Razer Barracuda X: testujemy najnowsze słuchawki kultowej marki, które mają być jednocześnie gamingowe i w pełni mobilne! PC, konsola, a nawet … smartfon na Androidzie – czyżby koniec z kilkoma słuchawkami do różnych zastosowań?
Nie będę ukrywał, że Razer to marka, którą darzę sentymentem, ba – na co dzień korzystam z przewodowego zestawu słuchawkowego tego producenta (zobacz test Razer Blackshark V2) i uważam, że w swojej klasie cenowej jest on bezkonkurencyjny, a dzięki wbudowanemu DACowi likwiduje zapędy do posiadania odrębnego wzmacniacza/przetwornika.
Modelem Blackshark V2 Razer udowodnił jedno – można zaprezentować słuchawki nauszne dedykowane gamingowi, które tak samo dobrze jak w grach sprawdzą się podczas odsłuchu muzyki w tradycyjnym stereo.
Co ciekawe, producent szybko wychwycił zapotrzebowanie na podobne zestawy, tle że … bezprzewodowe. Tak właśnie powstała wersja Pro, która wolność od kabla i większą kompatybilność okupiła nieco ciemniejszą sygnaturą brzmieniową (zobacz nasz test Razer BlackShark V2 Pro).
Teraz na scenę wkroczył najnowszy model w postaci Barracudy X, będącej słuchawkami mającym oferować maksymalnie szerokie zastosowanie, obejmujące PC, PlayStation, Nintendo Switch i … urządzenia pracujące pod kontrolą Androida!
Jeden, żeby rządzić wszystkimi? Niestety, niekoniecznie…
Tuż po premierze za Razer Barracuda X zapłacimy około 440 zł.
Zanim skupimy się na przeglądzie specyfikacji, ważna uwaga dla osób, które myślą, że po rozpakowaniu słuchawek mogą je naładować i uruchomić, po czym odpalić w telefonie Bluetooth i cieszyć się muzyką.
Nic z tego!
Choć Razer współpracuje z Androidem, to nie skorzystamy z zestawu poprzez Bluetooth, ale jedynie łączność bezprzewodową w pasmie 2,4 GHz (czyli tą, w którym pracuje „starsza” sieć Wi-Fi i większość peryferii w rodzaju bezprzewodowych klawiatur itp.). Nakłada to na nas konieczność korzystania z tzw. dongla, będącego transmiterem wpinanym bezpośrednio w port USB-C źródła sygnału.
Jednym słowem – chcesz korzystać z Barracudy jako zestawu słuchawkowego do smartfona? Podłącz do niego nadajnik! Właśnie tu widzę dwa spore problemy, które trzeba mocno wyartykułować: otóż ta przystawka jest na tyle niewielka, że łatwo ją zgubimy, a jednocześnie na tyle spora, że utrudnia noszenie w kieszeni telefonu, w który ją wpięliśmy!
Nie każdy będzie w stanie pogodzić się z tymi ograniczeniami i powiem szczerze, że w moim przypadku recenzowany model jako codzienne słuchawki do telefonu nie sprawdził się m.in z powyższych przyczyn.
W kwestii samej specyfikacji osoby: które miały do czynienia z poprzednikami tego modelu poczują się jak w domu – znajdziemy tu znów przetworniki TriForce Titanium, jednak zmniejszono ich średnicę z 50 do 40 mm (dodam też, że znacząco spadło też pasmo przenoszenia).
Poza tym mamy odłączany mikrofon Razer HyperClear Cardioid (jest na tym samym poziomie, co w przypadku Blacksharka – do rozmów wystarczy, ale na streaming czy nagrywanie nie liczcie), baterię pozwalającą nawet na 20 h pracy, nausznice z oddychającymi poduszkami i pianką z efektem pamięci, które dodatkowo oferują całkiem rozsądną pasywną izolację od hałasów otoczenia.
Dodajmy do tego wszechstronność zastosowania, obejmującego PC, Mac, PS4, Nintendo Switch i Android; możliwość pracy bez- oraz przewodowej; dobry czas działania w trybie mobilnym (do 20 godzin), a okaże się, że to kuszące urządzenie.
