Testujemy Lenovo Y27f – zakrzywiony monitor dla gracza, z technologią AMD FreeSync i funkcjonalną podstawką.
Zakrzywione monitory do gier robią się coraz popularniejsze. Doskonale wie o tym Lenovo, które niedawno zaserwowało gamingowy model Lenovo Y27f, który zdążył już trafił w nasze maniaKalne ręce.
Czy zakrzywiony ekran o przekątnej 27″ to na tyle mocna zaleta, aby rozważyć zakup tego urządzenia? Czy gracze powinni już szykować portfele? Odpowiedzi na te pytania szukamy w recenzji monitora Lenovo Y27f.
Dane podstawowe | |
Model na rok | 2017 |
Technologia 3D | brak |
VESA | TAK |
Wymiary i waga z podstawą | 625 x 563 x 241 mm, 6 kg |
Głośniki | brak |
Pivot | brak |
Pobór prądu (włączony) | 32.0 W |
Obraz | |
Przekątna ekranu | 27.0 cale |
Rodzaj matrycy | VA |
Rozdzielczość | 1920 x 1080 |
Odświeżanie | 144 Hz |
Jasność | 350 cd/m2 |
Powłoka | matowa (non-glare) |
Czas reakcji GTG | 4 ms |
Złącza | |
Wejście D-Sub | brak |
DVI | brak |
HDMI | 1, HDMI 1.4 |
DisplayPort | 1, DisplayPort 1.2 |
USB | 5 |
Wyjście słuchawkowe | 1 |
Trzeba przyznać, że jak na konstrukcję dedykowaną głównie graczom, Lenovo postawiło na stonowaną kolorystykę – praktycznie cała obudowa została utrzymana w czarnej kolorystyce, z jedynie niewielkimi czerwonymi akcentami sygnalizującymi, iż mamy do czynienia ze sprzętem gamingowym.
Front monitora jest klasyczny – ramki okalające ekran mają grubość około 1,5 cm, nieco większa jest oczywiście dolna listwa. Patrząc od dołu, w lewym rogu znalazło się miejsce na logo producenta, natomiast po prawej stronie umieszczono przyciski do obsługi OSD oraz wyboru trybów wyświetlania obrazu. I tak naprawdę nie ma się więcej nad czym rozwodzić – gdyby nie zakrzywiony panel monitor wyglądałby, jak setki standardowych konstrukcji.
Patrząc na tył obudowy, jedynym elementem rozbijającym monotonię ciemnego wykończenia są czerwone akcenty na kratkach wentylacyjnych oraz przy podstawce. Wygląda to ładnie – zwłaszcza w porównaniu do wielu efekciarskich i pstrokatych modeli ozdobionych ponad miarę. Nie zabrakło oczywiście wielkiego logo Lenovo, które zostało umieszczone w lewym, górnym rogu.
Porty zostały umieszczone w dwóch miejscach – w specjalnej wnęce na tyle monitora znajdziemy 3 gniazda USB 3.0, jak również po jednym złączu DisplayPort 1.2 oraz HDMI 1.4.
Pozostałe dwa porty USB 3.0 oraz złącze słuchawkowe umieszczono z kolei na lewej ramce ekranu, przez co zyskujemy bardzo łatwy dostęp np. do możliwości ładowania urządzenia mobilnego czy też podpięcia słuchawek.
Warto także wspomnieć o specjalnym wieszaku na słuchawki, który wysuwamy z bocznej ramki monitora – to dobry patent w momencie, w którym np. musimy odejść od monitora.
Świetnie wrażenie robi także podstawka – pozwala na poruszanie ekranem w górę i w dół w zakresie 11 centymetrów, jak również pochylanie matrycy o 5 stopni i odchylanie o 30 stopni. To spore ułatwienie dla osób, które lubią precyzyjnie dostosować nachylenie ekranu do swoich potrzeb. Cieszy także możliwość obrotu ekranu na boki i to aż o 30 stopni, zarówno w lewą, jak i w prawą stronę. Nie można także zapomnieć o możliwości zamontowania monitora na ścianie dzięki otworom montażowym VESA 100×100 mm.
Sterowanie panelem OSD odbywa się za pośrednictwem przycisków umieszczonych w prawym, dolnym rogu frontowego panelu. Są one na tyle duże, że nie będziemy mieli żadnych problemów z ich obsługą. Podstawę stanowią oczywiście różnorodne tryby wyświetlania obrazu, dostosowane do poszczególnych gatunków gier – mamy tu predefiniowane ustawienia zgodne z dynamiką produkcji FPS czy też RTS, choć nie brak ustawień związanych z multimediami.
Oczywiście w każdej chwili możemy wybrać własne ustawienia jasności i kontrastu ekranu, jak również temperatury barwowej. Otrzymujemy również szansę skorzystania z technologii Flicker Free ograniczającej migotanie obrazu, jak również redukcji niebieskiego światła czy trybu Overdrive. Możliwości personalizacji monitora są więc spore i w tym aspekcie warto docenić to, co oferuje model Lenovo Y27f.
