Testujemy Razer Deathadder Pro v2 – nową odsłonę legendarnej myszy dla graczy, tym razem w wariancie bezprzewodowym. Czy gamingowa mysz bez kabla ma sens?
Dzisiaj testuję gamingową mysz Razer DeathAdder V2 Pro, czyli nową odsłonę legendarnego gryzonia, który na stałe zapisał się na kartach e-sportu i amatorskich zmagań.
Tegoroczna wersja myszy DeathAdder różni się od poprzedniej generacji bardzo ważnym szczegółem – jest bezprzewodowa. Czy granie bez kabla ma sens? Czas to sprawdzić!
Slogan „BY GAMERS FOR GAMERS” zna chyba każdy gracz, podobnie jak markę za nim stojącą. Razer konsekwentnie podąża ścieżką obraną lata temu, jeśli chodzi o design opakowań, a także samych produktów. Nie inaczej jest w przypadku myszy Deathadder Pro v2, która umieszczona została w niedużym, czarno zielonym pudełku.
W środku, poza urządzeniem znajduje się kabel USB w miękkim, materiałowym oplocie i przedłużacz sygnału, do którego możemy wpiąć dongle USB.
Taki zestaw kosztuje około 600 zł. Tanio nie jest. Co gorsza, w odróżnieniu od niektórych starszych urządzeń tej serii, w zestawie nie ma opcjonalnej stacji dokującej – tę dokupić trzeba na własną rękę.
Specyfikacja Razer Deathadder Pro v2
Razer Deathadder Pro v2 nie odbiega dalece wyglądem od klasycznego Deathaddera. Chyba jedynym elementem odróżniającym go od przewodowej wersji jest brak podświetlenia na scrollu, co jednak nie uważam za duży minus – przy tej konstrukcji dodatkowe fajerwerki tylko obniżyłyby ważną funkcjonalność.
Konstrukcja jest niezwykle lekka – mysz waży zaledwie 88g, co z początku może sprawiać problem z przyzwyczajeniem się, natomiast po kilku godzinach trudno już przestawić się na inny model.
Gryzoń jest w eleganckim, czarnym, matowym kolorze, przyozdobiony jedynie logo producenta – to ostatnie wykorzystuje barwne podświetlenie Razer Chroma RGB. Pod względem wyglądu mysz to prostota i elegancja, którą widziałbym nawet w biurach poza gamingowymi arenami. Boki myszy są zrobione z czarnej gumy o specyficznej fakturze, co zdecydowanie zwiększa komfort użytkowania.
Testowany model ma 7 przycisków (mam na myśli wersję dla praworęcznych osób) – dwa z lewej strony urządzenia, dwa główne przyciski myszy, scroll, a także dwa kolejne guziki nad scrollem. Na spodzie znajdują się w sumie cztery ślizgacze – dwa pod głównymi przyciskami, jeden z tyłu a jeden jest obwódką wokół sensora optycznego.
W tym też miejscu producent umieścił port do ładowania (jak wspominałem, opcjonalna ładowarka nie jest dołączona do zestawu, ale można ją kupić oddzielnie), a także przycisk od zmiany profilu i sposobu, w jaki urządzenie łączy się z komputerem.
W pudełku z myszką Razer Deathadder Pro v2 znalazł się kabel, który można wykorzystać do klasycznej, przewodowej komunikacji, albo do uzupełnienia energii.
Mysz możemy podłączyć do komputera bezprzewodowo za pomocą Bluetooth i WiFi 2.4 GHz. Najlepszym połączeniem w tym przypadku zdaje się być bezprzewodowy wariant 2.4 GHz, z uwagi na technologię Razer Hyperspeed, co według producenta jest jeszcze lepszym rodzajem połączenia niż przewód.
W tym trybie urządzenie na jednym ładowaniu jest w stanie pracować ok. 70 godzin. Jeśli jednak nieskazitelna precyzja nie jest tak bardzo potrzebna, możesz przełączyć się w tryb Bluetooth – wtedy czas pracy wydłuży się o kolejne kilkadziesiąt godzin. Kiedy myszy zostaje mniej niż 5% naładowania baterii logo Razera na myszy zaczyna migać na czerwono.
Gryzonia ładować można na dwa sposoby: pierwszy- podpinając go bezpośrednio kablem do komputera. Pełne naładowanie (takie właśnie zaleca producent) trwa 4 godziny.
Drugi sposób, to ładowanie za pomocą stacji dokującej, której niestety nie ma w zestawie, a którą opcjonalnie można kupić. Sklepy w zasadzie nie prowadzą sprzedaży tego akcesorium, ale można je kupić na stronie producenta za jedyne 49,99$. To sporo, jeśli dodamy samą w sobie wysoką cenę myszy.
