>

TEST | ASUS Vivobook S14. Czy to najlepszy ultrabook do 4000 zł?

Wygodna klawiatura i świetny gładzik

Na klawiaturze ASUS Vivobook S14 pisało mi się przyjemnie, choć przyciski są moim zdaniem nieco za twarde. Na plus zasługuje 3-stopniowe podświetlenie klawiszy.

ASUS Vivobook S14 został wyposażony w wyspową klawiaturę o sześciu rzędach klawiszy, z czego ostatnią stanowią przyciski funkcyjne. Jestem przyzwyczajony do nieco głębszego skoku klawiszy, więc te zastosowane w ultrabooku ASUS wydawały mi się trochę za twarde. To jednak tylko kwestia przyzwyczajenia, bo po kilku dniach nie miałem już problemów z pisaniem dłuższych tekstów. Zastrzeżenia mam za to do niedużych klawiszy strzałek, z których korzystało mi się niewygodnie.

Klawiatura jest oczywiście podświetlana, z czego zadowoleni będą fani nocnych sesji. Podświetlenie w białym kolorze jest trzystopniowe i w zupełności wystarczające do komfortowej pracy. Warto wspomnieć również o tym, że klawiatura jest cicha – na pewno nie będziesz przeszkadzał domownikom pisząc w nocy.

ASUS Vivobook S14/ fot. techManiaK.pl

ASUS Vivobook S14/ fot. techManiaK.pl

ASUS Vivobook S14/ fot. techManiaK.pl

Na pochwałę zdecydowanie zasługuje duży touchpad. Nie został co prawda pokryty szkłem, jak w modelu ASUS Zenbook UX430, ale trzeba przyznać, że tworzywo stawia niemal niezauważalny opór pod palcem. Przyciski prawo- i lewokliku zostały zintegrowane z powierzchnią płytki. Nie zabrakło wsparcia dla gestów – działają wszystkie standardowe komendy w Windows 10.

Kilka zdań warto poświęcić czytnikowi linii papilarnych. Został wbudowany w prawym, górnym rogu płytki dotykowej – ciekawie to wygląda i dobrze wpisuje się w styl wzorniczy Vivobooka. Sam sensor działa znakomicie. Podczas testów nie zdarzyła mi się ani jedna sytuacja, podczas której musiałbym ponownie przyłożyć palec do czytnika. Duże brawa dla ASUSa!

Bateria na 4 godziny pracy

ASUS Vivobook S14 jest ultrabookiem, dlatego wymagałem od niego długiego czasu pracy z dala od gniazdka. I na szczęście się nie rozczarowałem.

Podczas codziennych zmagań z tekstem, obróbką zdjęć i przeglądaniem sieci, laptop wytrzymywał około 4-5 godzin. To niezły wynik, który pozwala na zabranie laptopa w podróż bez konieczności szukania źródła prądu. Częściowo jest to zasługa zastosowanego procesora – Intel Core i5 ósmej generacji dobrze sprawdza się w codziennym zarządzaniu energią.

Podany powyżej czas oczywiście ulegnie skróceniu, jeśli do pracy zaprzęgniemy układ graficzny. Podczas grania i obróbki dużej ilości zdjęć wbudowany akumulator o pojemności 42 Wh pozwalał na góra dwie godziny zabawy. To i tak niezły wynik.

Przeciętny ekran o niskiej jasności

Testy takich modeli, jak ASUS Zenbook UX410 i ASUS Zenbook UX430 przyzwyczaiły mnie do tego, że ASUS stawia na dobrej jakości panele. Niestety, ten w Vivobooku S14 nie może się z nimi równać.

Ekran ma przekątną 14 cali i pracuje w rozdzielczości 1920 na 1080 pikseli. Matrycę wykonano w technologii IPS, więc na wąskie kąty widzenia na pewno nie będziesz narzekał.

ASUS Vivobook S14/ fot. techManiaK.pl

Jasność maksymalna ekranu wypada na poziomie 270 cd/m2, co nie we wszystkich scenariuszach było wartością wystarczającą. Sytuację po części ratuje matowe wykończenie matrycy, ale i to nie pomaga przy mocnym świetle.

