O tym, że gamingowe laptopy to hit, nie trzeba nikogo przekonywać. Segment przeznaczony dla graczy rośnie cały czas, choć jak pokazują wyniki sprzedaży, nie wszyscy mogą być w pełni zadowolony z tego, ile gamingowych maszyn wylądowało w rękach klientów.
To, co zapewne interesuje wszystkich producentów laptopów gamingowych (a z miesiąca na miesiąc jest ich coraz więcej), to fakt, iż w ujęciu globalnym branża sprzętów dla graczy cały czas rośnie. W 2016 roku sprzedano około 4,5 miliona laptopów do gier, co stanowi około 10% wzrost w stosunku do roku 2015, gdzie do graczy trafiło 3,9 miliona sztuk. To akurat wcale nie dziwi – to świetny biznes, a że gracze nie oszczędzają na sprzęcie, to wiemy nie od dziś.
Nie zmieniły się również proporcje jeśli chodzi o największych producentów. Ponownie niemal połowę gamingowego tortu podzieliły między siebie ASUS i MSI, które łącznie sprzedały nieco ponad 45% wszystkich laptopów, które trafiły do nabywców w 2016 roku. Palmę pierwszeństwa utrzymał ASUS, który zapisuje na swoich koncie 1,2 mln sztuk, drugie z kolei jest MSI z 850 tys. egzemplarzy. O ile dla tych pierwszych uzyskany wynik jest sukcesem, tak w obozie MSI można mówić o małym rozczarowaniu. To właśnie oni liczyli na sprzedaż w okolicach 1,2 miliona, ale rzeczywistość trochę zrewidowała plany tej spółki. Reszta stawki to już całe mnóstwo mniejszych producentów, na czele z HP, Lenovo, Razerem, Gigabyte, Acerem i Eurocomem.
Wzrost w tym segmencie to zasługa przede wszystkim trzech obszarów: Azji Południowo-Wschodniej, Europy Wschodniej oraz Ameryki Łacińskiej. Oczywiście na rok 2017 najwięksi producenci przewidują wzrosty, choć już znacznie ostrożniejsze, mające wynieść od 10 do 15% w porównaniu do 2016 roku. I są to założenia, które wydają się być jak najbardziej do spełnienia – rynek atakują nowi gracze, z Samsungiem na czele, i wiele wskazuje, że będzie to naprawdę ciekawy rok. Rok pełen interesujących premier i coraz mocniejszych sprzętów, przez co znów wielu będzie poważnie myśleć, wybierając pomiędzy laptopem a gamingowym pecetem.
źródło: nextpowerup
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.