Spis treści
Żadną tajemnicą nie jest fakt, iż najbardziej znanymi usługami oferowanymi przez spółkę są internetowa wyszukiwarka Google. Firma znana jest jednak z tajemniczości dotyczącej planowanych w przyszłości usług – według deklaracji samych założycieli, dotyczą one nawet tak odległych zagadnień, jak sztuczna inteligencja na wielką skalę.
Zresztą czemu się tu dziwić skoro Google wykazuje przychody na poziomie 10 miliardów i zyski rzędu 3 miliardów dolarów rocznie. Mając takie środki do dyspozycji można stworzyć… naprawdę wiele.
Jedna strona Google to te produkty i usługi, o których słyszymy na co dzień, druga natomiast to te, które owiane są tajemnicą (co do zasady). Te ostatnie zaliczyć można do kategorii „X”.
Innymi słowy Google X to sekcja, gdzie opracowuje się technologie z zupełnie nowych obszarów. Efekty tych działań mają wpłynąć na cały świat i pchnąć go na zupełnie inne tory. Wyniki tych prac wstępnie już możemy ocenić.
Loon to jeden z projektów Google, który u zarania zakrawał na książkową futurystykę. Dziś ma coraz bardziej realne kształty. Jest to projekt ogólnoświatowej, bezprzewodowej sieci. Zgodnie z założeniami twórców przewiduje on umieszczenie w stratosferze tysięcy balonów, które z powietrza dostarczają na ziemie sygnał Internetu (dostęp radiowy).
Google nie jest jedyną firmą, który podchodzi do tego projektu na poważnie. Zgodnie z informacją podaną do wiadomości w grudniu ubiegłego roku australijski operator Telstra jak i Centre National d’Etudes Spatiales (CNES – francuska agencja kosmiczna) wspierają koncern w realizacji projektu.
Przeprowadzone w Nowej Zelandii i Brazylii testy wykazały zadowalające efekty – przynajmniej na takim stanowisku stoi Google. Poniżej krótki (i zarazem wyreżyserowany) materiał.
Z drugiej strony (nie wchodząc w szczegóły) jeden rozwiązany problem rodzi dwa kolejne. W początkowej koncepcji projekt Google miał znaleźć zastosowanie wyłącznie na terenach pozbawionych dostępu do sieci, jednak rozwinięto koncepcję o rejony bardziej zmodernizowane (jako dodatkowe źródło).
Co z tego wyniknie? Czas pokaże, być może wkrótce spółka od prac badawczych przejdzie do fazy wykonawczej.
Do niedawna takie rzeczy były co najwyżej w filmach science-fiction, dzisiaj są już rzeczywistością. Okulary te (bo o nich mowa) pozwalają na robienie 5 mpx zdjęć oraz nagrywanie wideo w jakości 720p. Dodatkowo obsługa odbywa się za pośrednictwem dotyku oraz w wyniku ruchów głowy.
Produkt Google Glass sam zdobywa dla nas potrzebne informacje dostępne w Internecie. Dzięki połączeniu za pośrednictwem Bluetootha lub sieci WiFi ze smartfonem, okulary stanowią prawdziwą bazę multimedialną, dostępną dla nas przez cały czas. Za pomocą okularów można bez problemu wyszukiwać w Google – po wydaniu polecenia „OK Glass” następuje „google…” okulary wyświetlają wyniki wyszukiwania.
Okulary te mają docelowo mieć funkcje standardowego smartfona, ale to (na tą chwilę) już fikcja. Zgodnie z informacją Google z początku tego roku, projekt póki co został po cichu odsunięty w głąb – firma zdecydowała się wycofać okulary ze sprzedaży i przenieść prace nad projektem do nowego działu, pod skrzydła nowego szefa (Tony Fadell, były pracownik Apple).
Co dalej? Pożyjemy, zobaczymy. Zresztą, zerknijcie sami.
