Logitech Pro X zapowiada się na idealny zestaw słuchawkowy nie tylko do grania, ale też do pracy zdalnej: świetnie wykonane, mające potężne możliwości konfiguracji, słynny Blue Voice na pokładzie i bogate wyposażenie. Sprawdzamy, czy równie dobrze jak z pracą, radzą sobie z multimediami i rozrywką.
Logitech Pro X to zestaw słuchawkowy do komputera, który mimo gamingowych możliwości nijak nie wpasowuje się w zwyczajowy design, jaki obowiązuje dla tego typu produktów. Zapomnijcie o rzucającej się w oczy kolorystyce, futurystycznych kształtach czy całej masie diod LED – Pro X to headset tak klasyczny, że trudno posądzać go o rodowód ze świata gier.
Dyskretny i elegancki design bardziej koresponduje z tym, co proponował na przykład XPG PRECOG, który rozbił bank jakością wykonania i solidnością konstrukcji (sprawdź nasz test XPG PRECOG), niż rozwiązania w rodzaju Razera, lubiącego pochwalić się efektownym podświetleniem muszli (test Razer Kraken Ultimate, punktujących dźwiękiem).
Ze względu na cenę Logitech Pro X bliżej PRECOG i już podczas pierwszego kontaktu z bohaterem recenzji zauważymy, że mamy do czynienia z produktem dobrej jakości: znajdziemy tu bogate wyposażenie (zewnętrzny DAC, odpinany mikrofon, dodatkowe przewody) i materiały wysokiej jakości (metal i skóropodobne tworzywo, pod którym nie żałowano pianki z efektem pamięci).
Warto jednak zauważyć, że tańszy, gorzej wykonany i pozbawiony wyposażenia Kraken zostawiał w tyle PRECOGa pod względem jakości dźwięku, który okazał się być bardziej przestrzenny i wypełniony lepszym basem.
Czy Logitech Pro X również uzna zwycięstwo tańszego konkurenta, czy jednak ma szansę na udane połączenie dobrego dźwięku, wysokiej klasy wykonania i imponującego wyposażenia?
Sprawdzamy!
Logitech zastosował w tym modelu membrany PRO-G o średnicy 50 mm, wykonane z hybrydowych materiałów siateczkowych. Czy przekładają się one na charakterystyczne i łatwe do rozpoznania brzmienie? Nie, a szkoda.
Niepokoi też średnia skuteczność słuchawek, wynosząca tylko 92 dB. Niestety, słabsze źródła mogą mieć problem z napędzeniem G PRO X, co będzie powodem niezadowolenia osób chcących używać słuchawek choćby z telefonem (w czym pomaga dołączony do kompletu przewód).
Zawartość zestawu może stanowić dla Logitech powód do dumy – po otworzeniu opakowania naszym oczom ukazuje się solidny arsenał dołączonych akcesoriów:
Na plus należy zaliczyć jakość wykonania wszystkich akcesoriów, którym trudno cokolwiek zarzucić: znajdziemy tu solidne materiały przewodów, łatwe do zmiany nausznice, dość gruby i ciężki główny przewód i zaskakującą mikrymi rozmiarami i wagą kartę dźwiękową.
Kable oznaczono etykietkami, dzięki którym wepniemy je prawidłowo.
Pro X to spory kawał słuchawek – trudno się temu dziwić, skoro producent postawił na solidne materiały:
Dodajmy do tego wokółuszną konstrukcję i już wiadomo, że Pro X muszą być duże.
Na szczęście Logitech zadbał o wygodę słuchawek i mimo odczuwalnego, choć relatywnie niewielkiego ciężaru (320 g bez kabla – to o 40 g mniej niż przywoływany już PRECOG i 70 g mniej niż Kraken Ultimate!) nie mamy problemu z dłuższymi sesjami.
Nawet około 3 godzinne użytkowanie słuchawek nie powodowało u mnie dyskomfortu, choć przyznam, że przyjemniej pracowało mi się po zmianie skóropodobnych padów na materiałowe.
