Sprawdzam, jak w akcji wypada najnowszy MacBook dla gracza, czyli Razer Blade 15 Advance 2021 z procesorem i7-10875H oraz grafiką RTX 3080. Warto kupić?
Tegoroczny Blade 15 to jeden z najmocniejszych i najładniejszych komputerów mobilnych w ofercie amerykańskiego producenta. Nie mogło się tu obyć jednak bez pewnych kompromisów. Jak dużych? Sprawdzam to w maniaKalnej recenzji Razer Blade 15 Advance 2021 z procesorem i7-10875H oraz grafiką RTX 3080.
Nie ma chyba drugiej tak wyraźnie gamingowej marki, jak Razer. Niestety, to również jedno z najdroższych logo na rynku i dobrze widać to po tegorocznych laptopach z serii Blade.
Testowana przez nas wersja to model Blade 15 Advance 2021 w konfiguracji z procesorem i7-10875H oraz grafiką RTX 3080 – cena tego modelu zaczyna się od 13 699 zł. Jest też wariant nieco słabszy, z grafiką RTX 3070, ale w cenie niższej o ponad 2 tys. zł.
To spory wydatek, nawet dla kogoś przyzwyczajonego do wysokich cen gamingowych maszyn. Za mniejsze pieniądze znajdziesz w końcu nie tylko świetnego laptopa AORUS 15G XC, ale nawet notebooka ASUS ROG Strix SCAR, do tego z mocniejszym GPU.
Warto natomiast brać poprawkę na to, że Razer nigdy nie walczył ceną. Co więcej, jeśli porównać ceny tegorocznych modeli z zeszłorocznymi to szybko okaże się, że koszty praktycznie nie uległy zmianie – i to pomimo problemów z dostępnością układów graficznych.
Poniżej znajdziesz szczegółową specyfikację modelu Razer Blade 15 Advance 2021 w testowanej przez nas edycji:
Razer dużo wysiłku i pieniędzy wkłada w to, aby seria Blade miała spójne (żeby nie powiedzieć identyczne) wzornictwo z generacji na generację. Trudno się temu dziwić. Ten wyraźnie inspirowany MacBookami styl to nie tylko znak rozpoznawczy amerykańskiego producenta, ale też motor napędowy sprzedaży serii Blade.
Tegoroczny model na pierwszy rzut oka nie różni się niczym od edycji z 2020 roku, ale w rzeczywistości producentowi udało się zmniejszyć wysokość obudowy, dzięki czemu Razer Blade 15 Advance 2021 mierzy tylko 17 mm grubości. To imponujące zważywszy na to, jak mocne podzespoły umieszczono wewnątrz maszyny.
Proces technologiczny nie uległ zmianie, więc obudowę wykrojono z jednego bloku anodowanego stopu aluminium (podobnie, jak w MacBooku). Każdy element jest tu precyzyjnie wykończony i spasowany – za to płacisz cenę premium. Ekran wspiera się na solidnym zawiasie pozwalającym na wychylenie do około 140 stopni. Opór stawiany przez zawiasy jest zauważalny, ale możliwe jest podniesienie pokrywy jednym palcem.
W górnej części ramki okalającej ekran umieszczono kamerkę internetową. To klasyczny model 0,9 Mpix dający mizernie wyglądający obraz, ale ma coś, o czym konkurencja zazwyczaj zapomina – wsparcie dla systemu logowania Windows Hello. Wystarczy więc jedynie spojrzeć w kamerkę, aby automatycznie zalogować się do systemu Windows 10. Co więcej, to rozwiązanie bardzo dobrze działa. Za to Razer dostaje sporego plusa.
Czytnika linii papilarnych zabrakło, jest natomiast czytnik kart SD – akcesorium, które coraz rzadziej gości w laptopach (a szkoda, bo nadal jest przydatne). Wybór portów nie jest specjalnie szeroki, bo sprowadza się do obecności trzech złącz USB 3.2 (Gen 2), gniazda HDMI w nowoczesnym standardzie 2.1, audio jacka (combo mikrofon/słuchawki) oraz pojedynczego gniazda USB-C Gen 2 z funkcją przesyłania obrazu i Power Delivery.
To ostatnie pozwala przesłać do 100W mocy (można w ten sposób podładować akumulator w razie potrzeby) oraz obrazu – teoretycznie 4K, ale z niejasnych przyczyn nasz model „wypychał” wyłącznie sygnał 1080@60.
