Testujemy Archer C9 – najnowszy model routera od TP-Link, oferujący szybki transfer danych w standardzie ac.
Czasy, kiedy router służył głównie do tego, by go podłączyć i zapomnieć o nim do czasu, aż Internet przestanie działać, minęły. Nowoczesne urządzenia oferują dużą ilość opcji – od funkcji domowej „chmury” dla danych, aż po serwer, na którym można postawić stronę www. Do takich właśnie produktów należy najnowszy TP-Link Archer C9. Jakie możliwości daje to urządzenie i czy jest lepsze, niż jego poprzednicy? Sprawdźmy!
Specyfikacja TP-Link Archer C9:
- Wspierane standardy bezprzewodowe: IEEE 802.11ac, IEEE 802.11n, IEEE 802.11g, IEEE 802.11b, 802.11a
- Pasma: 2,4 GHz i 5 GHz jednocześnie
- Transfer: 1300 + 600 Mbps
- Liczba portów: 4 Porty 10/100/1000Mbps RJ45 LAN, 1 Port 10/100/1000Mbps RJ45 WAN, 1 Port USB 3.0 / 1 port USB 2.0
- Protokoły: IPv4 i iPv6
- Bezpieczeństwo sieci: WEP 64/128 bit, WPA /WPA2, WPA-PSK/WPA2-PSK, Filtrowanie adresów MAC
- Zawartość opakowania: Archer C9, kabel Ethernet RJ-45, 3 anteny, instrukcja szybkiej instalacji, płyta CD, zasilacz
Wygląd i funkcjonalność
TP-Link Archer C9 prezentuje się naprawdę nieźle. W przeciwieństwie do poprzedników, nowy model jest biały, a nie czarny. Dzięki temu nie ma obaw, że na obudowie widoczne będą odciski palców, i to pomimo, że sprzęt wykończono błyszczącym lakierem.
Z przodu widzimy zbiór podświetlanych na niebiesko ikonek, informujących o stanie routera i podłączonych do niego urządzeniach. Oprócz tego znajdziemy jeszcze tylko niewielkie logo producenta na środku obudowy. Prosto i estetycznie.
Na górze obudowy umieszczono mocowanie dla trzech dołączonych antenek. Każdą z nich można niezależnie wygiąć, aby zmaksymalizować zasięg sygnału routera. Podoba mi się to, że Archer C9 stoi na podstawce, a nie leży, co nie tylko dobrze wygląda, ale też zapewnia właściwe chłodzenie podzespołów – tylna część obudowy wypełniona jest otworkami wentylacyjnymi. To również ciekawe rozwiązanie, po które wcześniej TP-Link sięgał rzadko – starsze modele zwykle leżały.
Z tyłu znajdziemy wejścia na kable (WAN + 4 x LAN), gniazdo ładowarki, przycisk wyłączający oraz resetujący oraz wejście USB starego typu. Z boku z kolei znalazło się miejsce na, nieobecny w poprzednich modelach, port USB 3.0. Do tego mamy jeszcze przycisk do wyłączania wifi np. na noc. dzięki czemu urządzenie cały czas jest włączone, ale znajduje się w stanie uśpienia i nie rozsyła sygnału (dzięki temu moc, jaką zużywa spada do minimum – sprytnie).
Dodanie jednego złącza USB w najnowszym standardzie było świetnym pomysłem. Dzięki temu możemy liczyć na sensowną szybkość przesyłu danych przy podłączeniu zewnętrznego dysku USB, co przydaje się nie tylko do oglądania filmów z „sieci” – wszakże nowy TP-Link może służyć za domową „chmurę”: wystarczy podłączyć do niego nośnik z danymi i można korzystać z plików na dowolnym urządzeniu. A drugi, wolniejszy port można w tym samym czasie zagospodarować podłączając choćby drukarkę, aby mogli z niej korzystać wszyscy użytkownicy sieci stworzonej przez Archera C9.
Oprogramowanie
TP-Link poszedł naprzód. Wreszcie zmienił się interfejs oprogramowania, który już nie przypomina programów rodem z lat 90-tych.
Nowe oprogramowanie prezentuje się dobrze i jest przyjazne dla użytkownika. Menu podzielone jest na trzy kategorie: „Quick Setup”, „Basic” i „Advanced”.
