Są małe, energooszczędne oraz, co najważniejsze, tanie. Wygląda także na to, iż nie są już dłużej nikomu potrzebne. Chodzi oczywiście o netbooki, supermobilną platformę, która zdaje się być na ostatniej prostej przed odejściem do lamusa. Być może przyszły rok będzie dla sprzętów z tej kategorii ostatnim.
Nowa moda
Każdy, kto przynajmniej jednym okiem śledzi doniesienia na temat mobilnych nowości lub chociaż przegląda nagłówki takich informacji, zapewne dobrze już wie, co będzie modne w 2012 roku. Wszystko wskazuje na to, że kolejne 12 miesięcy upłynie pod znakiem ultrabooków i ich bezpośredniej konkurencji z małymi laptopami Apple z serii MacBook Air. Ostatnio dosłownie nie sposób ogonić się od kolejnych wieści poświęconych zaprojektowanej przez Intel platformie mobilnej. Ultrabooki to, ultrabooki tamto, zgodnie z popularnym powiedzeniem, niedługo zaczną wyskakiwać nawet z lodówek. W tym ultraszale można by odnieść wrażenie, że cały świat zapomniał o maszynach, które jeszcze kilkanaście miesięcy temu miały się bardzo dobrze.
Rynek netbooków systematycznie wzmacniał się i rósł, aż nagle coś się załamało. Teraz jest już naprawdę kiepsko i wydaje się, że najmniejszych przenośnych komputerów nic nie może uratować. Na przestrzeni ostatnich dwóch miesięcy świat obiegły informacje o tym, że Samsung i Dell rakiem wycofują się z tego rynku. Dwaj potentaci elektronicznego świata nie wierzą już w to, by na tych maszynach dało się jeszcze coś zarobić. Inni co prawda nie są jeszcze nastawieni aż tak pesymistycznie i ciągle zamierzają walczyć o swój kawałek netbookowego tortu, ale dalsza ewakuacja wydaje się tylko kwestią czasu. Pytanie tylko, od kogo mieliby wziąć pieniądze na ten kawałek?
Przyszły rok będzie należał do ultrabooków – to już ustaliliśmy. I jeśli ta prognoza się nie spełni, to z pewnością kilku menedżerów wysokiego szczebla trafi na dywanik do zarządów Intela i kilku dużych firm poważnie zaangażowanych w ten projekt. Nowe, 1.5-kilowe 13-calowce to jednak nie jedyny problem netbooków. Świat już jakiś czas temu oszalał na punkcie tabletów i nie wydaje się, by zainteresowanie tą platformą miało w najbliższym czasie znacząco zmaleć. Jak się nad tym zastanowić dla malutkich, tanich komputerów właściwie nie zostaje już wiele miejsca. Ciężko więc dziwić się decyzji Samsunga i Della. Wydaje się bowiem, że szanse na realny zysk w tym segmencie faktycznie są, w najlepszym razie, wątpliwe.
Długa droga w dół
Mogłoby się wydawać, że dwa lata to zaledwie moment. Mijają w mgnieniu oka. A jednak, w świecie elektroniki użytkowej to może być cała wieczność. Na przestrzeni 24 miesięcy może zdarzyć się naprawdę bardzo wiele, łącznie z niemal całkowitą marginalizacją rynkowego segmentu, tak jak miało to miejsce w przypadku netbooków. Słowa o wpływie Apple na kształt świata nowoczesnych technologii są powtarzane niczym mantra, ale, jak na złość, nie da się ich uniknąć i tym razem.