Stereofoniczne głośniki skierowano ku górze i umieszczono po bokach klawiatury. Są donośne i wspierają standard THX Spatial Audio, ale w kontekście jakości nie odbiegają od tego, co w gamingowym segmencie jest standardem – mamy więc dobrze zarysowane średnie i wysokie tony i brak niskich tonów (co nie dziwi z uwagi na brak subwoofera).
Spód laptopa można bez większego problemu zdemontować, o ile tylko masz śrubokręt torx. Żadna ze śrub nie została zamaskowana lub ukryta. Po zdjęciu dolnej osłony zyskujesz dostęp do gniazda pamięci RAM, interfejsu dysków twardych (tu na uwagę zasługuje fajnie rozwiązany, warstwowy patent na instalowanie nośników SSD), systemu chłodzenia oraz akumulatora.
Klawiatura i gładzik nie uległy zmianie względem zeszłorocznej edycji. To dobra i zła wiadomość jednocześnie. Zacznijmy od pozytywów – gładzik z serii Blade 15 to jeden z najlepszych touchpadów na rynku i jego najnowsza implementacja tylko to potwierdza.
Płytka dotykowa jest sporych rozmiarów, a szklana powłoka daje dobry ślizg i pozwala na precyzyjne sterowanie. Marginesy „martwych” stref są niemal niezauważalne. Przyciski lewo- i prawokliku zostały zintegrowane z gładzikiem – chodzą miękko i cicho, przy czym niemożliwe jest jednoczesne naciśnięcie obu.
Klawiatura ma typowy dla Razera układ, co oznacza brak bloku numerycznego i zmniejszenie połowy strzałek. Płytki klawiszy są płaskie i lekko zaokrąglone w narożnikach. Skok klawiatury jest krótki (ma niespełna 1 mm), a odpowiedź twarda i wyraźna, przez co 15-tce Razera bliżej jest do ultrabooków pokroju Huawei MateBook X Pro, niż typowo gamingowego Gigabyte AORUS 15G XC, o wyposażonym w klawiaturę z optyczno-mechanicznymi przełącznikami ASUS ROG Strix SCAR 17 nawet nie wspominając.
To kolejna cecha, która sprawia, że Razer Blade 15 jest raczej ultrabookiem z gamingowym pazurem, niż typowo gamingowym laptopem. Z tym ostatnim wspólnym mianownikiem będzie natomiast funkcja indywidualnego podświetlenia każdego klawisza w palecie RGB.
Luminacją można wygodnie zarządzać z poziomu panelu aplikacji Razer Synapse, tworząc przeróżne kombinacje świetlne. Co ważne, program pozwala również na synchronizację ustawień pomiędzy wszystkimi urządzeniami i akcesoriami obsługiwanymi przez Synapse.
Tegoroczny Razer Blade 15 dostępny jest w kilku różnych konfiguracjach, które wyposażono w bardzo odmienne ekrany – wybrać możesz model z panelem o wysokiej rozdzielczości (ale niższym odświeżaniu), wersję Full HD, ale z rekordowym odświeżaniem 360 Hz, a nawet panel 4K o niskim odświeżaniu, za to wykonany w technologii OLED. To ukłon w stronę tych konsumentów, którzy myślą o zakupie Blade 15 nie tylko do zabawy, ale przede wszystkim z myślą o pracy.
Nasz wariant to jedna z najdroższych konfiguracji – wersja z 15,6-calowym panelem typu IPS pracującym w rozdzielczości 1920 × 1080 pikseli. Skąd tak wysoka cena, jeśli rozdzielczość jest standardowa? Oczywiście z uwagi na wyjątkowe odświeżanie na poziomie 360 Hz i czas reakcji około 2 ms, co jest rzeczą ekstremalnie rzadko spotykaną nawet w topowych laptopach gamingowych.
Zanim zdecydujesz się na ten wariant warto się porządnie zastanowić, czy na pewno wykorzystasz wyjątkowość takiej konfiguracji. O ile nie myślisz o e-sporcie, prawdopodobnie nie będziesz mieć wielu okazji, aby docenić możliwości, jakie daje odświeżanie sięgające 360 Hz.
Pomijając rekordowe odświeżanie matryca ma również solidne parametry w kontekście jasności i odwzorowania kolorów. Zacznijmy od tego ostatniego.
