>

Wyścig na rozdzielczości to dowód słabości konsol nowej generacji

PS 4 vs XBOX One / fot. mobiManiaK.pl

Gdyby zebrać wszystkie spekulacje na temat następców Xboksa 360 i PlayStation 3 do jednej książki, z pewnością wyszłoby nam z tego nieprzeciętnie opasłe tomiszcze. Trudno się dziwić, że nadchodzące maszynki budziły ogromne zainteresowanie – mieliśmy bowiem do czynienia z najdłużej panującą generacją konsol – obydwie wspomniane wyżej maszynki wiodły prym przez aż 10 lat. Dziś już nieco okrzepliśmy ze świadomością, iż na rynku pojawiły się ich prawowite następczynie. Jednak czy faktycznie nastąpiła zapowiadana rewolucja?

Wielki pojedynek na marketing?

Wszystkie wielkie targi w 2013 roku – czy to Gamescom, czy to amerykańskie E3, czy też Tokio Game Show – kręciły się tylko i wyłącznie wokół nowych maszyn Sony i Microsoftu. Pamiętamy doskonale dwie wielkie konferencje amerykańskiego i japońskiego giganta, które wywołały zupełnie odmienne emocje. Microsoft zadbał o to, by gracze nie mieli zbyt wielu powodów do radości – zapowiedź ciągłego połączenia do sieci, restrykcyjnego DRM czy wyższej niż zapowiadano ceny konsoli sprawiła, że od nowego Xboksa odwróciła się spora grupa potencjalnych nabywców. W drugą stronę zagrał z kolei japoński potentat, po mistrzowsku punktując wszystkie grzeszki Microsoftu, zbijając cenę PlayStation 4, rezygnując ze stałego połączenia z siecią czy oferując comiesięczny zestaw gier w usłudze PlayStation Plus, niejako przemycając informacje o tym, iż ta płatna usługa stanie się obligatoryjna do wykupienia w przypadku chęci pogrania online. Minęło kilka miesięcy i obydwie konsole pojawiły się na rynku.

Premierze PS4 i XONE rzecz jasna towarzyszyła niesamowita euforia i ekscytacja i trudno było się temu dziwić – 10 lat to szmat czasu, a gracze zdążyli już zatęsknić za powiewem świeżości, którego z pewnością nie przyniosło niezbyt udane WiiU od Nintendo. Radość była ogromna, ale pierwszym, euforycznym komentarzom, już niebawem zaczęły ustępować miejsca ciągle pojawiające się pytania: czy to na pewno jest coś, na co czekaliśmy długie dziesięć lat?

fot. ign

No właśnie – rzecz jasna oddziały marketingu Sony i Microsoftu zrobiły swoje – obydwie konsole w ciągu kilku dni od swojej premiery rozeszły się w ponad milionie egzemplarzy. Gdy przyszło jednak do analizy sprzętu, który dostaliśmy w swoje ręce, nagle wielu stwierdziło, że mamy do czynienia nie z pełną ósmą generację konsol, ale poprzednią z kilkoma znaczącymi nowościami i usprawnieniami. Mimo kilkuletniego procesu produkcyjnego konsol takie głosy nie były odosobnione. Dlaczego?

Już na pierwszy rzut oka obydwie konsole nie powalały swoimi specyfikacjami technicznymi – choć Sony i Microsoft zapowiadali rychłą detronizację peceta jako maszynki do grania poprzez możliwości obydwu maszyn, to nic takiego nie miało miejsca i można mieć przekonanie graniczące z pewnością, że z pewnością się to już nie wydarzy.

Nierówny wyścig z pecetami

Obydwie konsole postawiły na rozwiązania serwowane przez firmę AMD, obydwie również zastosowały w swoich sprzętach ośmiordzeniowe procesory Jaguar: w PS4 jednostka taktowana jest częstotliwością 1,6 GHz, natomiast w Xboksie One – 1,75 GHz. Konsole dostały także sprawiedliwie po 8 GB RAM (PS4 – GDDR5, XONE – DDR3). Nieco lepiej wypadają na tym polu układy graficzne, które w przypadku sprzętu Sony bazują na architekturze Radeonów R9 290X, podobnie, jak i jednostka zastosowana w Xboksie One. Trzeba jednak zadać sobie jedno pytanie – gdzie szukać tutaj potwierdzenia buńczucznych zapowiedzi mówiących o przewadze pod względem wydajności względem współczesnych pecetów? Chyba nigdzie – wspomniane możliwości techniczne co najwyżej mogą dorównywać możliwościom wykorzystywanych przez graczy pecetów.

