Dell i HP szykują odpowiedź na Pixelbooka — Chromebooka klasy premium, którego kolejną edycję Google zaprezentowało pod koniec 2017 roku. Czy „tani laptop” kosztujący tysiąc dolarów ma sens? Czy Chromebooki kogokolwiek w ogóle jeszcze interesują?
Wszystko wskazuje na to, że w drugiej połowie 2018 roku do sprzedaży kilka nowych modeli Chromebooków, w tym propozycje Della i HP. Co więcej, mają one być skierowane do profesjonalistów, więc spodziewać się można wydajnych podzespołów wysokiej jakości.
Proces produkcyjny Chromebooków zakłada stworzenie jednej płyty głównej w kilku wariantach, dla różnych producentów. W tym przypadku podstawowa płyta główna ma mieć nazwę kodową Nami. Tymczasem wariant dla konstrukcji Della nosi ponoć nazwę Vayne, a HP Sona. Obaj producenci posiadają już w swojej ofercie Chrombooki, lecz są to urządzenia budżetowe, przeznaczone na przykład do celów edukacyjnych. Do tej pory jedynym Chromebookiem klasy premium był właśnie Pixelbook.
Nowe, drogie Chromebooki to konwertowalne urządzenia z dotykowym ekranem – podobnym do tego w Pixelbooku, czyli o rozdzielczości 2400 × 1600. Mogą być wyposażone w wydajne procesory Kaby-Lake, co można wywnioskować z obecności aktywnego chłodzenia. Dostępne będą dwa warianty pamięci operacyjnej – 8GB i 16GB. Nie ma szczegółów pojemności dysku ani jego technologii — może to być zarówno dysk eMMC lub szybszy i droższy nośnik NVMe. Wszystko zależeć będzie zapewne od konkretnego modelu i marki.
Być może nowe Chromebooki mają być przeznaczone na rynek komercyjny, gdzie Google już raz spróbowało swoich na tym polu z ofertą Chromebook Enterprise. Jednak czy takie coś ma w ogóle sens? Biorąc pod uwagę realia rynkowe, Google nie zrobiło furory z Chrome OS i urządzeniami pracującymi pod jego kontrolą.
Do czego nadaje się Chromebook?
Trzeba przyznać uczciwie, że są to urządzenia wydajne i płynne. Mam jednak wrażenie, że w przypadku Pixelbooka, który posiada naprawdę przyzwoitą specyfikację, cała ta para idzie w przysłowiowy gwizdek. ChromeOS jest wyjątkowo mało żarłocznym system, który nie zabiera dużo zasobów. To samo tyczy się aplikacji, które dzięki obsłudze Sklepu Google Play pochodzą właśnie z systemu Android. Więc pod tym względem jest to raczej typowo mobilne rozwiązanie.
Fakt, jeśli komputera używamy jedynie do pracy biurowej, to może to mieć jakiś sens. Jednak do takich celów spokojnie wystarczy komputer ze średniej, a nawet z najniższej półki cenowej. Tak więc wydawanie tysiąca dolarów na takie urządzenie może być kwestią dyskusyjną. Z tego też względu najpewniej Pixelbook nie osiągnął wielkiego sukcesu rynkowego.
Choć jeśli mówimy o rynku komercyjnym, to sprawa może przedstawiać się nieco inaczej. W zastosowaniach biznesowych Chromebook może być idealnym urządzeniem dla organizacji, która potrzebuje niezawodnego i co najważniejsze bezpiecznego urządzenia, z wąskim zakresem specjalizacji. W takich zastosowaniach komputer niekoniecznie musi być wszechstronny, a liczy się tu właśnie jakoś wykonania, niezawodność i poziom bezpieczeństwa.
Podobny kierunek objął Microsoft z system Windows 10 S, który to jest wyjątkowo ograniczoną wersją pełnej dziesiątki. Preinstalowany na Surface Laptop system, cechuje się właśnie dużym bezpieczeństwem i wydajnością. Wszystko przez zablokowanie możliwości instalacji aplikacji innych niż te, które pochodzą z Microsoft Store. Podobnie sprawa ma się w przypadku ChromeOS — oba te systemy, właśnie z powodu swoich ograniczeń, są wydajne i bezpieczne.
Chromebook w Polsce
W Polsce o Chromebooka ciężko, choć to raczej wynika z niepodzielnej dominacji Windows na naszym rynku. Choć uważam, że gdyby maszyny Google pojawiły się u nas w większej ilości, to mogłoby tego rynku trochę uszczknąć. Zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, do jakich celów używa komputera przeciętny Polak: surfowanie w Internecie oraz praca biurowa to idealne zastosowania dla Chromebooka.
Czy jest nadzieja na sukces wydajnych i drogich Chromebooki? Wśród standardowych klientów na rynku detalicznym może niekoniecznie, ale niektóre firmy i korporacje mogą być tym żywo zainteresowane. Pytanie, co na to Microsoft i Apple.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Wydajne chromebooki są jak najbardziej potrzebne – ot choćby do obróbki zdjęć, czy montażu wideo. I tak, są dostępne aplikacje, które to umożliwiają 😉 Sam póki co nie widzę sensu powrotu do Win10, odkąd zainstalowałem sobie ChromeOS od Neverware. A z ciekawostek – można od niedawna odpalić kilka ciekawych programów nie pisanych pod ChromeOS, takich jak np. Steam czy Darktable.