Gigabyte z przytupem wkracza na polski rynek laptopów dla graczy – najnowszy gamingowy notebook tajwańskiej firmy wydaje się być skazany na sukces. W maniaKalnej recenzji AORUS 15G XC sprawdzamy, czy rzeczywiście tak jest.
Do niedawna laptopy Gigabyte nad Wisłą traktować można było jako ciekawostkę. Na szczęście to już historia. Tajwański gigant wprowadza na nasz rynek kilka ciekawych maszyn – pośród nich jest AORUS 15G XC, czyli gamingowy laptop z procesorem i7-10870H oraz grafiką GeForce RTX 3070 w wersji z TGP 105W.
Premierowy model Gigabyte pojawił się w idealnym czasie. Rosnące ceny kart graficznych sprawiły, że grono osób zainteresowanych kupieniem laptopa do gier rośnie jak na drożdżach. Czy AORUS 15G XC wpisze się w ich oczekiwania? Czas to sprawdzić!
AORUS 15G XC – cena i specyfikacja
Gamingowy laptop AORUS 15G XC dostępny jest na polskim rynku od niedawna i (przynajmniej na obecną chwilę) w bardzo wąskiej dystrybucji – znajdziesz go m.in. w sklepie x-kom.pl, przy czym dostępność urządzenia zmienia się jak w kalejdoskopie – to niestety cecha wspólna wielu komputerów z grafiką NVIDII najnowszej generacji.
Cena laptopa wynosi obecnie 8349 zł – za te pieniądze dostajesz 15,6-calowy ekran z odświeżaniem 240 Hz, procesor Intel Core i7-10870H i grafikę GeForce RTX 3070 (8 GB TGP 105W), którym towarzyszy 32 GB pamięci RAM i dysk SSD o pojemności 512 GB.
Warto odnotować, że to jedyna wersja tego laptopa – w sprzedaży nie ma innych konfiguracji. Poniżej znajdziesz szczegółową specyfikację modelu Gigabyte AORUS 15G XC.
- Ekran: IPS 15,6”, matowa powłoka, rozdzielczość 1920×1080, 240 Hz;
- Procesor: Intel Core i7-10870H (2.2 GHz, 8 rdzeni, TDP 45W);
- Grafika: NVIDIA GeForce RTX 3070 Laptop (8 GB TGP 105W);
- Pamięć: 32 GB DDR4 (2933 MHz);
- Dysk: SSD NVMe 512 GB;
- Bateria: 99 Wh
- Porty: 3 x USB 3.0 (Gen 1), 1 x USB-C 3.2 (Gen 1 bez funkcji przesyłania obrazu), 1 x HDMI 2.1, 1 x mini DisplayPort 1.4, 1 x audio (combo mikrofon/słuchawki), 1 x LAN, czytnik kart SD;
- Bezprzewodowa łączność: 802.11ax Intel AX200 Wireless + Bluetooth 5.0 LE;
- Klawiatura: podświetlana (podświetlenie RGB Fusion, każdy klawisz indywidualnie), membranowa, z wydzielonym blokiem numerycznym;
- Kamerka: 0,9 Mpix, 720p;
- Wymiary: 357 x 244 x 23 mm;
- Waga: 2 kg.
AORUS 15G XC to gamingowy laptop w każdym calu
Nowy AORUS 15G XC opiera się na designerskich wzorcach wypracowanych przez modele wcześniejszych generacji, ale jednocześnie przynosi kilka nowości. Obudowa, już wcześniej zwarta i kompaktowa, została jeszcze odchudzona, w efekcie czego waga notebooka spadła do 2 kg. To głównie zasługa zmiany materiałów wykończeniowych – aluminium zastąpił plastik. Nie każdemu ta decyzja przypadnie do gustu, niemniej moim zdaniem był to krok w dobrą stronę.
AORUS 15G XC nadal świetnie się prezentuje i nadal jest dobrze zrobiony. Tworzywo sztuczne ma oczywiście swoje wady i owocuje mniejszą sztywnością pulpitu roboczego i obudowy (co widoczne jest zwłaszcza w wypadku pokrywy, która stawia minimalny opór przy wyginaniu), ale w ogólnym rozrachunku wykonanie tegorocznej edycji laptopa firmy Gigabyte nie pozostawia wiele do życzenia.
