Dawno temu marzeniem każdego chłopca było dostanie składanego roweru na komunię. Świat jednak poszedł mocno do przodu i zwykłe składaki zostały wyparte przez składane rowery elektryczne. Jednym z takich jest PVY Z20 PRO. Sprawdźmy, jak sprawuje się taki nowoczesny składak.
Kiedy kurier zapukał z informacją o paczce byłem nieco zaskoczony. Po pierwsze od zamówienia minęło zaledwie kilka dni, a dodatkowo kształt paczki w ogóle nie sugerował, że zawiera rower – opakowanie miało nietypowe wymiary 91 x 40 x 67 cm.
Tutaj dodam, że rower zamawiałem w sklepie Banggood, ale z dostawą z czeskiego magazynu, co oznacza, ze VAT i wszelkie dodatkowe opłaty były już wliczone w cenę. Sprzęt obecnie kosztuje 3381 zł, ale używając kodu rabatowego „BG7f097f” cenę zbijesz do 3300 zł.
Gruby karton dobrze zabezpieczał rower przed uszkodzeniami zewnętrznymi a dodatkowo wszystkie elementy zostały solidnie zabezpieczone styropianem wewnątrz opakowania. Taki sposób zapakowania gwarantuje, że nawet brutalne traktowanie paczki nie spowoduje żadnych uszkodzeń roweru.
Po otwarciu pudełka okazało się, że w zasadzie wszystko jest już zmontowane oprócz dwóch rzeczy: siodełka ze sztycą i kierownicy, która trzeba było przymocować w zaznaczonym miejscu do główki ramy za pomocą śruby z klinem – tak jak w starszych mostkach rowerowych. Nawet odblaski w kołach były już założone!
Po przykręceniu pedałów w zasadzie można było ruszać w drogę, bo zarówno przerzutka jak i hamulce były już fabrycznie wyregulowane, opony napompowane a bateria częściowo naładowana.
Warto podkreślić, że producent zaleca jednak naładowanie baterii do pełna przed pierwszym użyciem. Montaż całości nie powinien zająć więcej niż 15 minut. Oczywiście ładowarka, kluczyki do wyciągania baterii, instrukcja oraz wszystkie narzędzia niezbędne do złożenia roweru są w pudełku.
Rower występuje w dwóch wersjach kolorystycznych: białej, którą miałem okazję testować – oraz szarej. Biała wersja wygląda szczególnie ciekawie. Czarne koła, kierownica, bagażnik i siodełko ładnie kontrastują z białą ramą i błotnikami.
Co ciekawe rama, amortyzator oraz kierownica są pokryte czterema warstwami farby, dzięki czemu są odporniejsze na zarysowania. Rower można łatwo dopasować do wzrostu kierującego – siodełko, kierownica a nawet pochylenie manetek można błyskawicznie ustawić za pomocą szybkozłączy, bez dodatkowych narzędzi. Wysokość kierownicy można regulować w zakresie 14 cm a siodełko 30 cm – to umożliwia dopasowanie do wzrostu kierującego w zakresie od 165 do 190 cm.
Ponieważ jest to składak, łatwo można złamać ramę i kierownicę na pół, a także opuścić siodełko i obniżyć kierownicę do pozycji minimalnej. Pedały także są składane. Po takiej operacji rower ma kompaktowe wymiary: 89x38x65 cm. Rower ma amortyzator, co nie jest częste w przypadku składaków oraz mechaniczne hamulce tarczowe.
Co warte podkreślenia hamulce są zamontowane w układzie brytyjskim, gdzie prawa manetka steruje przednim a lewa tylnym hamulcem – czyli odwrotnie niż zazwyczaj. Na szczęście manetki są symetryczne więc jeśli komuś to będzie przeszkadzało to bez problemu można je zamienić miejscami.
Podczas jazdy od razu zwraca uwagę niezwykła manewrowość roweru. 20-calowe, czarne koła ze stopu aluminium z sześcioma szprychami nie tylko ładnie wyglądają, ale w połączeniu z niewielkimi rozmiarami roweru umożliwiają bezproblemowe meandrowanie w ciasnych zakrętach czy pośród pieszych.
Pewność w zakrętach gwarantują bardzo dobre, szerokie, kierunkowe opony 2,3 cala rodem z BMX o drobnym ale gęstym bieżniku, które zdają się kleić do asfaltu. Podczas jazdy przy złej pogodzie nie musimy się obawiać zachlapania, ponieważ przed wodą chronią nas szerokie i co warte podkreślenia – ładne, przypominające motocyklowe, metalowe błotniki. Rower posiada 3 tryby wspomagania: do 15, 20 i 25 km/h.
Sterowanie jest bardzo proste, służy do tego czytelny wyświetlacz z dwoma przyciskami: włączania i ustawiania mocy wspomagania. Na wyświetlaczu można zobaczyć aktualną prędkość, wybrany tryb, poziom naładowania akumulatora oraz przebyty dystans.