Pro X są świetnie spasowane: wszystkie ruchome części działają bezgłośnie, a pałąk regulujemy z wyczuwalnym i przyjemnym oporem. Dobre wrażenie podkreślają detale: eleganckie obszycia wokół górnej części pałąka; sprężynowany na kształt retro przewód przy pałąku; aluminiowe, żłobione wykończenie zewnętrznych części nausznic.
Minusy? Choć doceniam pokrycie plastików przyjemną w dotyku, nieco miękką strukturą, to ma ona wadę drażniącą estetów: łatwo się brudzi i zostawiamy na niej odciski palców. Poza tym zastrzeżeniem Pro X stanowią świetny przykład na wygodne, dość duże a jednocześnie lekkie słuchawki dla gracza/do pracy przy komputerze.
Wbrew pozorom (50 mm przetworniki i nastawienie na gaming), Pro X grają dość neutralnie i przestrzennie. Mimo, że są to klasyczne słuchawki zamknięte, ich zestrojenie daje chwilami wrażenie, jakby był to model półotwarty – jaśniejsza całość, niewysilony bas, granie średnicą bez sztucznego podbijania dołu i góry.
Takie brzmienie może się podobać osobom, które szukają uniwersalnego sprzętu, radzącego sobie w wielu gatunkach muzycznych. Inna bajka to wykorzystywanie Pro X z dedykowanym oprogramowaniem, które zamienia stereofoniczne słuchawki w urządzenie radzące sobie z dźwiękiem przestrzennym.
Szczegóły działania Logitech G Hub omówimy w kolejnym akapicie, tu trzeba jasno powiedzieć, że samo włączenie opcji dźwięku wielokanałowego diametralnie zmienia możliwości słuchawek i przeistacza je z dość harmonijnej jednostki w demona dudniącego basu, ostrym cieniem tnącego nie tylko wyższe tony, ale i średnicę.
Jeśli istnieje piekło dla fanów muzyki odsłuchiwanej na słuchawkach, to Pro X pracujące w trybie przestrzennym byłyby w nim jednym z bardziej drastycznych narzędzi tortur. Trudno uwierzyć, że taką zmianę brzmienia uzyskujemy zaznaczając w oknie programu jeden niepozorny przycisk o nazwie włącz dźwięk przestrzenny.
W związku z gigantyczną zmianą brzmienia w trybie stereo i przestrzennym odniosę się do ogólnego wrażenia z odsłuchu Pro X jako słuchawek służących w trybie 2.0, bez „gamingowych” dodatków, które znajdą swoje 3 grosze w cześć poświęconej trybowi dla gracza.
Słuchałem muzyki z Tidala w wysokiej jakości na laptopie wyposażonym w zwykłą, zintegrowaną kartę dźwiękową – z tej próby Logitech wychodzi zwycięsko, choć nie bez potknięć.
Nowoczesny pop w rodzaju ostatniego albumu Lady Gagi brzmi świeżo i mięsiście zarazem, pozwalając cieszyć się zmianami tempa i kapitalnym brzmieniem w klimacie retro wave (choćby w „Stupid Love”).
Rave’owe szaleństwo Little Big zostaje nieco przytemperowane przez dość jednostajny bas, ale znajdziemy tu również masę dobrej rozrywki – „Слэмятся пацаны” w wykonaniu Pro X sprawiają, że przenosimy się w samo centrum podziemnej imprezy w Petersburgu.
O ile moc muzyki elektronicznej Logitech – tak, jak można się było spodziewać – okiełznał bez większych problemów, to chwilą prawdy była dla niego muzyka gitarowa i nowsze dokonania polskich artystów, takich jak Rojek czy Kamiński.
„Układ” z najnowszego albumu Artura Rojka brzmi nieco jednowymiarowo, a bas i sam wokal mógłby być bardziej zróżnicowany, jednak w całościowym ujęciu jest to reprodukcja dość dobra.
Podobnie w przypadku „Autobusów” Ralpha Kamińskiego zachował się specyficzny styl tego utworu, łączącego queenową sekcja rytmiczną i zabawy wokalem z współczesną elektroniką i … smyczkami.