Lenovo sięgnęło po matrycę wykonaną w technologii VA – oznacza to dobre kąty widzenia na poziomie 178 stopni w pionie i poziomie. Panele te mają jednak swoje słabsze strony, a do tych należy jasność, która w warunkach testowych (100% jasności, 50% kontrastu) oscylowała w granicach 150 cd/m2. To niewiele, ale warto wspomnieć o tym, iż przy podniesieniu kontrastu do 100% współczynnik ten wzrastał znacząco, aż do 295 cd/m2, czyli wartości bliskiej deklaracjom producenta. Nierównomierność podświetlenia jest raczej standardowa i wynosi 10%.
Rozdzielczość monitora to tylko klasyczne Full HD, czyli 1920 x 1080 pikseli. Oczywiście mamy tu do czynienia z zakrzywionym panelem – współczynnik krzywizny jest standardowy i wynosi 1800R.
Solidnie prezentuje się odwzorowanie kolorów – monitor pokrywa 87.2% palety barw sRGB oraz 63,3% AdobeRGB. Nie jest to może sprzęt, który mógłby aspirować do miana monitora dla fotografa czy grafika, ale do amatorskiej obróbki zdjęć wystarczy – w wypadku gamingowego produktu na więcej i tak nie było co liczyć.
Cieszy wysoka częstotliwość odświeżania na maksymalnym poziomie 144 Hz, dzięki czemu obraz nie jest poszarpany i zostaje płynnie wyświetlony także w szybkich, dynamicznych grach. Odpowiedni jest także czas reakcji matrycy – to 4 milisekundy i choć nie jest to poziom znany z matryc wykonanych w technologii TN, to i tak wynik Lenovo prezentuje się naprawdę dobrze.
Nie można także zapomnieć o obecności technologii AMD Freesync, tak bardzo cenionej przez graczy posiadających w swoich komputerach karty graficzne z rodziny AMD Radeon. To technologia lubiana zwłaszcza przez miłośników FPS-ów czy gier z gatunku MOBA, dzięki której nie jesteśmy w stanie wyróżnić pojedynczych klatek i przy szybkim przewijaniu obrazu nie napotykamy na zjawisko jego rozrywania.
Nawet jeśli jednak nie posiadacie kart graficznych od AMD, to wysoka częstotliwość odświeżania ekranu powinna wynagrodzić te niedogodności na układach NVIDII i wyeliminować zjawisko smużenia, które jest przecież domeną paneli VA.
Jak zakrzywiona matryca spisuje się w grach? Bardzo dobrze. Obraz prezentuje się przyjemnie dla oka, a grający ma poczucie szerszego pola widzenia – i to pomimo, że nie mamy tu przecież do czynienia z ekranem panoramicznym (format obrazu jest standardowy i wynosi 16:9).
Zakrzywione monitory wciąż walczą o serca klientów, ale jeżeli będą robić to w takim stylu, jak Lenovo Y27f, to czeka je świetlana przyszłość.
Testowany monitor to elegancka, stonowana, a jednocześnie mająca swój “pazur” konstrukcja, z funkcjonalną podstawką, całkiem sensownym zestawem portów oraz OSD, które daje spore możliwości w zakresie personalizacji wyświetlanego obrazu.
Monitor legitymuje się także bardzo dobrą częstotliwością odświeżania oraz krótkim czasem reakcji; warto w końcu docenić obecność technologii AMD FreeSync. Jedynym zastrzeżeniem w kwestiach czysto technicznych jest niezbyt imponująca jasność ekranu, ale tego po wykorzystanej matrycy można było się spodziewać.
Niestety, przy tych wszystkich superlatywach jest też pewien feler. Lenovo Y27f to drogi monitor. Sprzęt kosztuje blisko 1900 zł, a oferuje przy tym tylko rozdzielczość Full HD. Wysoka cena to oczywiście konsekwencja zakrzywienia ekranu. Z czasem zapewne doczekamy się obniżki wyceny, póki co natomiast sami musicie ocenić, czy jesteście w stanie tyle zainwestować w porządnie wykonany i oferujący dobre parametry monitor, ale bez rozdzielczości 4K.
Jeżeli natomiast szukacie większego monitora z zakrzywionym ekranem, to koniecznie rzućcie okiem na nasz test szerokokątnego, 34-calowego ASUSa MX34VQ.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Komentarze
no no no całkiem spoko:) to zakrzywienie ponoć się sprawdza, 144hz, Freesync i G-sync, dobrze wygląda... naprawdę Lenovo ciekawe te monitory robi
G-sync jest w modelu z literką G w nazwie i kosztuje 600 zł więcej ;-)
Poza tym sam się nad nim zastanawiam... Wybieram między tn-ką z tymi samymi parametrami ale 24,5 cala a właśnie tym Lenovo 300 zł droższym hmmm