Najnowszy Hyperbook NH7 na 2021 rok to gamingowy laptop wyposażony w procesor Intel Core i7-10870H i grafikę GeForce RTX 3060 (6 GB TGP 80W). Sprawdzam, czy warto go kupić.
To wyjątkowo kiepski czas dla graczy – ceny kluczowych komponentów rosną (w wypadku kart graficznych wręcz do granic absurdu), co stawia pod znakiem zapytania sens składania komputera do gier w pierwszym kwartale 2021 roku. Z drugiej strony mamy teraz całkiem spory wybór laptopów gamingowych z najnowszymi układami graficznymi – do tego grona niedawno dołączył odświeżony Hyperbook NH7.
Hyperbook NH7 na 2021 rok to model składany w Polsce, ale na bazie popularnych „kadłubków” chińskiej firmy Clevo. To nie pierwsza odsłona tego urządzenia i nie pierwszy produkt polskiej marki na łamach mobiManiaKa (zobacz nasze testy laptopów Hyperbook), stąd do najnowszej odsłony NH7 podchodziliśmy ze sporym entuzjazmem – tym bardziej, że komputer wyposażono w najnowszy układ GeForce RTX 3060 z TGP ustawionym na poziomie 80W.
Czy warto było czekać na laptopa Hyperbook NH7? Czas się o tym przekonać.
Tegoroczny Hyperbook NH7 dostępny jest w sprzedaży od niedawna – do 17 lutego sprzęt można było kupić tylko w przedsprzedaży na stronie producenta. Cena podstawowego wariantu laptopa wynosi obecnie 5699 zł – za te pieniądze dostajesz procesor Intel Core i7-10870H i grafikę GeForce RTX 3060 (6 GB TGP 80W), którym towarzyszy 8 GB pamięci RAM i dysk SSD o pojemności 480 GB.
Oczywiście taka specyfikacja to tylko punkt wyjścia, bo urządzenie można swobodnie skonfigurować pod swoje potrzeby – dodając więcej pamięci RAM, większy dysk SSD (lub więcej nośników), ulepszając WiFi do modelu z logo Killer, czy w końcu dodając system operacyjny (wersja podstawowa przychodzi z Windowsem w wersji Trial).
Testowana przez nas maszyna doczekała się kilku usprawnień względem podstawowego wariantu. Poniżej znajdziesz szczegółową specyfikację laptopa Hyperbook NH7 (2021) w edycji, która zawitała do redakcji techManiaKa. Cena naszej konfiguracji wyniosła 6417 zł.
Wspominałem, że najnowszy Hyperbook NH7 to laptop składany na bazie popularnych „kadłubków” firmy Clevo – konkretniej modelu NH77DPQ. I jak chyba każdy projekt tego producenta jest przede wszystkim praktyczny, stąd design w całości podporządkowano ergonomii, a nie urodzie.
Obudowa jest klasycznie skrojona. Jej główną część wykonano z tworzywa sztucznego barwionego w czarnym macie, zostawiając otwory wentylacyjne na spodzie i po bokach. Pokrywę obłożono cieniutką warstwą szczotkowanego aluminium pokrytego matowym lakierem (lubi zbierać odciski palców) i wsparto na dwóch solidnych zawiasach, pozwalających na wychylenie ekranu do około 130 stopni. Warto dodać, że opór stawiany przez zawiasy jest na tyle mocny, że podniesienie pokrywy bez przytrzymania laptopa jest wysoce utrudnione.
Pokrywę zdobi tylko logo marki Hyperbook – nie ma tu żadnych podświetlanych elementów ani wizualnych „fajerwerków”, stąd na pierwszy rzut oka laptop może bardziej kojarzyć się z komputerem biurowym niż maszyną do gier. Jeśli jednak cenisz sobie stonowany design, nowy NH7 zapewne przypadnie ci do gustu.
Grubość laptopa to nieco ponad 29 mm, podczas gdy waga wynosi około 2,5 kg – nie są to gabaryty dalece odbiegające od tego, co proponuje konkurencja w segmencie gamingowym.
Boczne ramki okalające 17,3-calowy ekran są stosunkowo wąskie, zgodnie z aktualną modą na odchudzanie obudowy. Górna listwa jest już w klasycznym formacie i kryje kamerkę internetową o standardowej rozdzielczości 0,9 Mpix i typowych osiągach – nie wspiera funkcji Windows Hello i nadaje się tylko do okazjonalnych pogaduszek, więc myśląc o nagrywaniu obrazu lepiej zainwestować w zewnętrzną kamerkę.