To właśnie te ostatnie zostają nieco po macoszemu potraktowane przez możliwości Logitecha, jednak nie jest to spowodowane ich przykryciem przez resztę instrumentarium, ale bardziej obniżeniem ich tonów.
„Hungry Strike” Temple of the Dog brzmi bardzo dobrze, świetnie oddając dwugłos wokali Cornella i Veddera. Pro X udało się zachować charakterystyczną przestrzeń tego utworu i ulotny klimat początku lat 90-tych.
Podobnie „Walk” Foo Fighters czy „A chciałem o sobie” Lao Che to przykłady na dobre odwzorowanie bardziej współczesnej muzyki rockowej, choć niekiedy skomplikowane, gęste fragmenty, charakterystyczne zwłaszcza dla Lao, ujawniają małe niedostatki wysokich tonów i jednostajność basu.
Do obsługi słuchawek używamy programu Logitech G Hub (zwróćcie uwagę na kapitalną animację logo podczas instalacji!), służącego do optymalizacji i dostosowywania całego obsługiwanego sprzętu Logitech G: myszy, klawiatur, zestawów słuchawkowych, głośników i kamer internetowych.
To narzędzie błyskawicznie rozpoznaje podłączony sprzęt i umożliwia dostosowanie jego opcji do własnych preferencji.
Budowa aplikacji jasno daje nam do zrozumienia, na co jej twórcy położyli największy nacisk. Spośród 3 sekcji – mikrofon, korektor i akustyka – to środkowa część, najbardziej przydatna przy tradycyjnym odsłuchu, została potraktowana po macoszemu. Za to dwie pozostałe, a zwłaszcza panel poświęcony pracy mikrofonu, wywierają ogromne wrażenie.
Zresztą spójrzcie sami:
Jak widzimy, do dyspozycji otrzymujemy:
Powyższe ustawienia są charakterystyczne dla urządzeń modyfikujących dźwięk, a na dłuższą uwagę zasługuje autorskie rozwiązanie Logitech, określane mianem BlueVoice. To własnie tu możemy zmieniać zarówno to, co sami słyszymy, jak też wprowadzać poprawki w brzmienie własnego głosu!
Dzięki tej ostatniej opcji w końcu polubiłem sposób, w jaki brzmią wypowiadane przeze mnie słowa (no cóż, nie każdy ma to szczęście, by móc pochwalić się radiowym tonem Marka Niedźwieckiego czy kultowego influencera znanego jako Złomnik).
Nie zapomniano o możliwości zmiany brzmienia: po lewej stronie panelu znajdziemy preinstalowane ustawienia, natomiast w centrum umieszczono pięciopasmowy korektor, wystarczający do modyfikowania dźwięku.
O zawrót głowy przyprawia ilość opcji, jakie oddano do dyspozycji dla osób chcących „pobawić się” brzmieniem przestrzennym: widzimy tu podział stron dookólnego brzmienia, których moc możemy oddzielnie regulować. Świetna sprawa dla miłośników skradanek, strzelanek i horrorów.
Oprogramowanie G Hub to prawdziwy kombajn, który przy mnogości opcji jest na tyle intuicyjny, że opanujemy go bez konieczności wertowania instrukcji.
O ile jakość muzyki w stereo nie wyróżniała się niczym szczególnym, to już funkcje związane z mikrofonem i dźwiękiem w grach zdecydowanie robiły wrażenie. Przede wszystkim odłączany mikrofon, choć umiejscowiony na niewielkim wysięgniku, dzięki jego dużej giętkości i stabilności łatwo ułożyć tak, by optymalnie zbierał nasz głos.
Dla osób, które nie będą instalowały dedykowanego oprogramowania od Logitech mam dobrą wiadomość – nawet bez jego wsparcia rozmowy głosowe stoją na bardzo wysokim poziomie.
Korzystałem z funkcji rozmów w aplikacjach Teams, Google i Zoom: ani razu nie miałem problemów zarówno ze zrozumieniem tego, co mówią moi rozmówcy, jak i nie spotkałem się z krytyką przesyłania mojego głosu. W prowadzeniu długich konwersacji wspiera nas wygodna regulacja głośności na kablu oraz szybki przełącznik wyciszania mikrofonu.
