Teraz docieramy do sekcji, w której ThinkPad Yoga 260 powinna pokazać, że jest warta (niemałych przecież) pieniędzy. Sprzęt trafił do sklepów w wielu różnorodnych konfiguracjach – my testowaliśmy wersję z czterordzeniowym procesorem Intel Core i7-6500U, 8 GB RAM, zintegrowaną kartą graficzną Intel HD Graphics oraz dyskiem SSD o pojemności 256 GB. System to Windows 10 w wersji Pro.
Na początek zerknijcie na często wykorzystywany przez nas test syntetyczny z pakietu PCMark 8 – wybraliśmy scenariusz Work najlepiej odwzorowujący zachowanie urządzenia w „pracy”, a wiec w zadaniach, takich jak praca z dokumentami, serfowanie po Sieci, wideokonferencje, obsługi baz danych – bo w takich zadaniach zapewne ten model będzie najczęściej wykorzystywany.
Jak widać po powyższych wykresach, ThinkPad Yoga 260 radzi sobie dobrze. Nie na tyle, aby wyraźnie zdystansować się od konkurencji (czy starszego modelu X250), co nie zmienia faktu, że mamy do czynienia ze sprzętem oferującym odpowiednią wydajność i możliwości sprzętowe w kontekście zastosowań biznesowych.
Teraz czas na test wydajności grafiki. Tutaj skorzystamy z benchmarków Sky Diver (3Dmark) oraz T-Rex 3.0 w trybie onscreen (GFX Bench 4).
I także i w tym wypadku Yoga 260 radzi sobie w teorii lepiej niż reszta stawki – oczywiście nie są to jakieś porażające różnice, ale fakt jest taki, że to jeden z wydajniejszych przedstawicieli linii Yoga na rynku. Oczywiście główna w tym w zasługa wydajnego procesora, jednego z lepszych z szóstej generacji CPU o kodowej nazwie Skylake, który „współpracuje” ze zintegrowanym układem graficznym. Ale teoria jest tylko teorią.
Tak, mocy obliczeniowej zabraknąć nie powinno. Ale to stwierdzenie nie tyczy się gier, bo Yoga 260 nie jest laptopem gamingowym. O ile pogramy w gry ze sklepu Windowsa, tak większe produkcje zdecydowanie sprawią temu sprzętowi niemały kłopot. Nawet leciwe już Diablo III nie osiągnęło granicy płynności, czyli 30 klatek na sekundę, na niskich ustawieniach graficznych w FullHD, co jednoznacznie przekonuje, że w nowsze, a nawet kilkuletnie tytuły na Yodze 260 raczej nie pogramy.
Lenovo ThinkPad Yoga 260 chłodzony jest aktywnie za pomocą wentylatorów umieszczonych wewnątrz obudowy. Te jednak – jeśli chodzi o hałas – dają się we znaki tylko podczas solidnego obciążenia. Cały system jest zaprojektowany dobrze, przez co zazwyczaj szum wentylatorów towarzyszy nam rzadko i nie przeszkadza w pracy. Jeśli jednak rozgrzejemy sprzęt do czerwoności, to szum będzie odczuwalny (zmierzona przez nas maksymalna wartość to 45 dB).
To, co cieszy, to fakt, iż dzięki dobrze skonstruowanemu chłodzeniu, nawet w stresie temperatura procesora jest trzymana w ryzach – maksymalna zmierzona przez nas temperatura to 74 stopnie, brak także jakichkolwiek przejawów zjawiska throttlingu. Dobre rezultaty w chłodzeniu procesora przekładają się także na odpowiednią temperaturę obudowy – ta generalnie nie przekracza granicy czterdziestu stopni, poza małymi wyjątkami w miejscu, w którym umieszczony jest procesor. Jedno jest pewne – na pewno nie poparzymy się, trzymając laptopa w rękach czy na kolanach.
Lenovo wewnątrz ThinkPada Yoga 260 umieściło 4-komorową baterię litowo-jonową o pojemności 44 Wh. Wedle producenta zapas ogniwa powinien nam wystarczyć na 10 godzin pracy ze sprzętem, ale nasze testy potwierdziły, że to szacunki dalece odległe od faktycznego stanu rzeczy.
Do potwierdzenia tych słów posłużyły nam różnego rodzaju testy syntetyczne – poniżej prezentujemy wyniki jednego z niezależnych, testowych scenariuszy z pakietu PCMark 8. Pomiarów dokonałem przy jasności ekranu sprowadzonej do standardowych dla mobiManiaKa 120 cd/m2.
I niestety – powiedzieć w tym wypadku, że Yoga 260 osiągnęła przeciętny wynik, to tak jakby nie powiedzieć absolutnie nic. Niecałe trzy godziny pracy na baterii to wynik daleki od oczekiwanego – to niewiele nawet porównawszy sprzęt ze starszymi laptopami Lenovo. Pod tym względem notebook nie spełnił moich oczekiwań.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.