ThinkPad Edge wręcz musi się podobać. Projektanci postawili wszystko na jedną kartę i postanowili pomyśleć o użytkownikach, dla których wygląd jest nie mniej ważny, niż wnętrze (laptopa). Jakość wykonania niejednokrotnie jest pomijana przy wyborze sprzętu. A szkoda, gdyż to ona decyduje o żywotności komputera i komforcie naszej pracy.
Warto zastanowić się czy przy zakupie nie zrezygnować z kilku dodatkowych laptopowych gadżetów na rzecz trwałych materiałów wykorzystanych do produkcji urządzenia. Na szczęście Edge wykonany jest niemalże perfekcyjnie. Projektanci stanęli na wysokości zadania, w efekcie czego otrzymujemy solidną, trwałą i wytrzymałą obudowę. Wykonana ona została z trwałego, czarnego plastiku ze srebrną obwódką oraz pokrytą błyszczącą, czerwoną farbą (lub białą czy czarną – w zależności od modelu) pokrywą ekranu. Wbrew pozorom nie stanowi ona magnesu na odciski palców – owszem, gromadzi się na niej kurz oraz tłuste smugi, ale nie dzieje się to nagminnie. Większych problemów z pielęgnacją Edge brak, obudowę wystarczy przetrzeć wilgotną szmatką, by pozbyć się niechcianego brudu.
Z daleka Edge wygląda zgrabnie, a sama bryła jest smukła i zgrabna – żadne elementy obudowy nie odstają, co sprawia, że sprzęt wygodnie trzyma się w dłoni. Jakość materiału budującego przestrzeń wokół klawiatury jest bardzo solidna – ani nie drgnie pod naciskiem nadgarstków. Gorzej jest już z ramką okalającą ekran – tutaj używając nieco większej siły jesteśmy w stanie obudzić w laptopie niepokojące trzaski. Ale powiedzmy sobie szczerze – dla chcącego nie problem oderwać nawet najmocniej przymocowany wyświetlacz.
Skoro o zawiasach już mowa to sprawiają one wrażenie solidnych, aczkolwiek nie aż tak, jak w poprzednich edycjach ThinkPadów. Przy otwieraniu i zamykaniu klapy czuć naturalny opór, a sama matryca się nie chwieje. Przewiduję jednak, że po dłuższym (wieloletnim) użytkowaniu mogą być z nią pewne problemy. Ogromnym plusem Edge jest fakt, że brak ograniczenia odchylenia pokrywy ekranu – w razie potrzeby jesteśmy w stanie uzyskać kąt nawet minimalnie większy, niż 180 stopni. Dzięki temu, na ekran będziemy mogli spojrzeć pod każdym możliwym kątem.
Komputer nie posiada praktycznie żadnych kontrolek. Jedynymi świecącymi elementami są w nim kropki w nazwie ThinkPad, które znajdziemy w dwóch miejscach: na pokrywie ekranu i pod klawiaturą. Nadaje to sprzętowi ascetycznego wyrazu i sprawia, że nic nie odwraca naszej uwagi od zawartości ekranu. Z drugiej strony nie jesteśmy na bieżąco informowani o pracy dysku, WiFi, itp. Obok wejścia zasilacza (z boku laptopa) znajduje się niewielka dioda włączająca się, gdy bateria się wyczerpuje. Pomysł doprawdy poroniony – w takie miejsce podczas normalnej pracy nikt nie zagląda. Przycisk Power umieszczony został nad klawiaturą po prawej stronie.
ThinkPad Edge zapewni nam podstawowe i bardziej zaawansowane złącza.
Z lewej strony znajdziemy blokadę Kensington, wlot wentylatora, VGA, HDMI, wyjście LAN oraz jeden port USB.
Prawa strona należy do wejścia zasilacza, dwóch portów USB, wejścia/wyjścia mikrofon/słuchawki oraz slotu karty SDHC.
Z tyłu notebooka poza baterią nie znajdziemy nic, natomiast jego przód wolny jest od jakichkolwiek portów i dodatkowych elementów.
Niestety, Lenovo ThinkPad Edge nie posiada napędu optycznego. Jest to miecz obosieczny, który z jednej strony diametralnie zmniejsza wagę laptopa, a z drugiej pozbawia go wielu ważnych funkcji. Reasumując wszystkie plusy i minusy absencję dysku optycznego należy jednak traktować jako poważną wadę notebooka (Edge to przecież nie netbook!).
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Komentarze