Nie wszystkie urządzenia wychodzą poza etap prac koncepcyjnych. Niektóre patenty uświadamiają nam, że to bardzo dobrze, z drugiej zaś strony, na półki sklepowe czasem nie trafiają przez to naprawdę ciekawe projekty. Poniżej możecie zobaczyć kilka prototypowych przenośnych komputerów, których na rynku nie zobaczymy jeszcze przez długie miesiące. Albo wcale.
Spis treści
Zaczynamy od ciężkiego kalibru, bo komputerem zaprezentowanym przez Intela, który w ostatnich miesiącach w ogóle zapewnił nam na MobiManiaKu sporo tematów, a to za sprawą silnej promocji Ultrabooków. Koncern z Santa Clara do spółki z kilkoma producentami komputerów przenośnych ma zamiar sprawić, by bieżący rok należał właśnie do takich maszyn – lekkich, szybkich, ładnych i, niestety, także drogich.
By promować ten projekt podczas tegorocznych targów Consumer Electronics Show w Las Vegas, Intel pokazał prototypowy model NIKISKI. Jego główną cechą szczególną był ekran dotykowy, wbudowany w miejsce gładzika i pulpitu do podparcia nadgarstków. Co więcej, touchscreen nie wyłącza się kiedy komputer przejdzie w tryb czuwania. W klapie laptopa znajduje się szpara, wystarczająco duża, by można było bezproblemowo używać dodatkowego ekranu. Znajdują się na nim skróty, pozwalające sprawdzić pocztę, serwisy społecznościowe, kalendarz czy pogodę bez otwierania komputera. Poza tym, Intel we współpracy z firmą Nuance miał wyposażyć Nikiskiego w system kontroli głosowej. Ze wszystkich maszyn na tej liście, to właśnie ekstrawagancki notebook z Santa Clara ma największe szanse na to, że coś w podobnym kształcie wkrótce trafi na rynek.
Jeśli szukacie ciekawych konceptów w dziedzinie nowych technologii, to Fujitsu jest jednym z najlepszych kierunków jakie możecie obrać. Japońska firma jest organizatorem dużego konkursu, którego zwycięzca otrzymuje prestiżową nagrodę Fujitsu Design Award. Przeglądając nadesłane prace można natknąć się na naprawdę fenomenalne pomysły – aż żal się człowiekowi robi, kiedy pomyśli jak niewielką szansę mają na realizację w najbliższym czasie. Jednym z takich konceptów, które szczególnie przypadły nam do gustu jest ten stworzony przez Kim Min Seoka.
Zaproponował on notebooka z dwoma ekranami. Nie działa to jednak na takiej zasadzie jak u Intela, gdzie drugi wyświetlacz jest tylko dodatkiem. Według Seoka porządny komputer powinien mieć parę pełnowymiarowych, dotykowych ekranów AMOLED. Przy tradycyjnym użytkowaniu, jeden z nich po prostu służyłby jako klawiatura i touchpad. Znacznie ciekawiej robi się, kiedy postanowimy obrócić Real Notebook o 90 stopni. Specyficzny, zakrzywiony kształt obudowy i jednego z AMOLED-owych ekranów w połączeniu z możliwością przerzucania stron jednym ruchem palca sprawia, że komputer jest jak interaktywna gazeta. Autor konceptu zakłada, że taki układ jest wprost idealny do czytania na komputerze. Nie bardzo wyobrażamy sobie co prawda oglądanie filmów w ten sposób, ale zawsze zostaje jeszcze standardowe ułożenie. Trzeba się tylko pogodzić z zakrzywionym ekranem.
Ciągle jeszcze pozostajemy przy konceptach nadsyłanych na konkursy organizowane przez Fujitsu. Tym razem jednak mowa o urządzeniu (właściwie może należałoby napisać „urządzeniach”, bo to przecież cały komplet) całkowicie odmiennym od poprzedniego. Real Notebook miałby być komputerem w zamyśle konkurencyjnym wobec tabletu, umożliwiającym przeglądanie sieci i czytanie tekstów w bardzo wygodny sposób. Na tym jego wyjątkowe funkcjonalności się kończyły i zostawał tylko bardzo efektowny design. Lifebook to inna bajka. To sprzęt, którego założenie polega na tym, że może robić absolutnie wszystko. I kilka innych rzeczy ponad to.
Jeśli ktoś hołduje filozofii mówiącej, że jeśli coś jest do wszystkiego, to jest do niczego, ten projekt może mu pomóc w zmianie zdania. Lifebook 2013, wymyślony przez Prashanta Chandrę, to poza laptopem także tablet, telefon komórkowy, a nawet aparat fotograficzny. I nie jest to zwykła hybryda, w stylu Yogi czy innych podobnych wynalazków, ale komplet urządzeń, dla których obudowa komputera służy jako bardzo funkcjonalna stacja dokująca. Tablet po podpięciu do Lifebooka to klawiatura z touchscreenem. Telefon po zadokowaniu daje możliwość prowadzenia rozmowy z poziomu komputera oraz uruchamiania multimediów zapisanych w pamięci słuchawki. Ciężej wymyślić dodatkowe zastosowanie dla cyfrówki podpinanej do klapy notebooka. Trzeba się więc zadowolić opcją noszenia kompaktu w komputerze. Niestety, Lifebook nie robi kawy ani herbaty i pewnie dlatego raczej nie trafi na sklepowe półki. Szkoda.
