Czy warto wydać 600 złotych na słuchawki? Jeśli prezentują świetną jakość dźwięku i wykonania, to w pewnych przypadkach można wybaczyć taką kwotę. Czy tak jest w przypadku Plantronics BackBeat Sense?
Już pierwszy rzut oka na pudełko sugeruje, iż mamy do czynienia z produktem z wyższej półki. Słuchawki przyjechały do nas w eleganckim, czarnym opakowaniu – wewnątrz znajdował się bardzo ładny, szary futerał, wewnątrz którego umieszczone zostały rzeczone słuchawki wraz z akcesoriami. Tych nie ma zbyt wiele – do naszej dyspozycji producent oddaje kabel audio pozwalający na połączenie słuchawek ze źródłem dźwięku oraz kabel micro-USB pozwalający na podładowanie akumulatora znajdującego się wewnątrz słuchawek. Trzeba jednak przyznać, że samo opakowanie sprzętu zdecydowanie wybija się na tle rynkowych standardów.
Świetne wrażenie robią również same słuchawki – to bardzo prosta, acz stylowa konstrukcja. Mamy do czynienia z modelem nausznym, ze stosunkowo małymi nausznikami – te jednak wykonane są z bardzo wygodnej pianki, łatwo dopasowującej się do kształtu ucha, a całość wykończono skóropodobnym materiałem, który prezentuje się naprawdę dobrze. Co ważne – nauszniki możemy także obrócić o 90 stopni, dzięki czemu są one znacznie łatwiejsze w transporcie. Warto także wspomnieć o tym, iż nawet długotrwałe noszenie słuchawek nie powoduje pocenia czy bólu uszu, więc pod względem ergonomii BackBeat Sense zdecydowanie się bronią.
Szybki rzut oka na zewnętrzną część nauszników pokazuje, iż mamy tutaj do czynienia z kilkoma ciekawymi funkcjami znacznie ułatwiającymi słuchanie muzyki. Na prawym nauszniku znajdziemy przycisk umożliwiający szybkie łączenie się z urządzeniem za pośrednictwem Bluetooth – cały proces jest bezproblemowy i trwa ledwie kilka sekund. Znajdziemy tu także przycisk przełączający pomiędzy zasilaniem akumulatorowym oraz połączeniem za pomocą kabla audio, jak również wejście na kabel audio oraz kabel micro-USB służący do ładowania akumulatora.
Więcej ciekawostek skrywa lewy nausznik – na głównym okręgu znajdziemy zestaw przycisków służących obsłudze odtwarzanych utworów. Za ich pomocą zatrzymamy bądź wznowimy odtwarzanie, jak również zmienimy kawałek na liście odtwarzania o jedną pozycje w tył bądź w przód. Dodatkową funkcjonalnością jest także pokrętło głośności – pozwala ono na jednorazową zmianę jej skali o jeden poziom, zarówno w dół, jak i w górę. Nie brak także technologii OpenMic uruchamianej za pośrednictwem czerwonego przycisku – za jej pomocą zamiast muzyki odtwarzany jest dźwięk nagrywany z otoczenia, przez co możemy swobodnie prowadzić konwersację z osobą obok.
Cała konstrukcja jest bardzo lekka – słuchawki ważą zaledwie 140 gramów, co jest między innymi zasługą pałąka, od którego głowę oddziela element wykonany z identycznego materiału, co nauszniki. Pałąk jest regulowany w 10 stopniowej skali – skok pomiędzy kolejnymi poziomami jest bardzo wyraźny, a pomocna w ustawieniu odpowiedniego rozmiaru jest numerowana skala umieszczona na słuchawkach. Nie brak tutaj także czujnika – po odsunięciu słuchawek od uszu na kilkadziesiąt centymetrów, automatycznie przestają one grać, tym samym oszczędzając akumulator.
Jak zapewne się spodziewacie, całościowo słuchawki wyglądają naprawdę pierwszorzędnie – są dobrze spasowane, a poszczególne ich elementy w ogóle nie trzeszczą. Pod względem wykonania to bardzo wysoka półka, co nikogo nie powinno dziwić zważywszy na ich cenę.
Przetworniki zastosowane w tym modelu nie należą do największych – ich rozmiar to 32 mm, ale mimo to udało się utrzymać dość standardowe pasmo przenoszenia na poziomie 20 – 20000 Hz. Mimo niewielkich rozmiarów głośność odtwarzanej muzyki jest naprawdę dobra, choć teoretycznie wydawałoby się, że powinno być inaczej. Wokale są wyraźne i czyste, a skala dźwięków – szeroka. Wbrew pozorom słuchawki średnio nadają się do kawałków z wieloma niskimi tonami czy grubymi basami – tutaj chyba jednak warto rzucić okiem w stronę innych propozycji; jakość muzyki co prawda nie jest zła, ale widać różnicę w przypadku kawałków rockowych czy z gatunku pop, aniżeli mocnych utworów hip-hopowych.
Co istotne w przypadku tych słuchawek to fakt, iż różnica pomiędzy dźwiękiem odtwarzanym poprzez kabel audio a za pośrednictwem Bluetootha jest praktycznie niesłyszalna – nie ma więc tutaj bardzo popularnego w tańszych modelach syndromu gorszej jakości dźwięku podczas pracy na akumulatorze, co należy uznać za wielką zaletę testowanego modelu.
Sam akumulator wedle zapewnień producenta ma nam wystarczyć na około 18 godzin pracy, ale spokojnie możecie sobie od tego czasu odjąć kilka godzin – realny czas pracy na baterii to około 11-12 godzin. Podobnie z przymrużeniem oka trzeba traktować informacje producenta odnośnie zasięgu słuchawek w stosunku do urządzenia odtwarzającego – choć zastosowany w tym modelu moduł to Bluetooth 4.0 z EDR klasy pierwszej, to problemy z odtwarzaniem w miejskich realiach zaczynają się po około 20-30 metrach. 100 metrów podawane przez producenta być może jest możliwe do uzyskania, ale zapewne na otwartej, niczym niezmąconej przestrzeni.
To, co zaskakuje in minus, to z pewnością brak aktywnej redukcji szumu, co w słuchawkach za taką kwotę powinno się raczej znaleźć. Pasywna redukcja niestety nie wystarcza podczas jazdy autobusem czy w warunkach tradycyjnego miejskiego zgiełku, a pogłaśnianie dźwięku ponad stan raczej nie jest sensowną taktyką.
Słuchawki Plantronics BackBeat Sense to model naprawdę świetnie wykonany i równie dobrze wyglądający – takie słuchawki będą świetnym uzupełnieniem ubioru wszystkich osób ceniących sobie dobry wygląd, a przy tym ich jakość jest naprawdę zadowalająca. Mimo zastosowania małych przetworników, głośność oraz jakość dźwięku jest na naprawdę dobrym poziomie, za wyjątkiem niskich tonów które momentami nie brzmią najlepiej. Brakuje trochę sensownej redukcji szumów, ale jeżeli szukacie eleganckich, świetnie wykonanych słuchawek to trafiliście pod dobry adres. Jeśli oczywiście zaakceptujecie cenę zdecydowanie nie należącą do najniższych…
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.