Pod koniec 2009 roku tempo wzrostu rynku najmniejszych laptopów było całkiem imponujące. W szczytowym momencie, na terenie Stanów Zjednoczonych sięgnęło nawet 70 procent w skali miesięcznej. I potem, nastąpiło bolesne zderzenie z nadgryzionym jabłkiem i siłą przekonywania Steve’a Jobsa. W styczniu 2010 Apple zapowiedziało iPada. Stopa wzrostu sprzedaży netbooków poleciała na łeb na szyję. Producenci urządzeń tego typu ciągle jednak mogli pocieszać się tym, że choć rozrastanie się rynku dramatycznie wyhamowało, to ciągle miało miejsce, a supermobilne komputery trafiały pod coraz więcej strzech. Boom na tablety wywołany premierą iPada szybko jednak pozbawił złudzeń tych, którzy jeszcze żywili choćby iskierkę nadziei na to, że solidnie wzbogacą się na netbookach. Po kwietniowej premierze iPada wzrost amerykańskiego rynku laptopów i tak przez kilka miesięcy wahał się w granicy błędu statystycznego, w sierpniu zaś, zgodnie z badaniami NPD i grupy badawczej Morgan Stanley Research przekroczył magiczną granicę oznaczoną jako „0”. Innymi słowy – świat netbooków praktycznie stanął w miejscu.
Nagłe nadejście tabletów i błyskawiczne zdobycie przez nie gigantycznej popularności to nie jedyne, co zaszkodziło małym komputerom osobistym. Jedną z największych zalet netbooków była ich niewielka cena. Za, jak na standardy komputerowego świata, grosze, można było mieć maszynę umożliwiającą pracę biurową i przeglądanie sieci. Fakt, nie był to żaden ósmy cud świata, bo nikt przy zdrowych zmysłach nie marzy o malutkiej klawiaturze i wydajności tak niskiej, że dwa arkusze kalkulacyjne uruchomione jednocześnie to już granica sprzętowych możliwości, ale mierząc siły na zamiary można było zacisnąć zęby i z takim urządzeniem żyć we względnej zgodzie. W dobie kryzysu, kiedy netbooki cieszyły się największą popularnością, niektórym tak skromne rozwiązania musiały wystarczyć. Ostatnio okazało się, że kryzys wcale nie minął, więc dlaczego Samsung i Dell uciekają, tak jakby ten rynek był tonącym okrętem? Bo pomiędzy najmniejszymi komputerami, a laptopami typu entry level, nawet z 15-calowymi ekranami, różnica cenowa wcale nie jest ogromna.
Co prawda najtańsze netbooki można mieć już za około 900 złotych, ale to odosobnione przypadki, tylko kilka wybranych modeli. Większość w miarę przyzwoitych maszyn to już wydatek rzędu 1 200 PLN. Kiedy ktoś już zdecyduje się odchudzić portfel o taką sumę, może dołożyć jeszcze dwie-trzy setki i mieć na wyciągnięcie ręki notebooka z niskiej półki. Ta niska półka to jednak ciągle wydajniejszy sprzęt, niż oferują będące na wyginięciu maluchy. Do tego znacznie wygodniejsza klawiatura i kilka dodatkowych cali przekątnej ekranu. Tu można już komfortowo obejrzeć film, czy nawet zagrać w jakiegoś starocia. Netbooki często nie oferują nawet tyle, choć są bardziej poręczne i żywotnością baterii przerastają swoich większych kuzynów.
Apokaliptyczny 2012
Najwięksi pesymiści rychły koniec netbooków wieszczyli już w ostatnich tygodniach zeszłego roku. Jak się okazało, byli blisko prawdy. Ze strony Della i Samsunga żadnych nowych modeli na tym rynku już nie zobaczymy. Dziś, jeśli ktoś szuka małego, przenośnego urządzenia głównie do przeglądania sieci, w dziewięciu na dziesięć przypadków sięga po tablet. Tak modnych komputerów jak te jeszcze nigdy nie było. Są zgrabne, nowoczesne, świetnie do multimediów – nic dziwnego, że świat oszalał na ich punkcie, pomimo tego, że wcale nie brakuje im wad. Niektórzy jednak potrzebują nie tylko łączności z siecią, a na mobilny sprzęt decydują się głównie z myślą o szkole lub studiach. Oni jednak też zamiast po netbooki wolą sięgać po laptopy entry level i cieszyć się wyraźnie większą wydajnością i dużo większym komfortem pracy za niewiele większe pieniądze. A jakby tego było mało, wszystko wskazuje na to, że słynne ultrabooki już wkrótce zaczną wyrastać na sklepowych półkach jak grzyby po deszczu. Czy więc faktycznie dla małych, ale też mało wydajnych komputerów nie ma już miejsca i w 2012 możemy spodziewać się tylko doniesień o tym, że kolejne firmy rezygnują z walki o ten pozbawiony perspektyw rynek?
