Zawsze przychodzi w życiu taki moment, w którym oczekiwania trzeba zweryfikować z rzeczywistością. Jakich bajek producenci by nam nie opowiadali, ile mocnego, marketingowego kitu nie wciskali to my, konsumenci, i tak wiemy swoje. Współczesny mobimaniaK jest o wiele ostrożniejszy i bardziej wyczulony na technologiczne buble niż jeszcze kilka lat temu. Nie jest łatwo go przekonać do siebie, a tym bardziej zdobyć jego wieloletnią wierność. Co jakiś czas pojawiają się projekty, które to w innowacyjny sposób mają zmieniać świat, a tak naprawdę mydlą nam tylko oczy.
Właśnie taka historia przydarzyła się układom Intel Core iX następnej generacji opartym na architekturze Sandy Bridge. Świat na dobre o nich usłyszał, kiedy wyciekła informacja o usterce w chipsecie Cougar Point obsługującym wspomniane CPU. Powiedzmy sobie szczerze – defekt ten do najpoważniejszych w świecie nie należał, ale narobił medialnego szumu wokół procesorów Intela. Czarny PR zadziałał, chociaż raczej nie na długo.
Pamięć ludzka jest krótka, ale najbardziej wyczuleni na wszelkiego rodzaju potknięcia użytkownicy na pewno skrupulatnie odnotują wpadkę Intela. Zupełnie na drugim biegunie jest ostatnio firma AMD. W moim odczuciu, gigant z Sunnyvale w ostatnim czasie poczynił ogromne postępy, dzięki czemu wreszcie jak równy z równym może konkurować z Intelem. W niektórych przypadkach, rzekłbym nawet, że bije go na głowę.
Przykładów daleko szukać nie trzeba. Weźmy choćby najnowszą platformę AMD Brazos, która reklamowana była przede wszystkim jako konkurencja dla intelowskich Atomów. Układy Ontario i Zacate ujawnione oficjalnie w okolicach styczniowych targów CES 2011 udowodniły, że pojęcie netbook/sub-notebook, wcale nie oznacza „gorszego laptopa”. Obcując z maszynami zaopatrzonymi we wspomniane APU (Accelerated Processing Unit, czyli zintegrowane połączenie CPU z GPU), można naprawdę zapomnieć się, że mamy do czynienia z tak niewielkimi konstrukcjami. Nigdy do tej pory życie netbooka/sub-notebooka nie było tak łatwe!
Procesory AMD C-30/C-50 oraz AMD E-240/E-350 mają TDP odpowiednio na poziomie około 9 oraz 18 W. Nawet z najsłabszym dostępnym obecnie w portfolio Intela Atomem N455 nie mogą konkurować (6.5 W), tym bardziej jeżeli zestawimy je z najmocniejszym dwurdzeniowym Atomem D525 (13 W). Z drugiej strony, nawet najsłabszy C-30 ma u swego boku zintegrowanego Radeona, który zapewnia o niebo lepsze wrażenia graficzne niż Intel GMA 3150 (standardowa karta w platformie Pine Trail). Pozostawiając jednak daleko w tyle wszelkie wykresy, tabele i wyniki testów, można porównać wygodę użytkowania obu platform. A tu, jak dla mnie, ogromny plus należy się AMD.
Do tej pory miałem okazję testować już różnego rodzaju netbooki zaopatrzone w intelowskie Atomy. W każdym przypadku (może poza starusieńkim HP Mini 311c) nie były to komputery, w które byłbym w stanie prywatnie zainwestować. W każdym coś zgrzytało, coś irytowało, a w najlepszym przypadku, po prostu nie pasowało. AMD potrzebowało zaledwie jednego komputera, by kupić moje serce.
Mowa tu oczywiście o testowanym właśnie przeze mnie Sony Vaio YB. Ten rewelacyjny komputer mobilny, który skutecznie zaciera granicę między pojmowaniem klasycznego netbooka i „przejściowego” sub-notebooka ma (prawie) wszystko to, czego oczekiwałbym od idealnego malucha tej wielkości. Pomijam już wszelkie walory estetyczne i techniczne, bo o nich będziecie mogli przeczytać z maniaKalnej recenzji. Skupię się jednak na tym co prawdopodobnie najważniejsze dla przeciętnego Kowalskiego – funkcjonalności.
Pracując na Sony Vaio YB zdarzają mi się chwile zatracenia, w których zapominam, że mam do czynienia z komputerem, który spokojnie można by nazwać netbookiem. Sprzęt jest stabilny i szybki, a odpowiednio skonfigurowany zapewni bardzo długi czas pracy na pełnej baterii. Jakiekolwiek przycięcia czy zwolnienia zdarzają się sporadycznie, a odtwarzanie wideo w jakości HD to dla Vaio YB bułka z masłem. Ba, nawet otworzenie kilkunastu zakładek w Firefoxie nie stanowi dla niego większego problemu. Ogromna w tym zasługa Radeona HD 6310, który po profesorsku podejmuje kolejne stawiane przed nim wyzwania.
Nie zrozumcie mnie źle – tekst, który czytacie to nie pean na cześć wielkość laptopów Sony Vaio, a ukłon w stronę firmy AMD. Mimo że pod kątem skatalogowanej w tabelach i wykresach wydajności, układy Zacate nie wypadają wcale lepiej od dwurdzedniowych Atomów to w platforma AMD działa „odczuwalnie” lepiej. Poszczególne elementy się zazębiają, dzięki czemu kompatybilność podzespołów stoi na wysokim poziomie. Chwała Sony należy się natomiast za to, że tak świetną technologię zapakowała w tak dobrze spasowany garnitur. Jestem jednak przekonany, że w pozostałych nowościach z AMD Brazos będzie podobnie – osobiście nie mogę doczekać się testu HP Paviliona dm1z.
Reasumując mój krótki wywód, sądzę, iż AMD właśnie rozpoczęło nową erę najmniejszych komputerów mobilnych (głównie sub-notebooków), choć układy Zacate można znaleźć także w większych sprzętach. Jestem niezwykle ciekawy odpowiedzi Intela, ale na tą będziemy musieli poczekać jeszcze dobrych kilka miesięcy.
Inwestycja w platformę AMD Brazos to dobra propozycja dla wszystkich tych, który czasem chcą – jak ja – zapomnieć, że pracują na niewielkim i relatywnie tanim netbooku. Sony Vaio YB znaleziono w Ceneo od 1.780 zł - na razie ma go tylko 1 sklep.
Napisane z Sony Vaio YB.
Ceny Sony Vaio YB
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.