Przyda się również dedykowany mikrofon, bo układ zainstalowany w NH7 – choć nie najgorszy pod względem jakości audio, to jednak zbiera sporo szumów (zwłaszcza od pracującego układu chłodzenia), które przeszkadzają w czasie konwersacji.
Skoro przy audio jesteśmy to warto zatrzymać się na chwilę przy głośnikach. Producent zdecydował się na klasyczny wariant stereo, w którym głośniki ulokowano we frontowej części obudowy. Ich donośność zdecydowanie zasługuje na plusa (maksymalna głośność ociera się o 88 dB), ale jakość audio jest już tylko przeciętna – głównie z uwagi na brak głębi i basu, co jest typową przypadłością w urządzeniach bez głośnika niskotonowego. Średnie i wysokie tony wybrzmiewają za to poprawnie przez większą część skali głośności.
Miłym dodatkiem jest obecność oprogramowania Sound Blaster Cinema 6, ale jego zalety docenisz dopiero po podpięciu słuchawek – przestawienie suwaków w trybie głośnikowym w niewielkim stopniu wpływa na jakość audio. Możesz za to pobawić się trybami zmieniającymi brzmienie głosu w czasie nagrywania dźwięku – możliwości tej funkcji szerzej omawiał Grzesiek przy okazji recenzji Sound Blaster X G6 DAC.
W kontekście jakości wykonania nowy Hyperbook NH7 nie zaskakuje niczym szczególnym. Poszczególne części spasowano poprawnie, więc na skrzypienie czy trzeszczenie obudowy zapewne narzekać nie będziesz, natomiast pogodzić się trzeba z tym, że płyta pulpitu roboczego lubi się ugiąć pod naciskiem, a pokrywa jest stosunkowo „giętka” – oczywiście warto pamiętać o tym, że tego typu przypadłości w segmencie 17-calowych maszyn są często spotykane, więc NH7 nie jest tu osamotniony.
Na duży plus zasługuje natomiast łatwość serwisowania maszyny, co jest już znakiem rozpoznawczym komputerów z logo Hyperbook. Zdjęcie dolnej osłony obudowy nie nastręcza żadnych trudności – wszystkie śruby są łatwo dostępne, więc z pomocą zwykłego „krzyżaka” rozkręcisz notebooka w mniej niż minutę.
Po zdjęciu spodniej płyty zyskujesz dostęp nie tylko do gniazd pamięci RAM, ale też wszystkich kluczowych komponentów – od układu chłodzenia, przez złącza dysków na WiFi kończąc. Przy odrobinie wiedzy i wprawy dostaniesz się również do procesora i grafiki, co może być w przyszłości przydatne – choćby z uwagi na wymianę pasty termoprzewodzącej czy „podkręcenie” chłodzenia.
Wybór portów jest równie szeroki, co zastanawiający. I tak użytkownik może liczyć na aż trzy złącza przesyłające obraz (4K@60 w wypadku HDMI w wersji 2.0 oraz DisplayPort w edycji 1.2, albo 4K@30 dla gniazda USB-C w opcji 3.1 Gen 2) oraz trzy pełnowymiarowe porty USB, przy czym każdy jest w innym standardzie – od 2.0, przez 3.1 Gen 1, na 3.1 Gen 2 kończąc.
Całość uzupełnia zestaw portów audio (oddzielne na słuchawki, i oddzielne na mikrofon), złącze LAN, dedykowany port ładowarki oraz czytnik kart SD – rzecz, którą coraz rzadziej widujemy w laptopach (a szkoda). Zabrakło natomiast czytnika linii papilarnych, więc do logowania posłuży tylko hasło lub PIN.
Rozmieszczenie wszystkich portów jest wygodne – na tył trafiły gniazda najrzadziej „wypinane”, czyli złącze ładowarki, HDMI, USB-C i LAN, podczas gdy resztę portów rozmieszczono po bokach laptopa, z zachowaniem odpowiednich odstępów od siebie.
Hyperbook NH7 został wyposażony w klawiaturę membranową z wydzielonym blokiem numerycznym. Te ostatnie klawisze zostały lekko zwężone, co nieco dziwi z uwagi na fakt, że miejsca na pulpicie roboczym przecież nie brakuje. Strzałki są za to już pełnowymiarowe, a rozmieszczenie wszystkich elementów nie odbiega od standardów.