Będąc w wielkiej korporacji komputerowej szefem działu odpowiedzialnego za netbooki ciężko byłoby spoglądać w przyszłość z optymizmem. Zapewne znacznie prędzej należałoby spodziewać się na swoim biurku wypowiedzenia, niż informacji o tym, że zarząd przekazuje na rozwój naszej jednostki dodatkowe fundusze. Nie jest jednak przypadkiem to, że nie wszyscy rezygnują. W grze z pewnością ciągle pozostaną Toshiba, Acer i jak dotychczas najważniejszy zawodnik – tajwański ASUS. Jeśli przy tym niewielkim stole zostanie miejsce dla kogoś jeszcze, to zapewne zajmie je Hewlett-Packard. To właśnie nazwy tych firm dominują, jeśli przeglądamy listy najtańszych netbooków na rynku. I wydaje się, że to najrozsądniejsza droga, a ściślej rzecz ujmując – jedyna, jaką można podążać.
Jest pewna granica cenowa, poniżej której 15-calowe laptopy nie zejdą. W tej kwestii ultrabooki i tablety też nigdy nie będą realną konkurencją. Ostatnim co może uratować malutkie komputery jest więc walka o konsumenta poprzez jak najmniejsze liczby widniejące na metkach. Ogołocone z multimedialnych możliwości, powolne i nieszczególnie wygodne urządzenia mogą przetrwać tylko, jeżeli różnica cenowa pomiędzy nimi, a większymi i bardziej wydajnymi sprzętami musi być naprawdę duża. Tak duża, by netbooka spokojnie, bez wahania można było polecać jako komputer dla studenta lub ucznia, czy nawet urządzenie zastępcze w wypadku problemów z laptopem. Skurczenie się rynku do naprawdę niewielkich rozmiarów wydaje się więc nieuniknione, ale ciągle jest na nim miejsce dla kilku firm, szukających drogi do bardzo oszczędnego klienta. Póki co ścieżkę wytycza ASUS ze swoją serią Eee PC. A od tego, czy inni podążą tą ścieżką zależy, czy będą mieli szansę na dojście gdziekolwiek.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
„bo nikt przy zdrowych zmysłach nie marzy o malutkiej klawiaturze i wydajności tak niskiej, że dwa arkusze kalkulacyjne uruchomione jednocześnie to już granica sprzętowych możliwości” co za kłamstwa. działa , działa i nadal działa, wi fi , cały dzien na baterii i w dupie z 15 calowym ciezkim gniotem czy tabletem który udaje że jest coś wart – na netbuku mam dowolny system i sie robi wszystko
Wielu ludzi używa netbooka – prosty niezawodny mobilny , a nawet byle elektronik przerabia ekran na zdejmowany – znaczy że można go odpiąć i ekran jest na kablu, ale to szczegól
Netbooki to strzał w stope pecetów 🙂 i to gryzie i boli i swędzi, sam wywaliłem dwa pecety bez żalu , zamiast ryczącego pudła żrącego prąd i pełnego syfu w środku – cisza na biurku. O klawiaturze – że niewygodna, to brednie, widać że artykuł ma robić sztuczną fikcję. By nie było , piszę z netbooka.
