Choć to było to kwestią czasu, niewielu spodziewało się, że dojdzie do tego aż tak szybko. Volvo poinformowało, że już w przyszłym na rynek trafią ostatnie pojazdy tej marki wyposażone w silnik Diesla. Koncern przyspiesza transformację w kierunku napędów elektrycznych.
Volvo od kilku lat jest liderem transformacji w dziedzinie motoryzacji. Szwedzki koncern, należący do chińskiego giganta, Geely, zapowiedział, że do 2030 r. cała flota oferowanych pojazdów będzie bazowała na silnikach elektrycznych.
Droga do tego celu wiedzie poprzez rezygnację m.in. z silników Diesla, co stanie się już za moment. Podczas wydarzenia „Climate Week” w Nowym Jorku, szef Volvo, Jim Rowan, oświadczył, że ostatnie pojazdy z tymi jednostkami napędowymi zjadą z taśm produkcyjnych na początku 2024 r.
Tym samym pożegnanie z silnikami Diesla nastąpi bardzo szybko, ale wcale nie zaskakuje. Warto pamiętać, że w 2021 r. ówczesny dyrektor ds. technologii w Volvo, Henrick Green, przepowiadał, że nie ma długoterminowej przyszłości dla samochodów wyposażonych w silniki spalinowe.
Według Jima Rowana, samochody elektryczne mają szereg zalet – generują one mniej hałasu i wibracji, zmniejszają koszty serwisu oraz nie emitują zanieczyszczeń.
Pytanie, czy Volvo nie podejmuje tej decyzji zbyt pochopnie. Warto wspomnieć, że jeszcze w 2019 r. samochody silnikiem Diesla stanowiły większość sprzedaży szwedzkiego koncernu. W zeszłym roku było to jednak 8,9 proc.
Oczywiście wpływ na to miało zdecydowane zawężanie gamy samochodów z tym silnikiem spalinowym, a także szereg obostrzeń ze strony regulatorów. Warto wspomnieć, że podobne trendy obserwujemy w całej branży motoryzacyjnej w Europie. W 2015 r. samochody z silnikiem Diesla stanowiły ponad 50 proc. sprzedaży, podczas gdy w lipcu tego roku było to zaledwie 14 proc.
Czy rezygnacja ze sprawdzonego i dopracowanego napędu faktycznie jest potrzebna? Czas pokaże, ale motoryzacja szybko zmienia się na naszych oczach.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.