Pierwsza opcja daje nam możliwość szybkiej konfiguracji routera z łączem internetowym, opierającej się na sześciu prostych krokach. Instalacja jest uproszczona jak się tylko da, a urządzenie robi za nas większą część roboty, łącznie z określeniem, jaki typ sieci posiadamy (jeśli tego nie wiemy). Korzystając z instrukcji dołączonej w opakowaniu, nawet osoby nie znające tematu bez problemu sobie poradzą z instalacją routera.
W zakładce „Basic” skonfigurujemy nieco bardziej zaawansowane opcje, ale nadal w prosty sposób. Dzięki graficznemu interfejsowi wiele rzeczy można robić intuicyjnie. Za to duży plus. Z kolei zakładka „Advance”, jak sama nazwa wskazuje, przeznaczona jest dla użytkowników mających większą wiedzę w tematyce bezprzewodowych sieci. W tej zakładce znajdziemy mnóstwo opcji i wszystkie ważne informacje, ale żeby z niej korzystać trzeba mieć pojęcie co oznaczają poszczególne kategorie w menu. Sprawy nie ułatwia brak polskiego menu. Trzeba znać nie tylko prosty język, ale i specjalistyczne określenia, jednak dla zaawansowanych użytkowników i to nie powinno być problemem.
Z poziomu podstawowego menu będziemy mogli ustawić połączenie routera np. z dyskiem zewnętrznym czy drukarką, a nawet skonfigurować wifi dla gości. To kolejna fajna funkcja. Żeby jednak zrobić coś więcej trzeba będzie przedzierać się przez menu zaawansowane. Ale kto już to zrobi, będzie mógł korzystać z wielu ciekawych opcji. Jedną z nich jest chociażby kontrola rodzicielska, która pozwala na ustalenie, jakie strony mają być blokowane w naszym domowym wifi. Można więc na przykład zablokować dostęp do facebook’a, co da rodzicom duże pole do popisu w negocjacjach z dziećmi. 😉
Wydajność
Najnowszy router TP-Linka obsługuje najwyższy standard wifi, czyli 802.11 ac. To, jak szybko radzi sobie z przesyłaniem plików, testowaliśmy na dwa sposoby. W pierwszym przypadku podłączyliśmy do routera przez kable ethernetowe dwa komputery z dyskami SSD i przesyłaliśmy pomiędzy nim pliki – jeden duży plik i folder z małymi plikami.
Drugi test robiliśmy w podobny sposób, tyle że przy użyciu dedykowanej karty sieciowej producenta, która była podłączona do jednego z komputerów. Archer T4U, podobnie jak sam router obsługuje najszybszy standard WIFI, czyli 802.11.ac, jednak łączna prędkość, jaką może zaoferować karta (sieć 2,4 GHz+ 5GHz) to 1200 Mbps, podczas gdy sam router daje nam teoretycznie 1900 Mbps (1300 Mbps + 600 Mbps). Można więc powiedzieć, że karta ogranicza nieco możliwości routera, będąc dla niego swoistym „lejkiem”.
Zgodnie z przewidywaniami, router potrzebował więcej czasu, żeby poradzić sobie z zestawem małych plików, niż jednym dużym, za to wartości uploadu i downloadu okazały się być zbliżone. Najwyższy wynik osiągnęliśmy oczywiście przy połączeniu kablowym, jednak i wydajność wifi nie budziła naszych zastrzeżeń. Duży plik „przepchnęliśmy” przez sieć w zaledwie 3,5 minuty – a mówimy tutaj o filmie zajmującym 7,3 GB. Oto, jak przedstawiają się pełne wyniki:
Dwa komputery połączone z routerem kablem:
- Jeden plik 7,3 GB – 77,20 MB/s (download) i 89,15 MB/s (upload);
- Folder 5,6 GB (4146 plików) – 25,25 MB/s (download) i 31,62 MB/s (upload);
Jeden komputer połączony kablem, jeden radiowo przez kartę TP-Link
- Jeden plik 7,3 GB – 35,66 MB/s (download) i 32,99 (upload);
- Folder 5,6 GB (4146 plików) – 13,59 MB/s i 11,72 (upload)
W kolejnym kroku sprawdziliśmy, jak wygląda praktyczny zasięg routera. W tym celu, tradycyjnie, przeprowadziliśmy trzy pomiary.