System odprowadzania ciepła został lekko przeprojektowany – kanały wentylacyjne umieszczono z tyłu i po bokach komputera, jak również na spodzie obudowy (w bardzo okazałej postaci). Warto zwrócić uwagę zwłaszcza na ten ostatni punkt. To zazwyczaj ważny element każdego systemu chłodzenia, ale w wypadku AORUS 15G XC zdaje się mieć szczególnie duże znaczenie – wydajność odprowadzania ciepła jest dużo wyższa, kiedy zostawi się trochę pustej przestrzeni między blatem a obudową.
Pokrywę zdobi wyłącznie podświetlone logo marki. Komputer wykończono w czarnym macie i co ważne, obudowa nie ma tendencji do nadmiernego zbierania odcisków palców, dzięki czemu stosunkowo łatwo jest utrzymać ją w czystości. Ekran wspiera się na solidnym zawiasie pozwalającym na wychylenie do około 140 stopni. Opór stawiany przez zawiasy jest zauważalny, ale jednocześnie bez problemu podniesiesz pokrywę jednym palcem.
Ramki okalające 15,6-calowy ekran są wąskie i zostały dodatkowo wyprofilowane, dzięki czemu ma się wrażenie obcowania z niemal bezramkowym panelem. Wyjątkiem jest dolna listwa – ma klasyczną szerokość i zdobi ją napis AORUS. Kamerkę ukryto w oprawie zawiasów, pod ekranem. Jej położenie nie jest może specjalnie wygodne, ale i tak zapewne mało kto będzie jej używał – ma tylko 0,9 Mpix i nie wspiera funkcji Windows Hello. Warto natomiast odnotować obecność fizycznej zaślepki, z której pomocą można kamerkę zasłonić.
Nieźle wypada za to wbudowany mikrofon – zbiera co prawda trochę szumów z systemu chłodzenia i lekko zniekształca głos, ale nagrywa dźwięk z dobrym odcięciem tła – szczególnie jeśli skorzystasz z dołączonej aplikacji Nahimic i dostroisz ją pod swoje potrzeby.
Aplikacja ma rzecz jasna szersze zastosowania, bo pozwala ustawić również parametry odtwarzanego dźwięku – w tym emulację dźwięku przestrzennego. Dzięki temu z klasycznych wydawałoby się 2-watowych głośników stereo można wyciągnąć zaskakująco dużo – dźwięk staje się nie tylko donośny (94 dB!), ale też klarowny i ładnie wybrzmiewający w wysokich i średnich tonach. Braku głośnika niskotonowego w ten sposób nie zniwelujesz, ale to i tak zdecydowanie wyższy poziom jakości niż oferował np. ostatnio testowany przez nas Hyperbook NH7 (RTX 3060) z Sound Blaster Cinema 6.
Serwisowanie laptopa nie jest trudne. Do zdjęcia dolnej pokrywy wystarczy odkręcenie 12 śrub typu torx – żadna nie jest ukryta, ale uwaga: dwie z nich zabezpieczono plombami gwarancyjnymi, których naruszenie może być pogwałceniem gwarancji (wszystko zależy od sklepu, w którym komputer kupisz).
Zdjęcie spodniej osłony daje dostęp do wszystkich istotnych komponentów notebooka – od układu chłodzenia, przez złącza dysków na WiFi kończąc. Demontaż systemu chłodzenia jest ciut trudniejszy, ale w pełni możliwy do zrealizowania w warunkach domowych jeśli w przyszłości dojdziesz do wniosku, że czas wymienić pasty termoprzewodzące.
Na dużego plusa zasługuje wybór portów. W przeciwieństwie do wielu innych producentów Gigabyte nie szukał na tym polu oszczędności, więc liczyć możesz na złącza w nowoczesnym standardzie i szerokim zakresie. Zacznijmy od gniazd służących do przesyłania obrazu. Takie są dwa: jedno w standardzie HDMI 2.1, drugie to mini DisplayPort w edycji 1.4.