Pomiary dla współczynnika gamut coverage pokazały ponad 96% dla sRGB oraz ponad 67% dla AdobeRGB, co plasuje Blade 15 zdecydowanie w czołówce gamingowych maszyn i pozwala sądzić, że laptop dobrze sprawdzi się jako narzędzie do amatorskiej czy półprofesjonalnej obróbki grafiki oraz filmów. Jeśli myślisz o czymś poważniejszym, zdecydowanie warto rozważyć zakup edycji z panelem OLED – ma odświeżanie tylko 60 Hz, za to pod względem odwzorowania kolorów nie ma sobie równych.
Jasność także oscyluje na solidnym (choć dalekim od rekordów) poziomie – w szczycie ekran osiąga nieco ponad 350 cd/m2, przy nierównomierności podświetlenia zaledwie 3%, co zdecydowanie warto zapisać po stronie plusów. Ekran pokryto matową powłoką, która zmniejsza problemy z niechcianymi refleksami czy odbiciami, więc na laptopie można w miarę komfortowo pracować nawet przy silnym świetle.
Podkreślałem już nieraz, że Razer Blade 15 to bardziej gamingowy ultrabook niż typowy laptop dla gracza, i dobrze obrazuje to podejście do kwestii czasu pracy na baterii. Konkurencja zazwyczaj instaluje największy akumulator, jaki można zgodnie z prawem lotniczym zmieścić w notebooku, czyli 90-99 Wh.
Razer konsekwentnie stawia na mniejsze i lżejsze ogniwa, stąd w tegorocznym Blade 15 po raz kolejny zagościł akumulator 80 Wh. Jednocześnie temperowana jest wydajność procesora i grafiki, co ma oczywiście wysoką cenę w kontekście wydajności (o czym jeszcze wspomnę w dalszej części recenzji), natomiast pozwala osiągnąć stosunkowo dobre czasy pracy na jednym ładowaniu.
W efekcie nawet w trybie maksymalnego zapotrzebowania na energię laptop wytrzymuje nieco ponad 1,5 godziny z daleka od gniazdka, a czas ten widocznie poprawia się w mniej wymagających zadaniach. Korzystając z pakietów biurowych, komunikatorów i przeglądarki spokojnie wyciągniesz ponad 7 godzin, a aktywując jeden z energooszczędnych scenariuszy zyskasz kolejną godzinę. To sensowny wynik, zbliżony do tego, co konkurencja oferuje na większych i cięższych akumulatorach.
Dołączony zasilacz ma 230W i to jedyna opcja, aby grać na kablu. Istnieje co prawda możliwość podładowania akumulatora z pomocą portu USB-C, ale tu górną granicą jest wartość 100W wymuszona przez standard złącza, więc to raczej rozwiązanie ułatwiające pracę w drodze, kiedy nie chcesz dźwigać standardowego zasilacza.
Na pierwszy rzut oka specyfikacja tegorocznej serii Blade 15 robi doskonałe wrażenie. Wybierać możesz między konfiguracjami wyposażonymi w grafikę GeForce RTX 3070 i RTX 3080 oraz procesor i7-10750H lub i7-10875H, co w połączeniu z szerokim wachlarzem dostępnych matryc pozwala na dobranie laptopa pod indywidualne preferencje.
Dziwić może tylko „przypisanie” ilości RAM do rodzaju grafiki – teoretycznie są warianty oferujące 16 GB i 32 GB pamięci, ale te ostatnie znajdziesz wyłącznie w konfiguracji z RTX 3080.
My mieliśmy okazję testować jeden z najmocniejszych wariantów, wyposażony w 8-rdzeniowy procesor Intel Core i7-10875H (o taktowaniu 2.3 GHz, ale rozpędzający się w szczycie do ponad 5 GHz) i układ graficzny NVIDIA GeForce RTX 3080 Laptop z 8 GB pamięci i TGP na maksymalnym poziomie 95W. Ten zestaw uzupełnia 32 GB pamięci RAM na kościach DDR4 2933 MHz, dysk SSD z interfejsem NVMe o pojemności 1 TB oraz WiFi Intela w standardzie 6 ax.
Już po samej specyfikacji dobrze widać, że to laptop stworzony z myślą o wymagających użytkownikach. W tej kompaktowej obudowie drzemie tak potężny zapas mocy, że Razer Blade 15 jest w stanie rywalizować z niejednym desktopem – nie straszna mu obróbka multimediów (zgarnął 6340 pkt w benchmarku Procyon Photo Editing dla programów Adobe Photoshop i Lightroom Classic), radzi sobie z „surówką” nagrywaną w rozdzielczości 4K i sprawnie przetwarza zadania w slicerach 3D.