Watch_Dogs - główny sprawca zamieszania / fot. vg247.com

Patrząc na stan techniczny maszynek Sony i Microsoftu można się tylko zastanawiać, jak długo obecna wraz z nami na rynku będzie ósma generacja konsol. Jeśli włodarzom tych dwóch koncernów zamarzy się powtórka z poprzedniej (czyli 10-letni okres), to naprawdę nietrudno wyobrazić sobie różnicę w zaawansowaniu technicznym gier ukazujących się zarówno na te konsole, jak i na peceta. Niemożliwym jest, by Xboksowi i PlayStation udało się nawiązać równą walkę na tym poletku z komputerami osobistymi – 10 lat to przecież w tym wypadku cała wieczność, w trakcie której wykorzystywane technologie zmienią się kilkukrotnie.

Czy to na pewno sprzęt dla graczy?

Choć w naszym kraju nie są to głosy powszechne, to im dalej na zachód, tym bardziej wszyscy zwracają uwagę na to, że nowe konsole Microsoftu i Sony stały się nie tyle sprzętem dla graczy, co domowym centrum rozrywki, stawiając na szereg zewnętrznych rozwiązań dostarczanych przez wiodące na rynku firmy zajmujące się dystrybucją multimediów. Netflix, YouTube, HBO… można by tak długo wymieniać i z pewnością lista ta byłaby znacznie dłuższa niż gier stworzonych z myślą o wyłączności na wybraną z konsol. Choć rzecz jasna obydwie firmy zapierały się przed takim stwierdzeniem i jednocześnie wskazywały na fakt, że to gry i gracze są dla nich najważniejsze, to często fakty absolutnie nie potwierdzają tych tez.

W rzeczywistości różnica jest chyba taka sama... / fot. kotaku.com

Rywalizację z pecetami konsole przegrywają na absolutnie podstawowym polu – funkcjonalności. Niechaj za podstawę tych rozważań stanowi fakt, iż na możliwość robienia… screenshotów w Xboksie One czekaliśmy – bagatela – półtora roku! To, co od „pececiarzy” wymaga wciśnięcia jednego przycisku, konsolom przychodzi zdecydowanie trudniej. Nie sposób pochwalić obydwu konsol za możliwość zrzucania własnych nagrań z rozgrywki i udostępniania ich na popularnych serwisach takich jak Youtube czy Vimeo – pytanie brzmi, ilu graczy poświęciłoby tę funkcjonalność dla – przykładowo – lepszej wydajności czy specyfikacji technicznej konsoli?

Płać, kliencie, płać!

Rzeczą, która przeszła zupełnie bez echa, co mnie osobiście bardzo dziwi, jest obowiązkowa opłata za rozgrywkę w sieci. Owszem, do tego typu praktyk przyzwyczajeni są posiadacze konsol Microsoftu, którzy od kilkunastu lat płacą abonament Xbox Live dający szansę na toczenie multiplayerowych bojów, ale mam wrażenie, ze gracze aż nadto spokojnie przyjęli informację, iż taką samą rolę będzie teraz spełniała subskrypcja PlayStation Plus. Klienci szybko zostali udobruchani obietnicą comiesięcznej paczki gier, która – po pobraniu – będzie dostępna dla każdego dotąd, dopóty będzie on decydował się na opłacanie zarówno usługi Sony, jak i Microsoftu. Trzeba jednak przyznać, że oferowane przez obydwie firmy tytuły niejednokrotnie zwracają koszt wykupu abonamentu, co cieszy – w końcu mamy w co pograć, a portfolio obydwu konsol pod względem ciekawych i wartych uwagi tytułów nadal jest stanowczo za małe. To jednak już temat na zupełnie inną rozprawkę.

