Największa transakcja w branży gier ostatnich lat? To bardzo możliwe. Microsoft poinformował o przejęciu koncernu ZeniMax Media, w którego skład wchodzą twórcy serii Fallout i The Elder Scrolls, czyli Bethesda, oraz kilku innych, bardzo znanych deweloperów. To może być punkt zwrotny w przededniu debiutu nowej generacji konsol.
Nie da się ukryć, że Microsoft przystępuje do startu nowej generacji konsol bardzo dobrze przygotowany i mądrzejszy o doświadczenia z powoli kończącej się, rynkowej obecności Xbox One S oraz Xbox One X.
Przegrana z kretesem aktualna generacja wymusiła na włodarzach działki Xboksa szereg zmian, a przede wszystkim konieczność dostrzeżenia, że niezwykle istotne z punktu widzenia gracza są gry. Nie towarzyszące usługi, nie aplikacje multimedialne, ale właśnie gry.
Zaczęło się od daty premiery – choć 9 dni to różnica iście symboliczna, to jednak w przypadku tak zaciętej walki pomiędzy Sony i Microsoftem od lat, kilka dni na korzyść Xboksa może być kapitałem nie do przecenienia. Potem poznaliśmy ceny, które w sposób absolutnie zasadniczy różnią się w kontekście wersji pozbawionych napędu optycznego, rzecz jasna na korzyść Xbox Series S. Teraz Microsoft uderzył w „miękkie”, dokonując jednej z największych transakcji ostatnich lat.
Do rodziny „Xbox” trafia bowiem koncern ZeniMax Media, skupiający pod sobą szereg niezwykle znanych i lubianych deweloperów. Rzecz jasna największym z nich jest Bethesda – ojcowie takich serii jak Fallout, The Elder Scrolls czy też znajdującej się w produkcji, oczekiwanej przez graczy produkcji o nazwie Starfield.
Ale to nie koniec – pod skrzydłami Microsoftu znajdzie się także id Software (ojcowie kultowego Dooma i Quake), Arkane Studios (deweloperzy odpowiedzialni m.in. za Prey i Dishonored) czy MachineGames (twórcy współczesnych odsłon Wolfensteina). To więc zestaw naprawdę mocnych marek, które od teraz tak naprawdę są własnością giganta z Redmond.
Kwota transakcji to aż 7,5 miliarda dolarów, ale ta cena nie powinna dziwić – oprócz wspomnianych serii gier koncern zyskuje także kilkanaście szalenie utalentowanych studiów deweloperskich, które oprócz nowych odsłon znanych wszystkim serii gier będą także tworzyć zupełnie nowe produkcje, mające świadczyć zarówno o sile nowego Xboksa, jak i peceta.
Wielu zapewne rozmarzyło się, myśląc o perspektywie nowego Fallouta czy Dooma jako produkcji ekskluzywnych dla Xbox Series X, Xbox Series S czy peceta – jak jednak zapewniają przedstawiciele zarówno Microsoftu, jak i Bethesdy, doskonale znane wszystkim graczom produkcje nadal pozostaną tytułami multiplatformowymi.
Nieco inaczej może natomiast wyglądać sytuacja z zupełnie nowymi markami – trudno bowiem oczekiwać, że Microsoft, wydając na zakup ponad 7 miliardów dolarów, nie będzie chciał wykorzystać swojego „klejnotu” na własny użytek, zachęcając graczy do kupna nowych Xboksów.
Wydaje się jednak, że znacznie bardziej istotny jest inny szczegół – możemy bowiem oczekiwać, że każda nowa gra Bethesdy (oraz deweloperów skupionych wokół tej marki) będzie dostępna w dniu premiery w ramach abonamentu Xbox Game Pass Ultimate. Co to oznacza? Przede wszystkim olbrzymie oszczędności dla fanów produkcji tego dewelopera.
Każdy gracz, który patrzy na stan swojego konta z troską, dostaje bowiem właśnie do ręki niezwykle mocny argument przemawiający za zakupem nadchodzących konsol Microsoftu. Biorąc pod uwagę, że nowe gry na PlayStation 5 mają kosztować nawet 350 złotych, a miesięczny dostęp do Xbox Game Pass Ultimate (zapewniający możliwość rozgrywki w ponad 100 gier, w tym produkcje EA w ramach EA Play oraz dzieła Bethesdy) to koszt 55 złotych, rachunek ekonomiczny wydaje się prosty.
Roczny dostęp do Xbox Game Pass Ultimate to bowiem w tym momencie około 650 złotych – tyle, co dwie duże gry na PlayStation 5. Mówiąc krótko, dzisiejsza transakcja oraz informacja o poszerzeniu oferty płatnego abonamentu to coś, czym Microsoft postawił w szachu Sony i PS5.
Dzisiejszy ruch może być tym, który pozwoli Microsoftowi wygrać starcie w nadchodzącej generacji konsol. Wielu powie, że na takie opinie jest jeszcze za wcześnie, ale gigant z Redmond chyba zrozumiał, czego tak naprawdę potrzebują gracze. I wygląda na to, że mogą się za to odwdzięczyć własnymi dolarami, euro, złotówkami czy peso.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.