Huawei MateBook D to zaskakująco równy laptop. Rzadko kiedy spotkać można notebooka za 3000 zł, który wygląda jak maszyna klasy premium, a do tego ma dedykowaną grafikę, 4-rdzeniowy procesor i dysk SSD. To nie tylko świetny materiał na pierwszy komputer dla dziecka, ale również dobre narzędzie dla studenta, a nawet kandydat do tytułu laptopa do firmy, stąd bez wahania przyznałem mu maniaKalne wyróżnienie Dobry zakup.
MateBook D ma oczywiście wady: największą z nich jest ekran. Trzeba jednak pamiętać o tym, że w tym segmencie niełatwo jest znaleźć dobrego laptopa z porządnym panelem IPS. Aby się o tym przekonać, wystarczy zerknąć na nasze recenzje Dell Inspiron 15 (7567) lub Lenovo IdeaPad 720 – komputerów droższych od propozycji Huawei, a mimo to nadal uzbrojonych w słabe wyświetlacze.
Podsumowując swoje wrażenia z użytkowania MateBooka D, napisać mogę w zasadzie tylko jedno – gdyby Huawei dorzucił do tego modelu podświetlaną klawiaturę, mielibyśmy materiał na absolutny hit. Tak się jednak nie stało. Może za rok…
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Komentarze
Wymagania systemowe na Ultra będą takie:
16/32 rdzeniowy procesor 3.7 GHz,
32GB RAM. RTX 2080Ti.
Pozdrawiam :)
w tej cenie jest cienszy i lzejszy asus wiec bez rewelacji gdyby cena byla o 800 zl nizsza tp moze jeszcze
Kolory są bardzo biedne jakby sprane i chyba nie miałeś w życiu nic lepszego skoro twierdzisz inaczej.
Ja nie jestem żadnym grafikiem, ale mam jeszcze dobry wzrok i nie jestem daltonistą.
Żeby przekonać się jak kiepskie są kolory wystarczy zestawić ten ekran z czymś nawet najtańszym sprzętem z matrycą TN i czar pryska.
I znowu kiepski ekran. A mialo byc tak pieknie.
To jest jakaś paranoja z tym gadaniem o kiepskim ekranie. Mam tego lapka, amatorsko zajmuje się grafiką i musiałbym być ślepym idiotą by twierdzić, że ten ekran źle wygląda. Obraz jest kontrastowy, kolor żywy, wygląda naturalnie. NIE MA PRAKTYCZNIE wycieków podświetlenia, co jest absolutną normą w tym segmencie, nie mówiąc o niższych, gdzie używane są tragiczne matryce TN.
Czyta paranoja, nikt nie patrzy na ekran tylko w przyrządy pomiarowe, kolorymetry i światłomierze. Totalne odklejenie od realiów!
Przypomina mi to tych nieszczęśników, którzy chodzą do kina oglądać blockbustery TYLKO po to by potem zapluwać się, że Iron Man miał w jednej scenie rysę na pancerzu o 3 cm niżej niż dwie sceny wcześniej, w "Szeregowcu Ryanie" widzą tylko zmieniające się z ujęcia na ujęcie ślady po kulach na ścianach, a u Pana Kleksa piegi wędrujące po twarzy. Na miłość boską!