Szukasz laptopa gamingowego, którego specyfikację możesz dopasować do swoich potrzeb? To zdecydowanie warto przyjrzeć się modelowi, który zawitał do moich skromnych progów. Zapraszam na test Hyperbook A15 Zen z RTX’em 4060 na pokładzie.
Spis treści
Nie jest tajemnicą, że wiele osób, które mają mniejszą ilość miejsca, bądź dużo podróżują, wybierają laptopa gamingowego zamiast tradycyjnej stacjonarki. Dla takich właśnie osób sprawdziłem nowy model polskiego producenta. Nie przedłużając, oto test!
Owy model możecie zakupić w podstawowej wersji wyposażenia za 5199 złotych. Zakłada ona montaż 8 GB RAM oraz 500 GB dysku SSD NVMe.
Ja jednak otrzymałem do testów wariant, który otrzymał do dyspozycji 32 GB pamięci operacyjnej oraz dysk SSD NVMe o pojemności 1 TB. Jego koszt to już 5750 złotych. Nie jest to więc najtańszy model z RTX-em 4060 na pokładzie, jednak przyjrzyjmy się dalszej części specyfikacji.
Mamy sporo portów, co cieszy w takim nieco mniejszym niż standardowo laptopie gamingowym.
Z pewnością przychodzi dobrze zabezpieczony, bo w łącznie 2 pudełkach. Pierwsze jest typowo warstwą ochronną, dopiero w drugim znajdziemy cokolwiek wartościowego. Drugi pakunek jest dodatkowo z rączką, więc ułatwia transport całości w razie chęci wykorzystania go w przyszłości. W nim znajdziemy oczywiście laptopa, który jest zabezpieczony styropianowymi wkładkami, dopasowanymi do niego.
Oprócz samego laptopa, niewiele jest tutaj akcesoriów, a w zasadzie jedno – ładowarka sieciowa. Jakimś dodatkiem, o którym można wspomnieć, to dwie naklejki i… tyle. Z drugiej strony, co takiego można by dołączyć do tego typu sprzętu? Ciężko powiedzieć. Mamy więc zwyczajne, standardowe wyposażenie dodatkowe.
Jego design nie krzyczy patrzcie na mnie, jestem gamingowym monstrum. Jest raczej prosty, bez udziwnień i przez to może się podobać nie tylko graczom, ale i osobom potrzebującym wydajnego sprzętu do pracy kreatywnej. Matowe wykończenie w czerni zwyczajnie bardzo dobrze pasuje do tego modelu. Myślę, że o samym w sobie wyglądzie nie ma co za dużo też mówić, z uwagi na to, że sami możecie go ocenić po zdjęciach zawartych w tej recenzji.
Przejdźmy zatem do tego, by omówić jego wykonanie. Przede wszystkim pochwalić można dobór materiałów, gdyż ogromna większość laptopa została wykonana z aluminium. Tyczy się to palmrestu i obudowy, a także górnej pokrywy matrycy. Tworzywa sztuczne znalazły się wokół ekranu, tworząc jego ramkę. Są jednak dobre jakościowo, więc nie zmieniają wiele w ocenie zastosowanych materiałów.
Do spasowania całości również ciężko mieć zastrzeżenia. Nie dopatrzyłem się w tej kwestii jakichś zaniedbań, a jedynym problemem może być – od czasu do czasu – skrzypnięcie obudowy, ale w specyficznych sytuacjach. Zawiasy zastosowane przez producenta również sprawują się bez zarzutów, stawiając odpowiedni opór, ale działając przy tym płynnie. Warto także pochwalić zastosowanie gumowych nóżek, które podnoszą tył laptopa, by chłodzenie miało łatwiej zassać świeże powietrze.
To także bardzo istotna sprawa, w końcu każdy chce mieć możliwość podłączenia zewnętrznego sprzętu w dużej ilości. Nawet, jeżeli tego nie wykorzystamy teraz, to taka możliwość jest zwyczajnie przyjemna. No ale jak to wygląda w testowanym modelu? Po prawej stronie otrzymujemy:
Po lewej zaś czeka na nas:
Najwięcej portów otrzymujemy na tyle naszego laptopa gamingowego:
Ciężko powiedzieć, by czegoś brakowało. Możemy zawsze rozszerzyć funkcjonalność za pomocą HUB’ów, aczkolwiek myślę, że przy takim bogactwie portów nie będzie to konieczne.
