Patrząc na ceny nowych podzespołów komputerowych i obserwując, w jakim tempie one rosną, zawsze zastanawiam się, gdzie znajduje się ta cienka, czerwona linia, która poddaje w wątpliwość sens kupna nowej karty graficznej czy procesora. No i chyba właśnie nadszedł ten moment – wraz z premierą układu graficznego GeForce GTX 1080 Ti.
Kilkadziesiąt godzin temu mieliśmy do czynienia z premierą zdecydowanie najmocniejszego układu graficznego dostępnego na rynku – NVIDIA zaprezentowała bowiem kartę GeForce GTX 1080 Ti, która absolutnie dystansuje wszystkie osiągnięcia swojej podstawowej siostry, czyli GTX 1080. To bowiem model z aż 11 GB pamięci graficznej GDDR5X i zegarem o bazowej częstotliwości 1530 MHz, a nawet 2 GHz w trybie OC. Potężny układ, bez dwóch zdań, porównywalny z GTX Titan X oraz aż o 35% lepszy pod względem wydajności od GTX 1080. Jak się jednak doskonale spodziewacie, potężna jest także cena nowej karty graficznej NVIDII – sugerowana cena wynosi bowiem 699 dolarów.
699 dolarów, czyli w przeliczeniu po dzisiejszym oficjalnym kursie NBP – 2830 złotych. Ale Polacy zawsze płacą „podatek od nowości”, więc oficjalna cena tego układu w naszym kraju wynosi 3650 zł (GeForce GTX 1080 Ti w wersji Founders Edition). I w tym momencie należy zastanowić się nad tym, gdzie kończy się zdrowy rozsądek, a zaczyna szaleństwo.
Ja wiem, że czasy się zmieniają, ale ledwie pięć lat temu za 1700 złotych złożyłem peceta, który był w stanie udźwignąć każdą, nawet najbardziej odbajerzoną pod względem graficznym grę. Oczywiście, złożyły się na to czynniki w postaci stosunkowo taniego dolara oraz jako takiej konkurencji na poletku kart graficznych ze strony AMD, niemniej jednak w branży dzieje się coś naprawdę niedobrego. To bowiem nie do pomyślenia, by topowa karta graficzna kosztowała ponad 3000 złotych – słowem, jeżeli chcecie kupić sobie GTX 1080 Ti, to musicie pracować cały miesiąc (przy założeniu, że zarabiacie średnią krajową), a do tego możecie jedynie jeść chleb maczany w wodzie i kąpać się co trzy dni.
A co najciekawsze, okazuje się bowiem, iż w cenie nowej karty graficznej NVIDII śmiało możemy kupić całkiem przyzwoitego laptopa, na którym odpalimy większość współczesnych gier. Może nie w najwyższych detalach, może nie w 4K, ale jeżeli nie jesteście freakami technologicznymi z wypchanym portfelem, to szczerze powiedziawszy nie wiem, jak można skusić się na nową kartę NVIDII. W zamian za to zdecydowanie lepiej kupić np. laptopa Lenovo 700 z procesorem Core i5, 4 GB RAM i kartą graficzną GeForce GTX 950. Albo lepiej – Hyperbooka N85 z najnowszym układem Kaby Lake i grafiką GTX 1050 (mieliśmy już okazję testować obie maszyny). Albo nawet Della Precision 7567 z praktycznie tymi samymi parametrami, co Hyperbook, tyle że w cenie około 4000 zł. To komputery ze średniej półki, ale stosunkowo wydajne – w najciekawsze gry spokojnie pogramy. Rachunek ekonomiczny jest więc raczej oczywisty.
Ale to koniec cenowych rewelacji – w sklepach cały czas dostępny jest GTX Titan X, czyli karta, która nawet kilka miesięcy po premierze kosztuje w naszym kraju prawie… 5000 złotych. A w tej cenie o zakup naprawdę dobrego gamingowego laptopa jest już naprawdę nietrudno. Za 4988 wedle oficjalnego cennika wspomnianego Hyperbooka N85 rozbudujecie do konfiguracji z procesorem i7-7700HQ, mocniejszą grafiką GeForce GTX 1050 Ti i 8 GB RAM. To już sprzęt naprawdę bardziej niż dobry.
Jednoznacznie mamy do czynienia z sytuacją, w której producenci podzespołów komputerowych starają się robić wszystko, by wyciągnąć z portfeli graczy jak najwięcej. Jakkolwiek nie jestem zwolennikiem kupowania laptopów gamingowych, tak również uważam, że to, co dzieje się ostatnio w kwestii pecetowego hardware’u jest grubą przesadą. Nie dajmy się tak skubać – już niebawem okaże się zapewne, że nowa generacja kart graficznych jest przestarzała, a GeForce wypuści na rynek nową serię, znów lepszą, potężniejszą i droższą. I to pewnie za 2-3 lata.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Komentarze
Ponadto jaki to jest postęp skoro karta o wydajności GTX 965M kosztuje 5000zł!? Przecież NVIDIA sprytnym zabiegiem podmiany cyferek zrobiła wszystkich w konia!
Czy autor ma świadomość tego, że PC'et to także laptop? Czy autor coś brał porównując 1080Ti do padła laptopowego pod tytułem 1050 za "jedyne" 5000zł? No faktycznie można zrobić interes życia.......