Kiedy już wydawało się, że festiwal problemów związanych z lukami w zabezpieczeniach procesorów powoli ucichł, AMD postanowiło wrócić z naprawdę nieprzyjemnymi informacjami. Choć nowe dziury zostały załatane, to ich ilość potrafi przerazić.
Polityka informacyjna na temat luk w zabezpieczeniach procesorów jest jedyną słuszną – gdyby okazało się, że błędy w strukturze CPU zostały ujawnione i jednocześnie nie poprawione, to wielu użytkowników komputerów mogłoby borykać się z problemami natury sercowej.
Na szczęście jest inaczej, choć wcale nie oznacza to, że jest się z czego cieszyć. Kiedy AMD, a więc drugi największy producent procesorów, informuje, że właśnie naprawiono aż 31 błędów w zabezpieczeniach, do euforii jest naprawdę daleko.
Zatrważająca większość – mowa o 28 lukach – dotyczy procesorów z serii EPYC, a więc stosowanych w serwerach. Cztery z nich oznaczono jako niosące wysokie zagrożenie – mowa tutaj m.in. o możliwości zapisywania nowych danych czy też utracie już zapisanych, a także wprowadzeniu złośliwego kodu.
Pozostałe trzy luki dotyczą z kolei procesorów z segmentu konsumenckiego, a więc Ryzenów w wersji na desktopy i laptopy, jak również modeli Pro i z segmentu HEDT, czyli topowych komputerów stacjonarnych.
W tym wypadku możliwe było dostanie się do komputera z wykorzystaniem BIOS-u, a także booloadera. Zagrożone były nawet leciwe układy z serii Ryzen 2000, starsze Threadrippery, a także Athlony 3000 Mobile, montowane w tańszych laptopach.
Cieszy, że poprawki są już dostępne i powoli oferują je kolejni producenci płyt głównych – smuci jednak fakt, że skoro ponad 30 poprawek odnaleziono w ciągu zaledwie kilku miesięcy, to ciężko powiedzieć, jak wiele jeszcze ich zostało. Warto być na baczności, choć – na szczęście – do skorzystania z wielu z tych luk nadal trzeba korzystać ze specjalistycznego oprogramowania i wymagają one fizycznej obecności przy pececie.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.