Uchylę rąbka tajemnicy – byłoby takie, gdyby Razer zamiast odchudzać konstrukcję i iść w stronę niższej ceny, skupił się na rozwoju tych możliwości, które oferował Blackshark V2!
Dla kogoś, kto zna słuchawki Razera, sprawa będzie oczywista już na pierwszy rzut oka. Barracuda to kanon designu tego producenta i choć wolę konstrukcję, jaką proponuje Blackshark, to nowszy model też da się lubić – jednak paradoksalnie bardziej jako zestaw gamingowy niż mobilne słuchawki, ale o tym szerzej w odrębnym akapicie.
W zestawie poza samymi słuchawkami znajdziemy przewód audio z wtykiem 3,5 mm, adapter z USB-C na USB-A, dopinany mikrofon, przewód USB typu C, odbiornik bezprzewodowy. Przewody są dość długie, dobrze wykonane i zaopatrzone w gumową smyczkę, pozwalającą utrzymać porządek i zwinąć kabel, jeśli go nie używamy.
Barracuda X jest mniejsza niż Blackshark i to stanowi wbrew pozorom sporą wadę. Rozumiem, że z racji mobilności trzeba było zmniejszać gabaryty urządzenia, ale zamiast miniaturyzować nausznice, przez co są średnio wygodne i stały się bardziej nauszne, niż wokółuszne, trzeba było popracować nad składaniem konstrukcji do wewnątrz! Niestety ten model składa się tylko na płasko, co niezbyt ułatwia jego przenoszenie.
W zestawieniu z Blackshark przeciętnie prezentują się zastosowane tworzywa:
Mieszanka powyższych wad sprawia, że korzystanie ze słuchawek podczas przemieszczania jest utrudnione: słabo trzymają się głowy i spadają przy wykonaniu bardziej energicznego ruchu, a sterowanie głośnością potrafi solidnie zirytować niedokładnością.
Odczuwam spory niedosyt i wrażenie szukania oszczędności na siłę. Szkoda, bo mając wzór w postaci dopracowanej i oryginalnej konstrukcji Blacksharka postawiono na tradycyjny układ, kojarzący się z dolną półką cenową.
Zanim przejdę do samego brzmienia, dwa słowa na temat podłączenia urządzenia do PC. Otóż po rozpakowaniu przewodów i dongla spróbowałem najpierw podpiąć Barracudę najprostszym sposobem, czyli poprzez minijacka. Jeden prosty ruch i proszę – gra całkiem nieźle!
Za chwilę wypróbowałem przewód USB-C do USB-A i tu niespodzianka w postaci ciszy – niestety w ten sposób nie prześlemy muzyki na linii PC->słuchawki. Na szczęście podpięcie dongla pod USB-C działa już bezproblemowo i zaskakująco szybko – podczas pierwszego podłączenia od momentu wpięcia urządzenia pod złącze do popłynięcia dźwięku minęło nie więcej jak 3 sekundy.
Zdziwiło mnie, że oprogramowanie Razer Central, pozwalające na zabawę wieloma ciekawymi ustawieniami, realnie zmieniającymi sposób działania słuchawek (sporo pisaliśmy na ten temat w teście Blackshark V2), nie wykryło automatycznie Barracudy! Próby manualnego połączenia spełzły na niczym – okazało się, że ten model nie współpracuje z programem Razera na PC! Co ciekawe, żeby skorzystać ze Spatial Audio musimy … dopłacić za dedykowane rozwiązanie.
Przy okazji testu bezprzewodowej wersji Blacksharka pisałem już o zasadniczej różnicy pomiędzy tymi bliźniaczymi modelami i tu sytuacja jest bardzo podobna. Potencjał przetwornika TriForce jest naprawdę spory, ale przytłacza je ciężar bezprzewodowego połączenia po kluczu 2,4 GHz!
Nie lepiej jest w przypadku brzmienia po minijacku, kiedy jest całkiem nieźle, dopóki nie zestawimy Barracudy z Blacksharkiem w bezpośrednim starciu – zwycięstwo starszego modelu jest przytłaczające i mówię to ze smutkiem.
