Mola N3 to maleńki, pozbawiony wyświetlacza wideorejestrator, który w cenie 200-300 zł oferuje rozdzielczość 1600p, przysłonę 1.8 i 5 mpx, Wi-Fi, GPS i powiadomienie głosowe. Zbyt pięknie, żeby było prawdziwe? Sprawdź test DDPAI Mola N3!
Wideorejestrator staje się jednym z coraz częściej spotykanych elementów wyposażenia samochodu. Co prawda nie mamy (jeszcze?) zniżek na ubezpieczenia komunikacyjne jak nasi wschodni sąsiedzi, ale fantazyjna jazda niektórych kierowców powoduje, że wolimy w razie stłuczki mieć po swojej stronie coś więcej, niż słowo przeciwko słowu.
Kamerki samochodowe znacznie potaniały i także tym można wytłumaczyć ich rosnącą popularność: choćby bohater dzisiejszej recenzji za około 200 zł zapewnia nie tylko niezłą optykę, Wi-Fi, GPS, ale też obsługę dedykowaną aplikacją i funkcje społecznościowe (tak, możecie „podzielić się” swoim bądź czyimś wyczynem za kółkiem ze swoimi znajomymi bądź na przykład zapisać w chmurze).
Sprawdzamy, jak DDPAI Mola N3 radzi sobie na co dzień i czy zastąpienie wyświetlacza aplikacją ma wpływ na komfort użytkowania?
Spis treści
DDPAI Mola N3 kupisz m.in. na AliExpress. Cena urządzenia waha się od od 200 do 330 zł, zależnie od wyposażenia i magazynku wysyłki.
Jakość nagrania zapewnia dość jasna przesłona, technologia 1600P Full HD i pole widzenia 140 stopni. Urządzenie pozwala na nagrywanie w pętli i co ważne automatycznie rozpoczyna rejestrowanie jazdy tuż po włączeniu silnika auta.
W dedykowanej aplikacji znajdziemy przycisk zdalnego sterowania migawką: możemy zrobić zdjęcie bądź przeglądać nagrany film przed aktualnym momentem. Ciekawostka – uważajmy, co mówimy podczas jazdy, bo wbudowany mikrofon dobrze zbiera głosy z pierwszego rzędu siedzeń.
O właściwe zabezpieczenie filmu dba czujnik G-sensor, który automatycznego blokuje bieżące nagranie przed nadpisaniem oraz robi dodatkowe zdjęcie.
Producent chwali się zastosowaniem superkondensatora zamiast standardowej baterii, mającego cechować się większą wytrzymałością na ciepło i zimno oraz dłuższą żywotnością niż standardowe akumulatory.
Dołączoną w zestawie ładowarkę samochodową wyposażono w podwójne wyjścia USB: 2.1 A oraz 1 A.
Urządzenie zaskakuje niewielkim rozmiarem opakowania: jest to spowodowane faktem, że sama kamerka dzięki pozbyciu się wyświetlacza jest sporo mniejsza od tradycyjnych rozwiązań tego rodzaju.
W opakowaniu znajdziemy rejestrator, stację dokującą, długi przewód zasilający USB->microUSB, łopatkę do podważania mocowania w razie konieczności demontażu bazy-stacji, instrukcję.
Kamerka składa się z dwóch części: właściwego rejestratora w formie zaokrąglonego „paluszka”, który szybko zamontujemy drugim elemencie, czyli uchwycie-stacji dokującej.
To dobre rozwiązanie i wbrew pozorom bezpieczne: zatrzask łączący obie części jest solidnie wykonany i mimo stabilnego chwytu łatwo zwolnimy go przytrzymując specjalną blokadę.
Ten system montażu sprawdza się rewelacyjnie, zwłaszcza w połączeniu z niewielkimi rozmiarami rejestratora. Kiedy parkujemy auto, po prostu jednym ruchem odłączamy kamerkę od bazy i wrzucamy do torebki/plecaka lub nawet kieszeni – mała rzecz, a cieszy.