Clevo zazwyczaj stawia na „twarde” klawiatury i nie inaczej jest w wypadku nowego NH7. Skok klawiszy nie jest głęboki (to mniej niż 2 mm), natomiast odpowiedź jest wyraźna, a opór płytek – zauważalny. Wszystko to sprawia, że przy pierwszym kontakcie pisanie na notebooku zamienia się w swoistą walkę, ale to odczucie szybko pryska – po kilku godzinach spędzonych z laptopem szybkie i bezbłędne pisanie przestaje być problemem.
Jak na gamingowego laptopa przystało, nie zabrakło podświetlenia klawiszy w palecie RGB. Niestety, nie jest ono specjalnie atrakcyjne. Choć luminacja jest wyraźna i jasna, to wszystkie diody przypisano pod jedną strefę, bez możliwości wykorzystania efektów specjalnych – stąd skazani jesteśmy zawsze na jeden kolor, jaki by on nie był. Dodam, że siłę podświetlenia można regulować w pięciu krokach (gdzie pierwszy poziom to wyłączenie diod).
Gładzik jest spłaszczony, ale ma spore rozmiary (niemal 13 cm po przekątnej) i pokryty został przyjemną w dotyku powłoką dającą dobry poślizg. Obsługuje funkcję wielodotyku, a marginesy martwych stref są praktycznie niezauważalne. Prawo- i lewoklik wydzielono jako osobne, fizyczne przyciski – nie są głośne i nie sprawiają większych problemów. Trzeba jednak podkreślić, że to wyłącznie narzędzie do pracy – myśląc o graniu zdecydowanie trzeba będzie sięgnąć po myszkę.
Wyświetlacze nigdy nie były najmocniejszą stroną laptopów z logo Hyperbook (za wyjątkiem oczywiście rewolucyjnego SL504 OLED, który wyposażono w panel AMOLED), ale zazwyczaj liczyć można było na solidną, średnią półkę. Hyperbook NH7 idealnie wpisuje się w te oczekiwania.
Zacznijmy od podstaw, czyli przekątnej i rozdzielczości – do dyspozycji masz 17,3-calowy ekran pracujący w standardowej rozdzielczości 1920 x 1080 pikseli, czyli w Full HD. Moim zdaniem to dobra decyzja – panel 4K podwyższyłby tylko cenę komputera, będąc przy okazji zbyt dużym obciążeniem dla grafiki w grach, stąd sięgnięcie po Full HD uznać trzeba za niezbędny kompromis.
Producent zdecydował się wykorzystać model z oferty firmy LG – panel typu IPS o sygnaturze LP173WFG, a więc model znany choćby z gamingowych komputerów marki ASUS. To solidna propozycja. Cechuje się typowym czasem reakcji (5 ms GtG), gwarantuje szerokie kąty widzenia i – co chyba najważniejsze – odświeżany jest przy 144 Hz, a to w laptopie (nie tylko gamingowym) jest zawsze pożądaną cechą.
Pod względem jasności i odwzorowania kolorów dostajesz przyzwoity standard. Maksymalne podświetlenie ekranu sięga 287 cd/m2, przy nierównomierności luminacji oscylującej w okolicy maksymalnie 5%. Nie są to może wyśrubowane parametry, ale też w żaden sposób nie odbiegają od tego, co segmencie dla graczy prezentuje konkurencja – nierzadko za dużo większe pieniądze. Dodam, że ekran pokryto matową powłoką, co do pewnego stopnia niweluje problemy z niechcianymi refleksami czy odbiciami.
Odwzorowanie kolorów to niemal 95% dla palety sRGB i 68% dla AdobeRGB, co plasuje NH7 w czołówce stawki w segmencie gamingowych laptopów poniżej 7 tys. zł. Takie parametry nie będą może szczytem marzeniem dla grafików, ale do amatorskiej zabawy z multimediami spokojnie wystarczą – a to przecież głównie do graczy, a nie profesjonalistów kierowany jest ten komputer.
Hyperbook NH7 wyposażono w nieduży, wymienny akumulator 45 Wh. Już tylko patrząc na jego parametry łatwo zrozumieć, że czas pracy na baterii nie był dla producenta priorytetem, bo przecież nawet mniejsze i słabsze laptopy pokroju Razer Blade 15 Base potrafią na tym polu zaoferować większy potencjał. Nie traktowałbym tego jednak w kategorii poważnych wad.
