Od lat testuję ZenBooki, więc zdążyłem już zauważyć, że pomimo różnych marketingowych opisów, duża część tych maszyn notuje bardzo zbliżone osiągi w kontekście chłodzenia i czasu pracy na baterii. UX490U nie jest tu (niestety) wyjątkiem. Szkoda, bo przyznam szczerze, po cichu liczyłem na to, że maszyna Tajwańczyków wydajnością akumulatora zbliży się do DELLa XPS 13 (9365), pozostając przy tym równie cicha. Tym bardziej, że na stronie producenta znaleźć można taką informację:
ZenBook 3 Deluxe wyposażony jest w potężny procesor Intel® Core™ i7, z powodu którego nasi inżynierowie musieli opracować zupełnie nowy system chłodzenia, używając przy tym najnowocześniejszych komponentów, w tym wirnika wentylatora wykonanego z polimerów ciekłokrystalicznych o grubości 0,3 mm oraz rurek cieplnych o grubości ścianki 0,1 mm wykonanych ze stopu miedzi. Ten innowacyjny system chłodzenia ma zaledwie 3 mm wysokości. Dzięki niemu ciepłe powietrza ze środka jest płynnie wypychane ukrytymi kanalikami w zawiasie. Cała konstrukcja gwarantuje cichą pracę komputera nawet pod pełnym obciążeniem.
Cóż, być może i jest to zupełnie nowy system chłodzenia, ale analizując jego skuteczność i głośność mógłbym w zasadzie skopiować przemyślenia zawarte w recenzji modelu UX430UA. Oba komputery wypadają bowiem identycznie, co jasno sugeruje, że przez miniony rok zmieniło się naprawdę niewiele.
Ponownie mamy więc do czynienia z maszyną stosunkowo głośną – o ile w spoczynku szum pracującego wentylatora w żadnej mierze nie przeszkadza, tak już w stresie, kiedy komputer poradzić musi sobie z „trudniejszymi” operacjami pokroju montowania materiału wideo, czy pracy ze zdjęciami, głośność sięga 43 dB. To hałas wyraźnie słyszalny nawet w środowisku biurowym, a szczególnie odczuwalny w sytuacji, kiedy pracujemy w cichym otoczeniu. Można było to zrobić lepiej.
Także skuteczność chłodzenia wydaje się zbliżona względem serii 410/430. To akurat dobra wiadomość, gdyż oznacza brak throttlingu i trzymaną w ryzach temperaturę procesora – w czasie testów nie zanotowałem nawet raz sytuacji, w której laptop by się przegrzał lub zaczął pracować niestabilnie.
Jest też jedna zmiana na plus, po części wynikająca zapewne z użytych do konstrukcji obudowy materiałów. Ciepło jest na tyle dobrze rozpraszane po całej konstrukcji, że zarówno pulpit roboczy, jak i spód urządzenia pozostają zauważalnie chłodniejsze względem innych ZenBooków, które miałem okazję testować. Punktowo zdarzają się wskazania oscylujące w okolicy ponad 40 stopni C, ale większa część powierzchni obudowy pozostaje przyjemnie letnia.
Czas pracy na baterii najlepiej chyba opisuje określenie „przeciętny”. Podobnie, jak starszy UX430UA, tak i nowszy model bez trudu wytrzyma około 5 godzin z daleka od gniazdka. Ustawiając tryb energooszczędny i rozsądnie gospodarując procesami, możliwym jest dodanie do tego wyniku kolejnych 3 do 4 godzin, ale będzie to już raczej poziom teoretyczny, kiedy z laptopa w zasadzie aktywnie nie korzystamy. To i tak nieźle, bo ze specyfikacji technicznej ZenBooka UX490U wynika, że ASUS postawił tym razem na mniejszy akumulator (46 Wh zamiast 48 Wh lub 50 Wh)
Warto natomiast zerknąć na wyniki testów syntetycznych, które najtrafniej pokazują, jak długo popracujemy korzystając z laptopa w sposób intensywny. Szczególnie zasadny wydaje się tutaj wykres dla benchmarka Work z pakietu PCMark8, gdzie symulowana jest praca z dokumentami i przeglądarką internetową, a także wideo rozmowy i zabawa z materiałem foto/wideo. Test został oczywiście przeprowadzony przy standardowej dla nas jasności ekranu, zmniejszonej do około 120 cd/m2. W takich warunkach energii wystarczy na góra 4 godziny.
Dodam jeszcze, że akumulator został ukryty wewnątrz obudowy, więc nie można go w łatwy wymienić.
