Testujemy prawdziwego rowerowego potwora Lankeleisi X3000 MAX z napędem na oba koła i mocą maksymalną 2000W!
Lankeleisi X3000 MAX to nietypowy rower elektryczny – nie tylko ładny, ale do tego ciekawie skonstruowany. Specyfikacja obiecuje dwa bardzo mocne silniki, szerokie opony, dobre hamulce oraz pełną amortyzację.
Jak to wszystko przekłada się na wrażenia z użytkowania? Czas to sprawdzić! Tradycyjnie zaczniemy jednak od ceny, bo to będzie zapewne kluczowy argument dla wielu potencjalnych kupujących.
Standardowa cena roweru Lankeleisi X3000 MAX to 2399 EUR, ale że Black Friday już za pasem, sprzęt doczekał się mocnej przeceny – obecnie rower kupisz za 2199 EUR! Do wyboru są dwa kolory: szary i pomarańczowy. Rower objęty jest 3-letnią gwarancją producenta.
Dostawa jest darmowa. Przewidywany czas dostawy to od 3 do 7 dni.
Dodam, że w tej samej wyprzedaży możesz też kupić kilka innych ciekawych elektryków z dwoma silnikami.
Oczywiście nie tylko na takie modele są przeceny, więc warto też zerknąć na stronę producenta.
Dostawa była szybka – bo z europejskiego magazynu, a rower przyjechał do nas w grubej, ponad czterdziestokilogramowej paczce. Pierwszy raz miałem kłopot z otworzeniem przesyłki, ponieważ cała była pospinana drutami, zszywkami a zakładki kartonu grubości 2×1 cm sklejone były na beton.
Producent naprawdę zadbał, żeby nic się nie uszkodziło podczas transportu. W ruch musiał więc pójść wielki nóż i brzeszczot do metalu – w efekcie po kompletnym zniszczeniu opakowania udało się w końcu wyjąć to “coś” o wadze 37 kg na czym będziemy jeździć.
W paczce producent dołożył jeszcze bardzo fajny zestaw imbusów, klucz 15 mm, krzyżakowy śrubokręt, lekką pompkę a także rowerowe zamykadło antykradzieżowe niezbyt wysokiej klasy. Oczywiście nie zabrakło także instrukcji po angielsku w tym wypadku z kolorowymi obrazkami.
Pomimo solidnych 33 stron tekstu przeplatanego obrazkami, w niektórych momentach instrukcja wydawała się odrobinę niejasna, ale w końcu udało mi się ogarnąć montaż roweru i ustawienie sterownika. W czasie montażu „Lenkeleisiego” podłączyłem akumulator do ładowarki.
Zazwyczaj rowery przyjeżdżają do nas z 50-80 % stanem naładowania ale w tym przypadku ładowanie trwało około siedmiu godzin, czyli według opisu w instrukcji mogło być bardzo bliskie zera, ponieważ jak powiada instrukcja – czas ładowania przy rozładowanej baterii mieści się między trzema a sześcioma godzinami.
Aby wyciągnąć akumulator trzeba złożyć to monstrum na pół – tak, jest to pojazd składany (!) – przekręcić kluczyk w „stacyjce” i wysunąć pakiet z ramy.
Montaż przedniego błotnika, kierownicy do mostka (i samego mostka) wraz z kątami wszystkich manetek, przedniego „motocyklowego” reflektora, pedałów i co najważniejsze przedniego koła z silnikiem trwało…bardzo długo. Przedni reflektor a także silnik w przednim kole wymaga także uważnego podłączenia złączek.
Po zmontowaniu w całość od razu rzucają się w oczy: duża tarcza przednia napędu (aż 52 zęby), duży i szeroki bagażnik, bardzo krótka sztyca podsiodłowa, ładne zaciski hydraulicznych hamulców i imponujący przedni amortyzator. No i oczywiście grube opony.
Rama jest w pełni amortyzowana. Przedni amortyzator imituje wyglądem dwupółkowca, ale oczywiście nim nie jest. Ma sporej średnicy (34 mm) golenie, co nam mówi, że dzięki temu nie powinien ulegać skręceniom i skrzywieniom. Na jednej goleni ma regulację naprężenia wstępnego, na drugiej regulację kompresji ugięcia aż po prawie całkowicie zablokowany skok.