Najnowszy produkt polskiej marki jest laptopem tylko z nazwy. W rzeczywistości to solidna alternatywa dla klasycznego desktopa, wyposażona w procesor o TDP na poziomie 45W i grafikę pochłaniającą 80-95W pod obciążeniem. Taki duet energię zużywa błyskawicznie, stąd akumulator w NH7 warto traktować raczej jako awaryjny UPS. I w tej roli sprawdza się dobrze.
Pracując z dokumentami czy przeglądarką, oglądając filmy, słuchając muzyki, czy w końcu używając komunikatora, za gniazdkiem zaczniesz się oglądać po niespełna trzech godzinach – czasami nawet szybciej, bo jak widać po benchmarku Modern Office symulującym typowe wykorzystanie komputera w warunkach biurowych, energii zabrakło już po 139 minutach. Producent przygotował kilka dedykowanych profili energetycznych, w tym tryb energooszczędny, ale z moich obserwacji wynika, że ich znaczenie jest pomijalne.
Granie bez kabla traktować należy tym bardziej jako ciekawostkę – przy ustawieniu maksymalnej wydajności podzespołów i uruchomieniu wymagającej gry, komunikat o niskim stanie naładowania zobaczysz po niespełna 50 minutach.
Przy okazji warto dodać, że dołączony do laptopa zasilacz ma 180W.
Sercem tegorocznej edycji laptopa Hyperbook NH7 jest bardzo ciekawy duet: procesor Intel Core i7-10870H oraz grafika NVIDIA GeForce RTX 3060 Laptop 6 GB w wersji z TGP na poziomie 80W.
Zacznijmy od procesora: to 8-rdzeniowy model generacji Comet Lake H o taktowaniu na poziomie 2,2 GHz, ale rozpędzający się w szczycie do niemal 5 GHz. Pomimo nie najnowszego procesu technologicznego (to nadal wariant 14nm), wydajność tego układu jest na tyle wysoka, że NH7 bez problemów sprawdza się nie tylko w roli domowego peceta (czy też jego laptopowej alternatywy), ale także jako stacja robocza.
Nasz wariant wyposażono w 16 GB pamięci na kościach DDR4 2933 MHz, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby tę wartość rozbudować do nawet 64 GB – miejsca na płycie wystarczy. Jeśli dodamy do tego szybki dysk SSD (w naszym wypadku był to model Samsunga z linii 970 EVO na złączu M.2, ale do wyboru masz kilka innych wariantów) i nowoczesny układ WiFi pracujący w standardzie 6 ax (bez względu na to, czy postawisz na wersję podstawową, czy gamingową edycję z logo Killer), dostajemy maszynę świetnie przygotowaną do tego, aby poradzić sobie z każdym domowym projektem: od serfowania po sieci przy 50 otwartych zakładkach, przez edycję multimediów (laptop zgarnął 6802 pkt w benchmarku Procyon Photo Editing dla programów Adobe Photoshop i Lightroom Classic), na projektowaniu 2D/3D kończąc.
Nie bez przyczyny w końcu NH7 zdobył ponad 8 tys. pkt w teście Productivity dla benchmarka PCMark 10 – to maszyna, która ma na tyle duży zapas mocy obliczeniowej, że wystarczy jej na kilka lat. Chyba że kupujesz ten komputer tylko z myślą o graniu – wtedy o wymianie pomyślisz zapewne szybciej.
Od razu dodam, że daleki jestem od twierdzenia, że wybrany przez Hyperbooka układ GeForce RTX 3060 Laptop to słaba grafika. Wręcz przeciwnie. Ten model to moim zdaniem jeden z najciekawszych w ofercie NVIDII w kategorii cena/możliwości (szczególnie patrząc na absurdalną karuzelę cen pełnowymiarowych modeli tej marki) – o ile oczywiście nie jest temperowany sztucznymi ogranicznikami.