Silnik znajduje się w tylnej piaście i nie posiada czujnika siły nacisku na pedały – czyli wystarczy kręcić pedałami bez wkładania w to siły, a silnik i tak będzie pracował z maksymalną mocą (odpowiednią do włączonego trybu wspomagania) do osiągnięcia maksymalnej prędkości dla danego trybu. Jeśli przestaniemy pedałować albo wciśniemy hamulec to wspomaganie elektryczne także się wyłączy.
Chcąc ponownie włączyć wspomaganie musimy ponownie zacząć pedałować. Odniosłem wrażenie, że w niektórych momentach powrót wspomagania następował zbyt późno, musiałem kilka sekund pedałować zanim poczułem działanie silnika. Co ciekawe takie opóźnienie miało miejsce jeśli moja prędkość była większa niż 18 km/h, przy niższej takiego opóźnienia nie było i wspomaganie włączało się najpóźniej po sekundzie.
Warto dodać, że w rowerze można w łatwy sposób zdjąć blokadę ograniczenia prędkości – wówczas rower może się rozpędzić do 32 km/h. Należy mieć jednak na uwadze, że rower ze zdjętą blokadą przestaje być w świetle przepisów prawa rowerem elektrycznym a zaczyna być traktowany jak motorower, ze wszystkimi tego konsekwencjami, takimi jak zakaz wjazdu na drogi dla rowerów, obowiązek rejestracji, ubezpieczenia czy posiadania kasku. Takim pojazdem można się poruszać jedynie poza drogami publicznymi, czyli na przykład po drogach polnych.
Deklarowany przez producenta maksymalny zasięg przy najmniejszym wspomaganiu i idealnych warunkach to 80 km. Podczas testów, przy większym wspomaganiu i miejskiej jeździe ten zasięg maleje do ok 50 km. Oczywiście po wyczerpaniu się akumulatora zawsze można kontynuować jazdę korzystając z siły własnych mięśni.
Co ciekawe na kierownicy jest zamontowana manetka, która została zaprojektowana do pracy w trybie walk-assist, czyli podczas prowadzenia roweru, do prędkości 6 km/h. Według ostrzeżenia, które producent zamieścił na opakowaniu – użycie manetki podczas jazdy może grozić uszkodzeniem silnika.
Wymienny akumulator umieszczony jest wewnątrz ramy i aby go wyciągnąć musimy złożyć ramę i skorzystać z kluczyka. Aby naładować akumulator nie trzeba go jednak wyjmować. Warto podkreślić, że producent zaleca ładowanie po każdej jeździe.
Oprócz gniazda do podłączenia ładowarki oraz wyłącznika, akumulator ma także port USB, dzięki czemu możliwe jest ładowanie telefonu w czasie jazdy. To bardzo fajna sprawa. Gniazda znajdują się w otworze w ramie, zabezpieczone bryzgoszczelnym kapturkiem.
Do roweru został dołączony prezent w postaci uchwytu na smartfon. Telefon w uchwycie trzyma się solidnie i nie ma ryzyka upadku podczas jazdy.
Hamulce tarczowe pomimo tego, że są mechaniczne są wystarczające do jazdy w warunkach miejskich, a mocne naciśnięcie manetki potrafi nawet zablokować tylne koło. W moim egzemplarzu klocki mocno hałasowały i ten denerwujący dźwięk tylko lekko osłabł po ich dotarciu – jedynie wymiana klocków mogłaby tutaj pomóc.
Rower ma jedynie tylną, 6-rzędową przerzutkę marki Shimano, co w zupełności wystarcza do jazdy miejskiej. Manetka to tzw. “thumbshift” – czyli przejście na mniejszą zębatkę odbywa się po przyciśnięciu przycisku – co jest bardzo wygodne. W drugą stronę musimy użyć klasycznej dźwigni.
O amortyzatorze w rowerze właściwie mogę powiedzieć tylko tyle, że jest i na tym powinienem zakończyć. Na gładkie nawierzchnie jest ok, ale nawet mniejsze krawężniczki, niewielkie dziury czy małe uskoki w chodnikach czy ścieżkach rowerowych obnażają tę konstrukcję.
Przy zjazdach z krawężników najpierw się rozpręża z głośnym stukiem by po chwili oznajmić z jeszcze większym odgłosem próbę amortyzacji, natomiast przy próbie najechania na przeszkodę czuć spore dobicie. Na szczęście tłumienie nierówności nawierzchni dobrze uzupełniają chwalone wcześniej koła a zwłaszcza szerokie opony.
