Razer Barracuda X: testujemy najnowsze słuchawki kultowej marki, które mają być jednocześnie gamingowe i w pełni mobilne! PC, konsola, a nawet … smartfon na Androidzie – czyżby koniec z kilkoma słuchawkami do różnych zastosowań?
Nie będę ukrywał, że Razer to marka, którą darzę sentymentem, ba – na co dzień korzystam z przewodowego zestawu słuchawkowego tego producenta (zobacz test Razer Blackshark V2) i uważam, że w swojej klasie cenowej jest on bezkonkurencyjny, a dzięki wbudowanemu DACowi likwiduje zapędy do posiadania odrębnego wzmacniacza/przetwornika.
Modelem Blackshark V2 Razer udowodnił jedno – można zaprezentować słuchawki nauszne dedykowane gamingowi, które tak samo dobrze jak w grach sprawdzą się podczas odsłuchu muzyki w tradycyjnym stereo.
Co ciekawe, producent szybko wychwycił zapotrzebowanie na podobne zestawy, tle że … bezprzewodowe. Tak właśnie powstała wersja Pro, która wolność od kabla i większą kompatybilność okupiła nieco ciemniejszą sygnaturą brzmieniową (zobacz nasz test Razer BlackShark V2 Pro).
Teraz na scenę wkroczył najnowszy model w postaci Barracudy X, będącej słuchawkami mającym oferować maksymalnie szerokie zastosowanie, obejmujące PC, PlayStation, Nintendo Switch i … urządzenia pracujące pod kontrolą Androida!
Jeden, żeby rządzić wszystkimi? Niestety, niekoniecznie…
Tuż po premierze za Razer Barracuda X zapłacimy około 440 zł.
Specyfikacja słuchawek Razer Barracuda X
- Pasmo przenoszenia: 20 Hz – 20 kHz
- Impedancja: 32 Ω @ 1 kHz
- Czułość (@ 1 kHz): 96dB SPL
- Przetworniki: 40 mm
- Średnica nauszników wewnętrznych: 60 x 40 mm
- Typ połączenia: bezprzewodowa łączność 2,4 GHz, minijack, USB-C
- Długość kabla: 1,5 m
- Waga: 250 g (wersja bezprzewodowa Blackshark V2 ważyła sporo więcej, bo aż 320g)
- Oddychające poduszki nauszne z pianką z efektem pamięci
- Pasmo przenoszenia mikrofonu: 100 Hz – 10 kHz
- Czułość mikrofonu(@ 1 kHz): -42 dB V/Pa, 1 KHz
- Mikrofon jednokierunkowy HyperClear Supercardioid
- Funkcja wyciszenia w dedykowanym przycisku
- Zwiększanie i zmniejszanie głośności
- Czas pracy na jednym ładowaniu: do 20 godzin
- 7.1 Surround: tylko na Windows 10 64-bit
- Zastosowanie: PC, Mac, PS4, Nintendo Switch
Zanim skupimy się na przeglądzie specyfikacji, ważna uwaga dla osób, które myślą, że po rozpakowaniu słuchawek mogą je naładować i uruchomić, po czym odpalić w telefonie Bluetooth i cieszyć się muzyką.
Nic z tego!
Choć Razer współpracuje z Androidem, to nie skorzystamy z zestawu poprzez Bluetooth, ale jedynie łączność bezprzewodową w pasmie 2,4 GHz (czyli tą, w którym pracuje „starsza” sieć Wi-Fi i większość peryferii w rodzaju bezprzewodowych klawiatur itp.). Nakłada to na nas konieczność korzystania z tzw. dongla, będącego transmiterem wpinanym bezpośrednio w port USB-C źródła sygnału.
Jednym słowem – chcesz korzystać z Barracudy jako zestawu słuchawkowego do smartfona? Podłącz do niego nadajnik! Właśnie tu widzę dwa spore problemy, które trzeba mocno wyartykułować: otóż ta przystawka jest na tyle niewielka, że łatwo ją zgubimy, a jednocześnie na tyle spora, że utrudnia noszenie w kieszeni telefonu, w który ją wpięliśmy!
Nie każdy będzie w stanie pogodzić się z tymi ograniczeniami i powiem szczerze, że w moim przypadku recenzowany model jako codzienne słuchawki do telefonu nie sprawdził się m.in z powyższych przyczyn.
W kwestii samej specyfikacji osoby: które miały do czynienia z poprzednikami tego modelu poczują się jak w domu – znajdziemy tu znów przetworniki TriForce Titanium, jednak zmniejszono ich średnicę z 50 do 40 mm (dodam też, że znacząco spadło też pasmo przenoszenia).
Poza tym mamy odłączany mikrofon Razer HyperClear Cardioid (jest na tym samym poziomie, co w przypadku Blacksharka – do rozmów wystarczy, ale na streaming czy nagrywanie nie liczcie), baterię pozwalającą nawet na 20 h pracy, nausznice z oddychającymi poduszkami i pianką z efektem pamięci, które dodatkowo oferują całkiem rozsądną pasywną izolację od hałasów otoczenia.