Pierwszy pokazuje, jak działa router, gdy urządzenie odbierające sygnał jest w tym samym pokoju. Jak widać, w obu przypadku obu częstotliwości wyniki są prawidłowe i zbliżone do siebie.
Test drugi bazuje na warunkach, w których większość użytkowników będzie sprawdzać swoje urządzenia – router postawiliśmy w jednym pokoju, a urządzenie odbierające sygnał – w innym. Pomiędzy nimi była jedna solidna ściana i około 10 metrów przestrzeni. Tutaj, w przypadku częstotliwości 5 GHz sygnał zaczyna się już pogarszać, ale nadal możliwy jest bezproblemowy transfer danych z użyciem obu pasm.
W teście trzecim router postawiliśmy na innym piętrze, niż urządzenie odbierające sygnał. Wyniki okazały się przewidywalne – w przypadku częstotliwości 2,4 GHz sygnał uległ pogorszeniu, ale nadal był używalny, podczas gdy pasmo 5 GHz w praktyce było już bezużyteczne. Podobne osiągi notują i inne testowane przez nas routery ac, nie jest to więc duża wada Archera C9.
Także pod względem stabilności połączenia nie mamy na co narzekać – poniższy wykres pokazuje wahania mocy sygnału w każdym z 3 scenariuszy, przy czym zielona linia to pasmo 2,4 GHz, a żółta – 5 GHz.
Reasumując – wyniki są dobre.. Ba, są nawet zauważalnie lepsze, niż w testowanym przez nas rok wcześniej routerze Planet, który również obsługiwał najnowszy standard transmisji. W praktyce, prędkość gwarantowana przez Archera C9 jest na tyle dobra, że bez problemu możemy oglądać film 4K z dysku przenośnego i to nawet w przypadku, gdy router podłączony jest do komputera tylko przez wifi.
Podsumowanie
TP-Link Archer C9 to bez dwóch zdań router z wyższej półki. Producent wyciągnął wnioski z poprzednich wersji i w nowej edycji poprawił właściwie wszystkie błędy, na które użytkownicy zwracali uwagę. Mamy więc wreszcie USB 3.0 (i dodatkowe USB 2.0), ciekawszy wygląd a także nowy interfejs oprogramowania, dzięki któremu nawet użytkownicy nie posiadający wiedzy na temat routerów bez problemu skonfigurują połączenie z siecią i ustawią podstawowe funkcje dodatkowe, które oferuje sprzęt.
Bezprzewodowa transmisja plików wewnątrz wybranej sieci, konta gości, możliwość stworzenia domowej chmury, ustawiania dla drukarki kolejki drukowania online… Czy czegoś brakuje z punktu widzenia użytkownika szukającego sprzętu do domu? Być może możliwości podłączenia modemu 3G (nasze akcesoria nie zostały rozpoznane) i ciut lepszego zasięgu na paśmie 5 GHz – ale to w zasadzie jedyne wady, które warto wypunktować. Nowy TP-Link to naprawdę fajne urządzenie, które pokazuje, jak bardzo zmieniły się produkty sieciowe na przestrzeni ostatnich lat. W dodatku, dzięki fajnemu wyglądowi TP-Link może wtopić się w domowe otoczenie, nie szpecąc go. Mi się spodobał, dlatego postanowiłem go nagrodzić maniaKalnym wyróżnieniem.
ZALETY
|
WADY
|
Ceny w sklepach
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
zamierzam kupić troszkę tańszy Archer C8. Można spodziewać się recenzji i porównanie np. z C7 ?
Za te pieniądze to już LTE powinno być standardem, a tu tylko teoretyczna prędkość i cena jak zawsze nie adekwatna do możliwości.
Sam kiedyś kupiłem z T-Telekom router Speedport W900V który działa do dziś i ma większe możliwości niż ten i dałem za niego ok 300 zł.
Kupiłem 4ro krotnie tańszego asusa – co prawda 2 antenki ma tylko ale też AC – zasięg w domu piętrowym też „nie powala” ale przynajmniej modem LTE z tym śmiga…
Szkoda, że nie przetestowano tego USB 3.0 bo do tej pory to nie USB2.0 było przeszkodą skoro wykorzystywano zaledwie dziesiątą część jego pasma. Zabieg chyba czysto marketingowy.