Klikam, sprawdzam, czytam, scrolluję, odpisuję, przeglądam, tweetuję… Czasami zapominam o co chodziło… To nic, zaraz wymyślę coś nowego. Urządzenie na każdym kroku. Internet w telefonie, tablecie, laptopie, telewizorze i nie tylko. Sieć krąży w naszych głowach niczym krew w żyłach. Może czas powiedzieć sobie: STOP?
Poniedziałek, 7:00
Budzę się słysząc alarm, czas wstawać. Pierwszy kontakt ze smartfonem mam już zaliczony. Nowy dzień rozpoczęty. Budzik w tradycyjnej formie na nocnej szafce to odległa prehistoria. Zmierzam do pracy, słucham swojej ulubionej muzyki. Jestem w pracy. Włączam komputer, zabieram się do pracy, ale… sprawdzę najpierw Facebook’a. Dobrze jest być na bieżąco, zawsze coś fajnego się nawinie. Czas biegnie. W międzyczasie pogram chwilę na telefonie w grę – muszę przecież chwilę odsapnąć od pracy. Po pracy, kilka obowiązków, obiad, jakieś prace domowe, wreszcie upragniony relaks. Telewizor gra, nie wiem nawet co leci, ale mało mnie to interesuje. Ja po prostu nie lubię ciszy, denerwuje mnie. Włączam laptopa. Przeglądam ulubione stronki, Facebook (znowu), kilka filmów na Youtube. Wieczorem jakiś film VOD. Koniec tego dobrego… sprawdzę jeszcze w międzyczasie pocztę na tablecie. Pora spać. Budzę się…
Dzień jak co dzień
Ten przydługi wstęp to oczywiście przykład wyssany z palca, który jednak w rzeczywistości (przynajmniej w części) sprawdzi się u większości z nas. Bezproduktywne marnowanie czasu, klikanie dla samego klikania. Tracimy czas codziennie. Więcej lub mniej, ale jednak. Zawsze znajdą się jednostki dla których to abstrakcja, aczkolwiek wyjątek potwierdza regułę.
Buszujemy po Internecie w ramach pracy / szkoły, podczas szeroko rozumianej rozrywki, edukacji (tudzież udowadniania komuś swoich racji), a także i… nudy.
Sieć jest wpisana w naszą codzienność, czy tego chcemy, czy nie.
Czerpiemy wzorce z najbliższego środowiska
Dobry przykład pomoże zobrazować zjawisko… Z pomocą przychodzi mi ostatnia wizyta licznej rodziny. Większość rozmawia przy stole popijając kawę. Z tego grona wyłamuje się ojciec z synem. Ojciec gra na tablecie, czasami dorzucając swoje przysłowiowe trzy grosze. Syn? To samo, piekielnie zajęty i nieobecny. Korciło mnie zażartować. Coś w stylu: „Nie wiedziałem, że każdy przychodzi z tabletem”. Nie wypadało. Chwila zabawy i tablet (młodszego) nie wytrzymał – rozładował się. Wycieczki do urządzenia i sprawdzanie stanu baterii, co kilka minut, z mojego uśmiechu przerodziło się w niedowierzanie, a następnie konsternację. Niczym samotny, skołowany wilk szukający swojej watahy. Coś tu ewidentnie nie gra.
Zdaję sobie świetnie z tego, że rodzicom należy się przynajmniej chwila ciszy. Czasami ten spokój organizujemy sobie po najmniejszej linii oporu – jakaś bajka, gra na tablecie. Po jakimś czasie okazuje się, że to wygodne, sprawdzone rozwiązanie, ale ile można… Jak to było? Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci.
Ściągnąłem już cały Internet i nie mam co robić
Mamo, jeszcze 5 minut! To zdanie (choć dzieli je już chyba milion lat świetlnych) padało z moich ust średnio kilka razy w tygodniu na wieść, że pora wracać z podwórka do domu. Zabawy z rówieśnikami od rana do wieczora. Począwszy od biegania, „za kapsla”, po lesie z patykami, poprzez grę w piłę w późniejszym wieku.
