Niemcy – dość zaskakująco – borykają się ze stale spadającą sprzedażą samochodów elektrycznych. Szef BMW – szukając recept na poprawę sytuacji – wpadł na pomysł, który od początku do końca wydaje się absurdalny. I raczej trudno liczyć, by znalazł on zastosowanie w praktyce.
Po szybkich i wysokich wzrostach sprzedaży samochodów elektrycznych w wielu krajach nie ma już śladu. Tak jest np. w Niemczech, gdzie ostatnim miesiącem, w którym sprzedaż elektryków była większa niż samochodów spalinowych, był sierpień ubiegłego roku. Od tego czasu trend jest zupełnie odwrotny.
Zaledwie rok później sprzedano ledwie połowę tego, co jeszcze w ubiegłe wakacje, a koncerny motoryzacyjne mają coraz większe problemy ze sprzedażą samochodów wyposażonych w elektryczne napędy. Z tego powodu często pojawiają się różne dziwaczne pomysły na to, by zwiększyć sprzedaż.
Zazwyczaj mówi się o różnego rodzaju dopłatach i dofinansowaniach, ale jeden z dyrektorów koncernu BMW w rozmowie z serwisem Merkur wpadł na pomysł, który pod wieloma względami staje się wręcz absurdalny. A przy tym także bardzo niebezpieczny i wpływający na płynność ruchu.
Poza różnego rodzaju udogodnieniami w mieście, takimi jak wjazd do centrów czy też darmowe parkowanie, Milan Nedeljkovic postuluje także… wydzielenie pasów ruchu dla samochodów elektrycznych na autostradach. To stwierdzenie wywołało konsternację w wielu środowiskach, także związanych z policją.
To bowiem kuriozalna teza, która w niemieckich warunkach drogowych zdaje się nie mieć możliwości realizacji. Warto bowiem wziąć pod uwagę, że wiele tamtejszych autostrad składa się z dwóch pasów. Wydzielenie jednego pod kątem jazdy elektrykami oznacza przede wszystkim znaczące wydłużenie podróży.
Jazda za ciężarówką czy też wolno poruszającym się samochodem w takich warunkach byłaby chlebem powszednim, a natężenie ruchu z pewnością uległoby zwiększeniu. Jeśli przywódcy koncernów motoryzacyjnych mają podobne plany na zwiększenie popularności samochodów z napędem elektrycznym, to lepiej niech dobrze się nad nimi zastanowią. Zawsze to lepiej, niż wystawiać się na śmieszność.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.