Czego brakuje? Przede wszystkim szerszego oddechu i wrażenia sceny, który w przypadku Blackshark jest czymś naturalnym. Niestety, przekaz oferowany przez Barracudę jest lekko przygaszony, ściśnięty i pokryty pierzynką basowego nalotu. Owszem, całościowo nie jest to dźwięk z gatunku „przymulonych”, ale mocno brakuje jaśniejszych akcentów, dynamiki, szczegółowego oddania pasma i przede wszystkim szerokości tego, co słyszymy.
Podobnie jest w grach – o ile Blackshark rozwijał skrzydła także dzięki Synapse, to jak już wspomniałem Barrcuda jest zdana na własny wirtualny dźwięk przestrzenny 7.1. Tu nie będę wdawał się w zbytnie szczegóły i powiem wprost: mamy powtórkę z sytuacji, o jakiej pisałem przy kwestii brzmienia muzyki. Co z tego, że można rozpoznać kierunkowość odgłosów, skoro nie są one tak precyzyjne jak w przypadku Blacksharka?
Tak jak fani dźwięków pozwalających na wychwycenie lokalizacji toczącej się w oddali akcji mogą być niepocieszeni, tak miłośnicy soczystych odgłosów bitewnych nie będą aż tak marudzić – wszystkie „kinowe” efekty (wybuchy, strzały, a nawet brzmienie przemieszczających się pojazdów) są na dobrym poziomie i dają emocje oraz iluzję wciągnięcia w wir rozgrywki.
Fani nie-pecetowego grania, zanim skuszą się na ten model Razera, powinni przewertować sieć w poszukiwaniu wrażeń użytkowników dongla, który potrafi … zasłonić dodatkowe porty np. w PS5!
Powiem wprost: uwielbiam słuchawki Razera na tyle, że na co dzień do pracy z komputerem od dawna używam Blackshark V2. Czy Barracuda X mógłby zastąpić Blacksharka? Niestety nie – i dotyczy to zarówno trybu bezprzewodowego, jak i przewodowego.
Przykład tych dwóch modeli jasno pokazuje, że musi minąć sporo czasu, zanim bezprzewodowe połączenie wyprze przewodowe – wiem, że to nic odkrywczego, ale jeśli dużo wymagamy od słuchawek, to momentalnie zauważymy różnicę pomiędzy tymi rodzajami połączeń.
Trochę szkoda, że Razer też nieco przyoszczędził na materiałach i budowie tego modelu, bo akurat tę markę stać na więcej! Plastiki są przeciętnej jakości, a charakterystycznej dla Razera tkaniny nie wystarczyło już na obicie wewnętrznej warstwy pałąka, który pokryto tu ekoskórą, niezbyt hojnie wypchanej miękką wyściółką.
Podobnie sterowanie, o ile jeszcze w słuchawkach gamingowych może być akceptowalne, to już w wersji mobilnej trąci archaizmem – kto chce dziś regulować głośność ząbkowanym kółeczkiem…
Możesz rozważyć zakup Barrcudy wtedy, kiedy zależy Ci na maksymalnie uniwersalnych słuchawkach, które dadzą radę w stacjonarnym i mobilnym gamingu, a do tego posłuchasz na nich muzyki ze swojego smartfona (o ile ma złącze USB-C).
Jeśli zależy Ci na brzmieniu, jakie uzyskasz stacjonarnie, podłączając słuchawki do PC poprzez zwykłe USB, wybierz Blackshark V2, bijący recenzowany model na głowę w kwestii jakości dźwięku (zestawiając te model bezpośrednio tuż po sobie aż trudno uwierzyć, że dzieli je tak niewielka dysproporcja cenowa i że … to w ogóle dzieła tego samego producenta). W przypadku chęci mobilnego grania zamiast Barracudy poleciłbym bezprzewodową wersją Blacksharka (Razer Blackshark V2 Pro).
Piszę to z żalem, bo Razer skradł moje PC-owe serduszko modelem Blackshark V2, oferującym bogactwo oprogramowania Synapse, dźwięk nie ustępujący porządnym słuchawkom do klasycznego stereo czy kapitalną wygodą i sterowaniem.
Barracuda wygląda bardziej na przygrywkę przed konstrukcją, która realnie wykosi konkurencję, niż na model, który w obecnym kształcie może zastąpić wszystkie słuchawki, jakich potrzebujemy.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.