Do tego dochodzą 3 „duże” porty USB typu A, w wersji 3.0 Gen 1, którym towarzyszy pojedyncze złącze USB typu C w edycji 3.2 Gen 1 – niestety bez funkcji przesyłania obrazu, co stanowi krok wstecz w odniesieniu do modeli poprzedniej generacji. Całość uzupełnia pojedyncze złącze audio (combo mikrofon/słuchawki), port LAN i czytnik kart SD. Zabrakło natomiast czytnika linii papilarnych, więc do logowania posłuży tylko hasło lub PIN.
Konstrukcja systemu chłodzenia wymusiła na projektantach umieszczenie portów wyłącznie po bokach obudowy i do tego blisko frontowej części. To oznacza, że przy kilku podpiętych akcesoriach zaczyna się obok notebooka robić tłoczno, co nie każdemu użytkownikowi przypadnie do gustu.
Klawiatura Fusion, czyli każdy klawisz podświetlany indywidualnie
Niemiłą niespodzianką jest fakt, że AORUS 15G XC nie został wyposażony w klawiaturę mechaniczną, za co ta seria wcześniej była wysoce chwalona. W tegorocznej edycji zadowolić się trzeba klawiaturą membranową z funkcją N-Key Rollover obsługującą do 80 klawiszy jednocześnie. Nie zabrakło bloku numerycznego, przy czym jego klawisze są tej samej wielkości co reszta przycisków – wszystkie płytki ułożono w jednym, dużym bloku.
Skok klawiszy ma około 1,7 mm, więc nie jest głęboki, natomiast płytki dają mocny opór, stąd wrażenie, że AORUS 15G XC ma „twardą” klawiaturę – wystarczy się jednak przyzwyczaić do tej kombinacji, aby opanować szybkie i bezbłędne pisanie na laptopie. Warto też dodać, że choć porzucając „mechanika” producent robi krok wstecz, to mimo wszystko klawiatura nie stanowi słabego punktu tej konstrukcji.
Niedogodności związane z integracją nowego typu klawiatury w pełni wynagradza system Fusion, czyli 3-stopniowe, indywidualne podświetlenie każdego klawisza w palecie RGB. Luminacją można wygodnie zarządzać z poziomu dedykowanego panelu aplikacji Control Center (o której jeszcze później wspomnę) tworząc przeróżne kombinacje świetlne. Nie zabrakło oczywiście zdefiniowanych animacji oraz profili opracowanych pod konkretne gry, jak również praktycznych dodatków ułatwiających pracę – np. naciśnięcie klawisza Fn automatycznie podświetla wszystkie przyciski funkcyjne.
Gładzik ma standardowe rozmiary i przyjemną w dotyku powłokę dającą dobry poślizg. Obsługuje funkcję wielodotyku, a prawo- i lewoklik zintegrowano w belce ukrytej pod touchpadem. To udany model – do grania się nie nadaje, ale myszkę w podróży spokojnie zastąpi.
Ekran Full HD 240 Hz, a do tego niezłe pokrycie dla sRGB
Gigabyte postawił na solidny i sprawdzony panel produkcji firmy Sharp. To 15,6-calowy wyświetlacz typu IPS, noszący sygnaturę LQ156M1JW03. Nie wyróżnia się pod względem rozdzielczości (oferuje 1920 x 1080 pikseli, czyli Full HD), czy czasu reakcji (8 ms), za to gwarantuje szerokie kąty widzenia i zapewnia bardzo wysoką częstotliwość odświeżania obrazu – aż 240 Hz.
Maksymalne podświetlenie wyświetlacza nie odbiega od standardu w tym segmencie i nieznacznie przekracza deklarowany próg 300 cd/m2, przy nierównomierności luminacji oscylującej w okolicy maksymalnie 5%. Ekran pokryto matową powłoką, która dodatkowo zmniejsza problemy z niechcianymi refleksami czy odbiciami.
Odwzorowanie kolorów to niemal 98% dla palety sRGB i 69% dla AdobeRGB, co oznacza, że laptop sprawdzi się nie tylko w roli konsoli, ale także narzędzia do amatorskiej obróbki grafiki czy filmów – do stacji graficznej droga jeszcze daleka, ale jak na gamingowy sprzęt jest więcej niż dobrze. To znakomita wiadomość, bo zbyt często zdarza się, że producenci oszczędzają na panelach nawet w modelach z najwyższej półki.
