Czy stary wyjadacz pokaże, jak to się robi?
Jest i drugi z testowanych mikrofonów od firmy Mozos, tym razem model, który na rynku jest już bardzo dobrze kojarzony. W zasadzie od tych paru lat trzyma się podobnych widełek cenowych. Kupicie go już za 219 złotych.
Jest więc w „droższej połowie” testowanych w tym zbiorze urządzeń. Nie przedłużając, przyjrzyjmy się mu bliżej z różnych stron.
Zaczynając oczywiście od kwestii pakunkowych. Mikrofon przychodzi do nas w czarno-niebieskim opakowaniu, które na starcie informuje nas o bogatym wyposażeniu. Na nie składa się chociażby ramię mikrofonowe.
Co jeszcze znajdziemy po otworzeniu pudełka?
Przewód USB-B jest już zintegrowany z ramieniem, dzięki czemu daje możliwość organizacji okablowania w sposób nie zaburzający estetyki naszego stanowiska. Mamy więc sporo akcesoriów, które rzecz jasna można spokojnie zaliczyć jako plus tego modelu.
Ale jak jest z ich jakością? W zasadzie prawie wszystko jest z metalu, jeżeli nie w całości, to w dużej mierze. Tak ramię, jak i mikrofon, ale jest on również obecny w pop-filtrze siateczkowym. To teoretycznie dobry znak.
Ramię bardzo prosto zamontujemy do blatu naszego biurka, następnie założymy na nie mikrofon wraz z koszykiem antywibracyjnym oraz popfiltrem siateczkowym. Nie potrzebujemy do tego żadnych narzędzi. Mikrofon z kolei możemy spokojnie „otworzyć” i zajrzeć do jego wnętrza. Tam ukazuje nam się cała eletronika, która jest bardziej „skomplikowana” niż w najtańszych testowanych mikrofonach, jednak nie tak bardzo, jak w droższej konkurencji.
Idąc jednak dalej, całość po złożeniu jest stabilna i ustawianie jej jest raczej wygodne. Jedynie na minus ustawianie pop-filtra siateczkowego – idzie dostać szewskiej pasji, by ustawić go odpowiednio, a przy okazji nie przemieścił się po krótkiej chwili z uwagi na siłę grawitacji.
Pochwalić należy koszyczek i montaż w nim mikrofonu, który jest wygodny dzięki możliwości „rozszerzenia gniazda”. Upraszcza to również ewentualny jego demontaż z koszyka. Całość jest więc ciekawa w tej cenie pod kątem jakości wykonania. Warto dodać, że podstawa ramienia ma osłonki, dzięki czemu nie porysujemy biurka przy jej montażu.
Nie można tego samego powiedzieć o części ramienia, która jest łączona z podstawą – ta po prostu się rysuje przy montażu.
Drugi z „braci” Mozos, ale i również drugi „bardzo dobrze znany” na rynku model, który już lata temu rywalizował z innymi, tanimi propozycjami. Nie przedłużając, przesłuchajmy go sobie w konfiguracji bez pop-filtra:
Z pop-filtrem gąbeczkowym:
Następnie siateczkowym:
A na koniec z obydwoma:
No i co myślicie? Bo ja słyszę tutaj regres. Po pierwsze, mikrofon jest mniej czuły od poprzednio omawianych. Po drugie, barwa głosu jest jakby… wyblakła? Bez głębi? Jakby zakres rejestrowanych dźwięków był w jakiś sposób ograniczony.
Zmienia to, co normalnie słyszelibyśmy będąc obok osoby nagrywającej, na bardziej sopranowe, jaśniejsze. Oprócz tego na starcie słychać szum, zbiera go naprawdę dużo, a część z pewnością jest jego szumem własnym. Przez to wypada najzwyczajniej w świecie gorzej od swojego tańszego pobratymca – ciekawa sytuacja.
Co z pop-filtrami? Spełniają one swoje zadanie, więc nie można się do nich „przyczepić”. Całość jednak zadziwiła, ale nie w kierunku, w którym można było tego oczekiwać.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.