PC czy inne graty mają wiele części/płytek itd, w netbooku jest jedna, niezawodność rośnie górę. tablety wciskają marketingowcy
według mnie troche przesadzili w tym artykule ponieważ są netbooki naprawde mocne np. asus 1215n , dwie karty graficzne, dwa rdzenie, 4gb ram , windows 7, i wszystko pieknie gra i szybko 🙂
ja mam 1201n i nie zamienilbym na wielkiego laptopa 15 calowego ktorego nawet nie schowam do porecznej torby, a 12,1 cala 1,5kg i 4h bateria to wedlug mnie swietna sprawa 😉 a i dodam ze gram w crysisa nawet na tym netbooku 😉
Mnie się wydaje że ultrabooki są mocno przereklamowane, większości z nas trudno wydać na sprzęt 3,5 tyś. Nawet jeśli je ma to wartość sprzętu używanego spada zbyt szybko żeby było warto go kupować. Faktycznie netbooki z atomem 260 i 280 były bardzo przeciętne, ale dziś te procesory na szczęście ewoluowały. Co do wolnego działania to racja, ale nawet najlepszy sprzęt, a źle ustawiony czy nie zadbany system powoduje że całość kiepsko chodzi. Dlatego nie zgodzę się z tym że ultrabooki zawojują rynek, nie za taką kase
do redaktorów – nie twórzcie rzeczywistości tylko opisujcie ją:
według wyliczeń w 2011 ma się sprzedać ok 40 – 50 mln netbooków,
6 mln tabletów z And 3(tegra2) , kilka mln ze starszymi Andkami, 50 mln ipadów, max 1mln ultrabooków.
Prosze sobie przemyśleć te liczby a potem coś pisać – ja nie sądze, że ipad jest następcą netbooków. Nie ta platforma, nie ta kategoria cenowa i nie ta grupa docelowa
Nie sądze, że ktoś kto miał w planach netbooka wybierze 3 krotnie droższego ipada.
Nie będę tworzył wizji na 2012 rok jak Wy redaktorzy tylko napisze: netbooki najlepiej sprzedają się na rynkach rozwijających czytaj Europa Srodkowa, Ameryka Płd, Chiny, Indie, w tych krajach będzie ciągły wzrost na netbooki jeszcze wiele lat. Asus, Acer czy inni producenci z tego regionu na pewno nie zamierzają kończyć produkcji. Tak naprawde niewiele wiadomo też o tej rezygnacji z produkcji newtbooków przez Samsunga, Della, czy chodzi wyłącznie o netbooki atomowe czy o wszystkie małe urządzenia.
Warto też wspomnieć że Intel przygotowuje się do produkcji nowej platformy Atomowej, Brazosy AMD sprzedają się jak ciepłe bułeczki – że w USA rynek się kurczy to nie znaczy, że to już koniec netbooków.
A mi się wydaje, że osoby wieszczące koniec netbooków robią to przedwcześnie.
Niedługo wchodzą nowe Atomy, pewnie też nowa platforma AMD się pojawi za jakiś czas.
Ultrabooki nie mogą wpłynąć na sprzedaż netbooków z powodu ceny.
Tak samo z tabletami, a tu dochodzi jeszcze brak fizycznej klawiatury.
Kupno taniego laptopa też nie zawsze jest rozwiązaniem – czy tanie laptopy działają 5-6h bez gniazdka? Nowe Atomy zwiększą ten czas zapewne do 10.
Wszystko zależy co kto potrzebuje. Piszę ten komentarz z netbooka z Atomem N570. 2GB ramu skutecznie zapobiegają lagom.
Sama idea netbooka jest dobra, bardzo dobra a wręcz rewelacyjna dla podstawowych zadań, ale samemu posiadając netbooka muszę stwierdzić że korzystam z niego niestety rzadko, a to dlatego że nawet przeglądanie internetu jest irytująco powolne – nie jest bardzo wolne ale na tyle odczuwalne że zwyczajnie *irytujące*, dlatego korzystam z niego naprawdę w ostateczności, a szkoda bo teoretycznie do sprawdzenia poczty czy zobaczenia na szybko co się na świecie dzieje powinien być idealny, ale opóźnienia przy tych czynnościach są naprawdę irytujące i wolę już niestety włączyć desktopa…