Niezwykle ciekawym aspektem jest sensor Razer Focus+. Dzięki temu testowany Deathadder Pro v2 jest niezwykle precyzyjny. Może on działać z czułością 20000 DPI, co akurat jest dla mnie było wartością tak wysoką, że wręcz niekomfortową. Mimo tego wiem, że jeśli ktoś szuka bardzo precyzyjnej myszy to ten model go nie zawiedzie.
Klik jest wyraźny i 3x szybszy od mechanicznych rozwiązań z uwagi na zastosowane optyczne przełączniki, które skutecznie eliminują niechciane podwójne kliknięcie. Zostając jeszcze przy przyciskach to warto dodać, że scroll jest jednym z najlepszych, jakie spotkałem do tej pory – czuć każdy przeskok, a jednocześnie działa bardzo płynnie.
Użytkowanie gryzonia w grach to czysta przyjemność. Korzystając z testowanej myszy, słabymi wynikami online nie mogłem już obarczyć myszy. Ta stworzona jest przede wszystkim do FPSów, natomiast ja równie dobrze odnalazłem się z nią w grach takich, jak choćby Heroes of the Storm czy World of Warcraft (w tym drugim przypadku przycisków może było ciut mniej niż powinno, ale od czego jest Razer Naga).
Oprogramowaniem, jakie potrzebne będzie do personalizacji jest Razer Synapse. Moje pierwsze zetknięcie z nim miało miejsce przy teście myszy Razer Naga Trinity, i pamiętam, że wtedy pozostawiało bardzo dużo do życzenia.
Właśnie za pomocą Synapse możemy zapisywać makra, konfigurować profile użytkownika, regulować czułość myszy czy też programować klawisze. Dodatkowo aplikacja pozwala na skonfigurowanie jasności, szybkości zmiany i finalnie samych kolorów, które wyświetlane będą na gryzoniu.
W stosunku do wątpliwej przyjemności z użytkowania aplikacji dawno temu, teraz jest lepiej, choć nadal nie idealnie. Na plus z pewnością zasługuje multum funkcji, które dostępne są w bardzo intuicyjnej i przystępnej formie. Na minus niestety sam komfort działania. Apka jest dość toporna i zdaje się nie pasować do perfekcyjnie precyzyjnej i szybko działającej myszy.
Razer Deathadder Pro v2 jest zdecydowanie jedną z najbardziej komfortowych myszek gamingowych, jakie miałem okazję użytkować. Perfekcyjna precyzja działania widoczna jest już od pierwszego uruchomienia.
Nie musisz być zawodowcem, żeby czerpać przyjemność z użytkowania – mimo tego, że odświeżony Deathadder najlepiej sprawdzi się w FPS-ach, to z powodzeniem możesz wykorzystać go jako codzienną myszkę do casualowego gamingu i pracy.
Jedynymi minusami, jakie przychodzą mi na myśl po tygodniach spędzonych z gryzoniem jest niewygodna aplikacja. Owszem, widać, że producent rozwija program Razer Synapse, ale to nadal produkt pozostawiający wiele do życzenia. Ja sam korzystanie z aplikacji po pewnym czasie ograniczyłem do minimum.
Druga sprawa to brak dołączonego w zestawie portu dokującego. Oczywiście, to akcesorium nie jest niezbędne, natomiast cena myszki jest na tyle wysoka, że miłym dodatkiem byłby właśnie taki gadżet.
Pomijając te dwie rzeczy, myszy nie można nic zarzucić. Ba, Razer skłonił mnie do upgrade’u mojego prywatnego zestawu komputerowego.
Razer Deathadder Pro v2 uważam za produkt kompletny, który swoje zadanie spełnia nawet lepiej niż dobrze.
Dzięki tej myszy przekonałem się, że bezprzewodowa łączność może iść w parze z zerowym opóźnieniem, a wbudowany akumulator eliminuje obawy o to, że zabraknie nam baterii w najmniej newralgicznym momencie.
Czy warto kupić myszkę Razer Deathadder Pro v2? Wszystko zależy od zasobności portfela – sama mysz kosztuje około 600 zł co nie jest małą kwotą. Mimo tego uważam, że taki zakup nadal może być rozsądną opcją, bo to dobry, sprawdzony produkt, który wytrzyma lata gamingowych doświadczeń.
Tańszą alternatywą jest nadal klasyczny Razer Deathadder v2 – kosztuje niespełna 300 zł, a poza łącznością bezprzewodową oferuje zbliżoną funkcjonalność.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.