Rozdzielczość przed wieprze

Niestety, języczkiem uwagi zarówno u włodarzy departamentów Sony i Microsoftu odpowiedzialnych za konsolę oraz posiadaczy konkurencyjnych maszynek ostatnio stała się zupełnie dziwaczna rzecz – ponad wszystko postawiono bowiem fakt, czy gra działa w 60 klatkach na sekundę czy w 30 i w jakiej rozdzielczości wyświetlany jest obraz w grze. Teoretycznie obydwa sprzęty gotowe są do obsługi 1080p w 60 kl./s – jak jednak pokazuje praktyka, często finalne rezultaty prezentują się zgoła odmiennie. Praktycznie ciężko znaleźć głośny, medialny tytuł, który odpaliłby w pełnym FullHD na PlayStation 4 lub Xboksie One. Jednym z nich jest bestsellerowe Grand Theft Auto V, choć w tym wypadku prędkość – wskutek ograniczeń sprzętowych – została zredukowana do 30 klatek. Podobnie sytuacja przedstawia się także w rodzimym hicie eksportowym, jakim stało się Dying Light autorstwa wrocławskiego studia Techland, czy w Far Cry 4, czyli najnowszej odsłonie hitowej serii strzelanek Ubisoftu. Im dalej w las, tym jednak sytuacja wygląda niezbyt ciekawie.

Dragon Age: Inkwizycja - lepszy na PS4 / fot. xboxgamesdaily

Pierwszym przykładem jest Dragon Age: Inkwizycja – kapitalny RPG autorstwa studia BioWare, który jednak na obydwóch konsolach będzie wyglądał nieco inaczej. Wersja na PS4 obsługuje bowiem rozdzielczość 1080p, z kolei Xbox One pozwala na zabawę w 900p – twórcy tuż po premierze zaręczali, iż postarali się o wykorzystanie praktycznie całej mocy obliczeniowej tych maszyn, a to, że akurat ekipa BioWare potrafi wykrzesać siódme poty z różnorodnych platform do grania, wiemy nie od dziś. Kolejnych przykładów nie trzeba szukać zbyt daleko – Assassin’s Creed: Unity uruchamia się na obu konsolach już tylko w 900p – co więcej, Ubisoft po premierze wspominał o ciężkiej pracy, jaką wykonano, by w ogóle utrzymać stabilną płynność na tej rozdzielczości (która i tak skończyła się niezbyt owocnie, bo spadki klatek były zauważalne. Lords of the Fallen, czyli rodzimy eksportowy RPG od CI Games również przyniósł różnicę na korzyść PS4 – 1080p, podczas gry wersja na Xbox One obsługiwała już tylko 900p. Najgłośniejszym tego typu przykładem było jednak Watch_Dogs – jedna z najpopularniejszych i najbardziej wyczekiwanych przez graczy produkcji Ubisoftu, która absolutnie obnażyła braki techniczne obydwu maszyn – wersja na PS4 wystartowała w 900p, z kolei na Xboksie One oglądaliśmy przygody Aidena Pierce’a zaledwie w 792p.

Rzecz jasna wszystkie te informacje stanowią tylko wodę na młyn wszystkich fan bojów wspierających wrogie obozy – każda kolejna nowinka tego typu tylko nakręca dyskusje pomiędzy posiadaczami Xboksa i PlayStation na temat wyższości ich sprzętu. Nie da się jednak ukryć, że takie wieści są bardzo ciekawe, bo pokazują, jak wiele brakuje obydwu sprzętom do „technicznego monstrum”, na jakie były zapowiadane te konsole. Owszem, nie da się odmówić zarówno maszynie Sony, jak i Microsoftu wygody w obsłudze i działaniu, braku konieczności szukania najbardziej odpowiednich ustawień graficznych, ale zastanawiające jest to, że tak nowoczesne pod wieloma względami sprzęty nie potrafią obsłużyć rozdzielczości FullHD, podczas gdy zdecydowana większość telewizorów obecnych w naszych domach potrafi to już od kilku lat. Ta szumnie zapowiadana sprzętowa rewolucja gdzieś po drodze rozmieniła się na drobne, a sytuacja przecież wcale nie będzie zmierzać ku lepszemu…

Ceny Sony PlayStation 4

Sony PlayStation 4

od: 1.499 zł »

Amadeusz Cyganek

Komentarze

  • Panowie, nigdzie nie napisałem, że do konsol wsadzone są 290-tki - układy graficzne w obu konsolach tylko bazuja na architekturze zastosowanej w tych kartach, to wcale nie oznacza, że muszą się on w jakikolwiek sposób równać wydajnością z prawowitymi kartami od AMD.