Miłym dodatkiem, choć traktować go należy raczej jako ciekawostkę, jest certyfikat kalibracji Pantone – jeden z zainstalowanych profili barwnych został fabrycznie skalibrowany pod skalę kolorów Pantone, co może być interesującym ułatwieniem dla osób pracujących z multimediami projektowanymi pod tę właśnie paletę.
Czas pracy na baterii – jest lepiej niż myślisz!
Laptopy do gier nie słyną z długiego czasu pracy na baterii, a co za tym idzie mało który producent faktycznie optymalizuje maszyny pod tym kątem. Gigabyte na szczęście jest jedną z tych firm. AORUS 15G XC nie tylko został wyposażony w duży akumulator 99 Wh, ale też sporo programowych usprawnień, które razem tworzą nieźle działającą całość.
Trzeba mieć oczywiście na uwadze fakt, że mówimy tutaj o laptopie z procesorem o TDP na poziomie 45W i grafiką konsumującą nawet powyżej 105W pod obciążeniem, a więc o tandemie, który w szybkim tempie rozładuje każdą baterię – jako punkt odniesienia niech posłuży to, że dołączony do laptopa zasilacz ma aż 230W. Niemniej, inżynierom z Gigabyte udało się całkiem nieźle zoptymalizować pracę notebooka.
W efekcie możesz liczyć na 80-90 minut grania bez kabla w trybie maksymalnej wydajności i nawet do 5 godzin pracy z dokumentami lub przeglądarką, przy założeniu, że nie zrezygnujesz z trybu energooszczędnego. To dobry wynik, jak na maszynę klasy AORUS 15G XC. Warto natomiast mieć na względzie to, że po odłączeniu kabla niemożliwe staje się wykorzystanie niektórych funkcji panelu sterowania – np. podkręcania wydajności karty graficznej. Trudno to uznać za wadę, niemniej trzeba o tym wspomnieć.
Do grania, do pracy, i do kopania, czyli AORUS 15G XC w akcji
Gigabyte postawił na duet złożony z procesora Intel Core i7-10870H oraz grafiki NVIDIA GeForce RTX 3070 Laptop 8 GB w wersji z TGP na poziomie 105W. Taki zestaw jest w stanie udźwignąć niemal każde zadanie.
Wybrany przez Gigabyte procesor to model dobrze znany mobiManiaKom – ten sam gościł m.in. w niedawno przez nas testowanym laptopie Hyperbook NH7 (RTX 3060). To 8-rdzeniowy wariant generacji Comet Lake H (czyli wykonany w procesie technologicznym 14nm) o taktowaniu na poziomie 2,2 GHz, ale rozpędzający się w szczycie do niemal 5 GHz.
Gigabyte nie oszczędzał również na pamięci – dostępny w Polsce wariant AORUS 15G XC wyposażono w 32 GB RAM na kościach DDR4 2933 MHz, co powinno wystarczyć nawet najbardziej wymagającym użytkownikom tej maszyny. Całość uzupełnia wydajny dysk SSD o pojemności 500 GB, z interfejsem NVMe oraz WiFi Intela w standardzie 6 ax.
Wystarczy rzucić okiem na benchmarki i testy syntetyczne, aby mieć pewność, że AORUS 15G XC doskonale się czuje nie tylko w grach. To świetna alternatywa dla domowego peceta, ale udźwignie także ciężar „poważniejszych” programów, jak narzędzia do edycji multimediów (laptop zgarnął 6501 pkt w benchmarku Procyon Photo Editing dla programów Adobe Photoshop i Lightroom Classic), czy aplikacje do projektowania obiektów 3D.
Nie mam jednak wątpliwości, że największym wabikiem AORUS 15G XC jest grafika GeForce RTX 3070 Laptop 8 GB w wersji z TGP na poziomie 105W, a więc model, który w rozdzielczości Full HD koncertowo radzi sobie z obecną generacją gier.
Wybrany przez Gigabyte układ NVIDII ma 8 GB dedykowanej pamięci i obsługuje technologię Dynamic Boost 2.0, co oznacza, że 105W nie jest sufitem możliwości tego GPU – w zależności od oceny zapotrzebowania na wydajność, system jest w stanie tymczasowo przekierować kolejne 15W do grafiki (kosztem wydajności procesora), aby poprawić wydajność laptopa w grach.