Szczerze mówiąc, mamy do czynienia z raczej lekkim laptopem gamingowym, którego waga oscyluje w okolicach 2 kg, a rozmiary są nieco mniejsze niż standardowych 15,6″ / 16″ modeli. Wyjeżdżanie z nim nie powinno sprawiać żadnego problemu, czy to na uczelnię, do biura, czy na wakacje. Bezproblemowo zabierzecie go wszędzie tam, gdzie potrzebujecie go mieć ze sobą. Zawsze tez można użyć do tego – by odpowiednio go zabezpieczyć – pudełka, w którym do nas przyszedł.
Zacznijmy w tym pod-rozdziale od tego, jak można dostać się do wnętrza testowanego laptopa. Odpowiedź brzmi – banalnie prosto. Wystarczy wykręcić śrubki z dolnego panelu (a jest ich 10) i nawet nie potrzebujemy niczego do podważenia. 2-3 zatrzaski same puszczają, więc od nich delikatnie każdy kolejny wystarczy wyjąć i voila – panel zdjęty. Należy więc w tym miejscu pochwalić producenta za tak prosty dostęp do podzespołów.
Oczywiście, na pierwszy rzut oka wyróżnia się system chłodzenia oraz bateria. Całość jest także utrzymana w minimalistycznym wyglądzie, gdzie duża część podzespołów jest zakryta dodatkowymi „siatkami”. Płytę główną jednak nadal widzimy – to nie MacBook, ale to i lepiej. Przyjrzyjmy się bliżej w takim razie chłodzeniu, bo to ono zapewniać ma dobrą kulturę pracy całości. Składa się na nie para wentylatorów oraz łącznie 4 radiatory. Mamy łącznie więc 4 drogi, którymi wyrzucane jest ciepłe powietrze.
Ciepło z kolei rozprowadzają równomiernie ciepłowody, gdzie mamy jeden tak gruby, jakby połączyć ze sobą dwa z pozostałych 3 cieńszych. Wszystkie „pracują” tak dla GPU, jak i CPU. Jeden zaś „obsługuje” GPU oraz chipset płyty głównej. Zdaje się to rozwiązanie jak najbardziej dobre, choć oczywiście praktyka to sprawdzi. W dolnej części znalazło się miejsce dla akumulatora 80 Wh, a po jego prawej i lewej stronie znajdziemy głośniki stereo.
W lewej części, pod wentylatorem, jest także miejsce na dwa dyski, z czego zamontowany jest oczywiście jeden. Po prawej od nich znajdziemy dwa moduły pamięci operacyjnej DDR5. Na widoku dalej posuwając się w prawo mamy jeszcze kartę sieciową, oraz zakryty płytką układ audio. Rozbudowa o lepszy RAM, dyski, czy kartę sieciową jest więc jak najbardziej możliwa. Konserwacja układu chłodzenia również, ale oczywiście nie polecam go rozkręcać przed upływem gwarancji.
Część tego tekstu tradycyjnie powstała z użyciem testowanego laptopa. Jak bowiem lepiej sprawdzić taki sprzęt, niż nie w boju na różnych płaszczyznach, nie tylko tych bardzo wymagających pod kątem podzespołów? No więc właśnie – zacznijmy może od klawiatury. Mamy tutaj pełnowymiarową klawiaturę membranową z blokiem numerycznym. Jest także podświetlenie RGB, które jednak czasami się „buguje” i nie działa. Trzeba wtedy pobawić się chwilę oprogramowaniem, ewentualnie nacisnąć odpowiedni przycisk funkcyjny na klawiaturze (w tym wypadku FN + F7).
Pisze się na niej bardzo przyjemnie, nie miałem problemu z dość szybkim przyzwyczajeniem się do układu oraz działania klawiszy. Nie jest to najlepsza klawiatura w laptopie, z jaką miałem do czynienia, lecz ten model nie ma się czego wstydzić w tym zakresie moim zdaniem. Jest gładko, klawisze reagują dobrze, opór jest wyczuwalny, ale nie przeszkadza. Podświetlenie – wracając do niego – jest też regulowane oczywiście pod kątem jasności.