Co ważne, podstawka umożliwia obustronny montaż, dzięki czemu zamiast nagrywania drogi przed nami możemy skierować obiektyw do środka samochodu i rejestrować swoje popisy wokalne 🙂
Dziwi jedynie dość niewielki kąt regulacji w osi pionowej, który z jednej strony uchwytu jest dodatkowo wyraźnie mniejszy.
Trzeba wyróżnić dość gruby przewód zasilający USB o słusznej długości (nieco ponad 3,3 m!), zgrabną, wykonaną z twardego, błyszczącego plastiku ładowarkę z podwójnym wyjściem (1 A i 2.1 A) i samą stację dokującą, którą przyczepiamy do szyby na przylepiec w rodzaju montażowej taśmy kompresyjnej – to właśnie ta ostatnia dała mi się nieźle we znaki, o czym opowiem we wrażeniach z użytkowania.
Podsumowując: zarówno rejestrator, jak i akcesoria (z wyjątkiem mocowania bazy) to dobrze przemyślane i podobnie wykonane urządzenia, które powinny wytrzymać trudy długiej, codziennej eksploatacji.
Brak wyświetlacza, na którym możemy przeglądać nagrania z kamerki czy zmieniać jej ustawienia, DDPAI Mola N3 rekompensuje poprzez dedykowaną aplikację, Bluetooth i Wi-Fi.
Do obsługi urządzenia wymagana jest aplikacja DDPAI, którą pobierzemy za darmo ze Sklepu Play. Zanim zaczniemy za jej pomocą kontrolować urządzenie, musimy je sparować. Na szczęście to błyskawiczna procedura:
Po sparowaniu kamerki i zamontowaniu jej w samochodzie, pierwsze ekrany aplikacji przedstawiają się następująco:
Ekrany robocze pozwalają nam zobaczyć aktualny obraz nagrywany przez urządzenie, rejestrowany ślad trasy (o ile udzieliliśmy na to zgodę), czas podróży, kilometraż, prędkość, dodatki On the Roads (nagrania udostępniane przez użytkowników aplikacji), własne albumy i ustawienia.
Choć On the Roads wygląda ładnie (kolorowe ikonki, mapka z naniesionymi na nią nagraniami wysłanymi przez użytkowników, sporo ciekawie nazwanych kategorii), to funkcjonalność tego dodatku jest dla mnie co najmniej dyskusyjna – tym bardziej, że obecnie (23.08.20) filmików z naszego kraju jest ledwo kilka.
Dodatkowo On the Roads działa, jak chce – jednego razu dość szybko pokaże nam nagrania „blisko” nas, innego przez kilka minut nic nie wydarzy się na ekranie.
Mam zastrzeżenia do sekcji Albums – spodziewałem się tam znaleźć wszystkie filmiki, jakie zostaną zarejestrowane, a są tam jedynie wybrane według widzimisię aplikacji. Co gorsza, niemal wszystkie to max. 10 sekundowe fragmenty.
W albumach umieszczono także zdjęcia (możemy pstryknąć je jednym przyciskiem w aplikacji) i zarejestrowane sytuacje awaryjne – czyli te, w których zadziałał sensor (5 s przed i 5 po zdarzeniu).
Zaskakuje bogactwo danych, które znajdziemy w sekcji rejestrującej pokonane przez nas trasy:
W ostatniej sekcji znajdziemy ustawienia: język aplikacji, kamera (rozdzielczość), zarządzanie pamięcią urządzenia, mapa offline, autopobieranie zdjęć, statystyki jazdy, zarządzanie siecią, zapis danych, format daty i jednostek.
W My Trip obejrzymy dane z naszych przejażdżek, m.in.:
Wygląda ciekawie? I tak jest w istocie, gdyby nie fakt, że działa przeciętnie… Niestety, aplikacja ma swoje humory i potrafi zawieszać się bądź tracić połączenie w najmniej spodziewanych momentach:
W takich sytuacjach zwykle pomagało ręczne wskazanie ponownego połączenia, ale niekiedy pojawiał się błąd, który na kilkadziesiąt minut uniemożliwiał korzystanie z DDPAI.