Odwzorowanie kolorów wypada bardzo przeciętnie. 59 procent pokrycia skali sRGB i 41 dla skali AdobeRGB to wartości zwykle cechujące tańsze laptopy. Producent ewidentnie musiał na czymś zaoszczędzić i padło na ekran.

Do podpięcia zewnętrznego monitora konieczne jest skorzystanie z portu HDMI, ponieważ złącze USB-C nie oferuje opcji przesyłania obrazu.

ASUS Vivobook S14 to bardzo wydajny ultrabook

ASUS Vivobook S14 sprawdzi się nie tylko jako narzędzie do codziennej pracy; niedzielni gracze także spokojnie się tu odnajdą.

Testowany przez techManiaKa wariant Vivobooka S14 bazuje na procesorze Intel Core i5-8250U. To przedstawiciel ósmej generacji, dedykowany ultrabookom z średniej półki cenowej. 4-rdzeniowy CPU jest nominalnie taktowany zegarem 1,8 GHz. TDP jest na poziomie 15W.

To świetny procesor, który poradzi sobie z niemal każdym zadaniem – także obsługą zaawansowanych aplikacji do składania filmów czy obróbki zdjęć. Wersja z literką U w nazwie nie jest co prawda równym partnerem układów desktopowych, ale w segmencie mobilnym i5-8250U w zasadzie nie ma sobie równych, dorównując nawet starszym generacjom procesorów HQ.

4 GB pamięci RAM DDR4 wlutowano w płytę główną, ale do tego można dołożyć pojedynczą kość RAM o pojemności 8 GB. Nasz egzemplarz zawieszony jest w połowie pomiędzy skrajnymi wartościami, oferując w sumie 8 GB pamięci DDR4. Podczas testów nie czułem jednak potrzeby posiada większej ilości podręcznej pamięci. System pracował szybko i stabilnie – nigdy nie miałem wrażenia, że na coś czekam. W testach nieźle wypadł też 256-gigabajtowy dysk SSD – nie bił rekordów, ale zapewnił dobre szybkości odczytu i zapisu (jak na tą kategorię cenową).

Bardzo się cieszę, że w 2018 roku ultrabooki osiągnęły poziom wydajności, który bez problemu pozwala na granie nawet w nowsze gry. Dobrze pokazuje to test Acer Nitro 5 Spin, który radzi sobie z większością nowych gier na wysokich ustawieniach graficznych. Czy tak samo jest w przypadku Vivobooka S14?

ASUS Vivobook S14/ fot. techManiaK.pl

Żeby daleko nie szukać, posłużę się tu przykładem naszego rodzimego Wiedźmina 3. Podczas jego premiery nikt chyba nie podejrzewał, że możliwa będzie rozgrywka na przenośnych maszynach do pracy. Duża w tym zasługa zastosowanego układu graficznego – GeForce MX150 zdecydowanie „daje radę”. Oczywiście wysokie detale pozostają poza jego zasięgiem – to nie laptop dla gracza, ale redukując wymagania rozgrywka w ponad 30 klatkach na sekundę jest możliwa.

Na koniec warto jeszcze wspomnieć o  łączności. ASUS Vivobook S14 wyposażony został w 2-zakresowy moduł RealTek RTL8822BE, czyli WiFi w standardzie 802.11ac (2,4 GHz i 5 GHz), którego częścią jest również Bluetooth w wersji 4.2. Podczas testów nie miałem okazji zanotować żadnych problemów z łącznością – tak z routerem, jak i z akcesoriami korzystającymi z sieci BT.

Spis treści

  1. Bateria, wyposażenie i wydajność
Konrad Bartnik

Komentarze

  • Uuu, to już 14 calowe laptopy nazywany ultrabookami. Nieźle, to jak nie nazywa te 11 calowe?

    • Ta 14-tka gabarytami przypomina 13-tkę. Ba, nawet wygląda podobnie do pierwszego ultrabooka w historii - "eski" Acera. ;)

  • Dzieki za test. Trzymalem ten model w lapkach niedawno i rzeczywiscie odczucia fajne. Byloby super, gdyby nie zaoszczedzono na ekranie. Fatalnie wyglada oferta dla kogos kto chce ekran z dobrym kontrastem i odwzorowaniem kolorow, a nie chce wydac 7k pln na xps'a. Pozdro.