Touchpad nazwałbym zwyczajnym – nie zachwyca, ale też nie powoduje, że ma się ochotę wziąć jakąkolwiek myszkę i korzystać z niej zamiast z gładzika właśnie. Rozmiarowo jest w porządku, to samo można powiedzieć o ślizgu, ale w kontekście przycisków jest dosyć spory post-travel, czyli po aktywacji możemy jeszcze dalej go wcisnąć. Powoduje to odczucie obcowania z tanim touchpadem. Całościowo jest więc co najwyżej „w porządku”.
A niestandardowy z uwagi na swoje proporcje 16:10, czy przekątną 15,3″. Jest to panel IPS, który charakteryzuje się rozdzielczością 2560 x 1600 pikseli, odświeżaniem aż 240 Hz, czy deklaracją pokrycia w 100% gamutu sRGB. Zapowiada się naprawdę przyjemny wyświetlacz, ale jak dobrze wiemy, teoria nie zawsze pokrywa się z praktyką. Zacznijmy więc pomiary od maksymalnej jasności, a tutaj naprawdę miła niespodzianka – zanotowałem maksymalnie 547 nitów, co na panel IPS w laptopie nie za miliony monet jest naprawdę wysoką wartością.
Pierwszy parametr jak najbardziej spełnia oczekiwanie, reszta jednak jest co najwyżej w porządku, bo szału nie robi. Warto także sprawdzić, jak wygląda kwestia błędu ΔE. W jego wypadku średnia wartość wyniosła 0,12, natomiast maksymalna równe 1. Tego typu wyniki uznać należy za jak najbardziej dobre, z uwagi na stosunkowo niewielkie odchyły – nawet te maksymalne – względem realnego oddania konkretnych barw.
Sprawdziłem także to, czy wyświetlacz w testowanym laptopie gamingowym cierpi na nierównomierność podświetlenia. Odpowiedź brzmi – tak, jednak nie jest ona wielkim problemem w codziennym użytkowaniu. Maksymalny odchył wyniósł 7,67%.
Te zdają się być w porządku, ale głównie jako dodatek przy oglądaniu czegoś. Jeżeli chcemy się bardziej wczuć w rozgrywkę, lub nie zadowala nas jedynie „poprawne” granie, zdecydowanie radzę wyposażyć się w słuchawki, bądź jakieś głośniki zewnętrzne. To, co producent wbudował w tego laptopa, jest zwyczajnie co najwyżej „OK”, ale nic więcej. W miarę głośne, całkiem czyste, z jakimiś ilościami basu itd.
W kontekście kamerki, standardowy moduł oferujący standardową jakość. Nie jest ani źle, ani dobrze, jest zwyczajnie. Możecie poniżej sami ocenić jakość rejestrowania obrazu.
Co jednak z mikrofonami, których próbkę również tutaj słychać? Jak na takie pomieszczenie, w jakim odbywają się moje testy, wypadają zwyczajnie dobrze. Nadają się jak najbardziej do komunikacji ze znajomymi na Discordzie, czy innym TeamSpeaku.
Pora na to, na co podejrzewam wszyscy wyczekiwali, czyli testy w benchmarkach, a następnie w grach. Czy taki duet, jak AMD Ryzen 7 8845HS oraz karta graficzna NVIDIA GeForce RTX 4060 mają prawo zagwarantować komfortową rozgrywkę w nowszych i starszych tytułach AAA – i oczywiście nie tylko? Przekonajmy się.
Na pierwszy ogień idą więc testy w sztucznym obciążeniu. Sprawdźmy na sam początek, jakie wyniki zanotował laptop w PCMarku 10.
Jak widać, odjeżdża starszym, ale także całkiem nowym konstrukcjom, które posiadają – wydawać by się mogło – mocniejsze karty graficzne chociażby. Powyższe wyniki można uznać za jak najbardziej wysokie, szczególnie w porównaniu z poprzednią generacją GPU od Nvidii. Co jednak z testami nastawionymi właśnie w dużej mierze na symulację rozgrywki?
