Polski producent, zagraniczna inspiracja?
Jeden z ostatnich modeli, który rzecz jasna jest jednym z najdroższych. Oczywiście tego producenta można kojarzyć z wszelakiego rodzaju peryferii, a także podzespołów komputerowych, takich, jak obudowy.
Wracając do mikrofonu, zapłacicie za niego 249 złotych. Jest to więc kwota „graniczna” w naszym zestawieniu. Czy w takim razie ten model zaprezentuje „topową” jakość w tym przedziale cenowym?
Jak na standardy Genesisa, mikrofon przychodzi do nas w pudełku o czarno-czerwonej (albo czerwono-czarnej) kolorystyce. Znajdziemy na nim informacje o jego cechach, czy skrótową specyfikację. Jednak oczywiście nie to jest tutaj najważniejsze.
Najważniejsze jest to, co w środku, zatem spójrzmy, co tutaj takiego mamy:
Jest więc sowity zestaw, taki, jakiego można w tej cenie przy opcji z ramieniem oczekiwać. Można było jedynie już pomyśleć o dodatkach takich, jak zafundował Krux Edis 3000, ułatwiających organizację okablowania.
Czy to wszystko jest jednak przyzwoicie wykonane? Nawet lepiej, niż przyzwoicie, przynajmniej pod kątem użytych materiałów. Kolejny raz przeważa metal w każdym z elementów, ale oczywiście pojawiają się elementy wykonane z tworzyw sztucznych.
Zacznijmy może specyficznie od ramienia. Jego montaż jest tak prosty, jak w poprzednich przypadkach i warto zaznaczyć, że nie buja się przy podstawie – co jest oczywiście plusem w stosunku do produktu Kruxa. Po złożeniu również czuć, że mamy do czynienia ze stabilnym ramieniem, chociaż nadal można wyczuć, że „chodzi” z dosyć niskim oporem.
Mikrofon możemy otworzyć, dzięki czemu mogę zaprezentować Wam to, jak wygląda elektronika w jego wnętrzu. Nie jest bardzo skomplikowana, jednak widać progres względem najtańszych propozycji. Cała konstrukcja jest dobrze spasowana i nie można nic jej zarzucić pod tym kątem. Brakuje jednak jakiegokolwiek przycisku „mute”, czy potencjometru w tej cenie.
USB-B też mogłoby być zastąpione nowszym USB-C. Można również wspomnieć o tym, że może brakować integracji przewodu z ramieniem, tak, by zadbać o „czystość” naszego biurka. Pop-filtr siateczkowy da się całkiem łatwo ustawiać, co nie jest takie oczywiste (ekh ekh Mozos ekh ekh).
Przejdźmy do sprawdzenia, jak ten mikrofon radzi sobie w praktyce z rejestrowaniem naszego głosu. Zaczynamy tradycyjnie od próbki bez pop-filtrów:
Teraz z pop-filtrem gąbeczkowym:
Następnie siateczkowym:
A na koniec z obydwoma na raz:
I porozmawiajmy sobie o tym, co usłyszeliśmy. Przede wszystkim wysuwa się tutaj duża czułość, która jest nieco „naprawiana” przy skorzystaniu z obydwu pop-filtrów dołączonych do mikrofonu. Z pewnością radziłbym użytkować mikrofon na niższej.
Drugi element to w rzeczy samej barwa głosu. W zasadzie jest w porządku, chociaż da się wyczuć, że mikrofon „faworyzuje” w przechwytywaniu niższe i wyższe partie, niżeli te środkowe. Kolejną sprawą jest zbieranie szumów otoczenia, które oczywiście występuje, z uwagi na wysoką czułość. Mikrofon generuje jednak również szum własny, który jest na poziomie, gdzie można go odnotować.
Pop-filtry spełniają swoje zadanie, aby głoski wybuchowe tak „nie pękały” w naszych uszach, przez co końcowa jakość nagrań jest na dobrym poziomie. Nie można tutaj jednak mówić o czymś „świetnym”, ale dobrym, czy nawet bardzo dobrym z małym minusem już jak najbardziej.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.