Spore możliwości najnowszego laptopa Razera widać też dobrze po wynikach benchmarków, gdzie komputer zajmuje miejsca w czołówce testowanych na mobiManiaKu maszyn – a przypomnę, mówimy tu o komputerze mierzącym 17 mm grubości!
Jest jednak pewne „ale”. Jak łatwo zobaczyć, podobnie wyposażony Gigabyte AORUS 15G XC zostawia maszynę Razera w tyle. Dlaczego? To efekt pewnych decyzji konstrukcyjnych, które amerykańscy inżynierowie musieli podjąć chcąc zachować smukły profil nowego Blade 15.
W przeciwieństwie do innych, testowanych przez nas ostatnio komputerów gamingowych, Blade 15 nie ma tak rozbudowanego układu chłodzenia. Owszem, wersję Advance wyposażono w świetnie działający, autorski system Vapor Chamber Cooling, który pozwala na wydajne odprowadzanie ciepła przy stosunkowo smukłym profilu, niemniej nadal nie jest to poziom gwarantowany przez potężne kanały wentylacyjne zazwyczaj spotykane w typowych laptopach do gier.
To pociągnęło za sobą konieczność „przytemperowania” wydajności – tak CPU, jak i GPU. 8-rdzeniowy Intel Core i7-10875H ma spory potencjał, ale w wypadku Blade 15 nie jest w stanie go w pełni pokazać, przez większość czasu pracując na pułapie około 2,6 GHz. Warto natomiast odnotować, że nie spada poniżej nominalnego taktowania, co jest częstą przypadłością smukłych maszyn.
Podobnie jest z grafiką. GeForce RTX 3080 Laptop to topowy układ, ale jego wydajność w dużej mierze zależy od przyjętej przez konstruktorów polityki energetycznej. W tym wypadku Razer zdecydował się postawić na wariant oferujący TGP na maksymalnym poziomie 95W i to już uwzględniając skoki związane z implementacją technologii Dynamic Boost 2.0.
Taka decyzja jest poniekąd zrozumiała z punktu widzenia bezpieczeństwa i stabilności systemu, niemniej ma widoczne przełożenie na wydajność laptopa w grach. Blade 15 notuje znacznie gorsze wyniki w zestawieniu np. z niedawno przez nas testowanym Strix SCAR 17 G733Q (TGP 115W nie licząc Dynamic Boost 2.0), ale też wypada tylko niedużo lepiej niż wspominany już AORUS 15G XC wyposażony w grafikę o jeden poziom gorszą (GeForce RTX 3070 z TGP 105W).
Oczywiście warto tu podkreślić, że gorzej nie znaczy źle – to nadal poziom zarezerwowany dla wąskiego grona topowych maszyn gamingowych. W praktyce oznacza to tyle, że grając w rozdzielczości Full HD na najwyższych ustawieniach i z włączonym śledzeniem promieni nadal możesz liczyć na stabilne 60 kl./s, spadając poniżej tej wartości jedynie w najbardziej wymagających tytułach (jak np. Cyberpunk 2077 czy Control).
Górnicy będą mniej szczęśliwi, bo przy kopaniu kryptowalut szczególnie mocno widać, że RTX 3080 z Blade 15 daje niemalże identyczne efekty z RTX 3070 – przy ustawieniu maksymalnej wydajności i delikatnym tuningu (choć tu nie ma dużego pola do popisu) liczyć możesz na osiągi rzędu 50 MH/s w wypadku algorytmu Dagger-Hashimoto przy zużyciu energii na poziomie około 95W dla samego GPU.
Trzeba natomiast powiedzieć, że pod względem stabilności Razer nie zawodzi. Bez problemu przeszedł przez każdy nasz test obciążeniowy, wliczając w to 20-krotnie zapętlony 3DMark Stress Test (osiągając wynik 99,1% dla benchmarku Port Royal). Nie każdy laptop może się tym pochwalić.
Wspominałem już o chłodzeniu, ale warto do tego tematu jeszcze na chwilę wrócić. Blade 15 oferuje kilka ustawień prędkości dla dwóch zainstalowanych wentylatorów, ale jeśli chcesz wycisnąć z grafiki wszystko, co się da, musisz sięgnąć po najwyższe nastawy. Tak pracujący laptop generuje hałas na poziomie około 55 dB – czyli zauważalny i już irytujący, ale jak na rynkowe standardy nieodstający od normy.