Damper tylny ma komorę powietrzną i dzięki pompce do amortyzatorów można regulować sobie jego twardość. Fabrycznie ustawione w nim ciśnienie było w sam raz dla mnie – czyli dla około 85 kg wagi ciała. Co ciekawe w opisie producenta jest mowa o damperze z olejową sprężyną. Możliwe więc, że rower może występować także w innej konfiguracji.
Są też trzy możliwe fizyczne ustawienia tego dampera na ramie, zmieniające nieco geometrię roweru.
W tylnym kole, a konkretnie w dętce w oponie, nie było wystarczającego ciśnienia powietrza. Może stąd ta pompka w prezencie. Na czterocalowej oponie umieszczonej na dwudziestocalowym, pancernym, plecionym szprychami kole jest napisane maksymalne ciśnienie 20 psi lub 1.4 bar. No cóż, kto nie ma manometru musi pompować na czuja. Odpowiednie ciśnienie jest bardzo istotne, ponieważ przy niższym od razu czuć pływanie w przechyłach lub podczas hamowania na zakręcie.
Opony o olbrzymiej objętości mają za zadanie pomagać w amortyzowaniu nierówności, stąd to ciśnienie 1.4 bar. Ponieważ jest to jest rower elektryczny, a właściwie elektro-motorower przeznaczony do jazdy w terenie poza publicznymi drogami, amortyzacja ma za zadanie gładko połykać przeszkody i nierówności.
Oczywiście można ustawić wspomaganie tylko do maksymalnie 25 km/h (w zasadzie nic nie musimy zmieniać bo takie jest fabryczne ustawienie). Da się nawet to wspomaganie wyłączyć i po prostu pedałować własnymi siłami…wtedy można się wybrać do miasta a nawet na ścieżki rowerowe i chodniki pomiędzy ludzi.
Skoro już jesteśmy przy ustawieniach wspomagania to na rowerze można jeździć bez wspomagania, ze wspomaganiem podczas pedałowania i tylko na manetce czyli czysto elektrycznie. A gdyby tego było za mało to jeszcze można wybrać na którym będziemy jechać silniku (przednim lub tylnym) czy na obu równocześnie.
Bo o tym jeszcze nie napisałem, ale pojazd ma dwa silniki o mocy 1000 W każdy, po jednym w każdym kole. Takie 2×2, jako odpowiednik 4×4 w aucie 😉
Po przebrnięciu ustawień sterownika, nauczeniu się obsługi, można ruszać w miasto…ha ha ha, patrzcie 3 akapity wyżej. Można ruszać w teren na jazdę. Nie ukrywam, że towarzyszyła mi duża ekscytacja przed przyjściem paczki, jak i tuż przed jazdą. Jak wypadnie bateria przy użyciu dwóch silników i na samej manetce? Jak będą się zachowywały poszczególne silniki w jeździe pod górę i przy ruszaniu, a jak wspomaganie przy pedałowaniu?
Niestety, rower ma krótką sztycę, i mimo że według producenta dedykowany wzrost na ten rower to 170-190 cm, to oceniam, że pedałować dłuższe dystanse z tą sztycą dadzą radę osoby nie wyższe niż 170 cm, ewentualnie 175 cm, ale z krótkimi nogami.
Ale powiedzmy sobie szczerze – nikt nie kupuje roweru o wadze 37 kg, z dwoma silnikami, żeby na nim pedałować. Jeśli będziemy korzystać tylko z manetki a zwłaszcza podczas jazdy w terenie, to krótsza sztyca – czyli niżej położony środek ciężkości – będzie ułatwiał jazdę po trudnym terenie, do której ten rower został stworzony.
Od razu zauważyłem że opcja Walk (prowadzenie roweru) nie wyłącza się przy hamowaniu lewą manetką, nie świeci się też wtedy światło stopu. Po otworzeniu neoprenowej osłony wiązki idącej od kierownicy, odkryłem niepodłączoną złączkę właśnie od czujnika tego hamulca. Drobiazg.