Rejestrator jest poręczny i banalny w montażu: w zasadzie po 3 minutach możemy zaczynać przygodę z DDPAI.
No, chyba że omsknie się Wam ręka tak jak mi w czasie instalacji i o kilka milimetrów przechylicie uchwyt bazowy w trakcie jego przyklejania.
Konia z rzędem temu, kto własnymi rękami i bez uszkodzenia szyby odklei to ustrojstwo – nie wiem, jak to możliwe, bo taśma miała kontakt z szybą przez kilka sekund i nie docisnąłem jej siłowo, mimo to za nic w świecie nie byłem w stanie jej odkleić i przylepić poprawnie.
Pomogła dopiero umieszczona w zestawie łopatka, ale co z tego, kiedy taśma straciła swoje właściwości… Zatęskniłem za tradycyjną przyssawką do szyby, która może i potrafiła co jakiś czas się odkleić, ale bez trudu montowaliśmy ją ponownie i przez długi czas zapominaliśmy o jej istnieniu.
Jednym słowem: przyklejając stację dokującą zachowajcie ostrożność jak przy pomiarach promieniowania gamma.
Pierwsza jazda to zaskoczenie możliwościami aplikacji – na ekranie widziałem czas jazdy, prędkość, zapis śladu trasy i bieżący widok, czyli w zasadzie wszystko, czego oczekiwałbym od taniego rejestratora.
Niestety, problemy zaczęły się, kiedy chciałem zgrać to, co zarejestrowałem, na lapka: po odpięciu od stacji kamerka odsłania złącze USB-C (dziwne, że baza ma wyjście na micro) i aż prosi się o podłączenie do komputera, by zrzucić na niego jej zawartość.
Uprzedzę – nic z tego, laptop nie odczytuje zawartości karty umieszczonej w Mola N3, musimy więc wejść w aplikację i stamtąd (Wi-Fi) pobierać na nią wybrane nagrania.
Właśnie, nagrania… Nie są to pełne, podzielone na krótkie kawałki fragmenty, ale kilkunastosekundowe sekwencje zgodne z zasadą zapisu 10 s (tak, by odtworzyć 5 s przed i 5 po zdarzeniu). Nie byłoby problemu, gdyby nie to, że mimo szybkiej 32 GB karty pamięci urządzenie zostawiało niewielką ilość plików, ciągle je nadpisując.
Marzyłeś o nagraniu niedzielnej wyprawy na lody? Nic z tego.
Mola N3 potrafi zaskoczyć dobrą jakością obrazu w ciągu dnia: o ile nie jedziemy w pełnym słońcu, widok będzie dość szczegółowy, nasycony barwami i kontrastem, płynny. Irytować może jedynie migotanie sygnalizacji świetlnej czy ledowych tablic informacyjnych. Bez przeszkód odczytamy napisy na tablicach rejestracyjnych pobliskich aut.
Jak można się spodziewać, słabości wychodzą po zmroku – choć obraz będzie zadowalający, to nie mamy co liczyć na odczytanie tablic, chyba że podjedziemy blisko, a światła łaskawie nie będą się od nich odbijały.
Zresztą, sami obejrzyjcie poniższe fragmenty:
Szkoda też, że rejestrator przyczepiony do deski rozdzielczej, a nie do szyby, mimo przerzucenia obrazu tak, żeby nie nagrywać „do góry nogami”, raczy nas efektem lustrzanego odbicia (właśnie to widzicie w końcówce powyższego filmiku).
Mola N3 to wideorejestrator, który miał ogromną szansę na wygryzienie z niszy niedrogich urządzeń tego typu markowej konkurencji. Niestety, choroby wieku dziecięcego (choć to chyba zbyt łagodne określenie), objawiające się głównie kulejącą aplikacją, będącą naszą jedyną furtką do kontrolowania kamery, zabiera sporo radości z jej użytkowania.