W tym kontekście dużą niespodzianką jest fakt, że mając taki „silnik” do dyspozycji, Gigabyte bardzo konserwatywnie dawkuje jego moc w domyślnym trybie pracy. Nałożone ograniczenia są na tyle duże, że w niektórych wypadkach AORUS 15G XC tylko nieznacznie wyprzedza możliwościami notebooki ze słabszym układem RTX 3060 Laptop 8 GB!
Z tym problemem można poradzić sobie na dwa sposoby. Pierwszy to włączenie usługi Azure AI, czyli sztucznej inteligencji firmy Microsoft, która została zaszyta w oprogramowaniu AORUS 15G XC i pozwala na daleko idącą optymalizację możliwości tego laptopa. Wpływa m.in. na pracę chłodzenia, zużycie baterii oraz na wydajność w grach, w czasie rzeczywistym żonglując parametrami CPU i GPU.
Azure AI to niewątpliwie duży krok w dobrą stronę i nie mam wątpliwości, że przed tą usługą rysuje się świetlana przyszłość. Niemniej na dzisiaj, w wypadku grania na laptopie AORUS 15G XC lepiej postawić na drugie rozwiązanie, czyli ręczną aktywację ustawień maksymalnej wydajności – włączenie trybu Turbo dla grafiki i procesora, przy jednoczesnym podwyższeniu obrotów wentylatorów daje zauważalny skok wydajności, który dodatkowo można jeszcze bardziej zwiększyć podkręcając taktowanie rdzeni i pamięci – zostawiono tu naprawdę duży margines do działania.
Efekt? Przy ręcznym ustawieniu trybu najwyższej wydajności i podkręceniu GPU zyskujesz ekstra 7-9 procent wydajności, co przekłada się na dodatkowe 4-5 klatek w grach z włączonym śledzeniem promieni i 5-6 klatek w innych tytułach. Szkoda tego nie wykorzystać – zwłaszcza że chłodzenie na to pozwala, o czym jeszcze wspomnę w dalszej części wpisu.
Poniżej zebrałem wyniki testów dla kilkunastu popularnych gier i benchmarków – nie uwzględniają one podkręcania GPU, więc faktyczne osiągi AORUS 15G XC są w rzeczywistości wyższe.
Jak widać AORUS 15G XC gier się nie boi. W wypadku rozdzielczości Full HD liczyć możesz na zabawę w najwyższych ustawieniach przy co najmniej 40 klatkach na sekundę w najbardziej wymagających tytułach z włączonym Ray Tracingiem i stabilnych 60 klatkach na sekundę w większości gier.
Cieszy również fakt, że nie kuleje stabilność pracy notebooka. AORUS 15G XC przeszedł każdy test obciążenia, wliczając w to nasz standardowy, 20-krotnie zapętlony 3DMark Stress Test (osiąga wynik 97,8%).
Dodam, że potencjał laptopa widoczny staje się również przy kopaniu kryptowalut. O ile na domyślnych ustawieniach wydajność nie imponuje, tak po delikatnym tuningu liczyć możesz na osiągi rzędu 50 MH/s w wypadku algorytmu Dagger-Hashimoto, przy zużyciu energii na poziomie około 150W (w sumie dla wszystkich komponentów, nie tylko GPU).
Co ważne, zarówno w czasie kopania, jak i podczas grania temperatury na GPU pozostają na rozsądnym poziomie, nieprzekraczającym 70 stopni C – i to już z uwzględnieniem tuningu i podkręcania! Także przy CPU jest jeszcze zapas, bo temperatura nie przekracza 90 stopni C.
Skoro przy chłodzeniu jesteśmy. Zaprojektowany przez Gigabyte system nosi nazwę WINDFORCE Infinity i opiera się na dwóch wentylatorach 12V oraz rozbudowanej sieci miedzianych rurek odprowadzających ciepło. Całość uzupełniają liczne kanały wentylacyjne, z których najliczniejszą część umieszczono na spodzie obudowy.