Kluczyk w stacyjce umieszony od dołu ramy, który miał być do wyciągania baterii i wyłączania napięcia na sterownik, okazał się służyć tylko do wyciągania baterii. Można go zostawić tam w pozycji ON, wyciągnąć w pozycji OFF a nawet w pozycji do wyciągania baterii i dla załączania systemu to bez różnicy, wszystko działa w każdej pozycji – z kluczykiem i bez kluczyka.
To już chyba nie jest drobiazgiem, bo fajnie by było rower wyłączać czy zabezpieczać kluczykiem przed kradzieżą. Może w tym egzemplarzu coś nie zadziałało mechanicznie. Owszem, można rower zabezpieczyć w zaawansowanych ustawieniach sterownika i włączyć uruchamianie roweru czterocyfrowym kodem.
„Motorower” ma słaby skręt i przy minimalnym okręgu, podczas gwałtownego manewru lub jakiejś wywrotce, możemy uderzyć lagami amortyzatora w ramę. Nie ma tam żadnych odbojników, no, może z wyjątkiem plastikowych twardych uchwytów lampy. Radzę przykleić tam pionowe paski twardej gumy.
Po długim naciśnięciu minusa załącza się Walk Assist co pozwala prowadzić rower pod górę lub w trudnym terenie. Według producenta ma się to odbywać z prędkością ok. 6 km/h. W naszym egzemplarzu to jest Run Assist bo trzeba biec obok roweru ok. 8-9 km/h.
Podczas jazdy po wybojach czy większych nierównościach łańcuch uderza o wahacz i coś wtedy grzechocze z przodu i z tyłu. Na gładkiej nawierzchni słychać też nieco kostkowe opony.
Pod jednym przyciskiem “+” trzymanym dłużej, możemy zamieniać rodzaj napędu: tylny lub przedni lub oba silniki pracujące naraz a potwierdzenie wybranej opcji mamy na wyświetlaczu.
Przy włączonych obu silnikach można naprawdę poczuć potęgę tej konstrukcji. Przy takiej dużej mocy przednie koło ma tendencję do lekkiego zrywania przyczepności, a ogólnie to trzeba mocno trzymać się kierownicy i bardzo uważać na wszelkie przeszkody i warunki w najbliższym otoczeniu.
Czujnik PAS przy suporcie jest według mnie bardzo wysokiej klasy, ma ponoć aż 12 punktów. Po rozpoczęciu pedałowania już po niecałej połowie obrotu korbami załącza się wspomaganie. Przy używaniu manetki czuć lekką zwłokę ale nie ma co przesadnie na to narzekać.
W kilku słowach: wspomaganie jest na wysokim poziomie.
Siłę wspomagania regulujemy plusem i minusem i jest takich stopni 5, można je zmieniać podczas pedałowania i dzięki temu można ustalić maksymalną prędkość jazdy ze wspomaganiem.
Rower ma “cruise mode” – jeśli chcemy jechać ze stałą prędkością to po dłuższym naciśnięciu “-” blokujemy aktualną prędkość. Odwołujemy cruise mode naciskając hamulec lub ponownie minus.
Hydrauliczne, jednotłoczkowe hamulce, po dotarciu hamują sporą masę roweru z kierowcą – w moim przypadku 128 kg – naprawdę bardzo dobrze.
Reflektor imitujący motocyklowy, świeci dosyć zimnym światłem i prostokątną plamą, widać w niej cień prążków osłony lampy. Należy dobrze ustawić wysokość świecenia, bo do jej regulacji potrzebny jest śrubokręt krzyżakowy.
Siodełko jest krótkie, szerokie z tyłu i dosyć wygodne, na razie nie mogę narzekać…ech, tylko ta krótka rura pod nim.
W ustawieniach sterownika można zmieniać między innymi prędkość maksymalną (najszybciej na obu silnikach można jechać nawet 50 km/h), czy silnik ma się włączać dopiero po odepchnięciu czy od razu z postoju, można także ustawić wspomniane wyżej hasło zabezpieczające oraz skasować dzienny przebieg…bo sam się nie kasuje po wyłączeniu zasilania.
