Codziennie na YouTube trafiają miliony filmów, a wiele z nich trafia do kosza zaraz po publikacji. I choć odsetek skasowanych materiałów jest spory, to odnoszę nieodparte wrażenie, że to wciąż za mało.
W jedno mogę uwierzyć – sprzątanie YouTube’a w celu wyeliminowania patologicznych treści to jak próba uporządkowania mitologicznej stajni Augiasza. Chcąc, nie chcąc, Susan Wojcicki i spółka muszą to robić, by nie stracić zaufania użytkowników oraz (a może przede wszystkim) reklamodawców, którzy stanowią podstawę utrzymania internetowego kolosa. Google pochwaliło się właśnie tym, jak radzi sobie z usuwaniem treści niezgodnych z regulaminem i trzeba przyznać, że liczby robią wrażenie.
W ostatnim kwartale 2017 roku w wirtualnym koszu wylądowało aż 8,28 miliona filmów, z czego aż 6,68 miliona zostało usuniętych przez roboty. Trzeba przyznać, że zautomatyzowane działanie maszyn stanowi podstawę procesu sprawdzania materiałów wideo – rękoma człowieka wyeliminowano zaledwie 20% szkodliwych filmów i ten procent zapewne będzie się stale zmniejszał.
Choć włodarze YouTube zatrudnili aż 10 tysięcy dodatkowych moderatorów, to i tak skuteczność robotów jest zdecydowanie wyższa. Co więcej, aż 76% materiałów usuwanych automatycznie jest kasowanych jeszcze przed pierwszym obejrzeniem filmu, co jest naprawdę świetnym wynikiem.
Wśród kasowanych filmów przewodzą oczywiście te, które zawierają w sobie elementy pornografii – to blisko jedna trzecia materiałów niezgodnych z regulaminem serwisu. Państwa, które przodują w przesyłaniu niedozwolonych filmów to Indie, USA oraz Brazylia. Niestety nie wiemy, na którym miejscu w tym chlubnym zestawieniu znalazła się Polska, ale podejrzewam, że raczej nie jesteśmy w ogonie.
Liczby podawane przez YouTube robią wrażenie, ale patrząc na polską scenę YouTube nie mam żadnych wątpliwości, że w tym kontekście jest jeszcze dużo do zrobienia. Choć wyeliminowanie jednego z najbardziej patologicznych twórców tej sceny – Rafoniksa – można traktować jako przejaw zdrowego rozsądku (choć spory wpływ na tę decyzję miały działania organów ścigania), tak przecież raczej nikogo nie zaskoczę tym, że ten serwis wideo to nadal siedlisko wielu patologicznych twórców i kanałów, którzy nie wnoszą do życia absolutnie niczego wartościowego i mają tylko i wyłącznie demoralizujący wpływ na młodych ludzi, którzy stanowią większość odbiorców filmów.
YouTube jest przecież pełen wielu „czelendżów” z wypijaniem różnorodnych dziwnych substancji czy wykonywaniem bardzo niebezpiecznych czynności. To jednak jest jedynie skrajna głupota – o wiele groźniejsze jest prezentowanie oderwanych od rzeczywistości zachowań połączonych z regularnymi libacjami alkoholowymi, przemocą czy bluzgami.
Nie brakuje także znanych YouTuberów z milionami subskrypcji na koncie, którzy rzucają mięsem na lewo i prawo, bawią się w nazistów czy organizują chore zjazdy młodzieży wpatrzonej w swoich idoli. Z troski o mój spokój psychiczny nie będę wypisywał, kogo mam na myśli, ale przecież średnio rozgarnięty użytkownik tego serwisu doskonale wie, o czym mowa, nawet bez podawania konkretnych nazwisk czy pseudonimów.
Być może lepszym rozwiązaniem niż wzmacnianie sił związanych z usuwaniem patologicznych filmów byłoby obcięcie finansowania takich kanałów? Blokada monetyzacji czy piętnowanie sieci partnerskich współpracujących z takimi „twórcami” z pewnością okazałaby się solidnym batem na wszystkich, którym – zwyczajnie rzecz ujmując – od ilości wyświetleń przewróciło się w głowie. I myślę, że to włodarzom YouTube’a powinno najbardziej zależeć na tym, by takie osoby odciąć od źródełka pieniędzy i przekazać je tam, gdzie faktycznie pojawia się wartościowy „kontent”. To powinno wystarczyć, by głupie popisy zostały mocno ograniczone. Tylko tyle, i aż tyle.
źródło: notebookcheck
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.