Specyfikacja laptopa mówi jasno: liczyć możesz na edycję w wersji z TGP na poziomie 80W i tak faktycznie jest. Oczywiście 80W nie jest górną granicą – mamy tu wszak zaimplementowaną technologię Dynamic Boost 2.0, która potrafi żonglować poborem prądu zarówno dla CPU, jak i GPU, więc w sytuacjach, kiedy to grafika powinna mieć więcej mocy, możliwie staje się tymczasowe przekierowanie nawet do dodatkowych 15W energii do RTX 3060 (zwykle kosztem procesora), co poprawia osiągi karty nie tylko w benchmarkach, ale także w grach.
Warto natomiast podkreślić, że sytuacje, w których GPU dostaje więcej mocy niż założone 80W nie są na porządku dziennym – wszystko zależy od gry i jej wymagań. I tak np. w Cyberpunk 2077 przy zabawie w Full HD grafika NVIDII zwykle trzymała się poziomu 80-85W, ale już w Metro Exodus ten zakres rósł do 85-90W. Wszystko zależy więc od ustawień i optymalizacji aplikacji – im bardziej „nudzi się” procesor, tym więcej mocy dostaje grafika.
Jak to wszystko przekłada się na praktykę? Wystarczy zerknąć na benchmarki, aby dostrzec wyraźną różnicę między RTX 3060 Laptop a starszymi modelami – nawet tymi z teoretycznie wyższego poziomu, jak RTX 2070 Max-Q (czego przykładem jest choćby Razer Blade 15 Base z 2020 roku). Co ważne, zysk jest widoczny nie tylko w wypadku klasycznych ustawień, ale także przy włączonym śledzeniu promieni, co dotychczas stanowiło pietę achillesową wielu urządzeń mobilnych.
Przekładając te wszystkie informacje na konkrety dotyczące gier: w wypadku rozdzielczości Full HD liczyć możesz na zabawę w najwyższych ustawieniach przy co najmniej 30 klatkach na sekundę. Piszę co najmniej, gdyż w większości wypadków na liczniku zanotujesz minimum 45, albo i 60 klatek na sekundę – zależnie od pozycji, którą ogrywasz.
Ray Tracing jest nadal problemem, ale nie tak dużym, jak w wypadku starszych generacji serii RTX. Nawet w wypadku wymagającego Control (przy ustawieniu suwaka RT na poziom wysoki) czy słynnego Cyberpunk 2077 (przy ustawieniu RT na ultra, ale z DLSS przestawionym na Jakość) możesz się cieszyć na tyle dużą płynnością obrazu, aby granie dawało 100-procentową satysfakcję. Jeśli natomiast nie zaczynasz zabawy bez 60 klatek na sekundę na zegarze, trzeba będzie tu i ówdzie nieco zredukować ustawienia z najwyższych na jeden próg niżej, ale to nadal znakomity wynik zważywszy na cenę testowanego laptopa.
Nie zawiedziesz się w końcu, jeśli w wolnej chwili planujesz zaprząc laptopa do kopania kryptowalut – po delikatnym tuningu liczyć możesz na osiągi rzędu 40 MH/s w wypadku algorytmu Dagger-Hashimoto. Nie jest to jednak specjalnie bezpieczne rozwiązanie z uwagi na wysokie temperatury na GPU – sięgają nawet 87 stopni C, co przy długotrwałym obciążeniu może się szybko zemścić.
Warto na koniec wspomnieć jeszcze o oprogramowaniu, które w wypadku Hyperbooka tradycyjnie okrojone jest do minimum i sprowadza się głównie do obecności jednego panelu, z którego poziomu można ustawić kolor podświetlenia klawiszy, przypisać makra do klawiszy i zmienić wydajność układu zasilającego oraz chłodzenia. Zatrzymajmy się przy tym ostatnim.
Chłodzenie opiera się na dwóch wentylatorach (położonych w dużej odległości od siebie), które w szczycie rozkręcają się do nieco ponad 4400 obrotów na minutę w wypadku GPU i 4800 obrotów dla CPU. Tak intensywne chłodzenie generuje do 54 dB – to spory hałas, ale też potrzebujesz go wyłącznie w sytuacji, kiedy chcesz wydobyć z laptopa 100% możliwości.
W normalnym użytkowaniu (czyli pomijając granie) najlepiej zdać się na automat. W tym trybie aktywny jest tylko jeden wentylator, który chodzi poniżej 50% swoich możliwości, dzięki czemu poziom hałasu jest tak niski, że w warunkach domowych czy biurowych staje się w zasadzie niedostrzegalny. Przy skokowym zwiększeniu na moc obliczeniową zdarza się, że automat zwiększy obroty lub włączy drugi wentylator, ale to raczej rzadkość – zazwyczaj potrzeba do tego długotrwałego obciążenia.
