Choć w naszym kraju o pandemii COVID-19 już zapomniano, to są regiony, gdzie wciąż walka z tą chorobą jest prowadzona twardą ręką. Jednym z takich krajów są Chiny, a tamtejsze obostrzenia możemy odczuć bardzo szybko, np. w cenie laptopów.
Bardzo stanowcza polityka Chin dotycząca zapobiegania rozwojowi pandemii koronawirusa sprawia, że kolejne duże ośrodki produkcyjne znacznie ograniczają swoje moce przerobowe. To oznacza, że wciąż trwający kryzys na rynku podzespołów nie zmniejsza się w takim tempie, jak moglibyśmy sobie tego życzyć.
Dostawy są mniejsze, jeden z największych portów morskich w Szanghaju działa na pół gwizdka, a to wszystko już za moment może odbić się na cenach wielu sprzętów, w tym laptopów.
Media z Tajwanu, a więc wyspy, na której swoje siedziby ulokowali m.in. Asus i Acer, donoszą, że już na początku drugiej połowy tego roku możemy być świadkami podwyżek cen notebooków.
Mają być one rezultatem zarówno wciąż trwających lockdownów w Chinach, jak również inwazji Rosji na Ukrainę. Głównym problemem jest bowiem ograniczenie produkcji, ale we znaki daje się również stale rosnąca cena transportu, zarówno drogą morską, jak i lądową.
Warto jednak pamiętać, że ta sytuacja nie musi stać się udziałem każdego producenta. Poszczególne koncerny borykają się bowiem z niedoborami różnych części, więc podwyżki mogą dotknąć jedynie wybranych firm. Wiele będzie także zależeć od tego, jak szybko chińskim fabrykom uda się wrócić do pełnej sprawności.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.