Jestem wielkim fanem pozbywania się grubych ramek, dlatego cenię ASUSa za konsekwentne rozwijanie linii paneli określanych mianem NanoEdge. W wypadku ZenBooka UX490U jest to ekran 14-calowy, o rozdzielczości FHD (1980 x 1080 px). Co ciekawe, nie został on wyprodukowany przez Chimei Innolux, a więc fabrykę, która dostarczyła komponenty do wcześniej testowanych przez nas laptopów ASUSa. W tym wypadku wyświetlacz pochodzi z AU Optronics, czyli koncernu, który kojarzę głównie ze współpracy z Acerem, Lenovo i Hyperbookiem.
Czy ta zmiana wyszła UX490U na dobre? Raczej nie, gdyż wykorzystany przez ASUSa panel w zasadzie pod każdym względem ustępuje wyświetlaczom tańszych laptopów z serii 410/430. Niedużo, ale jednak. Niższa jest przede wszystkim maksymalna jasność ekranu, gorzej wypada także odwzorowanie kolorów, które w ZenBookach zazwyczaj przekracza próg 90% palety sRGB, podczas gdy w UX490U współczynnik ten wynosi tylko około 81%. To i tak nieźle, bowiem do amatorskiej obróbki zdjęć taki panel wystarczy, ale zważywszy na to, z jakimi maszynami nowy ZenBook cenowo rywalizuje, brak przynajmniej 95-procentowego pokrycia palety sRGB poczytać jednak należy za wadę. Podobnie, jak nienajlepszą kalibrację ekranu – kolory są lekko ochłodzone, bowiem temperatura barwowa bieli przekracza 7000K.
Kąty widzenia są za to bez zarzutu, co jest zaletą wykorzystania matrycy typu IPS. Warto też dodać, że ekran chroni błyszcząca powłoka – nie jest to jedna zwykłe tworzywo, a odporny na uszkodzenia panel Corning Gorilla Glass 5. Rzecz rzadko spotykana, nawet wśród laptopów z najwyższej półki.
Wspominałem o niższej jasności podświetlenia. Fakt, wyświetlacz jest ciut ciemniejszy, co wykazał też nasz pomiar kalibratorem. Nie przeszkadza to jednak w korzystaniu z laptopa „pod chmurką”. Przy mocnym świetle słonecznym obraz będzie trudny do odczytania, to prawda – ale mało który komputer mobilny potrafi sobie z takim problem poradzić.
Z uwagi na obecność dwóch portów Thunderbolt 3 wspierających przesył obrazu w standardzie DisplayPort 4K UHD, do laptopa można jednocześnie podpiąć dwa monitory o wysokiej rozdzielczości.
Już na początku wspominałem, że nowa generacja procesorów Intela przynosi spore zmiany – w tym roku po raz pierwszy w smukłych laptopach zagościły układy i5/i7 oparte na 4 rdzeniach. To zauważalny skok wydajności – nie tylko w benchmarkach, ale przede wszystkim w codziennej pracy z urządzeniem. UX490U z procesorem i7-8550U jest tego najlepszym przykładem.
Pomimo obecności pamięci RAM starszej generacji (LPDDR3 2133 MHz – podobnie, jak u poprzednika), nowy ZenBook w każdym teście zostawia w tyle konkurencję opartą na układach Kaby Lake. W praktyce przekłada się to głównie na bardziej komfortową pracę z aplikacjami wymagającymi sporej mocy obliczeniowej. O ile więc pracując z Wordem czy Chrome zmiana mocno odczuwalna nie będzie, tak już użytkownicy edytorów wideo i foto, czy slicerów 3D, zalety przesiadki na nowy procesor błyskawicznie zauważą. Napiszę więcej – to już ten poziom wydajności, przy którym laptop z energooszczędnym procesorem serii U staje się pełnoprawnym narzędziem do pracy – nie tylko w drodze.
Nowy ZenBook nie ma również kłopotów ze środowiskiem Windows 10. To w dużej mierze zaleta wykorzystania szybkiego dysku SSD, którego nie są w stanie „zajechać” nawet procesy aktualizacyjne „okienek”. System błyskawicznie wstaje z hibernacji, dobrze radzi sobie z wielozadaniowością i nie zwalnia przy wielu odpalonych w tym samym czasie aplikacjach – to w codziennej pracy rzecz wyjątkowo cenna.
Nowa generacja procesorów to również poprawiony, zintegrowany układ graficzny, który doczekał się literki U w nazwie. I tak, wzrost wydajności w benchmarkach graficznych jest zauważalny gołym okiem. Ale nie, nie znaczy to, że ZenBook UX490U nagle stał się konsolą. Owszem, przybyło kilka klatek na sekundę w starszych grach, pokroju Diablo 3, więc hity Blizzarda (również Overwatch) są grywalne, ale o zabawie z produkcjami klasy Wiedźmina 3 nadal trzeba zapomnieć. To komputer do pracy, nie laptop do gier.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.