Dzisiaj parki, podwórka są… puste, bez dzieciaków. No dobra, nie do końca. Odejmując jednak od tego pociechy, które jeszcze „nie ogarniają” robi się niewesoło. Co chwilę tabliczka w stylu: zakaz odbijania piłki o ścianę. Z drugiej strony rodzice – czasem wychodzą z założenia, że dzieci lepiej zamknąć w domu, na zewnątrz przecież tyle niebezpieczeństw. Padam i nie mam siły wstać. Najlepiej umieścić w niezniszczalnej kuli i wypuścić po 18-tym roku życia.
Czasy się zmieniły (słyszę za plecami). Pewnie, że tak. Idąc z duchem czasu wydaje się, że nie do końca wszystko ewoluowało w dobrą stronę.
Redaktorem / blogerem jestem (można by rzec) od wczoraj. Z dnia na dzień. Mimo krótkiego stażu wiem jednak, że Internet jest mi niezbędny do egzystencji jak powietrze. Do czego zmierzam? Praca to punkt najłatwiejszy do opisania. Nie ma Internetu = nie ma tekstów. Niby coś tam można sklecić (jak np. ten artykuł), ale zazwyczaj bez pogłębienia wiedzy, jej weryfikacji, to zdecydowanie za mało. W encyklopedii nie znajdę porcji nowych informacji o przełomowych technologiach, a nawet jeśli to skąd wezmę odpowiednie zdjęcia i jak wrzucę wpis na stronę? Wydaje się, że problemem nie jest uzależnienie od urządzeń, ale Internetu.
Brak dostępu do sieci nierzadko powoduje paraliż w funkcjonowaniu gospodarstwa domowego. Tata nie pracuje, mama nie sprawdzi kilku rzeczy, dzieciaki nie pograją. Ciśnienie wzrasta wprost proporcjonalnie do okresu czasu bez łączności.
Napił się? To do domu!
Tylko co z tego wszystkiego wynika? W sumie to (nie)wiele. Czy spędzamy zbyt dużo czasu wpatrzeni w mniejsze bądź też większe „pudełko”? Jasne, że tak. Czy powinniśmy więcej czasu spędzać ze znajomymi na powietrzu nie zamykając się w innym pudełku – mieszkaniu? Najprawdopodobniej racja. I co z tym teraz zrobić? Pewnie… nic. Prawda jest taka, że często nam to pasuje. Zresztą, każdy z nas ma inne wyobrażenie udanego dnia. Niekiedy wiemy o tym, że przesadzamy, ale czasami najzwyczajniej nam to pasuje.
Pamiętajmy o jeszcze jednej rzeczy. Na sam koniec będzie jeszcze jedno pudełko – nie za duże, ani nie za małe, lecz w sam raz. To może jednak pora zrobić coś innego? W sumie to świetny pomysł! Pora przejąć inicjatywę! Tylko za sekundę… właśnie dostałem nową wiadomość.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
A ja powiem tak – wszystko jest dla ludzi, sęk w tym aby z tych wynalazków korzystać z głową – wtedy będzie ok.
Właśnie zmarnowałem 5 minut swojego czasu czytając ten artykuł, a mogłem zrobić coś konstruktywnego 🙂
Nie rozdzierajmy szat!!!!, ….Jeżdżąc codziennie samochodem, czy też jestem 'chory'?,
Korzystając z sieci tj., … płacąc rachunki, odbierając maile, kupując z NN ofert, czytając ciekawe artykuły, oglądając na YT ciekawe filmy i odtwarzając bajki dla dziecka…itd… NIE uciekniemy od tego 'cudu' naszych czasów i dobrze! Super, że żyję w tych czasach, DLA MNIE JEST TO REWELACJA NA MIARĘ 8 CUDU ŚWIATA 🙂
Kiedyś były książki, gazety, czasopisma. Internet jest po prostu tańszy. Żeby się czegoś dowiedzieć nie musisz szukać książki w księgarni, wystarczy poszperać w sieci, szybciej i taniej. Jeżeli tak korzystasz z internetu to jest to jak najbardziej ok. Gorzej jeżeli codziennie piszesz na Facebooku jaki kolor miała twoja kupa, wówczas trzeba próbować się leczyć. Najlepiej trzymać się z daleka od takich tworów jak Szajsbuc i tym podobne.
Tak się zastanawiam skąd Pan tyle o mnie wie? Marysiu, to Ty?