Trochę gorzej wygląda sprawa nagrzewania się obudowy i podzespołów w jej środku. Wykonana ze stopu aluminium konstrukcja szybko „łapie” ciepło i choć zazwyczaj nie osiąga poziomu niekomfortowego dla użytkownika, to jednak w czasie dłuższych sesji normą jest, że termometr pokazuje 45 stopni C zarówno na pulpicie roboczym, jak i na spodzie obudowy.
Także wewnątrz bywa gorąco. O ile w wypadku CPU temperatura rzadko przekracza 81 stopni C, tak na GPU normą są wskazania powyżej 72 stopni C. Jest na szczęście na to sposób – co ciekawe, proponowany przez samego Razera, który najwyraźniej zdaje sobie sprawę z ograniczeń nowego modelu. Ten patent to… podstawka chłodząca.
Podstawka może być oczywiście dowolna, bo istotą tego rozwiązania jest podniesienia laptopa i zwiększenie dystansu między wylotem ciepłego powietrza a blatem biurka czy stołu. Trzeba mieć na uwadze, że Blade 15 nie ma bocznych kanałów wentylacyjnych, więc wymiana powietrza prowadzona jest wyłącznie przez spód obudowy, a to pięta achillesowa każdego komputera.
Razer oczywiście nie byłby sobą, gdyby nie zaproponował dedykowanego, drogiego (około 450 zł w polskich sklepach) i stylistycznie spójnego z resztą akcesoriów produktu – to Razer Laptop Stand Chroma, czyli pasywna podkładka chłodząca z czterema portami (w tym złączem ładowania do 80W i HDMI) oraz podświetleniem Chroma.
To fajny gadżet. Wykonana ze stopu aluminium podkładka jest perfekcyjnie wykończona i pozwala na odchylenie laptopa o około 18 stopni, dzięki czemu na komputerze nadal się wygodnie pracuje, a jednocześnie w znacznym stopniu poprawia się wydajność chłodzenia. Dość rzec, że pomimo braku wentylatorów, samo odchylenie notebooka pozwala na zejście do 65 stopni C na GPU przy kopaniu kryptowalut. Podobny efekt zapewne osiągniesz używając innej podstawki o podobnej konstrukcji.
Jedni ją uwielbiają, inni nie znoszą. Aplikacja Razer Synapse, czyli kombajn w stylu „wszystko w jednym” towarzyszy produktom amerykańskiego koncernu od lat. W wypadku modelu Blade 15 z poziomu programu ustawisz podświetlenie klawiszy i efekty świetlne w systemie Chroma (także na podstawce – indywidualnie, albo w trybie synchronizowanym), jak również zmienisz tryb wydajności.
W tym ostatnim wypadku do dyspozycji masz nie tylko narzędzia do modyfikowania wydajności przez aktywność systemu chłodzenia (w myśl zasady im więcej obrotów na wentylatorach, tym wyższa wydajność), ale też ustawienia niezależnie od siebie trybu dla CPU i GPU, co jest bardzo dobrym pomysłem.
Możesz również zmienić tryb karty graficznej (z integry na GeForce i na odwrót) oraz pracy ekranu z 60 Hz na 360 Hz, przy czym wyższą wartość możesz ustawić wyłącznie przy grafice NVIDII (co jest mało wygodnym rozwiązaniem). Warto odnotować, że każdorazowa aktywacja GPU wymaga zrestartowania laptopa.
Razer Blade 15 Advance 2021 nie jest najlepszym laptopem gamingowym, za to jest najlepszym MacBookiem dla gracza.
Razer po raz kolejny zrobił to, co opanował już niemal do perfekcji. Pokazał ładny, smukły, relatywnie lekki i rewelacyjnie zrobiony komputer, który od strony wzornictwa spokojnie wytrzyma porównanie z laptopem Apple, a przy okazji „udźwignie” każdą grę w najwyższych ustawieniach.
Co więcej, z uwagi na szeroki wybór dostępnych paneli to również świetna propozycja dla osób zajmujących się tworzeniem treści i grafiki. Jeśli więc szukasz laptopa, który wygląda jak MacBook, ale pracuje na okienkach i ma gamingowy pazur, to nowy Razer Blade 15 Advance 2021 będzie znakomitą propozycją.
O ile oczywiście pogodzisz się z płaceniem ekstra za design i markę. Nie będzie bowiem niespodzianką jeśli napiszę, że w cenie nowej maszyny Razera u konkurencji bez trudu kupisz komputer wydajniejszy i lepiej chłodzony. Nie będzie to jednak Blade – bo drugiego takiego laptopa na rynku nie znajdziesz.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.