Prawdziwa przygoda z transmisją głosu zaczyna się po zainstalowaniu omówionej wyżej aplikacji G Hub, która jest istnym skarbcem dla osób chcących pobawić się w radiowca, dotąd niezbyt zadowolonych z brzmienia własnego głosu.
Wydaje Ci się, że masz zbyt wysoki tembr? Nie ma sprawy, obniżamy. Wpadasz w rozedrgane rejestry? Przytniemy. To jeszcze za mało? Do dyspozycji zostaje także odrębny equalizer regulujący poszczególne tony naszego głosu oraz funkcje, znane z profesjonalnych procesorów dźwięku.
Rozmowa z wykorzystaniem Pro X, po skonfigurowaniu G Hub do własnych wymagań, to prawdziwa przyjemność.
Podobnie tryb gry pomaga na nowo odkrywać znane tytuły – na pierwszy ogień wrzuciłem leciwy już Layers of Fear (szukałem gry, której warstwa dźwiękowa jest równie angażująca jak wizualna) i po prostu wsiąkłem. Nie spodziewałem się tego, że zacznę od nowa grać w tytuł, który miał być jedynie elementem testu…
Muzyka i odgłosy otoczenia w tym specyficznym horrorze są odwzorowane na mistrzowskim poziomie i angażują w najwyższym stopniu. Właśnie to ostatnie słowo trafia w sedno: skrzypienie drzwi gdzieś piętro wyżej po lewej stronie, odgłos tłuczonego szkła za nami, kroki w ciemności, przechodzące od lewej do prawej strony… Dźwięki potrafią wywołać gęsią skórkę i trzymają nas w kleszczach gry jak najlepszy film w Dolby.
Możliwości dookólne przydają się oczywiście przede wszystkim w strzelankach: powrót do Call of Duty daje masę radości z odkrywania wagi dźwięku w tego typu grach. Logitech stawia na soczystość efektów i to sprawia, że wybuchy czy odgłosy wystrzałów brzmią bardzo kinowo, ale DTS pozwala łatwo rozpoznać, skąd dobiega konkretny dźwięk, nic się nie zlewa w trudną do zlokalizowania kanonadę.
Jednym słowem: o ile namiętny słuchacz muzyki w stereo może mieć kilka wątpliwości co do możliwości Pro X, to już kinoman, osoba przeprowadzająca wiele rozmów głosowych i fan gier będzie co co najmniej zadowolony.
Logitech Pro X to świetnie wykonane, wygodne, bogato wyposażone słuchawki, które bardziej przypadną do gustu osobom pracującym zdalnie, graczom i kinomaniakom niż fanom tradycyjnego stereo (choć nie świadczy to, że muzyka będzie na nich źle brzmiała – po prostu w cenie około 500 zł można znaleźć lepsze słuchawki uniwersalne, dedykowane do odsłuchu).
Klasą samą w sobie jest jakość rozmów głosowych – nie dość, że nawet bez personalizacji w G Hub nie można nic zarzucić pracy mikrofonu i przetworników, to po poświęceniu chwili na konfigurację dostajemy narzędzie, które daje naszemu głosowi drugie, lepsze (bo udoskonalone podług naszych wyobrażeń o właściwym brzmieniu) życie.
Podobnie gry: FPSy i produkcje horroropodobne wydają się stanowić naturalny żywioł tego modelu: jest soczyście i barwnie, a przy tym wszystkie dźwięki, bez względu na ich donośność, łatwo zlokalizować w przestrzeni. Huk eksplozji, przelatujący helikopter czy odgłosy czyhającego w progu potwora będą równie angażujące, a do tego pozwolą nam określić trafnie ich położenie.
Pro X to pewniak dla osób potrzebujących sprzętu do pracy zdalnej i spędzających sporo czasu przy grach/multimediach, natomiast nieco zawiedzione mogą być osoby szukające bardziej uniwersalnych słuchawek, które zapewnią mocne i naturalne brzmienie muzyki stereo.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Komentarze
wygladaja na całkiem fajne, ale ja teraz używam świetnego modelu od audio techniki i na razie nie mam zamiaru ich wymieniać