W grach natomiast warto od razu ustawić chłodzenie ręcznie i najlepiej na maksymalny poziom – zwłaszcza jeśli uruchamiasz jakąś szczególnie wymagającą pozycję. Dzięki temu nie stracisz cennych klatek, bo automatyczny dobór obrotów w wypadku grania sprawdza się co najwyżej średnio. Dodam przy okazji, że układ chłodzenia – choć sam w sobie dość skuteczny – do pewnego stopnia ogranicza możliwości NH7.
Nie tyle w wypadku procesora (bo ten pracuje zaskakująco stabilnie, choć zdarza się, że temperatura na CPU sięga 99 stopni C), ile przede wszystkim grafiki, która przy ciut lepszym odprowadzeniu ciepła mogłaby zapewne jeszcze lepiej wykorzystać zalety technologii Dynamic Boost 2.0 – zwłaszcza po podkręceniu, bo energii jest przecież odrobinę w zapasie – i przy okazji zapewne pracowałaby stabilniej. Z tym bywa bowiem różnie, co pokazuje choćby wynik benchmarka 3DMark Stress Test – w naszym standardowym scenariuszu dla 20-krotnie zapętlonego testu Time Spy laptop notuje wynik na poziomie 92,7%, gdzie granicą „zdawalności” jest pułap 97%.
Na koniec jeszcze dodam, że obudowa jest plastikowa, więc nie ma tendencji do nagrzewania się poza akceptowalny próg – najwyższe wartości, jakie odnotowałem to 47-48 stopni C, głównie w spodniej części obudowy.
Hyperbook NH7 to solidny kandydat do listy najciekawszych laptopów gamingowych w tym roku.
Hyperbook nie zawodzi – tegoroczny NH7 pokazuje, że polski producent nadal pozostaje mocnym graczem na rodzimym rynku laptopów gamingowych. To nie tylko udany notebook do gier, ale przede wszystkim laptop równy, pozbawiony większych wad, a do tego jak na dzisiejsze standardy rozsądnie wyceniony.
Oczywiście, cenę startową na pułapie wynoszącym 5699 zł trudno nazwać niską, niemniej trzeba pamiętać o aktualnych realiach rynku komputerowego. Wystarczy zerknąć na ofertę konkurencji, aby uzmysłowić sobie, że Hyperbook NH7 jest jednym z najtańszych laptopów gamingowych na polskim rynku! W podobnej cenie znajdziesz jeszcze pojedyncze maszyny MSI i Gigabyte, przy czym nacisk trzeba położyć na słowo „znajdziesz”, bo z ich dostępnością bywa różnie.
Podsumowując, Hyperbook NH7 to nieźle zrobiony i solidnie wyposażony laptop, który poradzi sobie z każdą grą w rozdzielczości Full HD. Jeśli takiej maszyny szukasz, najnowszy komputer polskiego producenta zapewne cię nie rozczaruje. Od nas sprzęt dostaje wyróżnienie „Dobry zakup”.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Komentarze
Nigdy więcej Hyperbooka. Mam NH7 i79750 oraz rtx2060 więc poprzednią generację. Ekran nie robi szału, w odbiorze jest naprawdę przeciętny. Do tego niesamowity bleeding. Plastiki są dosyć kiepskie, sztywny laptop nie jest. Dźwięk jest do kitu, z głośników jest tragiczny- każda komórka lepiej gra. Oczywiście na słuchawkach się to poprawia, ale czasem warto i bez tego. Tutaj nieporozumienie.
Oprócz tego mój laptop ćwierka jak stary dysk twardy 3,5cala. Naprawdę jest to hałas, który zdołałem nagrać. Doprowadza mnie to do cholery, szczególnie jak chcę porobić coś w ciszy. Oczywiście serwis tego nie stwierdził, mimo wysyłanych filmików, a bleeding matrycy, to taka cecha. Jak stwierdziłem plastiki są kiepskie, więc nic dziwnego.
Standardowa gwarancja też nie jest za rewelacyjna. Jest door to door, ale czas na naprawę jest bardzo długi. Także nie i jeszcze raz nie. Już nic mnie nie skusi.
Clevo to firma z Tajwanu a nie komunistycznych Chin, żeby sobie ktoś nie pomyślał