Dodajmy do tego wszechstronność zastosowania, obejmującego PC, Mac, PS4, Nintendo Switch i Android; możliwość pracy bez- oraz przewodowej; dobry czas działania w trybie mobilnym (do 20 godzin), a okaże się, że to kuszące urządzenie.
Uchylę rąbka tajemnicy – byłoby takie, gdyby Razer zamiast odchudzać konstrukcję i iść w stronę niższej ceny, skupił się na rozwoju tych możliwości, które oferował Blackshark V2!
Budowa i jakość wykonania
Dla kogoś, kto zna słuchawki Razera, sprawa będzie oczywista już na pierwszy rzut oka. Barracuda to kanon designu tego producenta i choć wolę konstrukcję, jaką proponuje Blackshark, to nowszy model też da się lubić – jednak paradoksalnie bardziej jako zestaw gamingowy niż mobilne słuchawki, ale o tym szerzej w odrębnym akapicie.
W zestawie poza samymi słuchawkami znajdziemy przewód audio z wtykiem 3,5 mm, adapter z USB-C na USB-A, dopinany mikrofon, przewód USB typu C, odbiornik bezprzewodowy. Przewody są dość długie, dobrze wykonane i zaopatrzone w gumową smyczkę, pozwalającą utrzymać porządek i zwinąć kabel, jeśli go nie używamy.
Barracuda X jest mniejsza niż Blackshark i to stanowi wbrew pozorom sporą wadę. Rozumiem, że z racji mobilności trzeba było zmniejszać gabaryty urządzenia, ale zamiast miniaturyzować nausznice, przez co są średnio wygodne i stały się bardziej nauszne, niż wokółuszne, trzeba było popracować nad składaniem konstrukcji do wewnątrz! Niestety ten model składa się tylko na płasko, co niezbyt ułatwia jego przenoszenie.
W zestawieniu z Blackshark przeciętnie prezentują się zastosowane tworzywa:
- plastik pałąka wygląda bardzo ubogo, a do tego szybko się rysuje,
- podkładka pod nim to ekoskóra, dość mizernie wypchana czymś miękkim,
- pokrętło sterowania głośnością obraca się niemal bez żadnego oporu (!), przez co trudno wyczuć jego odpowiednie ułożenie, ale za to łatwo przypadkowo je przesunąć,
- mechanizm rozsuwania pałąka oparto na tradycyjnej stalowej szynie z ząbkami, którym nie wróżę długiej żywotności, bo od nowości przesuwają się z wyraźnym luzem.
Mieszanka powyższych wad sprawia, że korzystanie ze słuchawek podczas przemieszczania jest utrudnione: słabo trzymają się głowy i spadają przy wykonaniu bardziej energicznego ruchu, a sterowanie głośnością potrafi solidnie zirytować niedokładnością.
Odczuwam spory niedosyt i wrażenie szukania oszczędności na siłę. Szkoda, bo mając wzór w postaci dopracowanej i oryginalnej konstrukcji Blacksharka postawiono na tradycyjny układ, kojarzący się z dolną półką cenową.
Jak brzmi Razer Barracuda X?
Zanim przejdę do samego brzmienia, dwa słowa na temat podłączenia urządzenia do PC. Otóż po rozpakowaniu przewodów i dongla spróbowałem najpierw podpiąć Barracudę najprostszym sposobem, czyli poprzez minijacka. Jeden prosty ruch i proszę – gra całkiem nieźle!
Za chwilę wypróbowałem przewód USB-C do USB-A i tu niespodzianka w postaci ciszy – niestety w ten sposób nie prześlemy muzyki na linii PC->słuchawki. Na szczęście podpięcie dongla pod USB-C działa już bezproblemowo i zaskakująco szybko – podczas pierwszego podłączenia od momentu wpięcia urządzenia pod złącze do popłynięcia dźwięku minęło nie więcej jak 3 sekundy.
Zdziwiło mnie, że oprogramowanie Razer Central, pozwalające na zabawę wieloma ciekawymi ustawieniami, realnie zmieniającymi sposób działania słuchawek (sporo pisaliśmy na ten temat w teście Blackshark V2), nie wykryło automatycznie Barracudy! Próby manualnego połączenia spełzły na niczym – okazało się, że ten model nie współpracuje z programem Razera na PC! Co ciekawe, żeby skorzystać ze Spatial Audio musimy … dopłacić za dedykowane rozwiązanie.
Przy okazji testu bezprzewodowej wersji Blacksharka pisałem już o zasadniczej różnicy pomiędzy tymi bliźniaczymi modelami i tu sytuacja jest bardzo podobna. Potencjał przetwornika TriForce jest naprawdę spory, ale przytłacza je ciężar bezprzewodowego połączenia po kluczu 2,4 GHz!