Wszystkimi operacjami sterujemy z włącznika i przełącznika pod lewą ręką, tam też jest przycisk klaksonu oraz włącznik reflektora i tylnego światła.
Na tylnym kole zamontowano kaseta z siedmioma przełożeniami, a biegi można zmieniać wygodną typową manetką i przerzutką Shimano. O dużej tarczy przedniej już wspomniałem i podczas jazdy okazała się ona zaskakująco poprawna, mimo że mogłoby się wydawać, że lepsza byłaby mniejsza. Tarcza ma prowadnicę łańcucha będącą równocześnie osłoną, więc podczas jazdy nie pobrudzicie spodni a łańcuch nie spadnie.
Krótkie dystanse do 20 km, co oczywiste – przejechane ze wspomaganiem, nigdy nie zużyły nawet jednej kreski na pięciokreskowym wskaźniku. Jest to budzący optymizm objaw. Mimo wszystko po takich przejażdżkach ładowanie trwało 2-3 h.
W zależności od trybów wspomagania, stylu jazdy, wagi jeźdźca, od tego czy będziemy jeździć tylko na manetce czy także pedałować można przejechać nim od 70 do nawet 130 km. To naprawdę dużo jak na taki ciężki rower.
Wszystko to zasługa pojemnej baterii litowo – jonowej Samsung 20 Ah o napięciu 48 V. W tym przypadku dane producenta pokrywają się z rzeczywistością a to rzadkość, bo przy testach innych elektrycznych pojazdów często faktycznie mierzone dystanse mocno odbiegają od deklarowanych. Tutaj, ku mojemu zdumieniu, na wielki plus czuć klasę i pojemność akumulatora.
Przedni amortyzator po wielu próbach w terenie nigdy nie dobił na maksa. Z pewnością to też zasługa objętościowych opon, które dodatkowo amortyzują nierówności. Niestety okazały się one lekkie, nie pancerne. Mają miękkie boczki i brak jakiegokolwiek zabezpieczenia antyprzebiciowego na grzbiecie.
Podczas krótkiej przejażdżki w lesie „złapałem” dwie dziurki, prawdopodobnie od kolców krzaka malin lub jeżyn. Pomimo nietypowego wymiaru 20 x 4 cala, dętki i opony są dostępne, choć może nie w każdym sklepie rowerowym.
Na pochwałę zasługują wygodne gripy wykonane z grubej skóry, przykręcane do kierownicy z dwóch stron. Fajne też są szerokie i bardzo cienkie platformowe pedały ze stałymi pinami. Świetnie trzymają się podeszew butów.
Trudne techniczne podjazdy tym rowerem to bajka i ogromna frajda dla kierującego. Stromy, 17 procentowy odcinek po szutrze wąską i krętą ścieżką podjeżdża się bez żadnego wysiłku lekko balansując ciałem. Oczywiście na włączonych dwóch silnikach, bo szkoda męczyć i przegrzewać jeden, skoro posiada się dwa.
Szerokie opony bardzo dobrze przenoszą moment obrotowy i trzeba się mocno postarać, żeby przednie opony zaczęły buksować. Natomiast podczas jazdy po płaskim terenie duży uśmiech wywołuje dynamiczne przyspieszenie – prędkość na wyświetlaczu rośnie naprawdę bardzo gwałtownie.
Lankeleisi X3000 MAX to rower o bardzo ciekawej konstrukcji a na dodatek z ładnym dizajnem. Dwa bardzo mocne silniki, szerokie opony, dobre hamulce oraz pełna amortyzacja wprost zapraszają do udania się w teren. To tam rower prezentuje pełnię swoich możliwości wywołując szczery uśmiech na twarzy kierującego. A świetna bateria o dużej pojemności sprawia, że takie uczucie może trwać naprawdę bardzo długo.
Choć cena może się na pierwszy rzut oka wydawać wysoka, to jednak należy pamiętać, że tak naprawdę kupujemy elektryczny motorower o pełnej amortyzacji, z dwoma silnikami o łącznej mocy 2000 W, z dobrymi hydraulicznymi hamulcami i świetną baterią, która w połączeniu z szerokimi oponami umożliwia naprawdę długie wyprawy po bezdrożach.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.