Od kiedy ludzie pokochali Kinekta Microsoftu (za którego skądinąd należy chyba podziękować ogromnej popularności Nintendo Wii, którego sukces skusił producenta Xboksa na motion control), kontrola ruchem stała się szalenie popularna. Lenovo postanowiło odrobinę zmodyfikować ten pomysł. Bo w końcu machanie łapami przed ekranem monitora nie należy do rozwiązań najwygodniejszych i do użytkowania mobilnego komputera nadaje się w najlepszym razie kiepsko. Ale gdyby tak czujniki zamiast śledzić nasze ręce mogły reagować na ruchy oczu? To już zupełnie inna historia.
Pierwszy prototyp wykorzystujący taką technologię, opracowaną we współpracy ze szwedzką firmą Tobii, Lenovo zaprezentowało już podczas ubiegłorocznych targów CeBIT. Urządzenie ponoć było zaskakująco wygodne i precyzyjne. Przykładowe aplikacje, jak kalkulator i prosta gra w stylu Asteroids, działały gładko i sterowanie nie sprawiało w nich problemów, nie było uciążliwe ani wymuszone. Prototypowy model komputera chwalono także za sterowany wzrokiem menedżer multimediów – prosty i intuicyjny. Komercjalizację tego projektu Lenovo zapowiadało najwcześniej na 2013 rok.
Z zaglądaniem do wnętrza notebooka bywa ciężko. Żeby odkręcić wszystkie śrubki trzeba mieć, w najlepszym razie, jedno wolne popołudnie. W końcu grupa studentów z Uniwersytetu Stanforda powiedziała „basta!” i zajęła się za projektowanie alternatywnego rozwiązania. Żeby rozłożyć Bloom nie potrzeba śrubokrętu ani wolnego weekendu. Wystarczy przycisnąć dwa guziczki i voila! Komputer można rozłożyć na części na pierwsze i dostać się do zapożyczonych z MacBooka komponentów.
Obudowa została wykonany przy wykorzystaniu drukowania przestrzennego i nadaje się do recyklingu, więc zieloni powinni nią być zachwyceni. Poza tym, klawiatura i gładzik są połączone z resztą maszynerii bezprzewodowo. Jeden klik, żeby je odpiąć i można położyć się na sofie, zostawić ekran na stole i rozkoszować się doskonałym komfortem. Niestety, taka konstrukcja komputera wymusza także pewne ograniczenia. Laptop jest trochę większy i cięższy od przeciętnego modelu. Ponadto, nie ma możliwości zamontowania w nim zbyt potężnych komponentów, ze względu na problemy z odprowadzaniem ciepła. Nie musicie się jednak tym specjalnie martwić – Bloom to tylko koncepcja studentów Stanforda i z pewnością nie trafi do masowej produkcji. Niewykluczone jednak, że kiedyś taką technologią zainteresują się jakieś większe firmy i zobaczymy jeszcze w sklepach podobne maszyny.
Na koniec mamy propozycję z pogranicza naszych laptopowych zainteresowań, z tematu bardziej związanego z tabletManiaKiem. Być może kojarzycie taką inicjatywę jak One Laptop Per Child. Projekt, w który zaangażowały się między innymi AMD, Google, Marvell, News Corporation oraz Quanta, ma za zadanie produkcję tanich komputerów przenośnych, które miałyby pomóc w nauce dzieciom z najbiedniejszych krajów. Ostatnim wprowadzonym do produkcji modelem był subnotebook XO-1.5 z początku 2010 roku. Teraz OLPC postanowiło nieco zmienić strategię i spróbować dostarczyć dzieciakom edukacyjne tablety o niskiej cenie i niewielkim poborze energii. Po tym, jak porzucono model oznaczony numerkiem 2, kolejny projekt nazwano XO-3.
Pierwszą prezentację nowej maszyny przeprowadzono na tegorocznej edycji targów CES. Wersja prototypowa prezentuje się naprawdę imponująco. Nie tylko wygląda bardzo zgrabnie (czego raczej nie można było powiedzieć o wcześniejszych komputerach OLPC, choć to akurat mało istotne), ale też z 8-calowym ekranem o rozdzielczości 1024 x 768 pikseli i procesorem typu System-on-Chip Marvell Armada PXA61 powinien bez trudu zaspokoić potrzeby głodnej wiedzy młodzieży. Tablet ma mniejsze wymagania w kwestii energii niż wcześniejsze notebooki OLPC, a do tego można go ładować za pomocą paneli słonecznych. Produkcja maszyny nie ruszy jednak, póki One Laptop Per Child nie znajdzie więcej sponsorów dla XO-3. Trzymamy kciuki. Sami byśmy chcieli takie tablety.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.