Google jest o krok bliżej w produkcji technologii pomagającej diabetykom w radzeniu sobie z chorobą. Koncern opracowuje wspólnie ze szwajcarską firmą farmaceutyczną Novartis soczewki kontaktowe, które mierzyłyby poziom cukru u osób z cukrzycą. W jaki sposób? Wykorzystując system złożony ze zintegrowanego czujnika i odbiornika radiowego znajdującego się na powierzchni soczewki. Jego zadaniem jest monitorowanie poziomu glukozy we łzach.
Stworzona przez Google soczewka została wyposażona w czujnik glukozy i odbiornik – elementy te są umieszczone pomiędzy dwoma warstwami szkła kontaktowego. Zastosowany układ jest – według zapowiedzi – nie większy niż drobinka brokatu. Został on zamknięty w folii z tworzywa, która jest w pełni bezpieczna dla człowieka. Producent zamierza także dodać niewielką diodę LED, która zapalałaby się i tym samym informowała użytkownika w sytuacji, gdy poziom glukozy przekracza odpowiednią wartość.
Soczewki nie pojawią się szybko na rynku. Czeka je jeszcze długa droga od prototypu przez testy, aż w końcu zostaną dopuszczone do użytku.
Project Tango to nic innego, jak urządzenie, które pozwala na mapowanie 3D w czasie rzeczywistym (pisaliśmy o tym na tabletmaniaKu). Co to oznacza? Mniej więcej tyle, że urządzenie potrafi skanować otoczenie (wokół nas) w trójwymiarze przekształcania je na model 3D.
Wszystko zaczęło się od smartfona z wbudowanym czujnikiem, przypominającym Kinect. Telefon ten był dostępny tylko dla wąskiego grona deweloperów.
Po pewnym czasie (ni stąd ni zowąd) zadziwiła informacja, że Google równocześnie pracował też nad tabletem (w ramach projektu Tango).
Tablet został wyposażony w procesor Nvidia Tegra K1 – który jest wyraźnie szybszy od Snapdragona 805, posiada 4 GB RAM i 128 GB wbudowanej pamięci.
W jakim celu urządzenia te miałby zbierać takowe informacje? Spoczywając w naszej kieszeni analizowałyby na przykład układ naszego mieszkania i innych lokalizacji po których się poruszamy, także tych publicznych. W którymś momencie zebrane informacje posłużyłyby na przykład do zbudowania znacznie bardziej precyzyjnej nawigacji „krok po kroku”.
Project Tango opuszcza laboratoria Google X. Na rynek konsumencki, zgodnie z zapowiedziami, trafi jeszcze w tym roku.
W Stanach Zjednoczonych przyjęło się pojęcie „wielkanocnych jaj” (easter eggs) – kolokwialnie rzecz ujmując są to „żarty” wprowadzone przez producenta / twórców etc. zaimplementowane w produkt. Spółka znana jest z wielu humorystycznych akcentów zaszytych w oferowanych usługach, a także z często złożonych żartów primaaprilisowych.
Przykładowo w ramach hołdu dla pisarza Douglasa Adamsa (autora m.in. cyklu Autostopem przez Galaktykę), kalkulator wbudowany w wyszukiwarkę Google jako odpowiedź na „pytanie o życie, wszechświat i całą resztę” podaje wartość 42.
Do tego dochodzą różne tricki typu możliwość zagrania w klasyczną grę typu „arkanoid”. Można zagrać w jej wersję jeżeli wynikach wyszukiwania grafiki wpiszemy Atari Breakout i przejdziemy do podglądu znalezionych obrazków – klik.
Takich żartów Google wprowadziło naprawdę sporo – sprawdźcie kilka z nich na własne oczy. 😉
Czym byłby świat bez kontrowersji? Niektóre z praktyk stosowanych przez spółkę stały się powodem dysputy – dotyczy to chociażby niejasnego sposobu pozyskiwania i przechowywania danych dot. indywidualnych użytkowników czy zarzutu wspierania cenzury w Internecie.