Nie lepiej jest w przypadku brzmienia po minijacku, kiedy jest całkiem nieźle, dopóki nie zestawimy Barracudy z Blacksharkiem w bezpośrednim starciu – zwycięstwo starszego modelu jest przytłaczające i mówię to ze smutkiem.
Czego brakuje? Przede wszystkim szerszego oddechu i wrażenia sceny, który w przypadku Blackshark jest czymś naturalnym. Niestety, przekaz oferowany przez Barracudę jest lekko przygaszony, ściśnięty i pokryty pierzynką basowego nalotu. Owszem, całościowo nie jest to dźwięk z gatunku „przymulonych”, ale mocno brakuje jaśniejszych akcentów, dynamiki, szczegółowego oddania pasma i przede wszystkim szerokości tego, co słyszymy.
Podobnie jest w grach – o ile Blackshark rozwijał skrzydła także dzięki Synapse, to jak już wspomniałem Barrcuda jest zdana na własny wirtualny dźwięk przestrzenny 7.1. Tu nie będę wdawał się w zbytnie szczegóły i powiem wprost: mamy powtórkę z sytuacji, o jakiej pisałem przy kwestii brzmienia muzyki. Co z tego, że można rozpoznać kierunkowość odgłosów, skoro nie są one tak precyzyjne jak w przypadku Blacksharka?
Tak jak fani dźwięków pozwalających na wychwycenie lokalizacji toczącej się w oddali akcji mogą być niepocieszeni, tak miłośnicy soczystych odgłosów bitewnych nie będą aż tak marudzić – wszystkie „kinowe” efekty (wybuchy, strzały, a nawet brzmienie przemieszczających się pojazdów) są na dobrym poziomie i dają emocje oraz iluzję wciągnięcia w wir rozgrywki.
Fani nie-pecetowego grania, zanim skuszą się na ten model Razera, powinni przewertować sieć w poszukiwaniu wrażeń użytkowników dongla, który potrafi … zasłonić dodatkowe porty np. w PS5!
Czy warto kupić słuchawki Razer Barracuda X?
Powiem wprost: uwielbiam słuchawki Razera na tyle, że na co dzień do pracy z komputerem od dawna używam Blackshark V2. Czy Barracuda X mógłby zastąpić Blacksharka? Niestety nie – i dotyczy to zarówno trybu bezprzewodowego, jak i przewodowego.
Przykład tych dwóch modeli jasno pokazuje, że musi minąć sporo czasu, zanim bezprzewodowe połączenie wyprze przewodowe – wiem, że to nic odkrywczego, ale jeśli dużo wymagamy od słuchawek, to momentalnie zauważymy różnicę pomiędzy tymi rodzajami połączeń.
Trochę szkoda, że Razer też nieco przyoszczędził na materiałach i budowie tego modelu, bo akurat tę markę stać na więcej! Plastiki są przeciętnej jakości, a charakterystycznej dla Razera tkaniny nie wystarczyło już na obicie wewnętrznej warstwy pałąka, który pokryto tu ekoskórą, niezbyt hojnie wypchanej miękką wyściółką.
Podobnie sterowanie, o ile jeszcze w słuchawkach gamingowych może być akceptowalne, to już w wersji mobilnej trąci archaizmem – kto chce dziś regulować głośność ząbkowanym kółeczkiem…
Możesz rozważyć zakup Barrcudy wtedy, kiedy zależy Ci na maksymalnie uniwersalnych słuchawkach, które dadzą radę w stacjonarnym i mobilnym gamingu, a do tego posłuchasz na nich muzyki ze swojego smartfona (o ile ma złącze USB-C).
Jeśli zależy Ci na brzmieniu, jakie uzyskasz stacjonarnie, podłączając słuchawki do PC poprzez zwykłe USB, wybierz Blackshark V2, bijący recenzowany model na głowę w kwestii jakości dźwięku (zestawiając te model bezpośrednio tuż po sobie aż trudno uwierzyć, że dzieli je tak niewielka dysproporcja cenowa i że … to w ogóle dzieła tego samego producenta). W przypadku chęci mobilnego grania zamiast Barracudy poleciłbym bezprzewodową wersją Blacksharka (Razer Blackshark V2 Pro).
Piszę to z żalem, bo Razer skradł moje PC-owe serduszko modelem Blackshark V2, oferującym bogactwo oprogramowania Synapse, dźwięk nie ustępujący porządnym słuchawkom do klasycznego stereo czy kapitalną wygodą i sterowaniem.
Barracuda wygląda bardziej na przygrywkę przed konstrukcją, która realnie wykosi konkurencję, niż na model, który w obecnym kształcie może zastąpić wszystkie słuchawki, jakich potrzebujemy.
ZALETY
|
WADY
|
Ceny Razer Barracuda X
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.