W zasadzie jest tutaj podobnie, bo pod testowanym laptopem znalazły się modele z RTX-em 3070, czy nawet 4070 w niektórych przypadkach. Są też procesory typu i9-13900H – omawiany Hyperbook zdecydowanie wydajnościowo w tych sprawdzianach radzi sobie bardzo dobrze. Co jednak z realnymi grami?
Wybrałem 7 tytułów, tak tych bardziej, jak i mniej wymagających. Różnią się także gatunkowo. Cóż w takim razie znalazło się w procedurze testowej?
W każdej z tych gier, na odpowiednich ustawieniach graficznych, wziąłem pod uwagę 5-przebiegów testowych*, rejestrowanych z pomocą programu CapFrameX oraz RivaTuner Statistics. Końcowy wynik był wypadkową wszystkich przebiegów.
Wbudowane benchmarki zostały użyte w większości tytułów, oprócz Wiedźmina 3, Cyberpunka 2077 oraz CS-a 2. Tutaj w dwóch pierwszych użyłem lokalizacji testowych dobrze znanych graczom, natomiast w przypadku „FPS-a” był to 10-minutowy tryb Deathmatch na mapie The Dust 2 rozegrany 3-krotnie*.
Niech zamiast mnie, przemówią przygotowane wykresy z każdej z testowanych gier, po „zliczeniu wyników”.
Jak widać, możemy pograć – zależnie od gry – komfortowo albo w 1200p, albo w 1600p. Oczywiście, można bawić się ustawieniami, tak, by uzyskać zadowalającą Was płynność, a podnieść suwaczki graficzne jeszcze wyżej, bądź odwrotnie. Niektóre tytuły z kolei wymagają wręcz skorzystania z DLSS 3 oraz generatora klatek, by móc chociażby odpalić Ray Tracing i się nim cieszyć.
Jest to jednak dobrze działająca technologia, która się w tym wypadku sprawdza, choć w kontekście generatora klatek należy pamiętać, by bez niego było ich przynajmniej 40-50, inaczej płynność nie będzie tak dobra, na jaką wskazywałaby ilość FPS’ów. Jeżeli chodzi o spadki, to je także widać – występują i najbardziej dawały się we znaki we „Wieśku”.
Było o samej w sobie wydajności w grach, to teraz warto przyjrzeć się temu, jak ta wydajność utrzymuje się wraz z upływem czasu. Bardzo dobrze to widać na przykładzie poniższego wykresu z Counter Strike 2.
Z pewnością jesteście w stanie wskazać momenty, w których kończył się jeden, a zaczynał następny przebieg testowy. Widać to właśnie po liczbie FPS’ów, która dosyć szybko spadała i utrzymywała się – z dosyć sporymi odchyłami – na jakimś poziomie. Jak najbardziej występuje więc tutaj to niepożądane zjawisko, ale czy znaczy to, że laptop wręcz płonie z ilości ciepła, które wytwarza?
Jak wspomniałem przy okazji omawiania wnętrza testowanego laptopa gamingowego, chłodzenie zdaje się być wystarczające do takiej konstrukcji. Czy tak też jest w praktyce? Myślę, że można stwierdzić, iż zdaje ono egzamin – tak pod kątem głośności, która wyniosła maksymalnie 50,5 dB, jak i w kontekście temperatur.
Procesor rozgrzał się maksymalnie do 84,4°C, natomiast karta graficzna zanotowała 87°C na rdzeniu oraz prawie 104°C na Hot-spocie. Jak ta pierwsza wartość jest w porządku, tak druga już niekoniecznie. Procesor z kolei także uznałbym, że „się nie pali”, jak na warunki laptopowe.
Owe temperatury to – rzecz jasna – ciepło z energii, którą pobierają podzespoły owego laptopa. Jak zatem wygląda zapotrzebowanie na moc procesora i karty graficznej? Maksymalnie było to odpowiednio 53,5W oraz 143,5W. Cała maszyna pobierała z gniazdka z kolei w najgorszym momencie 225W, co jest standardową wartością przy takiej specyfikacji.