To mocny system chłodzenia. I głośny – ale tylko w sytuacji, kiedy chcesz wydobyć z komputera każdy procent mocy. W takim scenariuszu wentylatory rozkręcają się powyżej 5 tys. obrotów na minutę, generując hałas na poziomie 60 dB! Warto natomiast zaznaczyć, że nawet podczas kopania czy grania tak intensywne chłodzenie nie jest potrzebne – zazwyczaj wystarcza zejście do poziomu 80% obrotów, a na tym poziomie hałas jest już mniejszy.
Dodam, że nie grając i nie kopiąc, najlepiej włączyć tryb Azure AI. Działa naprawdę dobrze, z jednej strony dbając o właściwe odprowadzanie ciepła, z drugiej zaś trzymając poziom hałasu w ryzach – na tyle, że komputer często jest niesłyszalny (lub ledwo słyszalny).
Sama obudowa nie nagrzewa się przy tym przesadnie – z jednym wyjątkiem. Ponieważ spora część kanałów wentylacyjnych biegnie po dolnej płycie, trzymanie laptopa na kolanach w czasie grania może być nieprzyjemnych doświadczeniem: spodnia część może się punktowo nagrzewać nawet do 56 stopni C, podczas gdy powierzchnia pulpitu roboczego jest zazwyczaj tylko letnia (sporadycznie zdarza się tam zanotować temperatury bliskie 50 stopniom C, ale tylko w czasie długotrwałego obciążenia).
Oprogramowanie Control Center to perełka
W testach laptopów na mobiManiaK.pl rzadko wspominamy o dołączonym oprogramowaniu, ale w wypadku AORUS 15G XC warto zrobić wyjątek. O panelu Nahimic już wspominałem – to przydatne narzędzie do tuningowania głośników i mikrofonu, które faktycznie przydaje się w codziennej pracy.
Dużo ciekawszym oprogramowaniem jest jednak Control Center – rozbudowane centrum to łatwego zarządzania wszystkimi ważnymi ustawieniami systemu. Z poziomu tej aplikacji szybko przestawisz laptopa w tryb podwyższonej wydajności (jest nawet opcja ręcznego dostrojenia procesora i grafiki niezależnie od siebie), włączysz Azure AI, dostosujesz programy energooszczędne, pobierzesz nowe sterowniki, zmienisz parametry chłodzenia, czy zaprogramujesz wygląd podświetlenia klawiatury – a to jeszcze nie wszystkie możliwości tego programu.
Control Center to perełka – program działa stabilnie, jest prosty w obsłudze i intuicyjny, a przy tym wszystkim nie oferuje funkcji typowo marketingowych, których w rzeczywistości nie potrzebujesz, co jest niestety dzisiaj na porządku dziennym w wypadku wielu konkurencyjnych firm.
Czy warto kupić laptopa AORUS 15G XC?
Do niedawna Gigabyte rzadko gościł w polskich zestawieniach najlepszych laptopów dla graczy, ale to się zapewne szybko zmieni – AORUS 15G XC to znakomity przykład dobrze zrobionego laptopa gamingowego. Jest wydajny, ma niezły ekran 240 Hz, świetny system chłodzenia i wyróżnia się dobrą optymalizacją.
Co ważne, najnowszy model tajwańskiej firmy w zasadzie nie ma dużych wad – można oczywiście narzekać na temperowaną domyślnymi ustawieniami wydajność, brak funkcji przesyłania obrazu przez USB-C, plastikową obudowę czy brak mechanicznej klawiatury, ale w mojej ocenie nie są to minusy, które zaważyć powinny na decyzji o zakupie testowanego notebooka.
Kluczowym czynnikiem pozostaje cena i dostępność. AORUS 15G XC nie jest najtańszym laptopem gamingowym na polskim rynku, nie jest też sprzedawany w szerokiej dystrybucji, a i z dostępnością komputera bywa teraz różnie – i to zapewne w największym stopniu wpłynie na decyzje potencjalnych nabywców tej maszyny. Warto jednak dać mu szansę – nie pożałujesz (szczególnie, jeśli nie boisz się zabawy w overclocking).
Naszym zdaniem to bardzo udany laptop do gier, dlatego dostaje wyróżnienie „Wybór redakcji”.
- Dla gracza9
- Do pracy8
- Do podróży4
- Dla grafika8
ZALETY
|
WADY
|
Ceny Gigabyte AORUS 15G XC
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.