Po niecałych trzech latach od oficjalnej premiery, wreszcie otrzymaliśmy pełnoprawną i naprawdę udaną wersję gry „Cyberpunk 2077”. Aktualizacja 2.0, wraz z dodatkiem „Widmo Wolności”, sprawiają, że w Night City możemy przeżyć taką przygodę, jaką twórcy chcieli nam opowiedzieć od początku. Ale dlaczego tak długo musieliśmy na to czekać?
Premiera „Cyberpunka 2077” miała miejsce 10 grudnia 2020 r. i chyba wszyscy pamiętamy, w jakich okolicznościach – być może nawet skandalicznych – się odbywała. Gracze otrzymali półprodukt, pełen błędów i bugów uniemożliwiających komfortową rozgrywkę, co wiele osób od tytułu odrzuciło.
Społeczność była niezadowolona do tego stopnia, że wiele sklepów z grami oferowało możliwości zwrotu „Cyberpunka 2077”, godząc się z ogromnymi stratami finansowymi. Wychodzące aktualizacje wcale nie naprawiały problemów, a wielu traktowało je wręcz jak pudrowanie nieboszczyka.
Na studio CD Projekt Red, które wcześniej stworzyło naszą dumę narodową, czyli „Wiedźmina 3: Dziki Gon”, wylała się ogromna fala hejtu. Do dzisiaj tajemnicą pozostaje, dlaczego RED-zi nie zdecydowali się na przesunięcie premiery gry, jeżeli nie do momentu oddania „pełnoprawnego” tytułu, to przynajmniej takiego, w który dałoby się grać. Niestety, zobowiązania finansowe i napięte terminy były bezlitosne – gra najwidoczniej „musiała” wyjść przed końcem 2020 roku.
Wiele osób grę włączyło, zobaczyło jak źle wygląda i odrzuciło na półkę lub sprzedało. A szkoda, bo pomijając niedopracowania techniczne, warstwa fabularna „Cyberpunk 2077” to prawdziwy majstersztyk.
Sama intryga, w którą zostajemy wciągnięci od pierwszych minut, jej stopień złożoności i to, czego doświadczamy w toku rozwoju fabuły, są niesamowite. Dla mnie pod względem fabularnym „Cyberpunk 2077” to gra na 9/10 i nie piszę tego jedynie jako fan SF. Ale od strony technicznej, w momencie premiery, a nawet przez długie miesiące potem, tytuł był niegrywalny.
Zmieniło się to na dobre w lutym 2022 r., kiedy to tytuł ukazał się na konsolach PlayStation 5 i Xbox Series X/S, ale w pełni kompletny produkt moim zdaniem otrzymaliśmy 21 września 2023 r. Wtedy to bowiem na wszystkich platformach zadebiutowała darmowa łatka 2.0, która wprowadza wiele ulepszeń, a nawet rewolucyjnych mechanik, które powinny zostać zaimplementowane w grze w momencie premiery. Pytanie tylko: dlaczego tak późno?
„Cyberpunk 2077” powinien wyjść dopiero dwa tygodnie temu
Aktualizacja 2.0, a także dodatek „Widmo Wolności” (niestety płatny), to zupełnie nowe otwarcie dla „Cyberpunka 2077” i doskonała okazja dla osób, które w niego jeszcze nie grały. Jeżeli w przeszłości odbiliście się od tego tytułu lub nie chcieliście odwiedzić Night City ze względu na złe opinie, które krążyły wokół gry, to teraz warto zrobić mały reset w głowie. „Cyberpunk 2077” wreszcie wygląda tak, jak na grę AAA przystało – i nie piszę tego jako wielki fan tego uniwersum.
„Cyberpunk 2077” rozszedł się na świecie w 25 milionach kopii i mimo iż liczba ta może być uważana za spektakularną, to od strony CD Projekt Red mogłoby być lepiej. Zwłaszcza patrząc na kosmiczne nakłady finansowe, które wpompowano w ten tytuł. Dla porównania, „Wiedźmin 3: Dziki Gon” sprzedał się na świecie w ponad 50 milionach egzemplarzy, a mówimy o grze z 2015 r., która w dniu premiery idealna też nie była.
By przywrócić „Cyberpunk 2077” na właściwe tory, CD Projekt wydał aż 178 milionów złotych! To astronomiczna kwota, która mogłaby posłużyć jako kapitał na kolejną grę AAA (może następnego Wiedźmina?), ale dlaczego zatem firma Adama Kicińskiego zdecydowała się na taki krok?
Przecież na „Cyberpunku 2077” można było w ogóle postawić krzyżyk albo stwierdzić, że nie ma sensu się dłużej przy nim zatrzymywać i trzeba ruszać dalej w świecie gier. Za blisko 180 mln zł stworzono przecież „Half-Life 2”, który do dzisiaj jest uznawany za jedną z najlepszych gier wszech czasów.
Tyle że inwestycja w naprawę gry to tak naprawdę inwestycja w renomę samej marki CD Projekt. Gdyby „CP77” nie został załatany za każdą cenę, kolejne duże gry studia (nad którymi już pracują) mogłyby spotkać się z chłodnym przyjęciem, co z kolei miałoby poważne konsekwencje finansowe. Dlatego 180 mln zł wydane przez RED-ów na naprawę swojej ostatniej gry jest jak inwestycja w zupełnie nowy tytuł.
Nie chodzi tu tak naprawdę o naprawianie reputacji, a o kupienie sobie czasu do pracy w spokoju nad kolejnymi tytułami. Przecież kolejny „Wiedźmin” i „Cyberpunk” prędzej czy później wyjdą, a łatwiej będzie nam na nie czekać ze świadomością, że producent potrafi „dowieźć”.
Obecnie tworzenie gier wideo jest naprawdę kosztowne, a popełnienie jakiegokolwiek błędu w trakcie produkcji może mieć poważne konsekwencje dla graczy i deweloperów.
Rozczarowujące jest to, że z jakichś powodów CDP nie dał sobie kilku miesięcy więcej na dopieszczenie „Cyberpunka 2077”, a już w ogóle idealnie byłoby, gdyby sama gra wyszła oficjalnie dopiero teraz – w momencie premiery aktualizacji 2.0. Zbierałaby same „dziesiątki” i była bez wątpienia nominowana do tytułu gry roku. Dla odbiorcy i studia, które odpowiada za grę, liczy się jednak efekt finalny, a tu możemy mówić o happy endzie.
Na koniec jeszcze jeden apel do niezdecydowanych: dajcie jeszcze jedną szansę „Cyberpunkowi 2077”. Ja w momencie pojawienia się aktualizacji 2.0 zacząłem grę od zera (mimo że „CP77” przeszedłem wcześniej) i bawię się znakomicie. To naprawdę gra, na jaką wiele osób czekało i tytuł godny miana 2023 roku. Szkoda, że kolejnych dodatków już tu nie zobaczymy, ale to z kolei rodzi nadzieję, że RED-zi pracują nad kolejnymi tytułami pełną parą.
Ceny w sklepach
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.