    Okres 10 lat wziął się natomiast od tego, że pierwsze pogłoski o następcach Xboksa 360 i PS3 pojawiły się już w 2003, jeszcze przed premierą tych konsol - wówczas to już niektórzy chwalili się, iż rozpoczynają prace nad kolejną generacją. A ile one trwały faktycznie, to chyba możemy sami wywnioskować ;)

  • Poniosło redaktora z tym Radeonem R9 290x w konsolach.... z takim układem to one kosztowałyby 600 euro a nie 400. PS4 ma GPU na poziomie Radeona R9 270x. Zresztą nie karty graficzne są problemem konsol a żałosne CPU. i5 Intera miażdy to co się w konsola

  • 10-letni cykl wydawniczy raczej wydaje się mało prawdopodobny, bo konsole już teraz co najwyżej dorównują współczesnym komputerom, a w następnych latach będą po prostu hamowały rozwój sprzętu.
    Tekst całkiem ciekawy, poza drobnymi pomyłkami w specyfikacjach i irytującym określeniem "maszynki" ;)

  • W tekście są rażące błędy co do specyfikacji i czasu oczekiwania na nextgeny. Po pierwsze czemu gracze czekali 10 lat? X360 miał premierę w 2005 a X1 w 2013 za to PS3 w 2006 a PS4 też w 2013. Nie widzę tutaj 10 lat czekania. Raczej 7-8 lat za to wsparcie dla konsol było przewidziane na około 10 lat jednak patrząc na obecną sytuację pewnie jeszcze ze 2-3 lata M$ i Sony potrzymają przy życiu starą generację.
    Kolejna sprawa to GPU. GCN (Graphic Core Next) zaczął się od Radeonów 7xxx i to własnie na tych układach (GCN 1.0) oparte są GPU z X1 i PS4. Niestety do Radeona 290x (z GCN1.1) to im daleko, wg. testów osiągają one wydajność odpowiednio około 40% wydajności 290X dla PS4 i zaledwie niecałe 30% wydajności 290X dla X1.
    Te konsole są jakby w połowie drogi do prawdziwych nextgen'ów. Ani nie gwarantują 1080p ani 60FPS. Większość produkcji i tak tworzonych jest dla niższych rozdzielczości i zaledwie 30 klatek na sekundę. Tym konsolom brakuje mocy. Ubisoft robił porównanie wydajności CPU, po 8 latach nextgeny mają praktycznie tą samą wydajność CPU co PS3. Co do GPU wydajność wzrosła może i dziesięciokrotnie (choć czytałem że zaledwie pięciokrotnie) ale to i tak teraz bez znaczenia. W czasach gdy wychodziły X360 i PS3 konsole posiadały układy o mocy topowych grafik komputerowych a CPU wyprzedzały wszystko co było dostępne wtedy w sklepach (C2D/C2Q), za to teraz... nawet połowy tej mocy nie mają. Fakt PS4 posiada 8GB szybkiej pamięci GDDR5 ale reszta sprzętu jest stanowczo za słaba. Tak ze trzy razy. O X1 już się nie wypowiem bo to dla mnie porażka a gadanie o DX12, który magicznie zwiększy moc nic nie da, nawet programiści z CDP stwierdzili, że to niewiele poprawi sytuację i cięcia być muszą.
    Te konsole byłyby dobre jakby zostały wypuszczone tak 3 lata wcześniej to teraz byśmy rozmawiali o ich następcach a tak... Gdy chciałem mieć X360 i zachwycałem się grafiką pierwszego GoW to teraz nie widzę większego sensu kupowania X1 ani PS4.