Czego zabrakło? Przede wszystkim stabilnego połączenia pomiędzy aplikacją a kamerką – nie było dnia, aby urządzenie nie traciło łączności choć raz.
Co zabawne, działo się to w zupełnie losowych momentach, niezależnie od tego, czy używałem jej w domu pod Wi-Fi, żeby zgrać nagranie, czy podczas jazdy. Zabrakło też łatwego przenoszenia zawartości kamerki na PC, a zgrywanie przez sieć miało swoje kaprysy.
Jakość nagrań, satysfakcjonująca za dnia, nocą potrafiła negatywnie zaskoczyć – jeśli liczycie, że po zmroku w większości przypadków odczytacie tablicę rejestracyjną blisko jadącego pojazdu, to może być z tym różnie.
Na pewno należy oddać Mola N3 sprawiedliwość w kwestii dziennych nagrań, które są dobre, komunikatów głosowych (choć zapomnijcie od ostrzeżeniach ADAC, które podobno działają, ale w Chinach), dobrego G-Sensora (reaguje nawet na trącenie zamontowanego urządzenia), błyskawicznie łapiącego fixa GPS i fajnym wizualizacjom rejestrowania przebytej trasy.
Gdyby nie – moim zdaniem w rejestratorze obrazu zbędne – zabierające miejsce w aplikacji dodatki społecznościowe, być może projektanci przyłożyli by więcej uwag do stabilności działania, zamiast do efektownych, ale niewiele wnoszących dodatków.
Szkoda, bo DDPAI Mola N3 to trochę zmarnowany potencjał.
DDPAI Mola N3 kupisz m.in. na AliExpress. Cena urządzenia waha się od od 200 do 330 zł, zależnie od wyposażenia i magazynku wysyłki.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Komentarze
Kabel zasilający ma jakiego typu złące mikro b czy c?
usb typu c
Ta kamerka to pieniądze wyrzucone w błoto jeżeli ktoś chce archiwizowac przebyte trasy. Nie ma do tego żadnego oprogramowania. Nie możesz zrzucić sobie na dysk nagrań i potemje czymś odtworzyć, bo nic nie odczytuje danych GPS z tej kamerki. Szkoda kasy. Poza tym nie ma do niej cześci zamiennych i jak złamie się ten mały haczykowaty zaczep, to kamera będzie jedynie fajnym gadżetem jako przycisk do papieru.
Ja mam srednie odczucia. Jakosc nagran jest okey. Natomiast gdy kamerka nagrywa z mikrofonem. Bez przerwy pojawiaja sie jakies sprzerzenia, skrzeczy podczas odtwarzania. Gorzej jak by jakims piaskiem sypało w kwmerkę. Nie slychac rozmowy, otoczenia, muzyki tylko zgrzyty. Myslałem moze to przez wibracje jest problem z połączeniem kamerki z bazą na podszybiu. Nic z tego w domu bez zadnych wstrzwsow tez tak sie nagrywa. Masakra. Na poczatku ni bylo zastrzezen. Druga rzecz to gps ske pozno włącza, albo łapie jakieś zwiachy. Pokazuje zapis bierzwcej trasy.. jak ja odtwarzamy to zapisu przebytej trasy juz nie ma. Dziwne. Mysle ze za ta cene tk mozna by oczekiwac nieco wiecej. Reklamowac mmsie juz nie chce
Powtórnie nie kupiłbym tej kamery! Łączenie ze smartfonem przez W-F to porażka . Dzisiaj pierwszy raz podłączyłem ją do samochodu,pracowała około 1/2 godziny, przy jej wypięciu należny założyć rękawiczki taka była gorąca , zimą to ogrzeje kabinę samochodu a latem? /może mój egzemplarz ?/.
A jak odtworzyć na laptopie, nie wyciągając karty pamięci ? Jest jakiś program?, bo na smartfonie to nie wiele widać.
Łopatka nie służy do odrywania przyklejonego do szyby mocowania kamery, ale jest narzędziem pomocnym w schowaniu przewodu zasilającego pod podsufitką i tapicerką.