Jednym z jaśniejszych elementów wyposażenia tego roweru jest przednia lampka LED, zasilana z akumulatora i obsługiwana przyciskiem na kierownicy. Nie ma tu słowa przesady – lampka nie dość, że dobrze oświetla drogę przed rowerem to na dodatek została tak zaprojektowana, że nie oślepia osób poruszających się z naprzeciwka.
To rzadkość, ponieważ większość lampek rowerowych ma bardzo silne światło ale nie ma odcięcia promienia od góry i irytująco oślepia. Szkoda tylko, że producent nie wyposażył roweru także w tylną lampkę również zasilaną z akumulatora – zamiast tego jest tylko odblask.
Rower wyposażony jest w bagażnik o dużym udźwigu – 25 kg. W fabrycznym zestawie nie ma sakw rowerowych ale sądzę, że warto w nie zainwestować, żeby móc bezpiecznie przewozić swoje rzeczy lub zakupy.
Ciekawym gadżetem jest klakson, który uruchamia się przyciskiem obok włącznika lampki. Jego dźwięk, mimo że nie jest ani specjalnie głośny, ani przeraźliwy, jest na tyle nietypowy, że bardzo zwraca uwagę.
Prezentowany rower jest składakiem więc oprócz samej jazdy ważna jest także ta jego funkcjonalność. Składanie i rozkładanie jest bardzo proste przy pomocy szybkozłączy a dodatkowo rozłożony rower posiada solidne blokady uniemożliwiające przypadkowe złożenie się w czasie jazdy.
Rama oraz wszystkie spawy wyglądają bardzo solidnie i deklarowana przez producenta maksymalna waga kierującego – 120 kg – na pewno nie jest podana na wyrost. Niestety pancerność roweru została okupiona jego dużą masą. Razem z bagażnikiem i błotnikami rower waży ok 28 kg i to niestety czuć podczas jego podnoszenia.
Dodatkowe wzmocnienie ramy jest jednocześnie uchwytem do noszenia, ale w tym miejscu jest on źle wyważony i przednie koło opada w dół, co utrudnia wchodzenie po schodach. Po złożeniu nie jest wcale lepiej, ciężki rower pod wpływem swojej wagi ma tendencję do rozkładania się co jeszcze bardziej utrudnia jego przenoszenie. Drobna dziewczyna na pewno będzie miała problemy z jego noszeniem.
Dużą zaletą są natomiast kompaktowe wymiary roweru po złożeniu – taki rower można łatwo schować w piwnicy czy w garażu.
Całkiem niedawno testowałem inny rower elektryczny: Eleglide M1 Plus. Pomimo podobnego, budżetowego osprzętu bardzo się różnią. Obecnie testowany składak dużo lepiej sprawuje się w środowisku miejskim.
Jego świetne koła, ogólna zwinność i wbudowany klakson doskonale sprawdzają się przy omijaniu pieszych spacerujących na ścieżkach rowerowych, czy samochodów stojących w korkach. Dość duży zasięg – ok. 50 km – umożliwia swobodne planowanie trasy, a wygodny bagażnik ułatwia przewożenie zakupów po drodze z pracy czy uczelni.
Mając jako alternatywę zakup hulajnogi – ja nie wahałbym się ani chwili i wybrałbym rower. Pomimo wyższej ceny – w momencie pisania tego testu rower kosztował ok. 3300 zł – jest jednak dużo wygodniejszy i co ważniejsze, dzięki większym kołom i lepszemu rozłożeniu masy, jest bezpieczniejszy niż nawet najlepsza hulajnoga.
Jest bardzo solidny, ale przez to dość ciężki, więc najlepiej sprawdzi się u kogoś kto nie będzie musiał go często nosić po schodach, z kolei dzięki kompaktowym wymiarom po złożeniu, można go łatwiej schować niż zwykły rower, a jego nowoczesny kształt i atrakcyjna kolorystyka przyciąga uwagę w naszych coraz bardziej zakorkowanych miastach. Jestem pewien, że dzięki ciągłej rozbudowie ścieżek rowerowych oraz postępującej zmianie sposobu przemieszczania się na krótkie odległości będziemy coraz częściej widzieć tego typu rowery na ulicach.
Świetne koła, ogólna zwinność i wbudowany klakson doskonale sprawdzają się przy omijaniu pieszych spacerujących po ścieżkach rowerowych, czy samochodów stojących w korkach. Co więcej, takie manewrowanie i jazda w przechyle sprawia wiele frajdy!
ZALETY
|
WADY
|
https://www.gsmmaniak.pl/1396745/eleglide-m1-plus-test-rower-elektryczny/
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Komentarze
I to według ciebie jest tani rower?
A to się ludziom w pl poprzewracało w głowach od tego "dobrobytu" i pisda+ xD
Przypominam tylko, że jest rower elektryczny, czyli do ceny samego roweru dochodzi jeszcze koszt silnika, sterownika oraz akumulatora.