pod większym obciążeniem procesor się upiecze razem z bebechami w środku 🙂
Reasumując nie warto się w to pchać. Chyba, że do samego neta, ale 12″ to i tak żal. 13,3″ to minimum do normalnej pracy.
Skrajnie niespójny artykuł. Pierwsza część, to peany na cześć apple, brzmiące, jakby były skopiowanymi materiałami prasowymi na temat nowego Mac Booka (może po prostu tym są?), podczas gdy druga część, zawiera już jakąś refleksję, z tym że sprzeczną z pierwszymi akapitami. Czytamy, jak to apple wie co robi, by potem zastanowić się, czy apple wie co robi :E
Poza tym ten sprzęt wcale nie jest wydajny – procesor, który w nim siedzi, jest sporo gorszy, ot tego zastosowanego chociażby w MBA. Już pomijając to, że GPU ma do „pchnięcia” o wiele większą liczbę pikseli.
Ja tam się rozczarowałem bardzo tą prezentacją. Myślałem, że to będzie następca MBA, a wyszło na to, że jest laptop (nettop?) słabszy, mniej uniwersalny i droższy. Bez przewagi czasu pracy na baterii, z tą samą wagą (mniej więcej), minimalnie cieńszy (bez większego przełożenia na wygodę użytkowania względem MBA raczej).