W Chińskiej Republice Ludowej Google, wraz z innymi dużymi przedsiębiorstwami z branży IT, podporządkowało się ograniczeniom narzucanym przez tamtejszy rząd, w zamian za możliwość dostępu do rynku. Ograniczenia te polegają m.in. na blokowaniu dostępu do niepożądanych stron dla obywateli Chin (np. związanych z niepodległością Tybetu, brutalności policji czy protestu na Placu Tiananmen).
W dniu 12 stycznia 2010 roku koncern na swoim blogu poinformował, że nie zamierza dłużej cenzurować wyników wyszukiwania w chińskiej wersji swojej wyszukiwarki.
Pewnym niesmakiem dla Google zakończyła się również sprawa związana z dyskryminacją religijną. Christian Institute oskarżyło giganta o dyskryminację organizacji chrześcijańskich i zasad wolności światopoglądowej wyrażonej w brytyjskiej ustawie z 2006 roku z powodu odmowy zamieszczenia płatnych ogłoszeń do swoich internetowych stron pro-life. Reklamy miałyby pojawiać się po wpisaniu hasła „aborcja”. Spółka Google broniła się tym, że przyjęta przez nią polityka zabrania reklamowania i promowania stron, które łączą religię z takimi kwestiami, jak właśnie aborcja. Przewód sądowy zakończył się we wrześniu 2008 r. ugodą i wycofaniem Google z zajmowanego stanowiska. Co ciekawsze, podobny przypadek miał miejsce w Polsce, kiedy spółka Google odmówiła zamieszczenia reklamy zleconej przez Stowarzyszenie Kultury Chrześcijańskiej im. ks. Piotra Skargi. Reklama miała zachęcać do protestu przeciwko przyjęciu przez Polskę Karty Praw Podstawowych.
Innym zarzutem, jak podaje strona Wikipedii pod hasłem „Google” było niedoprecyzowanie polityki prywatności, tzn. jej wieloznaczność która do 2007 r. nie podawała żadnych ograniczeń dotyczących tego, jak długo spółka przechowywać będzie zapytania użytkowników i stosowanie ciasteczek do powiązania ze sobą kolejnych wizyt danej osoby.
Google kupiło już do tej pory wiele firm. Jedną z nich jest chociażby firma Makani Power, wdrażającą od lat dość nietypowy projekt – produkcja prądu za pomocą wyniesionych w powietrze turbin. Sama koncepcja nie jest nowa, projekt urządzenia wynoszonego w powietrze za pomocą przypominającej sterowiec konstrukcji przedstawiła m.in. firma Altaeros Energies.
Nie znamy wszystkich projektów Google, lecz wraz z upływem czasu spółka odsłania kolejne karty. Poznaliśmy przecież m.in. okulary Glass, projekt Loon, czy też inteligentne soczewki.
Jak widać Google pragnie tworzyć produkty wpływające na naszą codzienność. Stawia przy tym jednocześnie coraz to śmielsze kroki w niezupełnie typowych dla siebie dziedzinach. Jeżeli wierzyć Forbes’owi (a czemu by nie) Google X pracuje również nad… windą kosmiczną.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Komentarze
dzieki google mamy internet to ich przegladarka jest najlepsza zadna inna , wszystkie wynalazki podrobki opery , safari , firefoxy to dno i 3 metry mułu , najwiecej wynikow najszybsza to google
uzywam tylko google ,czego inne podroby nie znajduja google zawsze znajdzie i jest najszybsza tylko google chrome 3 razy szybsza od innych i 3 razy wiecej wynikow ma zawsze i mega prosta ladna graficznie , to google jest pionierem wyszukiwania tak samo canon i nikon sa pionierami fotografii i ich aparaty sa najlepsze
Pisz proszę za siebie, dla mnie najlepszy jest firefox i wkurza mnie jego ciągłe upodobnianie do Chrome'a
Tak firma jak ich system 96 % fragmentacja i nie wiadomo czy płakać nad Google czy się śmiać