BLUETTI PV350 to wydajny panel solarny – jeden z najmocniejszych paneli przenośnych w ofercie tej marki. Czy warto go kupić? Jak sprawdza się w codziennym użytkowaniu? Czas to sprawdzić!
Ostatnio testowałem świetny zestaw zasilania od BLUETTI – stację AC200MAX rozszerzoną o zewnętrzny akumulator B230. Standardowo takie urządzenia ładujemy z gniazda (a w tym przypadku nawet dwóch), możemy naładować je też z gniazdka samochodowego, innego banku energii, generatora prądu, ale dla pełnej niezależności trzeba mieć na wyposażeniu panel solarny o sporej mocy – takim właśnie jest BLUETTI PV350.
Pierwsze wrażenia z użytkowania całego zestawu już opisałem, więc wiesz, że panel załapał się na kilka słonecznych dni – miałem okazję sprawdzić jego możliwości z dużymi bateriami 2 x 2048 Wh. Czy mogę polecić ten sprzęt? Zanim odpowiem, zacznijmy od rzeczy kluczowej – ceny.
Spis treści
Aktualny koszt zakupu bezpośrednio od producenta to 799 Euro, czyli ok. 3500 zł (w polskich sklepach może być taniej). Kupując u producenta masz darmową dostawę, 30 dni gwarancji najniższej ceny i rok gwarancji na sprzęt. Biorąc urządzenie w polskich sklepach, zawsze masz 2-letnią rękojmię sklepu.
Panele solarne od BLUETTI mają zaskakująco niezłe parametry. W zależności od posiadanej stacji masz wybór między trzema modelami o mocy 120 W, 200 W i 350 W. Najmocniejszy jest jednocześnie największy – liczby robią wrażenie.
Specyfikacja panelu PV350:
Panel PV 350 zalecany jest do konkretnych stacji: AC200P, AC200MAX, AC300, EP500, EP500PRO, EB240, EB150. Warto zwrócić uwagę na optymalną temperaturę pracy 25 stopni. Dotyczy ona nie tylko tego panelu, ale każdego panelu solarnego, więc duże nasłonecznienie to zawsze plus, ale pod warunkiem, że temperatura w słońcu nie jest zbyt wysoka – wtedy spada nam uzysk.
Panel ma sporą wagę, bo prawie 14 kg, ale przy ciężarze stacji AC200MAX i baterii B230 to pikuś. Gabaryty po złożeniu 90,5×61,3 cm sprawiają, że przewieziemy panel na tylnej kanapie każdego samochodu, a do większości zmieści się w bagażniku.
Po rozłożeniu zabiera 2,4 m – należy panel ustawić na słońce i porządnie rozstawić. Zestaw składa się z 4 paneli, a pomiędzy nimi jest zakładka z materiału, który może zacieniać sąsiedni panel – warto na to zwrócić uwagę przy ustawianiu.
Panele opierają się na rozkładanych nogach utrzymywanych paskiem, który się rozciąga. Przy normalnej pogodzie nie miałem problemów ze stabilnym staniem paneli, ale gdy zerwał się wiatr, stabilność nie była już taka super, więc przy gorszej pogodzie warto panele oprzeć o stałą przeszkodę, jak samochód, czy ścianę.
Od zewnętrznej strony panelu mamy zapinaną kieszeń na kabel ze złączem MC4 – ma 3 m długości, a do tego dochodzi kabel ze strony stacji, więc realny zasięg to ponad 4 m. Panel jest zabezpieczony w standardzie IP65, więc jest pyłoszczelny i wodoodporny przed strugą wody laną na obudowę z dowolnej strony (do 12,5 l/min). Mimo to producent i tak nie zaleca wystawiania paneli na działanie deszczu.
Stacja, do której używałem panelu PV350 to AC200MAX. Panel w słoneczny, w październikowy dzień dawał 330-340 W prądu według wyświetlacza stacji, co dało dodatkowe 42% mocy w stacji i 24% w baterii B230 przez 5 h ładowania (od 11 do 16). W bardziej słoneczne dni pewne uzyskałoby się nieco lepsze wyniki.
Z drugiej strony stacja AX200MAX obsługuje panele do 900 W mocy, więc testowy PV350 jest ponad 2,5 razy słabszy niż mógłby być. Stacja o tak ogromnej pojemności wymaga raczej większego panelu, jeśli planujemy codzienne ładowanie na biwaku, a tym bardziej z zapasową baterią B230, czy B300.
Przykładowo kupując mniejszą, także przez nas testowaną stację AC180, naładujesz ją panelem PV350 do pełna w 5 h październikowego słońca. Ma ona pojemność 1152 Wh i panelem o mocy 350 W ładuje się do pełna w 4,5-5,5 h. Jak już wspomniałem, panel składa się z 4 części i zacienienie jednej z nich przy pełnym nasłonecznieniu pozostałych daje spadek o ok. 80 W, czyli z 320 W do 240 W, ale panel daje pracuje.
PV350 wykorzystać możemy na wiele sposób – najprościej rozłożyć go na gruncie, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby stał na dachu kampera, na burcie jachtu podczas cumowania w porcie, czy leżał sobie na skośnym dachu domku letniskowego. Jedyna wada to brak dodatkowych zaczepów, więc jeśli chcemy zabezpieczyć panel, trzeba to zrobić we własnym zakresie (przykładowo na jachcie).
Odpowiedź jest dla mnie oczywista – jeśli kupujesz stację zasilania BLUETTI (lub jakąkolwiek inną, która jest w stanie wykorzystać moc 350 W panelu) to nie ma co się zastanawiać. Pełną niezależność uzyskasz tylko z panelem solarnym, nie będziesz uzależniony od typowych, sieciowych, czy samochodowych źródeł prądu, a na dodatek naładujesz baterię stacji, czy dodatkowej baterii za darmo, bez kosztów.
Jak dotąd testowałem trzy stacje BLUETTI: AC60, AC180 i AC200MAX. Z całą pewnością moją ulubioną jest AC180 – najlepszy kompromis między mocą, pojemnością, a wagą i rozmiarem. Mając do niej panel o mocy 350 W naładujemy ją w ok. 5 do pełna – wystarczy w miarę słoneczny dzień, a to już daje pełną niezależność w cyklu dobowym – zużywamy cały zapas energii i uzupełniamy go.
W przypadku większej stacji AC200MAX i baterii B230, które łącznie mają prawie 4-krotnie większą pojemność od AC180, panel PV350 nie jest w stanie naładować ich razem nawet do połowy, a samą stację nieco ponad w 60% – do tak dużego sprzętu przydałby się panel o mocy maksymalnej możliwej, czyli 900 W.
Jakościowo sprzęty BLUETTI należą do czołówki rynkowej, więc jeśli masz porządny budżet i szukasz najlepszych rozwiązań backupu, wiesz już gdzie szukać.
ZALETY
|
WADY
|
https://www.mobimaniak.pl/370552/bluetti-ac200max-b230-test/
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.