Platformówka z systemem turowym? Na pierwszy rzut oka to zestawienie wygląda bardzo dziwnie, zupełnie tak, jakby zestawić ze sobą strategię i FPS-a. Co ciekawe, ten dość niespotykany miks gatunków stał się udziałem polskiej produkcji – RONIN to bowiem dzieło Tomasza Wacławka, które z bardzo niepozornego projektu przekształciło się w pełnoprawną grę, która interesuje spore grono miłośników niekonwencjonalnej rozgrywki. Czas sprawdzić, czy zasłużenie.
Spis treści
Skrótem, czyli wideorecenzja RONIN
Pora na zemstę!
W grze wcielamy się w bohaterkę, która za cel obrała sobie pięcioro wpływowych ludzi trzęsących w posadach znienawidzoną przez nią korporacją. Dotarcie do nich nie jest jednak proste – wrogowie zdają sobie sprawę z nadchodzącego zagrożenia i starają się maksymalnie zabezpieczyć swoją osobę, stawiając całą masę komputerowych zabezpieczeń, furę strażników i dziesiątki świetnie wyszkolonych wojowników. My oczywiście musimy się przez to wszystko przedrzeć, najlepiej w miarę bezszelestnie i zostawiając za sobą kompleksowo wyczyszczone budynki. Z przeciwników rzecz jasna.
Rozgrywka została zrealizowana w bardzo ciekawy sposób – o ile samo poruszanie się i przedzieranie po kolejnych kondygnacjach budynku odbywa się w czasie rzeczywistym, tak walka została już zrealizowana w systemie turowym. Każdy fan platformówek zapewne właśnie zaczyna się zastanawiać, jakim cudem w rdzennie zręcznościowym gatunku może sprawdzić się podział ruchów na tury, ale w praktyce okazuje się, że to naprawdę pierwszorzędna idea. Dzięki niej bowiem jesteśmy w stanie spokojnie zastanowić się i zaplanować ruch, co jest szalenie istotne, gdyż potyczki z przeciwnikami (zazwyczaj występującymi w grupach) wcale nie są proste. Zważywszy na to, iż w trakcie zabawy jesteśmy wyposażeni tylko w katanę i linę, sprawa okazuje się nie najprostsza.
Bezpośrednie pojedynkowanie się z przeciwnikami polega na wykonywaniu skoków, za pomocą których możemy znokautować wroga, lub też od razu zaatakować go bezpośrednio z powietrza. Każdy skok dodatkowo możemy w wybranym momencie przerwać i delikatnie zmienić jego lot, korzystając ze wspomnianej wcześniej liny i znajdując inny punkt zaczepienia. Szukanie dogodnej pozycji do ataku nie jest takie łatwe – o ile przy pojedynczych przeciwnikach załatwienie sprawy szybkim ciosem kataną nie nastręcza zbyt wielu trudności, tak przy kilku solennie ostrzeliwujących nas wrogach na właściwy moment nierzadko musimy trochę poczekać, lawirując pomiędzy liniami oznaczającymi tor lotu pocisku wystrzeliwanego przez wroga w kolejnej turze. W praktyce więc, by pokonać przeciwnika, musimy naharować się bardziej i więcej niż w tradycyjnej platformówce. A wszystko rzecz jasna zależy głównie od wroga, który będzie chciał nam solidnie przeszkodzić w dążeniu do celu.
Eliminacja w turach
Na naszej drodze stają bowiem nie tylko strażnicy ze zwykłymi pistoletami, ale i wirtuozi sztuk walki czy też strzelcy wyborowi z shotgunami i karabinami maszynowymi. Unikanie ich ognia to konieczność – bohaterkę uśmierca bowiem każdy celny strzał z przeciwnej strony. Wykonujemy więc przeróżne skoki, ewolucje na linie i modyfikujemy tor naszego podskoku, starając się nie oberwać i przynajmniej na moment zdezorientować rywala. Czasami walki zamieniają się w czystą pamięciówkę i mozolne wykonywanie kolejnych, powtarzanych aż do perfekcji sekwencji – to tylko podkreśla, że mamy do czynienia z całkiem trudnym tytułem, w którym niejednokrotnie mocno napocimy się, zanim wyczyścimy daną kondygnację. Mimo to potyczki dają naprawdę masę satysfakcji i radości z przechodzenia kolejnych kłopotliwych punktów. A pomiędzy nimi mamy także hakowanie komputerów, rozbijanie szyb, pokonywanie trudnych sekwencji zręcznościowych i finalnie – ucieczki na motocyklach. Roboty nam nie zabraknie, a autor na całe szczęście dodatkowo jej nie utrudnia – cieszy obecność systemu gęsto rozmieszczonych checkpointów, których w tej grze potrzebujemy jak kania dżdżu.
Autor nie stara się nam zanadto ułatwiać rozgrywki – owszem, w trakcie zabawy możemy odblokować specjalne umiejętności, jednak jest to możliwe tylko i wyłączne po zaliczeniu każdego z piętnastu etapów na maksa, to jest wykonanie celu głównego wraz z trzema zadaniami pobocznymi. Te zazwyczaj dotyczą wyeliminowania wszystkich strażników i przeciwników, uniknięcia wzniecenia alarmu czy też oszczędzenia cywilów pracujących na usługach szych. To ostatnie zdecydowanie nie należy do najprostszych zważywszy na fakt, iż w ciągu kilku sekund po zauważeniu naszej obecności zostaje wykonany telefon do „centrali”, a w naszej okolicy pojawia się uzbrojony po zęby zastęp strażników. No ale kto powiedział, że musi być łatwo?
Ładna pikseloza
Wszystko to zaś w akompaniamencie ładnej, funkcjonalnej grafiki wykonanej w stylu pixel-art. – zarówno wnętrza budynków, jak i animacja przeciwników jest bardzo prosta, ale trzeba wziąć pod uwagę, że całą grę od początku do końca stworzył jeden człowiek. Przyjemność płynąca z zabawy to również kwestia całkiem intuicyjnego i przemyślanego systemu sterowania, który pozwala na wykonywanie karkołomnych manewrów przez naszą bohaterkę. Szczególnie istotna staje się możliwość zmiany toru lotu w trakcie skoku – nierzadko musimy zainterweniować na poczynania wrogów już w trakcie wykonywania ataku. Wydaje się jednak, że etapów mogłoby być trochę więcej – i nie dlatego, że jest ich jakoś szalenie mało, wszak rozgrywki wystarczy nam tutaj na 5-6 godzin: po prostu chciałoby się więcej.
RONIN to udany powiew świeżości w gatunku platformówek – turowy system walki sprawdza się tutaj naprawdę bardzo dobrze, choć przy bardziej wymagających sekwencjach konieczne staje się nauczenie poszczególnych ruchów na pamięć. Gra jest wciągająca, ale potrafi postawić graczowi spore wyzwanie – to tytuł szalenie niepozorny, ale jeśli damy mu szansę, odwdzięcza się ciekawą rozgrywką i kilkoma naprawdę fajnymi patentami na zabawę. To znak czasów, że jeden człowiek potrafi zrobić lepszą i bardziej wciągającą grę od studia zatrudniającego kilkuset pracowników. Miejmy nadzieję, że kolejny projekt autora tej gry również przyniesie coś nowatorskiego i grywalnego.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.