Rzut okiem na laptopa wyciągniętego z pudełka nie pozostawia żadnych wątpliwości, że jest to produkt HP. Sprzęt stylistycznie prezentuje się bardzo dobrze i w ogólnym zarysie nie różni się znacznie od testowanego niedawno Paviliona dv6-6050ew.
Całość konstrukcji tworzy szczotkowane aluminium, które podobnie jak w przypadku większego brata, stawia jakość wykonania dm4-2010ew na wysokim poziomie. Wszystkie elementy obudowy znakomicie do siebie dopasowano, co jest pozytywnym zaskoczeniem – przecież mamy do czynienia z laptopem budżetowym. Projektanci z Palo Alto nie potraktowali jednak wykonania opisywanego komputera po macoszemu.
Klapa ekranu Paviliona dm4, podobnie jak w przypadku Paviliona dv6 wykonana jest z brązowego aluminium z umieszczonym w rogu logo producenta. Jest ono podświetlane, co świetnie wygląda i wyróżnia 14-calowy sprzęt na tle konkurencji.
Zawiasy przytrzymujące matrycę są bardzo solidne i sprawiają, ze w trakcie zamykania oraz otwierania, panel nie chybocze się na boki. Nie opada on bezwładnie na klawiaturę nawet przy rozwarciu na kąt ostry o niskiej wartości.
Pulpit roboczy jest identycznie zorganizowany jak w większym bracie – nadal dominuje ascetyczny wręcz minimalizm. Sprawdza się on niezwykle elegancko, dzięki czemu z dm4-2010ew można wyjść i do biura, i na miasto. Żaden z fragmentów obudowy nie ugina się niebezpiecznie pod naciskiem palców – producenci inwestujący w tanie plastiki powinni uczyć się od giganta z Palo Alto!
Komputer posiada wszystkie niezbędne porty komunikacyjne – wśród nich znajdziemy trzy złącza USB 2.0 oraz po jednym HDMI, VGA oraz RJ-45. Mimo że Pavilion dm4-2010ew to laptop budżetowy, nie zabrakło w nim miejsca na nagrywarkę DVD oraz multiformatowy czytnik kart pamięci. Biznesowego wydźwięku całości dodaje czytnik linii papilarnych. Maszyna, nawet jak na sprzęt 14-calowy, jest zaskakująco lekka i przyjemnie leży w dłoni.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Komentarze
@up
Człowieku, przestań spamować. Jak Ci tak źle, to nikt Cię tu nie trzyma, staraj się o wizę i leć do USA. Swoimi poglądami możesz dzielić się na blogu. Jeśli takiego nie masz, to załóż sobie, to nic nie kosztuje i tam wylewaj swoje żale. Tutaj komentuj zaś z sensem.
Przepraszam za offtop, ale po którymś razie jak to widzę, to mnie już coś bierze.
Co do recenzji: Intel Core i3-2310M nie jest może demonem szybkości, ale ma osiągi zbliżone do i5-430M, więc ostatecznie nie jest taki zły i do amatorskiej obróbki grafiki z powodzeniem wystarcza. A czytając test odniosłem wrażenie, jakby był to CPU z minionej epoki ;)
Może po prostu autor w międzyczasie testował wspomnianego w jednym z wpisów Envy 17. Istotnie, przesiadka z i7-2630QM na i3-2310M jest bolesna i ma się wrażenie, że sprzęt zamula ;)
w usa =ceny dla ludzi
w chorej polsce zlodziejskiej =ceny z kosmosu
sklepy zarabiaja 30-50 procent na laptopie i hurtownicy razem
- chory polski kraj
- w usa super laptop np toshiba lub sony vaio
z prockiem intela i5 nowym
dostaniemy za 500 dolarow= 1500 zloty niecale
w chorej zlodziejskiej polsce
gdzie ludzie sa dojeni okradani = taki sam laptop
2500 min. porzadnej firmy z dobrym procesorem
= to skandal
mamy glodowe pensyjki a ceny 2 razy wieksze jak w usa