Mniej więcej tak, jak można by oczekiwać od laptopa gamingowego. W przypadku chęci grania na zasilaniu bateryjnym, zastosowany akumulator o pojemności 80 Wh poddaje się po około 97 minutach, co i tak nie jest złym wynikiem w porównaniu z mocniejszymi maszynami.
Trzeba także pamiętać, że wydajność bez podpiętej ładowarki jest niższa. Idąc jednak dalej, jeżeli stwierdzicie, że chcecie używać go do czegoś mniej wymagającego, przykładowo do pracy biurowej, to tutaj można liczyć na niecałe 5 godzin, czyli podobnie, jak przy oglądaniu materiałów wideo. Są to myślę jak najbardziej satysfakcjonujące wartości, patrząc na to, z jakim sprzętem mamy do czynienia.
Co jednak, jak już go rozładujemy? No pasowałoby naładować. Ile ten proces zajmuje z dołączoną do niego ładowarką sieciową 240W? W niespełna 30 minut dobijemy do 50%, natomiast do pełna zajmuje to nieco ponad 1,5 godziny. Szybko, wolno? Myślę, że bardziej szybko, patrząc na wyniki oraz pojemność baterii.
Nie sposób nie wspomnieć o aplikacji, która jednak nie jest czymś, bez czego „nie przeżyjemy”. Jest preinstalowana na laptopie i pomaga w zarządzaniu – głównie w obszarze podświetlenia, wydajności, czy ekranu.
Mogłaby być jednak nieco lepiej zrobiona pod kątem interfejsu oraz jego reakcji, bo wygląda w dużej mierze jak „ustawienia Windowsa”.
Dotarliśmy do końcówki tej recenzji, w której to końcówce wszystko ładnie i tradycyjnie sobie podsumujemy. Zacznijmy od ceny, która wynosi 5199 złotych za wariant podstawowy oraz 5750 złotych za wersję, którą dla Was przetestowałem. Oczywiście, da się także znaleźć coś pomiędzy, z przykładowo 16 GB RAMu, ale i coś bardziej doposażonego – kwestia potrzeb i preferencji. Czy to jednak dużo? Szkoda, że nie zastaliśmy mocniejszego wariantu RTX-a 4060, bo w tej cenie zdecydowanie mógłby się pojawić. Czas jednak na to, co najważniejsze
Zaczynamy od prostoty tego, jak został zaprojektowany – to się naprawdę może podobać. Tak samo, jak wysoka jakość wykonania, czy zaimplementowanie dużej ilości wszelakich portów. Idąc dalej należy wymienić niską wagę – bo jak na sprzęt do grania, jest naprawdę lekki. Jeżeli zapragniecie wymienić w nim RAM, dysk, czy kartę sieciową – bez problemu to zrobicie, bo jest to „proste jak budowa cepa”.
Klawiatura zdaje tutaj egzamin, a równi z ekranem mogącym pochwalić się naprawdę wysoką jasnością, świetnym sRG, czy niskim błędem ΔE w wyświetlaniu kolorów. Na plus zaliczyć należy także to, jak radzą sobie wbudowane mikrofony, no i oczywiście wydajność, jaką sobą prezentują zastosowane podzespoły. Na koniec nie można zapomnieć o robiącym wrażenie swoim działaniem chłodzeniu, a także baterii, czy szybkim ładowaniu.
Takie też się znajdą, począwszy od przeciętnego gładzika. Jeżeli chodzi o ekran, jest on naprawdę dobry pod w.w. względami, aczkolwiek w kontekście pozostałych gamutów – jedynie standardowe wartości. Kamerka także nie robi szału, a wydajność bez DLSS mogłaby być zwyczajnie wyższa. Throttling – pomimo naprawdę ciekawie sprawującego się chłodzenia – jest i da się go odczuć. No i ta aplikacja… mogłoby jej nie być.
P.S. Święta tuż tuż – jeżeli nie wiesz, co kupić najbliższym, to służymy pomocą z naszym poradnikiem prezentowym 😉
Cya!
ZALETY
|
WADY
|
https://www.mobimaniak.pl/392148/najlepsze-prezenty-choinka-boze-narodzenie-black-friday-2024/
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.